środa, 12 grudnia 2018

[Recenzja filmu] "Bitwa"

Tytuł: Bitwa
Tytuł oryg.: Battle
Reżyseria: Katarina Launing
Scenariusz: Maja Lunde
Obsada: Lisa Teige, Achmed Akkabi i inni
Gatunek: młodzieżowy, taneczny
Premiera: 1 grudnia 2018 r.
Czas trwania: 1 godz. 38 min

Opis: Gdy ojciec Amalie bankrutuje, życie młodej i dobrze sytuowanej tancerki zaczyna się walić. Na szczęście na horyzoncie pojawia się tancerz hip-hopowy o imieniu Mikael. 

     Każdy z nas ma jakąś pasję lub też jej poszukuje. Pragniemy mieć bowiem w życiu zajęcie, które będzie nas odprężać, pomagać w samorealizacji, stanowić azyl, kiedy coś zacznie się złego dziać. Ale czasami sytuacje mogą doprowadzić do tego, że ukochana pasją będzie przypominać o tym, co złego się stało. Wówczas warto znaleźć inną, podobną, która pozwoli na dalsze trzymanie poziomu spełnienia. To właśnie robi Amalie, główna bohaterką filmu Bitwa, który na początku grudnia pojawił się na Netflixie. Postanowiłam sprawdzić, czy ten taneczny film przypadnie mi do gustu, czy może skandynawskie spojrzenie na znany temat jednak nie zaskoczy. Co poczułam po seansie? Czytajcie dalej.
    Nie mam nic do filmów tanecznych, choć te są bardzo przewidywalne, a jedynie choreografie i muzyka mogą sprawić, że jakaś produkcja gatunku zostanie dłużej w mojej pamięci. Zasiadłam więc do seansu Bitwy z myślą, że popatrzę sobie na tańczących, zauważę bohaterów i fabułę, a całość jakoś do mnie dotrze. Niestety, seans nie był taką błogą przyjemnością, jak się spodziewałam. Amalie, główna bohaterka, była osóbką, która czuła się większą ofiarą, nią w rzeczywistości była. Rozumiem, że przez większość życia żyła w dostatku, a nagłe bankructwo ojca porządnie wstrząsnęła światem, ale odnoszę wrażenie, że przeżywała to za mocno i przez to jej udawanie przed znajomymi, że nic się nie wydarzyło, było bardzo sztuczne i szybko wzbudzało emocje. Nie podobała mi się także jej latanie na dwa fronty – rozumiem, nowo poznany tancerz budził jej fascynację, ale takie przeskakiwanie z jednego kwiatka na drugi, kiedy pierwszy nic nie wie, jest nieszczere i bardzo nie fair.
   Mikael, którego poznajemy po tym, jak Amalie pożegnała stare życie, jest świetnym tancerzem, ale poza tym jego bohater wydaje mi się być nudny i nijakie. Niewiele się o nim dowiadujemy, a dostajemy go w takich dawkach, że na nawet nie poczułam chęci, by poznać go bardziej. 
      Jak wspomniałam, nie spodziewałam się za wiele po fabule, ale i tak jestem rozczarowana tym, jak płytka jest ta historia i jej postaci. Nie ma tu nic zaskakującego, ale też główna linia napisana jest bez większej głębi. W dialogach nie wyczuwa się aż nadto emocji, a prostota, jaką chciano pokazać, nie wystarczyła, by zapełnić luki, jakie pojawiły się na ekranie.
     Za jedyny plus uznaję to, że główną bohaterką trenowała taniec nowoczesny, a jej układy wyglądały naprawdę ładnie, cieszyły oczy. Tło muzyczne także do mnie przemówiło, choć nie twierdzę tym samym, że będę słuchała piosenek z tego filmu przez wiele godzin.
   Podsumowując, jeśli myślicie nad obejrzeniem jakiegoś niewymagającego filmu, to polecam. Na leniwy wieczór idealny. 

      Ocena: 5/10



3 komentarze:

  1. Szkoda, że film jest taki płytki. Nie planuję go oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany, jak ja dawno nie oglądałam żadnego filmu... ale może poszukam jednak jakiegoś innego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co chwilę wyświetla mi się na Netflixie, ale nie wiem, czy dam mu szansę!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.