Autor: Sarah J. Maas
Tłumacz: Dorota i Jakub Radzimińscy
Tytuł: Dwór Szronu i Blasku Gwiazd
Tytuł oryg.: A Court Of Frost and Starlight
Tom:
3.5
Cykl/seria: Dwór Cierni i Róż
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 3 października 2018
Ilość stron: 320
Opis: Feyra i Rhysand wraz z przyjaciółmi zajmują się odbudową Dworu Nocy oraz
miasta, które uległo znacznym zniszczeniom podczas wojny. Na szczęście zbliża
się czas Przesilenia Zimowego, a z nim wyczekiwane ułaskawienie. Jednak mimo
świątecznej atmosfery duchy z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Feyra,
która będzie obchodziła swoje pierwsze Przesilenie Zimowe, odkrywa, że
najbliższe jej osoby są znaczenie bardziej poranione niż można by przypuszczać.
A to może mieć znaczący wpływ na przyszłość Dworu i całego ich świata.
Gdy jesteśmy dziećmi, wszystkie nasze lektury kończą się zwycięstwem tych
dobrych nad złymi i szczęściem bohaterów. Później książki też urywają historie,
jakby nic złego nie miało prawa już się stać, bo przecież udało się pokonać
zło. Jednak świat nie jest taki prosty i zawsze jest coś jeszcze do
opowiedzenia, a walka, choćby w najlepszej intencji, zawsze pozostawia ślady.
Tak też jest z cyklem „Dwór Cierni i Róż”. Po trzech tomach można pomyśleć,
że już wszystko, co było do opowiedzenia, zostało opowiedziane. Feyra i Rhys ze
swoimi najbliższymi zwyciężyli, więc teraz czeka ich tylko długie, gnuśne życie
spędzone na zabawie i okazjonalnych utarczkach z Keirem pilnującym spraw na
Dworze Koszmarów.
Tak łatwo nie jest. W nich wszystkich zostało coś po tej wojnie, każdy ma
swoje rany i nie potrafią uciec przed myślami o tym. Niekoniecznie o tym mówią
innym, każdy z nich walczy samotnie z własnymi koszmarami. Czy w takim razie
potrafią cieszyć się jeszcze z Przesilenia Zimowego, kiedy jest to czas zabawy,
prezentów i beztroski?
Cała fabuła kręci się wokół postaci już nam dobrze znanych. Nie dzieje się
tu też nic bardzo emocjonalnego, nie ma punktu kulminacyjnego jak w poprzednich
tomach. To opowieść o radzeniu sobie ze światem po wojnie – coś, czego
większość z nas, mam nadzieję, nigdy nie pozna. Wszystko bowiem zostawia ślad.
Czasami nawet niezbyt fizyczny, ale takie rany leczą się szybko w porównaniu z
sercem i duszą.
Przyznam się, że w wielu powieściach właśnie tego mi brakuje. Takiego
dodatku opowiadającego o tym, co wydarzyło się po zwycięstwie. Poza tym po
trzecim tomie mało było mi Mor, Azriela i Kasjana i tym razem dostałam ich
całkiem sporo. Podoba mi się, jak Maas powoli pokazuje nam kolejne twarze
bohaterów, ich bolączki, marzenia. Dzięki temu są pełnowymiarowi, bardziej
ludzcy i bliżsi czytelnikowi. Natomiast męczyć zaczęła mnie już para głównych
bohaterów. Owszem, ironia i sarkazm w ich dialogach czyta się bardzo dobrze,
ale powoli nabieram przeświadczenia, że pomiędzy nimi wszystko kręci się wokół
seksu. Nie mają innych tematów? Żeby nie było, nie wątpię w ich uczucia, ale
chwilami przesadzają.
Autorka za to postarała się w kreowaniu rzeczywistości powojennej –
niestabilna sytuacja pomiędzy Dworami, odbudowa miasta, które stało się polem
bitwy, historie mieszkańców, którzy musieli uciekać albo zginęli w ataku. Życie
toczy się dalej, ale nadal widać, że nie wszystko wróciło na swoje tory.
Książkę czyta się szybko. Styl Maas jest lekki i przyjemny, choć w kilku
miejscach wypowiedzi bohaterów wydają mi się przesadnie wulgarne. Nie wiem, czy
to kwestia tłumaczenia czy oryginału, ale nie brzmi to naturalnie i burzy mi
przyjemność z czytania.
Jest jeszcze jeden plus – zapowiedź kolejnego tomu. Mam nadzieję, że będzie
warto na niego czekać, bo też sytuacja, którą tutaj nakreśliła Maas, aż się
prosi o jakąś intrygę. Chociaż z drugiej strony boję się, że znowu doprowadzi
mnie do szału, jak w przypadku Tamlina.
„Dwór Szronu i Blasku Gwiazd” jest idealną kontynuacją, dodatkiem, który
pokazuje, jak wygląda rzeczywistość powojenna Prythianu. Bo nie wszystkie
baśnie kończą się „i żyli długo i szczęśliwie”, ale trzeba najpierw poradzić
sobie z samym sobą i ranami najbliższych.
Ocena: 9/10
Strefa dobrych cytatów:
– Naplułam – rzuciłam słodko.
– Dzięki temu będzie tylko smaczniejsze –
odparował śpiewnie Kasjan i uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałam na Azriela.
– Tak, nawet on – potwierdziła Amrena.
Pieśniarz cieni skrzywił się, a na jego
twarzy odmalowało się poczucie winy.
– Mistrz szpiegów, pamiętasz?
Za egzemplarz dziękuję
Miałam przebłyski związane z chęcią poznania tej serii, ale teraz już sama nie wiem, czy to historia, która przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńDla mnie w tej książce najlepsza była właśnie zapowiedź tego następnego tomu :P Sama książka była okay, ale miała pewne wady, na które nie umiem przymknąć oka. Trochę jakbym czytała fanfiction.
OdpowiedzUsuń