niedziela, 15 lipca 2018

[Recenzja książki] Victoria Schwab - "Mroczny duet"

Autor: Victoria Schwab
Tytuł: Mroczny duet
Tytuł oryg.: Our Dark Duet
Cykl: Potwory Verity
Tom: 2
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 512

Opis: Kate Harker nie boi się ciemności. Poluje na potwory i robi to dobrze. August Flynn nigdy nie będzie człowiekiem, bez względu na to, jak bardzo kiedyś tego pragnął. Ma swoją rolę do odegrania i odegra ją za wszelką cenę. Minęło prawie sześć miesięcy odkąd ich ścieżki skrzyżowały się, a w tym czasie wojna między ludźmi i potworami rozgorzała na dobre. W Prawdziwości August przyjął rolę przywódcy, którym nigdy nie chciał być. W Dobrobycie Kate, w zupełniej zgodzie ze swoją naturą, stała się bezwzględną łowczynią. Tymczasem z mroku wyłania się nowy rodzaj potwora, który karmi się chaosem i wyciąga na powierzchnię najgłębiej skrywane lęki swoich ofiar.

Koniec jest już bliski. Malchajowie, na czele ze Sloanem i Alice, próbują dobić drużynę Henry’ego Flynna. Kate poluje na potwory na własną rękę, ukrywając się w Dobrobycie. August wypełnia obowiązki, które przejął po śmierci brata, przebywając w Prawdziwości. Czy to możliwe, że mroczny duet znowu się ze sobą spotka i razem staną przeciwko złu? Cóż, inaczej ta książka nie miałaby tak znaczącego tytułu.
Zanim zaczęłam czytać Mroczny duet, zabrałam się za inną książkę Victorii Schwab. Mam wrażenie, że popełniłam błąd i samoczynnie, choć nie do końca świadomie, zestawiłam ze sobą te dwie powieści. Trzeci tom Odcieni magiiWyczarowanie światła, zawładnęło moim sercem. Akcja zapierała dech w piersiach i wyciskała ze mnie ostatnie łzy. Jak było z Mrocznym duetem? Tak jakby pisała to zupełnie inna autorka.
Pierwszy tom był naprawdę świetny, przede wszystkim ze względu na oryginalną, choć nieskomplikowaną kreację świata przedstawionego. Nawet jeżeli fabuła nie była jakoś nadzwyczaj zaskakująca, to jednak główne postacie, a tym samym tło, nadrabiały wady. W Mrocznym duecie nie mogłam się już tak emocjonować tym światem, ponieważ to było drugie podejście, a co się z tym wiąże – znałam już ogólny zarys. Okazało się, że oryginalne uniwersum nie wystarczy, aby historia była genialna aż do samego końca.
Mam wrażenie, że Mroczny duet to taki zlepek nie do końca przemyślanych zdarzeń. O ile w Wyczarowaniu światła dało się wyczuć pasję, z jaką autorka pisała tę powieść, tak tu wydawało mi się, że jest ona pisana na siłę, czasami bez większego pomysłu, żeby tylko dobiegła końca. Nie czułam praktycznie żadnych emocji, poza kilkoma momentami, gdzie na chwilę unosiłam zdziwiona brwi. Opisy mnie do siebie wyjątkowo nie przekonywały, podobnie jak fabuła, która szła po najniższej linii oporu, bez zbędnych ekscesów. Prawda jest taka, że nawet niewprawiony pisarz mógłby stworzyć podobną fabułę. Nie sądzę przy tym, że książka była zła i wynudziłam się tak bardzo, że nie mogłam przez nią przebrnąć – niektóre fragmenty były nawet miłe dla moich oczu, ale dużo z nich było również zbędnych i niepotrzebnych. Przykładowo: nie mam pojęcia, po co była Kate w Dobrobycie drużyna, skoro nawet nie grała większej roli w książce i szybko o niej zapomniano. Oczekiwałam czegoś mocniejszego, czegoś, co będzie godne pióra Victorii Schwab, a muszę przyznać, że odrobinę się zawiodłam. Niemniej jednak, autorka podniosła moją ocenę zakończeniem, które może nie było zaskakujące, ale jednak satysfakcjonujące i zwyczajnie prawdziwe. Nie takie słodkie, jak mogliby tego oczekiwać inni.  
Od początku nie byłam wielką fanką Kate. Bywało, że mnie irytowała, ale na ogół miałam do niej obojętne nastawienie, które w tym tomie również się utrzymywało. Mam mieszane uczucia co do jej twardo-wrażliwej kreacji, chwilami może nawet mnie nieco irytowała swoimi zachowaniami. Za to August od początku był moją miłością. W pierwszym tomie koniecznie chciał się stać człowiekiem, w drugim tomie stał się zupełnie inną osobą, która po drodze może nieco zatraciła siebie. Lubiłam te jego wewnętrzne rozterki opisywane na stronicach książki, aczkolwiek przyznaję, że stracił troszkę swojego człowieczego uroku, co również się odbiło na jego kreacji.
Co do mnie kompletnie nie przemówiło, to przekroczenie granicy przyjaźni, jaka istniała pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Takie miłosne uniesienia nijak mi do nich pasowały. To tak, jakby złączyć ze sobą dwa niepasujące do siebie klocki Tetrisa. Na szczęście cały wątek nie trwał długo i mogłam się cieszyć przyjacielską więzią, jaka się pomiędzy nimi utworzyła.
Mroczny duet nie jest zły, ale nie jest też dobry. Powiedziałabym, że po prostu średni. Fabuła nie jest jakaś górnolotna i uważam, że o wiele lepiej czytało mi się pierwszy tom, czyli Okrutną pieśń. Niektóre wątki kończyły się za szybko, inne wlokły się dłużej niż powinny, ale ostatecznie drugi tom zakończył się satysfakcjonująco. Pomimo lekkiego zawiedzenia, to nie była zła przygoda i cieszę się, że mogłam spędzić czas, czytając serię Potwory Verity. Jeszcze tak na koniec: i tak kocham Victorię Schwab.

Ocena: 6/10

STREFA CYTATÓW:

             Istniały dwa rodzaje potworów. Te pierwsze polowały na ulicach, a drugie żyły w twojej głowie. Z pierwszymi można było walczyć, te drugie były znacznie groźniejsze. Zawsze o krok przed nią.

             Tam gdzie byli ludzie, tam był bałagan. Definiowało ich nie tylko to, co robili, ale też to, co mogliby zrobić w innych okolicznościach.


Okrutna pieśń | Mroczny duet

Za egzemplarz recenzencki dziękuję:



6 komentarzy:

  1. Czuję, że między mną, a tą książką nie będzie chemii. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz...to raczej nie moje czytelnicze klimaty;) Miłego poniedziałku!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ładna niebieska okładka. ;D
    Coś czuję, że się chyba nigdy nie zabiorę za te książki. ;/
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  4. O tej serii słyszę z każdej strony, ale jeśli tom drugi czyta się lepiej od pierwszego, a nie jest i tak zbyt rewelacyjny. Cóż, chyba znajdę ciekawsze lektury do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fakt, nie czytało się tak dobrze jak pierwszej części. Według mnie zniknął ten czar, zaskoczenie, które towarzyszyły podczas lektury "Okrutnej pieśni". Autorka nie potrafiła zainteresować czytelnika. Wątki jakieś dziwne. Nie tylko ten z grupką nowych znajomych Kate, ale nowym potworem również. Tym bardziej, że autorka nie wyjaśniła wszystkich niewiadomych. Czytając "Mroczny duet" czułam się trochę jakbym czytała osobną książkę osadzoną w tym samym świecie co "Okrutna pieśń". Taki kolejny, ale odrębny epizod. Również czytało mi się ją dobrze i zakończenie świetne, ale pierwszy tom jednak lepszy.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawi mnie ta książka. Muszę się za nią rozejrzeć!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.