niedziela, 7 maja 2017

[Recenzja książki] Katie Khan - "Zatrzymać gwiazdy"

Autor: Katie Khan
Tłumacz: Katarzyna Karłowska
Tytuł: Zatrzymać gwiazdy
Tytuł oryg.: Hold back the stars
Gatunek: fantastyka, science-fiction
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 24 kwietnia 2017 r.
Ilość stron: 368

Opis: Carys i Maxowi zostało tylko półtorej godziny powietrza. Spadają przez pustą przestrzeń kosmosu, nie mając nic prócz siebie wzajem. Szukając więc w sobie oparcia, wspominają świat, który za sobą zostawili. Świat, którego reguł nigdy tak naprawdę nie potrafili uznać, który nigdy nie był ich domem, do którego jednak za wszelką cenę chcą wrócić, ponieważ jest jedyną szansą na uratowanie ich miłości…

Wojenny kataklizm spustoszył Stany Zjednoczone i Bliski Wschód. Europa postanowiła się od nich oddzielić i stworzyć swój własny, utopijny ustrój, który polegał na ciągłym przenoszeniu się z jednego państwa do drugiego, w celu zapoznania się z różnymi kulturami kontynentu – nazywano to Rotacją. Z zasadą Rotacji bohaterowie potrafili sobie poradzić, za to przeszkodą stała się dla nich Reguła Par, ściśle trzymająca się nowego ustroju. Czy ich miłość miała szansę przetrwać wobec powszechnych nakazów? A może znaleźli swój własny sposób na wolność?
Zatrzymać gwiazdy to dziwna książka, na szczęście nie chodzi mi tu o niepozytywny wydźwięk tego słowa. Gdyby ktoś mnie postawił pod ścianą i kazał rzucić najbardziej trafnym określeniem tej lektury, rzekłabym: oryginalna, i to chyba nawet bez wahania. Nie znaczy to oczywiście, że byłam zachwycona treścią, bo jednak kilka rzeczy mi się nie podobało, cieszy mnie jednak, że miałam okazję ją przeczytać, bo to coś całkiem nowego, odprężającego, niszczącego stereotypy.
Zacznijmy od wykreowanego przez autorkę świata. Europia, kwestia Rotacji, pokładanie wiary wyłącznie we własną osobę, nie w naród, nie w Boga, Reguła Par. To coś wprost obłędnego, innego, zaskakującego. Fabuła wbrew pozorom tyczy się przez większość czasu Ziemi, co jest dla mnie nowością – ostatnio gdziekolwiek się nie zerknie, każda kosmiczna powieść chwyta się innych planet, nowych cywilizacji, a tu proszę, nie trzeba było iść daleko, wystarczyło trochę nowoczesnej techniki, dziwny, acz oryginalny ustrój i mamy szeroki uśmiech na twarzy. Dawno nie czytałam o tak dobrze skonstruowanym świecie mającym powiązanie z przyszłością i wcale nie trzeba było kombinować z rozległymi tłumaczeniami, prostota okazała się w tym przypadku czymś dobrym. No i w końcu zamiast popularnych dystopii, można powiedzieć, że doczekaliśmy się ciekawej antyutopii.
Zatrzymać gwiazdy jest przede wszystkim prawdziwe. Dlaczego? Bo niczego nie koloryzuje. Pokazuje prawdziwe zalety człowieka oraz jego wady, udowadnia nam, że związki nie są takie proste i oczywiste, jak nieraz stara się to przedstawić przeciętny autor literatury dla młodych ludzi. Każda rozmowa i zachowania są naturalne, charakterystyczne dla nas samych. Nie ma tu wzniosłej miłości, uroczych, ckliwych tekstów, za to są niedomówienia i trud w dążeniu do własnych serc. Początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do tego, jak dwójka bohaterów siebie traktuje – nie wierzyłam w miłość, którą autorka starała się przedstawić, dopiero na końcu uznałam, że to przecież samo życie. Czasami nawet największa miłość może okazać się gorzka. Mam tylko zastrzeżenia co do tego, że autorka zbyt szybko przeskoczyła z początkowych wspomnień do tych dalszych, przez co miłość Carys i Maxa nie wydawała mi się na początku wiarygodna, bo pojawiła się trochę za szybko, ale to był akurat najmniejszy problem.
Rozmowy były bardzo naturalne. Na początku denerwował mnie humor bohaterów, bo nie potrafiłam go zrozumieć i żadne teksty mnie nie bawiły, ale ostatecznie uznałam, że to dobrze, bo skoro ta dwójka ludzi była w sobie zakochana i potrafiła się pomiędzy sobą dogadywać, to łączyła ich szczególna więź, której ktoś z boku mógłby nie zrozumieć. Dzięki tej wizji szybko przyzwyczaiłam się do ich mało zabawnych dialogów i kilka razy udało mi się nawet uśmiechnąć.
Carys i Max nie mieli jakichś szczególnie wyróżniających się wśród tłumu cech. Byli dwójką zwyczajnych ludzi. Większość z nas spokojnie mogłaby się z nimi utożsamiać, podobnie było z resztą bohaterów. Pozwolę sobie napisać to jeszcze raz: samo życie, tylko z domieszką fantastyki.
Wplatanie wspomnień dotyczących rozwijającego się pomiędzy dwójką zakochanych uczucia, pisanego w czasie przeszłym, w czas teraźniejszy, kiedy byli w kosmosie, to świetny pomysł, choć nie taki znowu niecodzienny. Jedyne co mi się tutaj dosyć mocno nie spodobało to sytuacyjna alternatywa. Nie chcę zdradzać fabuły, dlatego nie powiem na temat tego zawiłego określenia niczego więcej. Gdy pojawiła się po raz pierwszy – zgłupiałam. Gdy pojawiła się po raz drugi – zgłupiałam jeszcze bardziej. Wydaje mi się, że to byłoby dobre zagranie, gdyby to nie była ta książka. Jakoś nijak mi to pasowało do całości, chociaż muszę przyznać, że pomysł sam w sobie był dobry, ale to może być tylko moje własne widzimisię.
Zatrzymać gwiazdy zyskało porównanie do Romea i Julii. Początkowo zastanawiało mnie, czy bohaterowie będą mieli po tyle samo lat i zakochają się od pierwszego wejrzenia, kilka dni później popełniając samobójstwo, ale na szczęście nie chodziło o to. Nie podoba mi się upodabnianie tej historii do Romea i Julii. Fakt, bohaterowie również walczą o możliwość bycia ze sobą, ale dzieje się to na innych płaszczyznach – w tym przypadku chodzi o jedną rodzinę i o ustrój, który na szczęście nie jest tak silnie przestrzegany, za co należy mały plus, bo autorzy lubią wpadać w skrajności w skrajność, a Katie Khan to wyśrodkowała. Wiem, że Romeo i Julia to romantyczny dramat wszechczasów, ale wydaje mi się, że historia Carys i Maxa mało się do niej ma.
Powiem szczerze, że spodziewałam się takiego zakończenia, jakie zafundowała nam autorka, choć nieraz próbowała mnie od niego zaskakująco odciągnąć, ale ostatecznie nie byłam zaskoczona i zrobiło mi się jedynie smutno. Wydawało mi się, że lepszym z rozwiązań będzie jedna z alternatyw, które zostały przedstawiane w książce, bo to zawsze jakaś odmiana, ale tak jak było – nie było źle.
Podsumowując. Historia nie jest może jakaś wybitna pod względem wydarzeń. Nie zainteresowała mnie dziejami na tyle, żebym skakała pod sufit, cieszyła się, śmiała bądź też płakała, muszę jednak przyznać, że to była jakaś czytelnicza odmiana i miło mi się ją czytało. Oby więcej takich historii, tylko trochę bardziej obfitych w akcję.


 Za egzemplarz recenzencki dziękuję:

Ocena: 6/10

STREFA CYTATÓW:

– Chemia. Nigdy nie była moją mocną stroną. Jakoś nie potrafiłem wyjść poza ptaszki i pszczółki.
Carys przyglądała mu się przez chwilę w zdumieniu.
– Max, przecież to biologia.

– Wszyscy musimy kiedyś umrzeć – skomentował. – Życie byłoby nic niewarte, gdyby nie groźba śmierci.

– Taka jest natura ludzka, że gdy nam mówią, że nie możemy czegoś mieć, zaczynamy tego chcieć.

7 komentarzy:

  1. Mam tę książkę w stosie do najbliższego przeczytania, w tym miesiącu na pewno po nią sięgnę (mam nadzieję) i już nie mogę się doczekać lektury :) Podoba mi się to, co napisałaś o prawdziwości tej książki - takiego realistycznego przedstawienia związku powinno być zdecydowanie więcej w literaturze dla młodzieży i jeżeli tylko będę tym aspektem usatysfakcjonowana, to myślę, że jak najbardziej będę w stanie uznać tę powieść za udaną lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć sięgam raczej po inne książki, to ta zaciekawiła mnie swoją oryginalnością. Chyba się na nią skuszę, bo jest szansa, że mi się spodoba :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna okładka ale póki co książka chyba nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna okładka i interesujący opis, ale szczerze powiedziawszy nie wiem, czy dla mnie. Na pewno doceniam fakt, że książka jest oryginalna, bo ostatnio coś o to ciężko na polskim rynku wydawniczym, więc może sięgnę ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeszcze nie przeczytałam, ale myślę, że ten brak wartkiej akcji mi nie będzie przeszkadzał. ;) Mam nadzieję, że niedługo znajdę czas na tę pozycję. ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oceniając książkę po okładce ;p sądziłam,że będzie opowiadać nieco inną historię, niż tę, którą przedstawiłaś w recenzji. Troszkę mnie to zaskoczyło, jednak może jak przeczytam już wiele innych powieści, które mam w planach to może spróbuję.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak akcji trochę mnie odpycha, jednak zachęca okładka, która przyciąga i bardzo mi się podoba! Zobaczymy, może za jakiś czas po nią sięgnę :)
    PS. dołączyłam do grona obserwatorów! :)
    PS2. zapraszam również do mnie: aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.