Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Felieton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Felieton. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

[Felieton] Autobiografie, ogórki i prezerwatywy, czyli kto kogo nabija w butelkę...


Ostatnio weszłam do księgarni.  Jestem tego typu człowiekiem, który gwałci wszelkimi zmysłami rzeczy potencjalnie własne. Dlatego weszłam do księgarni. I wszystkie książki były moje.  Miałam 20 egzemplarzy „Potopu”( a świadomość, że nigdy nie przeczytam ani jednego w ogóle mi nie przeszkadzała) . Miałam wszystkie tomy „Harrego Pottera”, najnowszego Kinga i nawet Grocholę, z której już wyrosłam. A potem podeszłam do kasy. I czar prysł. I to wcale nie cena była przyczyną wisielczego nastroju. Przypominam – byłam w KSIĘGARNI. Skoro byłam w KSIĘGARNI, to dlaczego zobaczyłam przy kasie prezerwatywy? To byłoby nawet zabawne, gdyby tuż obok ktoś umieścił literaturę erotyczną, ale nie… Sąsiadem „Durexów” był „Mikołajek”. Nie, to nie jest żart.   
Zauważyłam pewną zależność. Nie tylko książki są tam, gdzie prezerwatywy, ale także prezerwatywy są tam gdzie książki. Jednak to chyba nie oznacza, że nie mogą bez siebie żyć… Powiedziałabym nawet, że bardziej adekwatny byłby papier toaletowy – wszak pisarz wydala nie tylko słowa. Mówisz i masz! Przecież książki są także w supermarketach, a widzieliście kiedyś supermarket bez papieru toaletowego?
W domach handlowych książki czekają na potencjalnych czytelników pomiędzy pomidorem, a ogórkiem. I najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że to znowu nie jest żart.  Tak sobie pomyślałam, iż to nieumiejętne rozprowadzanie towaru wynika z domniemanego humanizmu modelek, aktorek i piosenkarek.
„Dzień dobry, nie, nie jestem pisarką hehe, no gdzie… Piszę Tą(i tu Profesor Bralczyk płacze, bo przecież Tę) książkę dla was -  żebyście wiedzieli, że ja też kiedyś byłam zwykłą dziewczyną. Moje życie nie było łatwe, zawsze miałam pod górkę. Pomogła mi dobra dieta i sport. Zawsze miałam dużo samozaparcia. (…)” – ona samozaparcia, ja czytając to mam zaparcia…
Książki z cyklu, a raczej z serii: „jak być mną?” są coraz bardziej popularne. I kto jest temu winien? Ci, którzy żartują sobie w ten sposób z literatury, czy ci którzy kupują te dowcipy?(dosłownie i w przenośni).
O zgrozo! Jak dobrze byłoby, gdyby wytwory gwiazd kończyłyby się wyłącznie na autobiografiach. Swoją drogą, ciekawe czy w takich dziełach występują wyłącznie zakończenia otwarte? Pisanie autobiografii świadczy o pewności siebie.  Pewności o tym, że ludzie chcą znać kogoś takiego jak ja, a co więcej chcą być kimś takim jak ja… Narcyzm do kwadratu, prawda?
Czasem gwiazdy chcą być bardzo konsekwentne. Jeżeli kobieta gotuje na ekranie, to wydaje książkę kucharską. Jeśli interesuje się wróżbiarstwem… „hokus-pokus” i mamy kolejne dzieło o magii tarota! I to nie byłoby takie złe, gdyby prócz konsekwencji istniał jeszcze profesjonalizm.
Jestem zła. Jestem wściekła, że taka profanacja literatury to nic innego jak pstryczek w naszą stronę. Wypróbowane recepty na szczęście, dobry orgazm i jeszcze lepszy organizm. Pozwolę sobie zrymować – skąd ten onanizm?  Co jest złego w fikcji literackiej, w kostiumie historycznym, hiperbolach, parabolach… Oh… ja wiem co jest złego. Trzeba myśleć! A gdy Małgorzata Rozenek pisze, że do sprzątania używamy niebieskich rękawiczek, a do prac ogrodowych konieczne są żółte, to w tym nie ma metafory. To jest rada wykreowanego autorytetu -  i tutaj kłania się jedna z zasad wywierania wpływu, ale o tym może napiszę kiedyś inny felieton.
No i co? Jest to literatura, czy nie? Książka jest książką, gdy zawiera treść i jest przygotowana do rozpowszechniania. Książka jest książką, gdy ma odpowiednią ilość stron. Ale kiedy jest literatura? Gdzie jest ta granica? Czy jest ona nieostra na tyle, że nikt jej nie zauważa?
Literatura, czy też wszelkie dzieła sztuki powinny inspirować przyszłych potencjalnych twórców. Powinna zawierać myśl, ideę… Nie, nie musi być to Soplica. Wystarczy zwykła Wyborowa.  Jak odróżnić dobrą książkę od złej? Nie ma jednej odpowiedzi. Odpowiedzi powinno być milion. Każdy powinien „jeść” książki z różnych półek żeby uzmysłowić sobie, czego więcej nie „zje”, a po co sięgnąłby drugi raz. Jednak idąc za głosem głośnego tłumu możemy wylądować w Fast Foodzie, i jedyne co nam pozostanie to zapytać ekspedientkę z żółtym M na lewej piersi, czy będzie jadła to krzesło. Myślmy co czytamy, czytajmy co myślimy.

PS. Gdy opowiedziałam mojemu przyjacielowi o wizycie w księgarni podsunął mi logiczną myśl... Może te prezerwatywy obok książeczek dla dzieci to taki chwyt marketingowy? Albo kupisz co trzeba teraz, albo przez najbliższe kilka lat będziesz konsumentem literatury dziecięcej. ;)

poniedziałek, 25 lipca 2016

[Felieton] Półkownicy

Jesteś Piłsudskim? Jesteś Józefem, który nie wyobraża sobie życia bez swoich najbliższych współpracowników? Jesteś Józefem. Każdy jest Józefem, no może prawie każdy…


Piłsudski z krwi i kości
Liczba książek jest wprost proporcjonalna do liczby toreb, szaf. Czasem trudno jednak mówić o proporcji… Piłsudscy z krwi i kości proszą ojca o kolejną półkę i obiecują mamie, że następnym razem pieniądze z imienin przeznaczą na ubranie, albo chociaż na jedzenie. Taki Piłsudski czyta wszystko. Niekiedy w akcie desperacji zabiera się za etykietkę na detergentach. Najlepiej czuje się jednak wtedy, gdy ma przed sobą książkę. Krwistą, ze stronami, najlepiej poniszczoną, co jest niezaprzeczalnym dowodem na częstą używalność. Piłsudski z krwi i kości to kompilacja bibliofila z żądnym treści księgarzem, który chciałby poznać niemal każdą strefę swojego obiektu westchnień. Piłsudzki ma 1000 książek, niedługo zacznie pakować je do lodówki, ale przy najbliższej okazji wyjdzie ze sklepu ze 1001 dziełem do jakże okazałej kolekcji. Nie chwali się nią, lecz mimo to jest z niej dumny. Z takim Piłsudskim półkownicy pracują najczęściej i najowocniej.

Piłsudski z ambicjami
Posiada pożądaną przez studentów umiejętność wypowiadania się o książkach, których nie przeczytał. Zna każdego bohatera, każdej książki… Wszelkie informacje czerpie jedynie z czwartej strony okładki. Uchodzi za człowieka oczytanego, obytego z kulturą. Jedynie Piłsudscy z krwi i kości potrafią rozpoznać sklonowanego, ale mimo wszystko nieidentycznego Piłsudskiego z ambicjami.

Piłsudski z dobrym gustem
Neguje wszystkie opinie, które usłyszy. Po dziesięciu przeczytanych stronach zna genezę powstania i zakończenie. Doszukuje się pobocznych wątków i nadużywania kompetencji kulturowej autora. Wie co jest „dobre”, wyniośle dzieli się swoją rzekomą wiedzą z innymi.

PółPiłsudski
Najmniej szkodliwy, najczęściej spotykany, zwolennik jednego lub kilku gatunków. Wierny swoim książkowym ideom. Zdarza mu się negować gatunki przez niego znienawidzone, ale stara się nie urazić przy tym innych czytelników, którzy niekoniecznie muszą się z nim zgadzać. W przeciwieństwie do Piłsudskiego z dobrym gustem.

CwierćPiłsudski
Czasem coś przeczyta, ale codzienne obowiązki tak bardzo go absorbują, że na lekturę pozostaje niewiele czasu. Wśród nich znajdują się głównie pracoholicy i wierne matki, oddane swoim kuchenno-wychowawczym ideałom.

Nie-Piłsudski
Książka? Wolę gazetę. Czy Wy też pomyśleliście o stereotypowym Zbysiu z piwem i pilotem?
A może znacie jeszcze innych Piłsudskich? W której grupie jesteście?
Należy pamiętać, że czasem może dojść do skrzyżowania. Piłsudski z dobrym gustem bardzo często ma wiele wspólnego z Piłsudskim z ambicjami, a PółPiłsudski ma zadatki na Piłsudskiego z krwi i kości. ;)

...A jeżeli ktoś być może chce więcej Franklina to zapraszam na mój blog <<KLIK>>