wtorek, 27 czerwca 2017

[Recenzja książki] Brandon Sanderson - "Kości skryby" [tom 2]

Autor: Brandon Sanderson
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Tytuł: Kości skryby
Tytuł oryg.: Alcatraz Versus the Scrivener’s Bones
Tom: 2
Cykl: Alcatraz kontra bibliotekarze
Gatunek: literatura młodzieżowa, fantastyka
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 24 maja 2017 r.
Ilość stron: 320

Opis: Alcatraz Smedry wraca w wielkim stylu. Infiltruje Bibliotekę Aleksandryjską, która bynajmniej nie została zniszczona i jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na ziemi, szuka swojego ojca, który jednak wcale nie umarł, i odkrywa dziwny złoty sarkofag, w którym może znajdować się klucz do jego zdumiewającego talentu do psucia różnych rzeczy. Aha, jest przy nim jego najlepsza przyjaciółka Bastylia – po to, by spuścić manto mrocznym Bibliotekarzom, ma się rozumieć. A walczyć przyjdzie im z najstraszniejszymi spośród Bibliotekarzy: tajną sektą złodziei dusz, Skrybami.
[lubimyczytac.pl]

Wybaczcie mi, że muszę to napisać już na samym wstępie, ale ciągnie mnie ku temu nieprzemożona chęć wyżalenia się światu z tego, co właśnie przeczytałam. Ta książka nie jest dla was. Nie czytajcie jej. Serio. Nie kłamię. Totalnie zniszczy wam mózg – najpierw wypierze go w perwollu, potem powiesi na sznurku, żeby ładnie wysechł, odpowiednio się przy tym kurcząc i… nie chcecie wiedzieć co dalej (niezbadane są wyroki Autorskich Praczy Mózgu, stworzyli swoje własne reguły, których my, zwykli śmiertelnicy, nie poznamy, póki nie odczujemy ich na własnej skórze). Brandon Sanderson to najgorszy autor fantastyki, jakiegokolwiek poznałam (oczywiście poprzez jego pióro, nie osobiście) – sam nawet stwierdził, że nie powinniście czytać jego dzieł i lepszym ich zastosowaniem jest atak na wrogów, bo to całkiem spore cegły! Zastosujcie się do tego nakazu. Naprawdę. Autorów należy słuchać, tak samo jak recenzentów.
Dobra, żartowałam. Muszę przyznać, że po prostu udzielił mi się ten iście spiskowy humor autora, który starał się wcisnąć pomiędzy karty powieści zgrabne i w efekcie zabawne kłamstewka. Jeżeli ktoś dobrnął do tego momentu i raczył przynajmniej w połowie przeczytać moją recenzję, na pewno się nie nabierze, efekty tego testu mogą okazać się zabawne, prawda? 
Dobrze, a teraz przejdźmy do konkretów.
Kości skryby to już drugi tom z serii opowiadającej o bibliotekarskich zmaganiach młodego Alcatraza. Jak myślicie – spełnił moje oczekiwania? A może był gorszy niż jego poprzednik? Nie będę was dłużej trzymać w niepewności – drugim tom był po prostu genialny. W przeciwieństwie do pierwszej części, gdzie początek nie był zachęcający, a wręcz odrobinę zniechęcający, tu mamy już pewną wiedzę na temat wykreowanego przez Sandersona świata, tak więc łatwiej jest nam się po nim poruszać i nie potrzebujemy zbyt wielu statycznych, tłumaczących elementów – zamiast tego mamy więcej dynamiki. Już od pierwszych stron autor rzuca nas w wir zdarzeń. Mamy nową sytuację, nowego wroga, a także nowych bohaterów – tym razem wyruszają oni do Biblioteki Aleksandryjskiej, której istnienie Bibliotekarze owiali tajemnicą, niedostrzegalną gołym okiem dla zwyczajnych Ciszlandczyków (czyli nas). Alcatraz staje się przywódcą drużyny i zarządza ratunek dziadka Smedry’ego, który (jak to ma w swoim zwyczaju) podjął się szalonej misji.
Zazwyczaj mam ogromny problem z napisaniem recenzji książki, która łączy w sobie w większości pozytywne aspekty, teraz jest jednak inaczej. Dlaczego? Bo ta książka jest tak różnorodna, że naprawdę mam o czym pisać! Gorzej jest z tym, że nie wiem od czego zacząć! Może od bohaterów?
Muszę przyznać, że w tym tomie bardzo polubiłam Alcatraza i Bastylię – dawno nie miałam już tak szerokiego uśmiechu na twarzy, kiedy nastąpiła między bohaterami scena lekko romantyczna (nie, wcale nie jaram się trzynastolatkami). Na tłukące się szkło! (Tak, przesiąkłam już słownictwem książkowym) Oni powinni być ze sobą! Są dla siebie trochę złośliwi i ironiczni, ale potrafią się sobie wyżalić – istnieje między nimi taka blada (jeszcze) nić porozumienia. Na dodatek Bastylia została całkiem nieźle rozbudowana (nie, żeby pakowała na siłce między pierwszym a drugim tomem...) – w końcu dowiadujemy się trochę o jej rodzinie, pochodzeniu, byciu rycerzem, a także o jej niepewności. Sanderson po raz kolejny pokazuje, że nikt nie jest idealny i każdy ma jakieś obawy, lęki oraz wady. Tak samo było z Alcatrazem – znów nam udowodnił, że główny bohater nie musi być takim superbohaterem, bo czasem bywa też i tchórzem.
Pojawiają się również nowe postacie, takie jak matka Bastylii – Draulin (trochę despotyczna bryła lodu), oraz nowi członkowie rodziny Alcatraza – Australia (jego fajtłapowata kuzynka, która ma talent do budzenia się rano i wyglądania naprawdę brzydko – uwierzcie mi, to jednak bardzo przydatne w tym uniwersum), oraz Kazań – w skrócie Kaz (lilipuci wuj Alactraza, który słynie z tego, że zawsze się gubi). To właśnie ten cudowny zespół wyrusza na ratunek dziadkowi Smedry’emu. Kreacje bohaterów są jak najbardziej zadowalające. Bardzo polubiłam Kaza, to jego podążanie za ryzykiem i listę plusów, które dotyczą bycia niskim – genialne. Trochę mniej polubiłam Australię (która nawet mnie odrobinkę irytowała) oraz Draulin – na szczęście nie pojawiały się tak często jak reszta bohaterów. Ach, prawie bym zapomniała. Są jeszcze pomysłowi kustosze z Biblioteki Aleksandryjskiej. Za każdym razem pojawiali się w najmniej oczekiwanym momencie i kusili cię jak dilerzy książek, szepcząc do ucha: „ej, oddaj nam duszę to pozwolimy ci przeczytać nasze książki”. Straszliwie mnie tym bawili!
Tom drugi ma to do siebie, że jeżeli chodzi o humor, przewyższa swojego książkowego poprzednika. Nie wiem, czy to kwestia tego, że w końcu przyzwyczaiłam się w pełni do tego sandersonowego absurdu, czy po prostu ten tom naprawdę jest lepszy. Co rusz oznaczałam jakieś dialogi czy opisy zielonymi zakładkami, a na końcu trudno było mi wybrać konkretne cytaty – wszystkie były wspaniałe! Wśród tego zachwytu nad humorem i absurdem, znalazło się jednak jedno ale. Mianowicie chodzi o początki niektórych rozdziałów. Sanderson ma zwyczaj w tej powieści odchodzić od tematu, żeby budować klimat. Moim zdaniem robił to za często, a niektóre z jego porównań były już naprawdę bardzo dziwne i w dużej mierze niepotrzebne. Rozumiem budować klimat lub robić przerywniki co jakiś czas, ale w każdym rozdziale? To trochę męczyło.
Co uważam za zaletę tej książki, pomijając oczywiście ten znamienny dla Alcatraza humor i absurd, świetnie idącymi ze sobą w parze? To, że autor potrafił nas skutecznie wkręcić. Na przykład ostrzegał typowych spoilerowców przed zaglądaniem na tył książki, gdzie znajdowała się… ciekawa scena. Wiecie, że przypadkiem przeglądając ilustracje, mało nie dałam się nabrać? Brawa dla Sandersona. Starał się również nabrać nas, że książka skończyła się w najgorszym momencie, jaki można było wybrać – zupełnie, jakby naśmiewał się z autorów, którzy kończą książkę w tak strasznym momencie, że mamy ochotę walić głową w biurko. Zaskoczeni, że autor również może śmiać się z samego siebie? Tak samo naśmiewał się z fantastyki, którą sam przecież operuje. Ironia jest u niego na porządku dziennym i działa doskonale!
Jeżeli chodzi o fabułę, nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale muszę przyznać, że wyjaśnienia istnienia talentów dziedziczonych przez ród Smedrych i przydzielenie ich do określonych kategorii były naprawdę interesujące. Uniwersum zostało trochę rozbudowane, w efekcie czego mamy przedstawiony trochę bardziej skomplikowany świat, jednocześnie ciekawy w swej złożoności. Wielkim plusem jest to, że nie zostaliśmy zabici tylko i wyłącznie humorem, pojawiły się też momenty lekko dramatyczne.
Moja miłość tej powieści? Rzucanie butami we wrogów. Pozdrawiam.
Kusi mnie, żeby wam coś zaspoilerować (a Bastylia zginie! Spójrzcie na ostatnią stronę!), ale staram się nie łamać swoich recenzenckich zasad, także musicie zapoznać się z drugim tomem sami (i pierwszym też, jeżeli jeszcze nie chwyciliście za tę serię, a MUSICIE i to koniecznie). To książka idealna nie tylko dla nastolatków i dzieci, które będą naśmiewać się z jej absurdalnego humoru. To książka także dla dorosłych, którzy mogą z niej wyczytać o wiele więcej niż młodsi czytelnicy. Polecam z całego serca i z szerokim bananem na twarzy wystawiam Alcatrazowi ocenę…
Ocena: 9/10
(to zaszalałam!)

Za egzemplarz recenzencki, dziękuję wydawnictwu:


STREFA CYTATÓW:


– No, no! – Omiótł plażę wzrokiem. – To było ciekawe, bez dwóch zdań. Ktoś zginął? Jeśli tak, niech podniesie rękę.
– A co, jeśli czuje się jak martwy? – spytała Bastylia, wyswobadzając się z kurtki.
– Wtedy niech podniesie palec – odparł Kaz, idąc przez plażę w naszą stronę.
Nie powiem, który palec podniosła.

– Po prostu… - bąknąłem. – No, myślałem, że skoro w Wolnych Królestwach mają tyle magii i w ogóle, to nauczyli się już leczyć niedobór wzrostu.
– Niedoboru rozumu też nie umieją leczyć – odparł. – Więc chyba nie zdołają ci pomóc.

– Proszę – kontynuowała. – Będę spokojniejsza, jeśli mnie zganisz.
– Eee… dobra – powiedziałem. (Jak się strofuje rycerza Krystalii starszego o jakieś dwadzieścia latr? „Niedobry rycerz”? „Masz do łóżka bez polerowania miecza”?) – Uznaj się za zganioną.
– Dziękuję.

Trup milczał. One już takie są. Zupełnie brakuje im umiejętności społecznych, tym trupom.

3 komentarze:

  1. Ta książka to moja miłość. Jeszcze lepsza niż tom pierwszy, a ostatnie strony po prostu powalają. Musiałam powstrzymywać się od śmiechu. :D

    Pozdrawiam,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tego typu recenzje. Nie dość, że mocno zachęcasz mnie, abym wreszcie przełamała się i czym prędzej zdobyła książki z tej serii, to jeszcze rzucasz takimi hasłami, że aż trudno zachować powagę! Nawet Nora spoglądała na mnie jak na kosmitkę (którą jestem, ale ciii... ona nie musi tego wiedzieć!). Ale dobra, przejdę do pewnej kwestii. Chodzi o kontynuację. Jak widać obie obalamy mity, że nad kolejnymi tomami danej serii ciąży pewna klątwa i to jest świetne! Oby ta dobra passa trwała dalej!
    Niechaj twoja blokada czytelnicza odejdzie w siną dal!
    Nie pozdrawiam, bo codziennie ze sobą rozmawiamy, także wiesz... :P
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.