Tytuł: Król
rozrywki
Tytuł
org.: The Greatest Showman
Reżyseria: Michael
Gracey
Gatunek: Biograficzny,
Musical
Premiera: 29
grudnia 2017 - Polska
Czas
trwania: 1 h 45 min
Opis: Historia
amerykańskiego artysty, P.T. Barnuma, założyciela cyrku z trzema
arenami, który przyniósł mu sławę.
Do
obejrzenia tego filmu zbierałam się całkiem długo. Dziś, kiedy
jestem po jego seansie, żałuję, że zajęło mi to tak długo.
Jestem pod ogromnym wrażeniem jak dobry to musical. Lubię je
oglądać, z tą różnicą, że nie na żywo tylko jako ekranizację.
Inny, który przypadł mi do gustu jest Mamma Mia!.
Król rozrywki wywarł na mnie ogromne wrażenie. Każdy jego element podobał mi się tak samo. Przede wszystkim pomysł na fabułę. Przedstawienie biografii w ten sposób bardzo mi się spodobał. Dużo się działo. Nie czułam się znudzona jakimś fragmentem. Z zapartym tchem oglądałam do końca filmu. Były w nim momenty wzruszające, ale i radosne. Wydaje mi się, że ekranizacja była spójna, wszystko ze sobą grało. Nie miałam wrażenia, ze coś jest nie tak. Z każdym nowym wątkiem, film podobał mi się coraz bardziej. Ich mnogość sprawiła, że nie czułam znudzenia, monotonii.
Z kolei scenografia powala na kolana. Każda z postaci miała dopracowany strój, niebanalny. Konstrukcja oraz sprzęt cyrkowy robiły wrażenie.
Wykreowane postacie były bardzo realistyczne. Każdy z nich miał inną historię, po mimo tego potrafili się zjednać. Choć z drugiej strony ta właśnie inność sprawiła, że mimochodem stworzyli jedną społeczność, społeczność odmieńców. Odmienność bohaterów sprawiła, że ten cyrk powstał i zdobył rozgłos u publiczności. Poza zachwytem budził również wstręt. Uważam, że ciekawie to rozegrano w filmie. Ukazanie pewnego rodzaju "inności" wzbudza w społeczeństwie mieszane uczucia. Dlatego też, tym bardziej ten film uważam za realistyczny. Nie przekłamujący rzeczywistości.
Historia P.T. Barnuma jest mi obca. Dlatego też, nie jestem w stanie stwierdził na ile ta biografia jest prawdziwa.
Z całej obsady znam najlepiej Z. Efrona i Zendaya. Może dlatego, że to pokolenie po części jest mi bliskie. Ze wszystkich scen w filmie najbardziej przypadła mi do gustu, kiedy ta dwójka spotkała się razem w cyrku po godzinach i śpiewali razem, wykonywali akrobacje cyrkowe.
Piosenki wykorzystane w filmie były cudowne. Idealnie dobre na sytuacji. Kiedy się w nie wsłuchiwałam, od razu podrywałam się do tańca. Uważam również, że choreografia jest warta uwagi. Zrobiła na mnie wrażenie. Mnogość trudnych figur, kroków.
Podsumowując. Film jest wart obejrzenia. Chyba nikt się nie zawiedzie. Poza elementami rozrywki, przynosi on inne korzyści. Skłania on do refleksji nad własnym życiem, nad marzeniami. Mogłabym rzec, że nawet podnosi na duchu. Sprawia, że człowiek od razu staje się bardziej radosny. Chętny do wzięcia życia w swoje ręce i spełniania swoich marzeń.
Wykreowane postacie były bardzo realistyczne. Każdy z nich miał inną historię, po mimo tego potrafili się zjednać. Choć z drugiej strony ta właśnie inność sprawiła, że mimochodem stworzyli jedną społeczność, społeczność odmieńców. Odmienność bohaterów sprawiła, że ten cyrk powstał i zdobył rozgłos u publiczności. Poza zachwytem budził również wstręt. Uważam, że ciekawie to rozegrano w filmie. Ukazanie pewnego rodzaju "inności" wzbudza w społeczeństwie mieszane uczucia. Dlatego też, tym bardziej ten film uważam za realistyczny. Nie przekłamujący rzeczywistości.
Historia P.T. Barnuma jest mi obca. Dlatego też, nie jestem w stanie stwierdził na ile ta biografia jest prawdziwa.
Z całej obsady znam najlepiej Z. Efrona i Zendaya. Może dlatego, że to pokolenie po części jest mi bliskie. Ze wszystkich scen w filmie najbardziej przypadła mi do gustu, kiedy ta dwójka spotkała się razem w cyrku po godzinach i śpiewali razem, wykonywali akrobacje cyrkowe.
Piosenki wykorzystane w filmie były cudowne. Idealnie dobre na sytuacji. Kiedy się w nie wsłuchiwałam, od razu podrywałam się do tańca. Uważam również, że choreografia jest warta uwagi. Zrobiła na mnie wrażenie. Mnogość trudnych figur, kroków.
Podsumowując. Film jest wart obejrzenia. Chyba nikt się nie zawiedzie. Poza elementami rozrywki, przynosi on inne korzyści. Skłania on do refleksji nad własnym życiem, nad marzeniami. Mogłabym rzec, że nawet podnosi na duchu. Sprawia, że człowiek od razu staje się bardziej radosny. Chętny do wzięcia życia w swoje ręce i spełniania swoich marzeń.
Ocena: 9/10
[...]
They can say, they can say it all sounds crazy
They can say, they can say I've lost my mind
I don't care, I don't care, so call me crazy
We can live in a world that we design
Pink,"Million dreams"
Będę musiała w końcu nadrobić ten film! Od dłuższego czasu mam go w planach.
OdpowiedzUsuńKOCHAM ten film! *_* Świeżo po seansie w kinie miałam odruch "ach! muszę, muszę tam wrócić, muszę to zobaczyć raz jeszcze, zaraz, natychmiast!". Początek filmu- petarda! "Rewrite the stars" - petarda! <3 Oglądałam już kilka razy, soundtracku słucham nałogowo i wciąż mi mało ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Właśnie miałam ochotę się za to zabrać! Już wiem, co dziś obejrzę.
OdpowiedzUsuńRównież bardzo lubię ,,Mamma mię", choć druga część to dla mnie istna porażka i najlepiej po prostu o niej zapomnijmy.
A moim ulubionym musicalem na chwilę obecną jest ,,La la land". Polecam gorąco, jeśli go nie widziałaś. Dla mnie jest to istne arcydzieło, ze słodko-gorzkim zakończeniem. Jest to jeden z filmów mojego życia, zdecydowanie.
Pozdrawiam,
Iza Heavy Books
Jeszcze go nie widziałam, ale coś czuję, że w weekend nadrobię zaległości!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)