czwartek, 22 marca 2018

[Recenzja książki] Terry Goodkind - "Nadzieja pokonanych"

Autor: Terry Goodkind
Tłumacz: Lucyna Targosz
Tytuł: Nadzieja pokonanych
Tytuł oryg.: Faith of The Fallen
Tom: 6
Cykl/seria: Miecz Prawdy
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 1 stycznia 2001
Ilość stron: 696

Opis: Kahlan powoli wraca do zdrowia, gdy po Richarda znowu przybywa Siostra. Tym razem jednak jest to Nicci – przerażająca Siostra Mroku zwana Panią Śmierci. Magiczny czar zespolenia więzi lorda Rahla silniej niż obroża, gdyż teraz w rękach chłopaka spoczywa nie jego wolność, lecz życie Matki Spowiedniczki. Czy w drodze do AlturRang Richard zdoła znaleźć sposób, by złamać moc czaru? Czy Kahlan, dowodząca stutysięczną armią dharańską, pokona ponad Imperialny Ład? Jedyne wyjście z sytuacji podsuwa szóste prawo magii – jądro wszystkich praw.

Znaleźliście się kiedyś w sytuacji, gdy nie wiedzieliście już, co robić i dopadła was beznadzieja? Kiedy zrobiliście wszystko, co mogliście, by wszystko skończyło się dobrze, a i tak wyszło źle? To ten moment, kiedy człowiek chce się poddać i schować przed całym światem.
Właśnie w takiej sytuacji znalazł się Richard. W poprzednim tomie próbował przekonać mieszkańców Anderithu, by wybrali wolność, i poniósł klęskę. Do tego Kahlan została brutalnie pobita, poroniła i ledwo uszła z życiem, zaś Imperialny Ład dociera coraz głębiej w Midlandy. Trudno więc wierzyć w zwycięstwo, Richard nawet zaczyna twierdzić, że to bezsensowne przelewanie krwi. Wycofuje się, najpierw do rodzinnego Hartlandu, a gdy tam pojawiają się kłopoty, w niedostępne góry, gdzie Kahlan dochodzi do siebie. Towarzyszy im jedynie Cara, o wojnie zaś Poszukiwacz nie chce nawet myśleć.
Można zapytać: co teraz? Bohater wraz z ukochaną zdezerterowali na rzecz małego raju, który dla siebie stworzyli. Trochę to nieprofesjonalne. O czym będzie ta książka? Nowy bohater? A może przez siedemset stron Richard i Kahlan migają się od swoich obowiązków?
Zacznijmy od tego, że Richard nie prosił o bycie bohaterem-wybawcą ludzi. Też bym była wkurzona, gdybym wypruwała sobie dla kogoś żyły i zostałabym olana. Nic dziwnego, że Richard się wycofał i stwierdził, żeby ludzie teraz radzili sobie sami. Zresztą spokój trwa tylko kilka miesięcy. Kłopoty lubią Richarda i w tej części wysyłają mu na spotkanie Nicci, Siostrę Mroku, niewolnicę Imperatora Jaganga zwaną Panią Śmierci. Richard zafascynował ją do tego stopnia, że postanowiła zabrać go ze sobą w podróż. Nasz główny bohater nie był entuzjastycznie nastawiony do pomysłu, ale wyboru też nie miał, skoro na szali postawiono życie Kahlan. I znów niemal przez całą książkę się nie widują. Matka Spowiedniczka prowadzi działania wojenne przeciwko Imperialnemu Ładowi, natomiast Richard poznaje życie w Starym Świecie, gdzie Ład zaprowadził już swoje porządki.
Właśnie, Imperialny Ład. Do tej pory wiadomo było tylko, jak brutalne są jego wojska i że ma przynieść wszystkim szczęście i dobrobyt. Dopiero w tym tomie poznajemy prawidła działania tego systemu. Pewnie słyszeliście o komunizmie. Wszystko jest wspólne, żyj dla tego drugiego, jak masz więcej, oddaj innym, a nawet jak nie masz, to też oddawaj. Tak funkcjonuje Imperialny Ład. Cokolwiek chcesz załatwić, musisz biegać po urzędach wiele dni, a i tak dopiero znajomości ci pomogą. W sklepach praktycznie nic nie ma, a jeśli jest, to ciężko to nazwać jedzeniem. Większość ludzi żyje w skrajnym ubóstwie. Niezbyt zachęcająca perspektywa. Do tego fanatyczna wiara, że dobrze będzie dopiero po śmierci, a życie i ciało ludzkie są złe z natury. Imperialny Ład to taka średniowieczna komuna, z którą chyba nikt nie chce mieć do czynienia. Szczególnie ja.
Poznajemy też nowych bohaterów. Przybliżony nam zostaje Jagang, od niedawna nazywany Sprawiedliwym. Z jednej strony pokazany jest jako brutalny dowódca, który nie przejmuje się tysiącami żołnierzy, których straci w kampanii, inteligentny taktyk uczący się od przeciwnika, z drugiej fanatyk idei Ładu, któremu się wydaje, że niesie Nowemu Światu wielkie dobro. Raz jest bitewny i nieustraszony, raz zagubiony niczym dziecko we mgle.
Wspomnianą już przeze mnie Nicci poznaliśmy we wcześniejszych tomach, jednak teraz zajmuje ona jedną z głównych ról powieści. Piękna, potężna, ale nieznająca sensu własnego życia. Wychowana przez matkę na ukierunkowaną na potrzeby innych kobietę nie potrafi uwolnić się od poszukiwania pewnej nieokreślonej rzeczy, którą jako dziecko widywała w oczach ojca, a potem zobaczyła u Richarda. To jedyny powód, dla którego Pani Śmierci porywa Poszukiwacza i próbuje go zmusić do przejrzenia na oczy. Nicci jest jedną z ulubionych postaci Goodkinda i przez długi czas zastanawiałam się, dlaczego. Mnie jej wybory i decyzje doprowadzały do szału. Nie rozumiem, jak można oddać wszystkie pieniądze przeznaczone na nocleg komuś, kto tylko wyciągnął po nie rękę. Nie polubiłam Nicci i nie wiem, czy to się zmieni z dalszymi tomami cyklu, a tom pierwszy nowego, skupiającego się właśnie na Pani Śmierci czeka na półce. Oj, chyba się wkopałam.
Ważni są tu też mieszkańcy Starego Świata, z którymi Richard się zaprzyjaźnia. Każdy z nich ma w sobie iskrę życia, którą wystarczy rozdmuchać, by zalśniła dużo jaśniej. Kamil i Nabbi, dwaj chłopcy z sąsiedztwa z chuliganów zamieniają się w dwóch sympatycznych młodzieńców, którzy chłoną wiedzę jak gąbka. Kowal Victor nosi w sobie marzenie o utraconej wolności, każdy z tych ludzi chciałby żyć po swojemu, zaś Ład im na to nie pozwala, każąc stawić się na służbę.
Są też mniej pozytywnej persony jak choćby Gadi. Do pewnego momentu herszt bandy, w której byli Kamil i Nabbi, przez Richarda poczuł, że traci swoją pozycję. Po tym jak spełnił absurdalną prośbę Nicci, udał się z Ładem do Nowego Świata, święcie wierząc, że to słuszne. Cóż, jak się to dla niego skończyło, musicie przeczytać sami.
Fabuła powieści dzieli się na wydarzenia w Starym Świecie, gdzie aktualnie przebywa Richard, i te z obozu armii walczącej pod przewodnictwem Kahlan z Imperialnym Ładem. Mimo akcji w rzeczywistości fabuła trochę zwolniła. Owszem, było ciekawie, coś się działo przez większą część powieści, ale osobiście czuję pewny niedosyt. Może udzieliła mi się beznadzieja położenia głównych bohaterów, a może oczekiwałam czegoś innego. Trudno mi powiedzieć.
Styl Goodkinda nie zmienił się od poprzedniego tomu. Nadal jest przejrzysty, pozbawiony wielu kolokwializmów i naturalny. Akurat w „Nadziei pokonanych” znajduje się sporo retrospekcji, więc ich fani nie będą zawiedzeni. Wszystko jednak ze sobą współgra, więc czyta się z przyjemnością.
„Nadzieja pokonanych” to kolejny udany tom cyklu „Miecz Prawdy”. Znani nam bohaterowie po raz kolejny stają przed wyborem, co robić, wojna szaleje po Nowym Świecie i chyba nic jej nie powstrzyma. Możemy też poznać Stary Świat i nieco inaczej spojrzeć na dotąd nieznane.

Ocena: 8/10

Strefa dobrych cytatów:

– Zrobiliście dobry początek. Przyznanie, że się czegoś nie wie, to pierwszy krok do wiedzy. – Czarodziej podrapał się po brodzie. – Każdego dnia zdumiewam się, jak głęboka jest moja niewiedza.

– Nie, Warrenie. – Zedd poklepał go po plecach. – To ja jestem taki bystrzak.

– Masz tylko jedno życie. Czy chcesz tylko sterczeć, wyzywać ludzi i straszyć ich wraz ze swoją bandą? Czy tylko tyle znaczy dla ciebie to jedyne życie? Każdy, kto wymagałby czegoś więcej od życia, kto chciałby, żeby jego życie było coś warte, uczyłby się. Jutro zamierzam naprawić te schody. Jutro się przekonamy, coś wart.

4 komentarze:

  1. Nie znam tej serii, ale nie sądzę, aby wpisała się ona mój gust czytelniczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja super ! A co do książki to jestem bardzo ciekawa, ponieważ nigdy o niej nic nie słyszałam.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    https://okularnicaczyta.blogspot.com/2018/03/recenzja-ksiazki-dziewczyna-z-krakowa.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej serii, ale na pewno zapamiętam sobie tytuł!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.