piątek, 16 marca 2018

[Recenzja książki] Małgorzata Warda - "5 sekund do IO"

Autor: Małgorzata Warda
Tytuł: 5 sekund do IO
Cykl: 5 sekund do IO
Tom: 1
Gatunek: Literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Media Rodzina
Premiera: 30 marca 2017 r.
Ilość stron: 344

Opis: W szkole Miki dochodzi do tragicznej w skutkach strzelaniny. Tylko ona widziałam sprawcę. Okazuje się, że dramat w liceum mógł mieć coś wspólnego z kontrowersyjna i tajemnicza gra, stworzoną w najnowszej technologii, gdzie gracz odczuwa nie tylko temperature otoczenia, zapachy i smaki, ale też ból. Na prośbę policji Mika wkracza w wirtualny świat stworzony na upalnym, wulkanicznym księżycu Io. Poznaje innych graczy, a wśród nich fascynującego chłopaka... Czy i ona wpadnie w pułapkę piekielnie niebezpiecznej gry?

     Ile to razy słyszeliśmy, że dzieci i młodzież nie powinna grać w gry komputerowe typu strzelanka lub wojenne, bo to może mieć zły wpływ na psychikę gracza i spowodować, że spróbuję przenieść rzeczywistość wirtualną do tej prawdziwej? Można wyśmiewać takie ostrzeżenie, bo przecież nie ma potwierdzonych naukowcy badań, ale czy nie powinno zastanawiać, że takie podejrzenie złego wpływu skądś się wzięło? Nie da się ocenić, do kogo trafi dana gra, czy jego potencjalny gracz na pewno rozróżni fikcję od rzeczywistości. Właśnie o tym w gruncie rzeczy prawo 5 sekund do IO, książka, która przenosi w świat, z którego wydostanie się może okazać się czymś trudnym.
     Mika Landowska, siedemnastoletnia uczennica stołecznego liceum, mieszka w pogotowaniu opiekuńczym po tragicznej śmierci ojca. Uwielbia gry, potrafi w nich walczyć, ale wyczuwa jeszcze granicę między czyimś wytworem a rzeczywistością. Tej granicy nie widzi jednak ktoś inny, kto dokonuje masakry w szkole Miki, a ona jest jedyną osobą, która może tego kogoś opisać, bo go widziała. Ale za tym kryje się coś więcej, o czym dowiadujemy się już w pierwszym rozdziale. To on sprawił, że chciałam wniknąć do tego świata i poznać Mikę bardziej. Jej postać niczym mnie nie zaskoczyła, ale nie mogę powiedzieć, by była nijaka. Doświadczona przez los i bardzo samotna na początku naszej znajomości budziła we mnie współczucie, później, im bardziej odkrywałam, jak zwyczajną, ale przy nie tym nie płytką, dziewczyną jest, tym bardziej ją lubiłam. Nie mogę powiedzieć, bym stała się jej fanką, ale jestem wdzięczna autorce za stworzenie bohaterki, która nie jest nadludzki zdolna czy charakterna. Potrzebowałam poznać polską nastolatkę, która przypomniałaby mi moje nastoletnie lata. Co z tego, że Mika pochodzi z niedalekiej przyszłości, ważne, że bym się z nią dogadała, gdybym miała z nią naprawdę do czynienia.
    Wśród  postaci drugiego planu największe znaczenie, jak można wywnioskować po lekturze, ma trójka mężczyzn: Bartek - kolega Miki z pogotowia, który otworzył przed nią drzwi do świata gier, Czapliński - przyjaciel jej ojca starający się chronić dziewczynę i jej młodszą siostrę oraz zapewnić poczucie bezpieczeństwa, oraz Ian - poznany na Io Opiekun, którego prawdziwą tożsamość warto poznać, by dać policji jakiś punkt zaczepienia. Spośród nich najlepiej czytało mi się o Bartku, bo otrzymał największą dozę tajemniczości w swoim wątku. Każdy z nich miał jednak wpływ na to, jak Mika postrzega grę Bitwa o Io, a takze na nią samą.
    Warto  zaznaczyć, iż żadna z postaci przedstawionych w powieści nie istnieje tylko jako zapchajdziura, ale ma - choć czasami minimalne - znaczenie. Widać, że pani Małgorzata chciała przedstawić wykreowany przez siebie świat jak najpełniej, powołując do życia postaci mniej lub bardziej wyraziste, ale zapadające w pamięć.
     Dochodzimy do punktu, kiedy powinnam opisać świat książki, ale mam mały problem - od czego tu zacząć? Rzeczywistość dzieli się na dwa okresy: opisywaną masakrę w szkole i podjęcie przez Mikę współpracy z policją oraz czas określany jako Dawniej, kiedy dziewczyna dopiero trafiła do pogotowia opiekuńczego, gdzie poznała Bartka. Teraźniejszość i przeszłość życia dziewczyny nakładają się na siebie, czytelnik widzi, jak wcześniejsze wydarzenia wpłynęły na nastolatkę, jej postawę i zachowanie. Do tego dochodzi świat Io, który choć fantastyczny potrafi naprawdę wciągnąć, co udowadnia fakt, że podczas dwóch podróży pociągiem spędzonych na lekturze prawie przegapiłam kontrolę biletów, a nawet raz nie zwróciłam uwagi na to, że tej w ogóle nie było. Dałam się porwać tej powieści i cieszę się, że jest i druga część; byłabym niepocieszona, gdyby moja przygoda z Io skończyła się tak szybko.
     Gratuluję Małgorzacie Wardzie pokazania, jakie zagrożenie niesie ze sobą niekontrolowana konsumpcja gier na konsolę. Wydawać by się mogło, że Bitwa o Io jest tylko grą, w której za pomocą własnego awatara wnika się na ten księżyc i wypełnia powierzone zadania, zdobywa punkty i otrzymuje nagrody. Ale tak nie jest. Gra nie jest gotowym scenariuszem, jego użytkownicy mogą kształtować wydarzenia, a skoro tak jest, niektórzy mogą poczuć się zbyt wolni i pozwolić sobie na bycie złym. Oczywiście nie da się przewidzieć, do kogo trafi konsola, ale powinno się zapobiegać jakimkolwiek przejawom przemocy, których gra nie wymaga. Dokładne przedstawienie problemu uważam za wielki plus tej powieści. Współczesne zagrożenia, ukazanie ich jasnej i ciemnej strony to kwestie, które powinny być poruszane do powieściach dla młodzieży. Cieszę się, że polskiej autorce się to udało.
     Czy jest coś, co nie przypadło mi do gustu? A i owszem. Wątek romantyczny, o którym jeszcze nic nie mówiłam i nie jest to przypadek. Jak zdołaliście pewnie zauważyć, poza uwielbieniem kryminałów jestem osóbką o dość romantycznej duszy, która lubi, gdy w powieściach pojawia się miłość między bohaterami, którą lubię obserwować. Tymczasem ta zaprezentowana w 5 sekundach do Io w ogóle mnie nie rusza. Ba, toczy się tak dobrze znanym mi schematem, że nie miałam żadnej przyjemności z obcowania z tym wątkiem. Jest, bo jest, ale mnie on nie poruszył. Szczerze mówiąc, nie byłoby mi szkoda, gdyby nie było go w pierwszym tomie, a później, lub gdyby został zawiązany między innymi postaciami. Ale to jedyne, do czego mogę się przyczepić. Na szczęście.
     Podsumowując, 5 sekund do Io to nie tylko młodzieżówka z elementami świetnej fantastyki, ale również próba ukazania w całej okazałości jednego z problemów naszych czasów. Świetne opisy oraz bohaterowie, do tego wyraźne, odrębne, a jednocześnie przenikające się rzeczywistości tworzą dzieło, do którego ja zapraszam, bo widzę po sobie, że warto było do niego wejść. Nakazał mi zastanowić się nad tym, czy gry naprawdę nie mają wpływu na użytkowników i czy naprawdę warto ryzykować w wirtualnej rzeczywistości zatracenie własnego ja.

Ocena: 6/10

Za egzemplarz dziękuję:

Strefa dobrych cytatów

     Poza wirtualnym światem nie mam nikogo ani niczego, do czego chcialabym wrócić.

     Otwieram oczy i widzę wynajęty pokój. Widzę okno pozbawione rolet, przysłonięte prześcieradłem. Spoglądam na konsolę i czuję, jakbym znajdowała się na krawędzi światów.

7 komentarzy:

  1. Bardzo lubię twórczość Wardy, ale ten cykl nie przemawia do mnie ze względu na swoją tematykę, zatem tym razem odmówię. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba również odpuszczę sobie ten cykl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi naprawdę ciekawe. Nie miałam jeszcze styczności z twórczością tej autorki, jeśli jednak nadarzy się okazja, z chęcią sięgnę po "5 sekund do IO", tym bardziej, że sam temat wpływu gier komputerowych na życie człowieka naprawdę mnie interesuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i mam to samo zdanie dotyczące wątku miłosnego :) Jednak książka spodobała mi się, kreatywny pomysł z tą grą :D

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kojarzę tę książkę, ale raczej nie mam jej w planach. Ewentualnie mogę polecić ją mojej siostrzenicy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tą książkę w swoich czytelniczych planach...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.