piątek, 13 października 2017

[Recenzja książki] Susan Dennard - "Prawdodziejka"

Autor: Susan Dennard
Tłumacz: Regina Kołek i Maciej Pawlak
Tytuł: Prawdodziejka
Tytuł oryg.: Truthwitch
Tom: 1
Cykl/seria: Czaroziemie
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 12 października 2016 r.
Ilość stron: 400

Opis: Safiya i Iseult, młode czarodziejki, znów wpadły w tarapaty. Muszą uciekać. Natychmiast.
Safi jest jedyną w Czaroziemiach prawdodziejką, zdolną zdemaskować każde kłamstwo. Swój dar trzyma w sekrecie, inaczej zostanie wykorzystana w konflikcie między imperiami. Z kolei prawdziwe moce Iseult są tajemnicą nawet dla niej samej. I lepiej, żeby tak zostało.
Safi i Iseult pragną jedynie wolności. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Zbliżają się niespokojne czasy, wojna wisi w powietrzu i nawet sojusznicy nie grają fair. Przyjaciółki będą walczyć z władcami i ich najemnikami. Niektórzy posuną się do ostateczności, by dopaść prawdodziejkę.

Safiya i Iseult zawsze muszą wpaść w jakieś tarapaty. Ich życie polega na sprowadzaniu na siebie problemów i wychodzeniu z nich prawie bez szwanku. Jednak tym razem im się to nie udaje i jedynym wyjściem jest ucieczka. Do tego kończy się dwudziestoletni rozejm. Pewnie dziewcząt by to za wiele nie dotyczyło, gdyby Safi nie należała do arystokracji Imperium Cartorriańskiego i nie była jedyną na świecie prawdodziejką. 
            Powiem wprost: po kilku pierwszych stronach „Prawdodziejki” przepadłam. Takie książki fantastyczne mogę czytać całymi tonami i już nie mogę się doczekać, gdy dostanę w łapki „Wiatrodzieja”.
Safi i Iseult stanowią bardzo sympatyczny duet bohaterek, które się uzupełniają. Wyszczekana, pewna siebie Safiya często jest przyczyną kłopotów, wiecznie potrzebuje być w ruchu. Jedyną poważną skazą na jej charakterze może być fakt, że jedyne, czego pragnie, to prostego życia bez trosk, bo młodzieńczą naiwność i niekiedy bezmyślność można jej wybaczyć. Z pewnością nie miała ochoty być uczestniczką wydarzeń, które wciągnęły ją w swe łapy. Mimo to za więzosiostrę oddałaby życie, lojalność jest u niej na pierwszym miejscu. Drugim problemem jest to, że przy Safi poważna i rozważna Iseult bardzo długo wydawała mi się dość bezbarwna, jakby jej rolą w powieści było jedynie uzupełnienie prawdodziejki i nie byłam w stanie stwierdzić, czy ją lubię.
  Postaci w powieści jest sporo. Prócz głównych bohaterek najwięcej czasu poświęcono księciu Merikowi, jego załodze i Aeduanowi, krwiodziejowi, który zapamiętale ściga dziewczęta.
Ten ostatni sprawdza się jako czarny charakter, choć nie mogę powiedzieć, że jest nim w pełni. Odnoszę wrażenie, że chciałby nim być, zwłaszcza pod koniec powieści.
Z Merikiem też mam pewien problem. Z jednej strony zachowuje się wobec Safiyi jak straszny dupek – nie żeby sobie chwilami nie zasłużyła – któremu się wydaje, że wie wszystko. Z drugiej zyskuje moją sympatię troską o swojego więziobrata i swój kraj, dla którego jest w stanie zrobić naprawdę wiele.
Za to jego więziobrata, Kullena, pokochałam. Jego celne uwagi rzucane księciu prosto w twarz podbiły moje serce, a takich przyjaciół to ze świecą szukać.
Postacie to część, która Susan Dennard wyszła naprawdę dobrze. Łączy ich upór w dążeniu do celu, jednak każdy ma swoje indywidualne cechy i są dynamiczni. Zmieniają się pod wpływem wydarzeń, czasami też ciężko ich jednoznacznie ocenić, co tylko dodaje całości smaczku.
Podoba mi się też pomysł na magię powieści. Mamy czarodziei, którzy specjalizują się w jakiejś dziedzinie, w obrębie której mają dostęp do zdolności niedostępnych dla innych. Co prawda idea prawdodziejki nieco kojarzy mi się ze Spowiedniczkami od Terry’ego Goodkinda, ale zamyka się to w samym wyczuwaniu prawdy.
Świat wykreowany przez Susan Dennard jest dość rozległy. Trochę się w nim gubię i bez ściągawki w postaci mapy pewnie nadal nie byłabym w stanie określić, kto z jakiej krainy pochodzi. Mimo to widać, że Czaroziemie zostały dobrze przemyślane i rozplanowane.
W fabule też nie dostrzegłam dziur. Chwilami akcja zwalnia, ale nie oznacza to, że jest nudno. Wręcz przeciwnie, otwierają się kolejne wątki, dostajemy nowe tajemnice, nad którymi trzeba pomyśleć.
Na pochwałę zasługuje też wątek romantyczny. Bardzo często zmora nowych powieści. Przede wszystkim nie ma trójkąta miłosnego, za co chwała autorce. To, co dzieje się pomiędzy Safiyą a Merikiem, zostało ukazane delikatnie i z pewnym napięciem. Czuć, że tych dwoje do siebie ciągnie, ale głównie pozostają przy uszczypliwościach i powolutku się poznają, wychodząc ze swych ról dommy i księcia. Także wątek Kullena i Rybery jest pokazany bez zbędnego patosu – to taka miłość, której powinno się życzyć każdemu.
Jest jedna rzecz, która bardzo mi się nie spodobała. Nic jednak o niej nie opowiem, bo byłby to spojler, a tych wolałabym uniknąć. Cóż, nie zdarza mi się to po raz pierwszy. I pewnie nie ostatni.
      „Prawdodziejka” to dobry kawał czystego fantasy z dobrze wykreowanym światem, sympatycznymi, pełnowymiarowymi postaciami i wartką akcją. Chętnie do niej wrócę, a teraz nie mogę się doczekać, gdy przeczytam kontynuację.

 Ocena: 9/10 

Strefa dobrych cytatów:

– Wiesz, odcień aksamitu, z którego uszyto mój surdut, nie jest tak głęboki, jak na to liczyłem. Specjalnie prosiłam o majestatyczny szafir. – Mówił melodyjnym, głębokim barytonem. – Tymczasem ten odcień przypomina raczej monotonny granat, nieprawdaż?

Ale skoro była z tych, które zawsze dostają, czego chcą, to po co te podchody? Po co kryć się pod woalem uprzejmostek, gdy włada się taką mocą?

– Rozgryzłeś mnie. – Kullen zamknął oprawioną w czerwoną skórę Prawdziwą Opowieść o Dwunastu Paladynach. – Nie mogę się oderwać od epickich opowieści, gdy jakąś napocznę. Skoro już muszę leżeć w łóżku, to nich się przynajmniej nie nudzę.

Nie była wcale uwięziona w swojej skórze, nie definiowały jej tylko popełnione błędy, nie musiała się wcale zmieniać. Miała w sobie wszystko, czego potrzebowała, miała narzędzia, w które wyposażyli ją Mathew i Habim, nawet wuj Eron. I bezgraniczną, niezachwianą miłość swojej więziosiostry.

8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podobała, jednak jakoś mocno nie podbiła mojego serca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te książkę mam od dawna w planach przeczytać :D Do tego ta okładka jest...cudowna.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną opinią na temat tej książki. Już od dawna znajduje się na mojej liście książek, które muszę przeczytać. Jednak kiedy to nastąpi, nie mam pojęcia XD
    Pozdrawiam xx
    http://slowoposlowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze ale koniecznie muszę nadrobić :)

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/10/57-recenzja-bracia-slater-dominic-la.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciągle nie mogę się przekonać, choć trafiam na niemalże same pozytywne recenzje. Może po prostu musi zdarzyć się tak, że ta książka sama wpadnie mi w ręce. Widzę, że zachwyca i inspiruje, to świetnie :D

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  6. Swego czasu bardzo chciałam przeczytać, do czego w końcu nie doszło... A dzięki Twojej recenzji znów mam na nią ochotę :D Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu trochę boję się tej książki, ale kiedyś na pewno sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie miałam przyjemności zapoznania się z tą książką, ale po wielu pozytywnych opiniach nie jestem w stanie doczekać się jej lektury! Chętnie poznałabym bohaterki, których znakiem rozpoznawczym jest wpadanie w tarapaty. Tak - uwielbiam czytać o pechu innych. ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.