środa, 14 września 2016

[Recenzja książki] Stephenie Meyer - "Zmierzch"



Autor: Stephenie Meyer
Tłumaczenie: Joanna Urban
Tytuł: Zmierzch
Gatunek: Horror, romans
Rok wydania: 2005
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Cykl: Zmierzch
Ilość stron: 416
Opis: Siedemnastoletnia Isabella Swan przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie Washington i poznaje tajemniczego, przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go rozgryźć. Dziewczyna usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Okazuje się, bowiem, że zakochała się w wampirze...


            O tej książce powiedziano już chyba wszystko. Pewnie nie zaskoczę nikogo żadnymi nowościami. Jak zwykle odniosę się do dzieła subiektywnie.
            Na wstępie podkreślę, że „Zmierzch” należy do tego typu książek, które czytam z racji mojego wypracowanego masochizmu. Lubię czasem zaznajamiać się z dziełami, po które normalnie bym nie sięgnęła. Jednak lubię wiedzieć co lubią inni, a przede wszystkim dlaczego lubią. Pewne mechanizmy działają na masy i są powielane w wielu dziełach. Kalka jest mniej lub bardziej widoczna.
Co mamy w „Zmierzchu”?
Poznajemy Bellę, a w zasadzie poznajemy przeciętnie przeciętną dziewczynę z jej własnej perspektywy, wiec nie możemy stwierdzić, czy faktycznie jest ona przeciętna. Tym bardziej, że obiekt jej westchnień prawdopodobnie widzi w niej ludzkie bóstwo. Obrazy wobec tego są tak skrajne, tak przerysowane, że trudno czytelnikowi obiektywnie spojrzeć na postać. Nie zapominajmy jednak, iż powieść kierowana jest do młodych odbiorców, a ci chcą się przede wszystkim z bohaterem identyfikować, a nie go oceniać. No i czy przeciętna nastolatka nie znajdzie w Belli samej siebie? Przecież młode damy są dla siebie bardzo krytyczne. Pragną szczęścia, ale są pewne że tego szczęścia nie zaznają, a gdy już zaznają to nie mogą w nie do końca uwierzyć.
Co ciekawe, częściej jest chyba tak, że „nowi” przenoszą się z mniejszych miast do większych, tutaj mamy odwrotną sytuację. Bella na prośbę matki przeprowadza się do ojca, którego nie wiedzieć czemu nazywa po imieniu. Może autorka chciała nam przez to powiedzieć, że Bella nie jest związana z ojcem, tak jak z matką? No i Bella jest trochę smutna, trochę jej wszystko jedno… No jedzie sobie w świat. A w nowym, zachmurzonym(dosłownie i w przenośni) świecie, poznaje Edwarda Cullena.
Edward jest cichy, mroczny, przystojny. Ma wszystkie pożądane cechy. WSZYSTKIE. Nawet wady, które ma, są przedstawione w taki sposób, że możemy je traktować jak najlepsze zalety. I to przerysowanie też jest ok, bo przecież zakochana dziewczyna zachowuje się tak, jakby wszystkie wady partnera były schowane pod peleryną niewidką.
            I czego się NAGLE dowiadujemy? Że Edward jest dziwny(i jest to raczej niedopowiedzenie niż trafna definicja). Zmienia mu się kolor oczu, odsuwa się od Belli, mimo że ta wzięła prysznic, chce nawet zmienić plan lekcji żeby nie chodzić z nią na zajęcia… Unika jej, ale jednocześnie ratuje z opresji. (Bo Bella jest przeciętną niezdarą) I co się okazuje?
To jednak chodziło o zapach Belli… (czyli jednak się nie umyła?)
Edward jest wampirem! Kocha krew Belli i kocha Bellę. Kocha ją bardziej niż jej krew, dlatego jej nie je. Powtarza jak mantrę: „Jestem niebezpieczny.”  A ona świadoma niebezpieczeństwa i tak nie chce uwolnić się od Edwarda. Pakuje się w ten „toksyczny” związek. Frustrujące dla Edwarda okazuje się też to, że potrafi czytać w myślach każdego człowieka, jednak myśli Belli pozostają dla niego nieodgadnioną zagadką. Ciekawe dlaczego?
Kiełkuję też watek trójkąta, pojawia się Jakob, ale właśnie… W „Zmierzchu” on się tak naprawdę tylko pojawia. Prawdziwy motyw friendzone mamy w dalszych częściach.  Swoją drogą nie przypomina Wam to czegoś?
„Jestem niebezpieczny, Bella” -  „Jestem niebezpieczny, Ana”
„Nie pakuj się w kłopoty.” -     „Jedz!”
No tak, „50 twarzy Greya” to wszak fanfick „Zmierzchu” i pewnie każdy to wie, ale żal o tym nie wspomnieć.
W międzyczasie poznajemy historię rodziny Cullenów. Wiemy kto stał się wampirem i jak do tego doszło. Tu muszę przyznać, że nawet całkiem dobrze to wyszło. Zgrabna ekspozycja i dość ciekawe pomysły.
            A co z tytułem i okładką? W książce co najmniej dwukrotnie autorka mało subtelnie wyjaśnia nam genezę pomysłu. „Zmierzch” to dobra pora dla wampira i śmiertelniczki. Wtedy wampir może pozostać sobą, światło dzienne mu nie sprzyja. (Dlatego też rodzina Cullenów zamieszkała w miejscu, do którego przeniosła się Bella(ponure miasteczko w deszczowym stanie)). A okładka… No chyba niewiele trzeba tłumaczyć. Blade ręce, jabłko… Zakazany owoc z raju. Analogię do Biblii mamy także w prologu.
„Zmierzch” to rozbudowany sen autorki. W jednym z wywiadów przyznała, że przyśniła jej się scena, w której wampir rozmawiał ze śmiertelniczką na malowniczej łące… Strach pomyśleć co śniło się autorce „50 twarzy Greya”. (chciałam może podać jakiś wyimaginowany przykład, ale chyba nie mam AŻ takiej wyobraźni...)
             Nie jest to zła książka. Wiem na czym polega jej fenomen. Jest naiwna, ale taka ma być. Jest w niej multum przerysowań, ale powinny się tam pojawić. To jest właśnie urok tej książki. Przesłodzone, czasem wręcz absurdalnie głupie spojrzenie na drugiego człowieka, człowieka(w tym przypadku wampira), w którym jesteśmy zakochani. No i ten wampir, który ma ludzkie, a nawet nadludzkie uczucia. Nie zje, bo kocha. Walczy ze swoją potworną stroną, powstrzymuje instynktowne działanie dla miłości. Tej perfekcyjnie przeciętnej.

                                                         OCENA: 5/10

7 komentarzy:

  1. Mając piętnaście lat, zaczytywałam się w Zmierzchu, na początku liceum była to książka, po którą sięgałam za każdym razem, kiedy miałam doła albo byłam znudzona życiem. Wówczas mi pomagała, dzisiaj podeszłabym do niej równie krytycznie co Ty. Nie powiem, bym ją znienawidziła, ale znając więcej świata, wiem, że jest za bardzo przerysowana, a miłość jak w niej to fenomen, którego nie chcę być udziałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam miło wspominam Zmierzch;) przerysowania są bo i mają być jak mówisz, grupa odbiorców jest jasna. Dziś już bym nie przeczytała, za stara jestem.
    Faktycznie lepiej nie zastanawiać się, co się śniło autorce Greya i co mogłoby te sny wywoływać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę serię wieki temu i okropnie mi się podobała :) Jak byłoby teraz? Kto wie ;) Może się przekonam, ale to za jakiś czas. Teraz muszę ogarnąć swoje stosy recenzenckie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie seria jest jednym wielkim sentymentem, ponieważ to dzięki niej zaczęłam czytać książki tak na serio. Byłam gówniarą i dość szybko złapałam bakcyla na punkcie "grubych" książek. To już nie jest seria co do której mogę wracać, ale mam i tak ochotę kiedyś ją odświeżyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba jedna z tych serii, których nie mam zamiaru czytać. Oglądałam pierwsza cześć filmu i był strasznie słaby i skutecznie zniechęcił mnie do książki, bo nawet jeśli jest lepsza od filmu, to i tak cała ta fabuła nie za bardzo mnie nęci.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam, ale wystarczył mi film, by znienawidzić wszystko, co ze Zmierzchem związane. Podobno książka lepsza, ale średnio w to wierzę, bo historia była tak irytująca, że odpuszczam. :D
    A co do Greya, to przyznam, że dopiero niedawno się dowiedziałam, że to był fanfic, ale nigdy mnie ta historia nie interesowała, więc pewnie dlatego to opóźnienie w przepływie informacji. ;D
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  7. O jeju Zmierzch <333 To moja ukochana powieśc z czasów kiedy mialam 15 lat. Przeżyłam z ta ksiazka niesamowite emocje i w tamtym czasie wiele osób mialo hopla na punkcie Belli i Edwarda. Prowadzilam nawet bloga,a wtedy blogow o zmierzchu było multum. Nie wiem jakby teraz odebrala Zmierzch, kiedy jestem starsza, pewnie juz by mi sie tak nie podobal, ale mam zamiar kiedys powrocic.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.