piątek, 30 listopada 2018

[Recenzja książki] Jakub Żulczyk - "Ślepnąc od świateł"

Autor: Jakub Żulczyk
Tytuł: Ślepnąc od świateł
Gatunek: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Świat Książki
Premiera: 22 października 2014 r.
Ilość stron: 520

Opis: Zagadkowa, dynamiczna miejska odyseja skłaniająca do zastanowienia, co znaczą w dzisiejszych czasach podstawowe wartości: miłość, przyjaźń czy wierność. A może raczej... Ile kosztują?
Poruszający obraz współczesnej rzeczywistości, w której handlarz narkotyków staje się równie niezbędny jak strażak czy lekarz, jest mocnym dostawca paliwa dla tych, którzy chcą – albo muszą – utrzymać się na powierzchni.

    Praca wpisana jest w życie człowieka. Oczywiście nie każdy może pracować ze względu na słabe zdrowie czy trudności, ale dzieciom powtarza się, by się uczyły, bo później znajdą dzięki temu dobra pracę. Nie wykonujemy jednak zawsze pracy, o której marzyliśmy czy też wciąż marzymy. Sama obecnie jestem fundraiserem i mogę powiedzieć, że nie widzę się na tym stanowisku zbyt długo, bo choć pomagam instytucjom charytatywnym i moja praca budzi podziw u wielu ludzi, to nie czuję, bym się samorealizowała. Jednak z pracą bywa tak, że czasami to ona wybiera nas, pojawiając się w idealnym momencie, kiedy jesteśmy zdeterminowani, by robić cokolwiek, byle tylko mieć za co żyć. I tak sprawa miała się z Jackiem, głównym bohaterem bestsellerowej powieści Jakuba Żulczyka, „Ślepnąc od świateł”. Można powiedzieć, że praca znalazła się sama, ale to, co ze sobą przyniosła, niekoniecznie daje pełne spełnienie.
    Niewiele można powiedzieć o personaliach Jacka. Właściwie tylko wąskie grono wie, że tak ma na imię, jego nazwisko pozostaje tajemnicą, tak samo jak wiek. Jacek jest narratorem tej historii i prowadzi nas przez kilka dni swojego życia, kiedy to wszystko się zmienia, a właściwie wali. Czy zdołałam go polubić? Jeśli mam być szczera, to trafił na moją osobistą listę uwielbianych postaci literackich. Dlaczego? Bo w swoich górskich rozważaniach jest brutalnie szczery, nie sili się na kłamstwa czy tworzenie bajek dla publiki. Bierze świat takim, jaki jest, widzi beton i szarość wokół siebie, komentuje ja, ale wie, że sam niewiele zdoła zrobić, by Warszawa jego świata nabrała choć trochę koloru. Analizuje wszystko, stara się znać każdy możliwy scenariusz i nie dać się zaskoczyć. Chłodny outsider, świetnie radzi sobie jako nocny dostawca życia. Można by powiedzieć, że nic go nie ruszy, ale nie zapominajmy, że wciąż jest człowiekiem i choćby chciał być jak robot, to nie zawsze nim będzie. Podobało mi się jego wyobcowanie, jego pamięć, to, jak potrafi budować sobie kontakty. Nie dziwię się, że ludzie lubili u niego kupować – gdybym chciała kupić od kogoś dragi, to od kogoś tak kompetentnego jak on.
    Wśród wielu bohaterów drugoplanowych chcę wspomnieć o dwójce, która mnie na pewno zapadnie w pamięć. Pierwszą z nich jest Pazina – tak właściwie jedyna przyjaciółką Jacka, która zawsze, mimo że bywa naprawdę źle, zawsze jest dla niego oparciem. Dzięki niej Jacek nie jest zupełnie sam i jakoś jeszcze może funkcjonować w świetle dnia. Ta kobieta, wydająca się być uzależniona emocjonalnie, też nie daje sobie w kaszę dmuchać, jest bardzo inteligentna i nie da się tak łatwo zastraszyć. Jest świetną, silną postacią niepozbawioną delikatnej strony. 
     Drugą postacią jest Dario – wysoko postawiony, strasznie inteligentny i zimny mężczyzna, który rządzi, gdzie się da, mnie zaś skojarzył się z Ojcem Chrzestnym i podejrzewam, że przez dłuższy czas będzie mnie prześladował we wspomnieniach. Znając go z powieści, jestem ciekawa jego kreacji w serialu. Mam nadzieję, że jak do niego usiądę, to będę pod równie wielkim wrażeniem, jak przy książce.
    Pozostałe postaci, nawet epizodyczne, są bardzo wyraźnie zarysowane, z jakąś cechą, dzięki której zostanie zapamiętana. Ich grupa może czytelnika trochę zaskoczyć, ale jak dla mnie każdy ma swoją kwestię do powiedzenia i coś do zrobienia. Dzięki temu powieść jest pełna i tak dobra.
    Jeśli chodzi o fabułę – miałam pewne obawy po zerknięciu w spis treści. Właściwie rozdziałów jest pięć, bo tyle dni obejmuje historia, ale każdy z nich jest szczegółowy, dynamiczny i ze wspaniałymi rozmyśleniami oraz nietypową rozmową-wywiadem, że choć przeczytanie całości zajęło mi miesiąc ze względu na inne rzeczy, to jak przysiadam, to połykałam strony, dopóki nie rozbolały mnie oczy. Ale było warto, bo ta książka nie tylko ma pomysł na fabułę, ale i rewelacyjne wykonanie. Nie dziwię się, że ta powieść stała się bestsellerem. Zasługuje na to. Jest  tu mrok nocy, przekleństwa, rynek narkotykowy ze wszystkim, co go tworzy. Dawno nie wniknęłam do takiego świata, teraz mam kaca, ale nie przeszkadza mi to. Było warto.
      Podsumowując, „Ślepnąc od swiatel” to powieść z mrokiem, brutalna, szczera, która może uderzyć w czytelnika swoją naturalnością i plastycznością. Realizm sprawia, że całość lepiej się odbiera. Jest tu fabuła z rękami i nogami, postaciami, do których można czuć sympatię lub lęk. Na pewno coś po sobie pozostawi w pamięci. Zachęcam, by dać szansę, raczej się nie zawiedziecie.

Ocena: 8/10

Strefa dobrych cytatów:

     Ludzie kochają urojenia. Drżą od nich. Nazywają je sensami. Te „sensy” rozpuszczają się w powietrzu w momencie wypowiedzenia. Sama umiejętność ich sklecenia jest pewnym fabrycznym uszkodzeniem.

     Lubić to chyba znaczy być pozytywnie przyzwyczajonym.

     Nie ma nic naturalniejsze go niż przemoc.

     Zabójca cierpi bólem wszystkich swoich ofiar, ale w przeciwieństwie do nich nie może umrzeć.

3 komentarze:

  1. Dużo dobrego czytałam o twórczości tego autora, ale sama, jeszcze nie miałam okazji przeczytać żadnej Jego książki. Koniecznie muszę to nadrobić. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o serialu, a tu jeszcze ksiażka... tak. Będzie co czytać!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. wygląda ciekawie, choć przeraża mnie troszkę ta brutalność...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.