piątek, 2 marca 2018

Zniewolone podsumowanie LUTEGO!

        Cześć! Kolejny miesiąc za nami. Sporo się działo, ale i też sporo przed nami. Ale o tym później. Tym razem Cleo otrzymała od wydawnictwa Media Rodzina następujące książki: Małgorzata Warda "5 sekund do Io" i "5 sekund do Io. Rebeliantka", SadisticWriter nabyła przedpremierowe egzemplarze od wydawnictwa Otwartego i Kobiecego. Laurie nawiązała współpracę z wydawnictwem Initium. Nie przedłużając, oto recenzje, z którymi mieliście okazję zapoznać się tym razem:

4) Rupi Kaur - "Słońce i jej kwiaty"  [SadisticWriter]


7)WM. Paul Young - "Rozdroża" [Cleo M. Cullen]
9) Victoria Schwab - "Okrutna pieśń"   [SadisticWriter]

Kolejne książki zagościły w naszych biblioteczkach, oto one: 


W tym miesiącu dosyć cienko z książkami, ale dla mnie to nawet lepiej – potężny stosik leżący na biurku powoli się zmniejsza. To bardzo dobrze, zważając na to, że nie mam już miejsca na nowości! Ostatnio zakupiłam nawet wielkie, różowe pudło na książki, które spoczywają teraz pod biurkiem.
Przy okazji za pożyczenie mang i Murakamiego dziękuję Laurie.
Zakupione:
*Bestia z ławki obok [tom 10]
*Noragami [tom 12]
*Czarodziejka z księżyca [tom 3, 4]
Od wydawnictwa:
*Jason Rekulak – „Niemożliwa forteca”
*Rupi Kaur – „Słońce i jej kwiaty”
Pożyczone :
*Karen Gregory – „Niepoliczalne”
*Jennifer L. Armentrout – „Obsydian”
*Inspektor Akane Tsunemori [tom 3, 4, 5]
*Haruki Murakami – „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”
*Haruki Murakami – „Zawód: powieścopisarz”


Zakupione:
*Io Sakisaka, “Ścieżki Młodości” (tom 12)

Od wydawnictwa:
*Małgorzata Warda, “5 sekund do Io” + “5 sekund do Io. Rebeliantka”

Wypożyczone:
*Sylwia Mróz, “Pejzaż bez kolców”
*Leonie Swann, “Triumf owiec”
*Stephen King, “Lśnienie”


Luty znów bez szaleństw, ale za to z moimi ukochanymi “Silver Spoonem” i “Bakumanem”, więc jestem zadowolona. Wizytę w bibliotece też zaliczyłam i mam nadzieję, że staną się one regularne.

Zakupione wcześniej przedpłaty:
*Shinobu Ohtaka - “Magi” [tom 11]
*Kore Yamazaki - “Oblubienica czarnoksiężnika” [tom 6]
*Kei Sanbe - “Erased. Miasto, z którego zniknąłem” [tom 4]
*Hiromu Arakawa - “Silver Spoon” [tom 14]
*Tsugumi Ohba, Takeshi Obata - “Bakuman” [tom 11]

Pożyczone z biblioteki:
*Tolkien - Dzieci Hurina”
*Maja Lidia Kossakowska - “Obrońcy Królestwa”

*Takao Ichigo - “Orange” [tomy 4-5]


Z nabytkami w tym miesiącu dość słabo, ale za to wypożyczyłam od dłuższego czasu książkę. Plus taki, że ilość książek do przeczytania z mojej biblioteczki stale maleje.

Z biblioteki:
*Selaj Badani - " Ślad po złamanych skrzydłach"


Z okazji Walentynek przygotowałyśmy Walniętynkowąakcję Zniewolonych.
W tym miesiącu mała akcja, tym razem pod patronem SadisticWriter, która zapoczątkowała serię Zagraniczne vs. Nasze. Na pierwszy ogień idą okładki. Ciekawi jak wyszło?

Pewnie nieraz słyszeliście narzekania typowego Polaka, który twierdził, ze za granicą żyje się lepiej i wszystko, co nasze jest gorsze od tego, co produkowane jest w innych krajach. Jesteśmy trochę zbyt mało świadomym własnej wartości narodem i skupiamy się prędzej na wadach naszego życia, niż zaletach. To złe podejście. Może nie jesteśmy idealni, ale w wielu aspektach wcale nie jesteśmy gorsi od innych, szczególnie jeżeli chodzi o kulturę, bo właśnie na niej chciałam się skupić w serii zatytułowanej „Zagraniczne vs. Nasze”. To dopiero pierwsza część projektu, także postanowiłam, że zajmiemy się czymś łagodnym, radującym oko, a mianowicie okładkami książek. Oczywiście nie w każdym przypadku będziemy „lepsi”, ale chcę pokazać tym, którzy z biegu twierdzą, iż polskie wydania nie dorastają do pięt zagranicznym, że zwyczajnie się mylą. Także… zaczynajmy!


1.       Tahereh Mafi – „Dotyk Julii”

Pierwsze, zarówno angielskie, jak i polskie wydanie tego młodzieżowego hitu, pojawiło się w 2011 roku. Osobiście uważam, że przedstawiona w zagranicznej wersji modelka w białej sukience, która jest wycięta jak od linijki i dopasowana do byle jakiego tła, to lekkie… niedopasowanie. Zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z książką dotyczącą sławy, bogactwa i innych pierdół, które kojarzą się z Modą na sukces. To zupełnie nie pasuje do klimatu powieści! Uważam, że Moondrive bardziej się postarał. Najwięcej daje tutaj sama postać, której twarz jest zakryta przez włosy, oraz liczne pęknięcia, które nakierowują nas na element zniszczenia. Osobiście wolę nowsze wydanie Dotyku Julii, gdzie na każdej okładce znajduje się ładnie przystrojone oko, ale jeżeli mam porównywać wersje pierwotne – polska zdecydowanie wygrywa.

2.      Stephanie Garber – „Caraval”
Tu pojawia się przypadek zgoła odwrotny. Jeżeli mam być szczera, zdecydowanie wolę wersję zagraniczną Caravalu, choć muszę przyznać, że nasza wersja też cieszy oko. Moje jedyne zastrzeżenie jest takie, że oryginalna oprawa buduje klimat całej powieści i nakierowuje nas na pełną tajemnic, magiczną przygodę, zaś polska wersja skupia się raczej na młodzieżowych i typowo miłosnych aspektach tej książki, owianych nutką tajemnicy. Nie jest to jednak złe, bo szczerze powiedziawszy, właśnie za taką młodzieżówkę uznaję Caraval. Gdyby jeszcze tylko było tam więcej romansu, może byłabym skłonna przechylić się w stronę polskiej wersji.


3.      Jasmine Warga – „Moje serce i inne czarne dziury”
Przy którejś pozycji młodzieżowej dostrzegłam, że polscy wydawcy skłaniają się raczej ku dosłownym pokazaniu, że młodzieżówka to młodzieżówka. Co mam na myśli – zazwyczaj, jeżeli w takiej powieści znajdziemy nastoletni romans, to ten romans zostaje po prostu pokazany poprzez dwie postacie, które okazują sobie miłość. W tym przypadku zagraniczni wydawcy skupili się raczej na samym pokazaniu problemu, a do romansu dodali tylko małe serduszko, które mogło nakierować nas na to, że w chaosie zawsze odnajdziemy miłość, która będzie lekiem na ból. Za motyw skłaniam się ku wersji zagranicznej, bo to rzeczywiście powinna być książka, która skupia się na depresji i samobójstwie, jednak nie mogę nic poradzić na to, że polska wersja naprawdę mi się podoba! Poza tym nie jest „nieprawidłowa”, bo miłość to również główny temat tej powieści. Ta szarość przeplatana niebieskimi plamami była dobrym pomysłem.


4.      Brenna Yovanoff – „Wyśnione miejsca”
W tym przypadku okładka zagraniczna to idealny przykład na to, jak jej nie robić. Zwykła, rażąca swoim różowym odcieniem tekstura, dokolejone od czapy dwie postacie i czcionka, która chyba najbardziej zepsuła efekt tej okładki. Wielkie NIE. Naszą polską wersję znów zawdzięczamy wydawnictwu Otwartemu. Jeżeli mam być szczera, wszystkie okładki do literatury młodzieżowej wychodzą im genialnie i naprawdę cieszą oko. Muszę się skrycie przyznać, że to był jeden z nielicznych przypadków, gdzie zamówiłam książkę, bo spodobała mi się okładka i po prostu chciałam, aby zasilała moje zbiory. Sami przyznajcie, jest pastelowa, urocza i… po prostu wyśniona. Co innego z przesłaniem, bo choć całość kreowana jest na fantastykę, w środku nie ma praktycznie niczego, co by o jej istnieniu świadczyło. Także choć pierwsza wersja jest zwyczajnie brzydka, przynajmniej nie oszukuje czytelnika.


5.      Suzanne Young – „Plaga samobójców”
To jest właśnie jeden z tych przypadków, gdzie kompletnie nie mogę się zdecydować, ponieważ, jak dla mnie, obydwie wersje są na swój sposób interesujące. W zagranicznej zmieniłabym jedynie czcionkę, aby nie tylko żółte ubrania bohaterów rzucały się nam w oczy, ale również tytuł. Zagraniczna okładka ma swój klimat, tak samo jak polska, w której jest zupełnie na odwrót – to tytuł rzuca nam się najpierw w oczy. I takie rozwiązanie również mi się podoba. Wszystko pozostaje w klimacie książki!


6.      Emma Cline – „Dziewczyny”
Myślę, że to kolejny przypadek z serii „raczej nie” dla zagranicznej okładki. Może zamysł nie był zły, ale kolory okazały się przesadnie jaskrawe. Jeżeli dłużej będziemy patrzeć na tę okładkę, zaczną boleć nas oczy, poza tym nie wiem jak was, ale mnie ta książka zupełnie do siebie nie przyciąga, jeżeli chodzi o wersję oryginalną. Jest jeszcze jedna wersja angielska <<klik>>, tej jeszcze bardziej nie jestem w stanie zrozumieć. Czasami zadaję sobie pytanie: gdzie ci graficy mają oczy?
Polska okładka na pewno przyciąga. Tekstury ładnie się łączą i kolory nie męczą tak bardzo oczu. Nawet prosta czcionka nam nie przeszkadza, a to tylko działa na korzyść oprawy.
            To już koniec pierwszej części okładkowej akcji. Planuję jeszcze jedną, dlatego jeżeli wam się podobało, dajcie znać w komentarzu!  


Na koniec zachęcamy do zapoznania się z kiermaszem, który będzie obowiązywał przez cały rok. Łącznie znajduje się tam ponad 40 książek i mang. Jest na co zwrócić uwagę :). Link znajduje się po prawej stronie na blogu. Zapraszamy!

         To byłoby na tyle! Pochwalcie się w komentarzu, co upolowaliście w zeszłym miesiącu :) W marcu wcale nie zwalniamy tempa. Ciekawi co się będzie działo? Zostańcie z nami.  Już za niedługo będziecie mieli okazję zapoznać się z recenzją oanne MacGregor – „Jej wysokość P.” 

6 komentarzy:

  1. Widać, że dużo się działo. Super.

    OdpowiedzUsuń
  2. O większości tych książek nigdy nie słyszałam. Znam jedynie "Obsydian" - świetna książka, tak samo zresztą jak cała seria. "Okrutną pieśń" niedługo planuję zacząć, a "Ślad po złamanych skrzydłach" od dłuższego czasu mnie kusi.

    Pozdrawiam i zapraszam:
    biblioteka-feniksa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję zaczytanego miesiąca, pojawiło się u Was sporo wartościowych książek!
    Nominowałam Was do TAGU:
    http://pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com/2018/03/slammed-book-tag-monolog-z-ksiazka-w.html

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się działo w lutym! Jak zobaczyłam "Czarodziejkę z Księzyca" to aż się uśmiechnęł,am, od jakiegoś czasu czaję się na zakupienie całego kompletu ale zawsze jakoś szkoda mi kasy... Kiedyś w końcu się skuszę :)

    Co do okładek - bardzo fajny pomysł na wpis. Ja niestety albo stety w większości przypadków skłaniam się ku zagranicznym/oryginalnym okładkom. Czasami polscy wydawcy potrafią zaskoczyć - zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku lat ale zazwyczaj mam wrażenie że jest po prostu gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem w trakcie czytania " 5 sekund do Io" muszę powiedzieć, że jest to bardzo kreatywna i ciekawa książka.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję udanego miesiąca ! Chciałabym przeczytać Caravala ale zawsze jakoś mi z nim nie po drodze :D

    Pozdrawiam Agaa

    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2018/03/podsumowanie-stycznia-i-lutego.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.