wtorek, 12 czerwca 2018

[Recenzja filmu] Most szpiegów

Tytuł: Most szpiegów
Tyt.org: Bridge of spies 
Reżyseria: Steven Spielberg
Gatunek: Dramat, Thriller 
Premiera: 27 listopada 2015 (Polska); 4 października 2015 (świat)
Czas trwania: 135 min.

Opis: Amerykański prawnik, broniąc w sądzie sowieckiego szpiega, ratuje go przed karą śmierci. Wkrótce pojawia się możliwość wymiany więźnia na pilota USA zestrzelonego nad terytorium ZSRR. 
[filmweb.pl]

Czcić bohaterów można na wiele sposobów. Opowiedzenie historii za pomocą filmu jest ciekawym rozwiązaniem. Przyswajana wiedza jest przystępniejsze dzięki użyciu obrazu. Most szpiegów jest na to dowodem. 
      James B. Donovan to najważniejsza postać. Występuje w większości scen. Jest szanowanym prawnikiem. Jego zadanie to walka w sądzie o uwolnienie szpiega. Obserwujemy jego zmagania z polityką czy walkę o rodzinę. Postawa Donovana budzi we mnie podziw. Stawia czoło przeciwnościom losu. Walczy o dobro drugiego człowieka, gdy inni już przestali, bądź w ogóle nie podejmowali żadnych starań w tym kierunku. Pozostali bohaterowie nie odgrywają tak znaczącej roli jak James, dlatego też postanowiłam ich pominąć.
       Ogólnie rzecz biorąc wszystkie postacie z filmu wpasowują się w czasy, w których przyszło im żyć. Ich ubiór i zachowanie pokazują specyfikę lat 60-tych. Uważam, że jest to duży atut, pomagający w odbiorze całego filmu. W pewnym stopniu możemy zatracić się w przedstawionym świecie. 
       Akcja na początku nieco mnie nudziła. Poza tym nie znałam do końca kontekstu historycznego, który byłby przydatny przy oglądaniu Mostu szpiegów. Relacje pomiędzy Rosją a USA były bardzo dobrze pokazane. Obopólna nienawiść nie została wyolbrzymiona. Pokazanie prawdy o sytuacji tych krajów, to według mnie atut historii. 
         Architektura budynków wraz z ich otoczeniem wpasowała się w czasy zimnej wojny. Zniszczone mieszkania czy pas śmierci nadały tej pozycji mrocznego klimatu. Rozlew krwi na ulicy budził strach. W filmie panowała równowaga pomiędzy watkami szpiegowskimi a historycznymi. Nie czułam się przytłoczona w żadnym stopniu ilością wiedzy na temat zimnej wojny oraz czasów, które jej towarzyszyły. Bardzo podobało mi się, że sprzęty do śledzenia ludzi były adekwatne do możliwości wytwórczych w 1960 roku. Widziałam w tym dużo spójności. 
          Dużym minusem dla mnie był brak napisów, podczas gdy bohaterowie rozmawiali po niemiecku i rosyjsku. Rozumiałam jedynie pojedyncze słowa. Zaburzyło to odbiór prezentowanej treści. Czułam się przez to rozkojarzona. Dodam tylko, że oglądałam film w z dubbingiem. Raczej należałoby zadbać o takie szczegóły. 
         O ile sprzęty i budynki  odzwierciedlały realia 1960 roku, tak efekty specjalne były według mnie wyolbrzymione. Przeszkadzał mi równomiernie padający deszcz. Podczas tej idealnej ulewy, Donovan idący na wprost, miał tylko jedną stronę płaszcza mokrą. W takiej sytuacji jest to wykluczone. Najwyraźniej twórcy coś przeoczyli. Bądź po prostu jestem przewrażliwiona na detalach. Inna absurdalna sytuacja, katastrofa lotnicza z udziałem odrzutowca. Uważam to za słaby punkt filmu. Zbyt wiele elementów zostało przerysowanych. Wzbudziło to we mnie irytację, tym bardziej, że w 1960 roku technologia nie była  na tak wysokim poziomie. 
       Ciekawym momentem w Moście szpiegów było przesłuchanie świadka.  Jaskrawe światło oraz postawa przesłuchujących pozwala na zobrazowanie atmosfery, która towarzyszy przesłuchaniom. Rozmowa z podejrzanym nigdy nie budziła u odbiorców zachwytu. Wiele z nas, chyba jednak zdaje sobie sprawę z tego, że mało kiedy przesłuchania są przyjemne. Tym bardziej, że podczas wojny nabierały one szczególnego charakteru. 
         Symbolika tytułu ma duże znaczenie. Przez cały film zastanawiałam się, o co tutaj chodzi. Aż w końcu nadeszła ta chwila i już wiedziałam. Uważam, że fabuła została umiejętnie poprowadzona aby odbiorca nie mógł się na wstępie zorientować, o co chodzi. 
         Podsumowując. Most szpiegów jest wart obejrzenia. Całokształt uważam za całkiem ciekawy w odbiorze. Osobiście lubię, gdy w filmach są poruszane wątki historyczne. Zaciekawił mnie tytuł, a także akcja. Ponadto, Tom Hanks wcielający się w rolę głównego bohatera powoduje jeszcze większą chęć, by zapoznać się z filmem. Podobała mi się jego gra aktorska. Postacie, w które się wciela wydają się być autentyczne. Oddaje ich charakter. TO wszystko składa się na pozytywny odbiór danego filmu. W dodatku, oglądanie produkcji z udziałem ulubionych aktorów wywołuje radość. Często decydujemy się na seans, kiedy wiemy, że osobą którą podziwiamy gra ważniejsze role, bądź po prostu w nim występuje. 


Ocena: 7/10 




2 komentarze:

  1. Hej :)
    Sięgnęłam po Most szpiegów właśnie dlatego, że główną rolę powierzono Hanksowi, a on nie potrafi grać źle, więc już od razu szykowałam się na dobre kino. Też po seansie miałam kilka uwag, ale całościowo czułam się usatysfakcjonowana tym, co zaprezentowano mi na ekranie.
    Właśnie dlatego oglądam filmy z napisami - one odzwierciedlają każda wypowiedź, nawet te w obcym języku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.