sobota, 20 października 2018

[Recenzja książki] Marta Kisiel - "Pierwsze słowo"


Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Pierwsze słowo
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 17 października 2018
Ilość stron: 320

Opis: Pewnej nocy do jednej zamkowej celi trafia trzech morderców carów, a każdy z nich słuszny i jedyny. Wallenrod, Winkelried i Wawrzyniec, namaszczony może nie pośród królewskiego truchła w kościelnych podziemiach, ale przecież też w podziemiach... gorzelni.
Stanisław Kozik nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w odmiennym stanie żywotności. Sokółek zamienia się w słup soli w pewnym rozkosznie fikuśnym przedsiębiorstwie. A Oda Kręciszewska w dniu pogrzebu w lustrze dostrzega wąsik swojej matki, co prowadzi ją do podjęcia pewnych niezbyt przemyślanych, ale całkiem udanych życiowych decyzji.
W tym tomie opowiadań nie brakuje też postaci już czytelnikom znanych, jak choćby pewnego pisarza o wyglądzie zmiętego muszkietera i jego prywatnego anioła. W bamboszkach.
Czasem dowcipnie, innym razem mrocznie. Zawsze klimatycznie i z wielką klasą. Czy to zamtuz, czy biuro komisji przyznającej Certyfikat Międzynarodowej Jakości Fantastycznej, czy carski zamek, a może tonące we mgle zaułki miasta – Marta Kisiel udowadnia, że jej wyobraźnia (podobnie jak poczucie humoru) nie ma żadnych granic.

„Nie umiem pisać opowiadań”. Te słowa zaczynają wstęp do zbioru jedenastu opowiadań autorstwa Marty Kisiel. Jak to „nie umiem”? Może trzeba by zapytać, co w takim razie ałtorka nam tu popełniła, jeśli nie opowiadania, bo na powieść mi to nie wygląda. Poezję też nie. Nie żebym się na poezji znała, ale chyba wystarczająco, żeby stwierdzić, że pani Marta chyba próbuje nas zniechęcić do sięgnięcia po „Pierwsze słowo”. A tak się, pani ałtorko, nie robi.
W tym roku pani Marta i Foksal rozpieszczają nas, czytelników: wiosną genialna „Toń”, niedawno wspaniała opowieść dla dzieci o „Małym Lichu i tajemnicy Niebożątka”, a teraz zbiór opowiadań, a każde inne, wyjątkowe i godzące w różne strony jestestwa czytelnika.
Powiem szczerze, że zbiory opowiadań najgorzej się recenzuje. Mnogość bohaterów, tematów czyni to zajęcie trudnym, a pisanie o każdym z opowiadań z osobna zajęłoby wiele literek, a nie chodzi o to, by Was zanudzić. Powiem tak, dla każdego się tu coś znajdzie. Chcecie opowieść o miłości? Proszę bardzo. Coś zabarwionego kryminałem? Jasne, czemu nie. Polski romantyzm? Oczywiście. Licho? Pewnie, Licho też tu znajdziecie. Śmiech, dramat, nawet odrobinę strachu. Tu jest wszystko. Gdyby to była jedna opowieść, nie zdałaby egzaminu. Ale opowiadania to co innego. Tu wszystko się równoważy i przeplata.
Przypomniałam sobie, za co kocham Licho i Krakersa. Znalazłam bardziej wkurzającą zjawę niż panicz Szczęsny. Parsknęłam śmiechem w tramwaju, gdy ujrzałam elfa i krasnoluda, a ten pierwszy zowie się Mithrandír. Unosiłam brew, gdy niejaki Dawid podpisał cyrograf dla dychy za pierwszy mleczny ząb swojej córki. Wzdychałam ciężko nad krótkowzrocznością ludzi we współczesnym świecie, którzy nawet nie zauważają, co dzieje się z ich najbliższymi. Ponownie pokochałam Bazyla. Piłam herbatę, wysłuchując gromkich słów zabójców cara. Uroniłam nawet łzę nad nieopatrznie wypowiedzianym pierwszym słowem.
Czy zdradziłam za wiele? A może Was tylko bardziej zaintrygowałam? Sama jestem bardziej zmieszana niż wstrząśnięta, a każde z opowiadań jakoś mnie uderzyło. I jeśli miałabym wybrać swoje ulubione, to będzie „Katàbasis”, w którym ałtorka zrobiła mnie trochę w konia. Do samego końca sądziłam, że skończy się inaczej. Jednak najbardziej uderzyło mnie „Pierwsze słowo”. Jest to ostatnie opowiadanie w tym zbiorze i nadal nie wiem, co o nim sądzić. Jeśli zostawienie je właśnie w tym miejscu miało na celu skopania czytelnika, to się pani Marcie wspaniale udało. Jeszcze długo, gdy zamknęłam książkę, wpatrywałam się w jej okładkę i nie potrafiłam zrozumieć, jak można było nam, czytelnikom, coś takiego zrobić.
Mimo wszystko czyta się to bardzo dobrze. Styl pani Marty jest dość charakterystyczny, ale przyjemny, do tego humor sytuacyjny i sarkazm sprawiają, że człowiek parska śmiechem, gdziekolwiek by nie był i nie zważając na to, że ktoś inny może patrzeć na nas jak na niespełna rozumu.
No i warto też wspomnieć o wspaniałej oprawie graficznej. Już przy „Toń” byłam pod wrażeniem, ale okładka „Pierwszego słowa” jest jedną z najpiękniejszych, jakie wydano i jakie mam na półce. Naprawdę chciałabym, żeby wydawcy tak się przykładali do wydawania książek w Polsce, bo nawet nie czytając tej pozycji, samo spojrzenie sprawia, że czuję się lepiej po ciężkim dniu.
„Pierwsze słowo” nie jest ostatnim słowem Marty Kisiel. Bawi, wstrząsa, przypomina. Ma w sobie wszystko to, czego oczekuję od zbiorów opowiadań, a pani Marta kolejny raz potwierdza, bo udowadniać niczego nie musi, że nie bez przyczyny tak wiele osób jest oczarowanych literkami, które składa we wspaniałe opowieści.

Ocena: 10/10

Za egzemplarz dziękuję





Strefa dobrych cytatów:

Ty, który wszedłbyś bez kolejki, żegnaj się z nadzieją.

Głupiutkie, prostolinijne Licho proponowało grę w bierki albo domino, Krakers podsuwał świeżo upieczone ciasteczka z kawałkami czekolady, jakby pusta zabawa i smakołyki mogły zastąpić utraconą rozkosz czytania. Pośmiertne życie bez książek było niewyobrażalną katuszą.

– Panie raczyły wtargnąć – oznajmił dystyngowany wojak w średnim wieku z mnóstwem odznaczeń zwisających z munduru. – Panie raczą odstawić mego podwładnego i natychmiast wytargnąć.

5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że oceniasz książkę tak wysoko, bo właśnie dziś do mnie trafiła i wkrótce będę ją czytała.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Tegoroczne książki spod pióra ałtorki nadal czekają, aż gdzieś je zdobędę, ale na [Pierwsze słowo] będę czyhać podczas Targów w Krakowie. Po fragmentach, jakie Uroboros wrzucał na fanpage, jestem bardzo zaintrygowana i ciekawa tych opowiadań. Po Twojej recenzji widzę, że raczej się nie zawiodę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Choć nie czytałam jeszcze ,,Nomen Omen" oraz ,,Siły niższej", nie mogę sobie odpuścić ,,Pierwszego słowa". Generalnie, jest to pewnie w większości wpływ tej przepięknej okładki, ale i fakt, że mam ochotę sprawdzić, jak Kisiel radzi sobie z krótką formą.
    Cieszę się, że tak wysoko oceniasz ten zbiór, to tym bardziej motywuje mnie do zamówienia tej powieści!

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę bym może przeczytała, w szczególności po takiej recenzji, ale przez autorkę nie mogę się przemóc...

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tą Autorkę, więc zaczynam polowanie na tą książę:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.