środa, 2 maja 2018

Zniewolone podsumowanie KWIETNIA

Hej! Mamy nadzieję, że dobrze bawicie się podczas majówki i że zabraliście ze sobą dużo książek! My na pewno nie będziemy próżnować, podobnie jak w kwietniu. Trochę się u nas działo, choć może nie tak znowu dużo. Na pewno było dużo recenzji, w tym dwie filmowe. Chcecie zobaczyć, co opublikowałyśmy w kwietniu? Zapraszamy!


5) Radio Romance [drama] [Cleo M. Cullen]

Jak widać – recenzji trochę się nazbierało, szczególnie tych premierowych i przedpremierowych. Podobnie było z książkami. Kwiecień był dla nas obfity w nowości. Sami zobaczcie!


W kwietniu odkryłam grupy książkowe, na których można czasem znaleźć całkowicie nowe cegiełki za niewielkie pieniądze! Pojawiło się również u mnie sporo mang i lektur z bibliotek – znowu częściej do niej hasam (co nie zawsze kończy się dobrze).

Zakupione:
*Laini Taylor – „Córka dymu i kości”
*Anna Lange – „Clovis LaFay…”
*Francesca Zappia – „Eliza i jej potwory”
*Colleen Hoover – „Hopeless”

W prezencie:
*Czarodziejka z księżyca [tom 5, 6, 7]

Od wydawnictwa:
*Marissa Meyer – „Scarlet”
*J.L. Weil – „Biały kruk”
*Brandon Sanderson – „Zakon Rozbitej Soczewki”

Z biblioteki:
*Lemony Snicket – „Seria niefortunnych zdarzeń” [tom 1, 2, 3]
*Kei Ishiyama – „Grimm Manga” [tom 1, 2]
*CLAMP – „Kobato” [tom 1, 2, 3]


Kwiecień był dość zaczytany, jednak nie przyniósł ze sobą spodziewanych zakupów. Na szczęście jest biblioteka – na niej zawsze mogę polegać.

Wypożyczone:
*Marcin Grygier – „Nie patrz w tamtą stronę”
*Richard Paul Evans – „Stokrotki w śniegu”
*Kazuo Ishiguro – „Nokturny”


Miniony miesiąc nie był bogaty w nabytki. Tym razem książki mało beletrystyczne. Sprawiłam sobie przewodniki po Londynie. Jest to moje wymarzone miejsce do podróży. Dlatego też stwierdziłam, że zacznę zbierać książki w tym temacie :D

Zakupione:
*Robert Ziębiński  „Londyn. Przewodnik POPkulturowy”
*Adam Dylewski  „Londyn. Przewodnik ilustrowany”


Ten miesiąc nie był jakiś szczególny, jeśli chodzi o nowości. Odebrałam zaległe mangi z poprzedniego adresu (ach ta poczta), a ostatni tom „Inspektor Akane Tsunemori” porwała Sadistic, więc nie ma na co narzekać. A że nadal nie kupiłam żadnej książki, choć moje serce z tego powodu płacze i za każdym razem, gdy widzę coś, co powinno znaleźć się na mojej półce, krzyczy „ja chce”. Przyjdzie i na to czas. Z czytelniczej posuchy na pewno nie umrę.

Zakupione (w tym zaległości z poczty):
*Yusei Matsui – „Klasa skrytobójców” [tomy 2-3]
*Tite Kubo – „Bleach” [tom 50]
*Takano Ichigo – „Orange” [tomy 4-5]
*Natsuo Kumeta – „Nasz cud” [tom 12]
*Adachitoka – „Noragami” [tom 13]
*Yoshimurakana – „Murcielago” [tom 4]
*Kei Sanbe – „Erased. Miasto, z którego zniknąłem” [tom 5]
*Hajime Isayama – „Atak Tytanów” [tom 18]

Od wydawnictwa:
*Agata Suchocka – „Woła mnie ciemność”
*Richard Schwartz – „Pierwszy Róg”
*Marta Kisiel – „Siła niższa”

Pożyczone:
*Eiichiro Oda – „One Piece” [tomy 5-8]
*Naoki Urasawa – „Monster” [tom 2]


Pamiętacie akcję pt. „Zagraniczne vs. Nasze”, gdzie SadisticWriter porównywała oryginalne i polskie okładki? Tak? Jeśli nie, to zapraszamy was do lutowego podsumowania <<CZĘŚĆ 1 AKCJI>>, jeżeli macie chrapkę na więcej, to zapraszamy poniżej! I już bez zbędnych wstępów…


1. Stephanie Perkins – „Podaruj mi miłość”

Nie wiem jak do was, ale wersja oryginalna okładki kompletnie do mnie nie przemawia. Uważam, że pomysł z narysowaniem postaci, które występowały w całej antologii, był całkiem dobry, ale całość nie przyciąga oka. Na szczęście w wersji zagranicznej powstały w późniejszym okresie nowe okładki, które po prostu ubóstwiam, ale nie przebiją one polskiej wersji <3. To jedna z moich ulubionych książek pod względem wizualnym, które leżą na półce. Mogę się na nią patrzeć godzinami. Co w niej takiego ładnego? Myślę, że najbardziej przyciąga wzrok sam rysunek, a także to, jak pięknie tekstura go przenika. 


2. Ali Bejamin – „Serce meduzy”

Przypadek zgoła inny, ponieważ obie okładki przyciągają wzrok. Wydaje mi się jednak, że pierwsza wygrywa. Ja sama chciałabym mieć taką książkę w swojej biblioteczce. Ta zakręcona czcionka kojarzy mi się z falistą meduzą, że nie wspomnę o przyciągającym wzrok błękicie, który przypomina nam o oceanie. Polska okładka jest w porządku, ale w nawiązaniu do całej lektury jest dla mnie trochę bardziej psychologicznie rozrysowana. To znaczy poza głębią oceanu widzimy tylko coś, co przypomina wysepkę, ale gdy sięgniemy niżej, zobaczymy ogromną meduzę, która jest poniekąd połączona z główną bohaterką. Ta polska okładka kojarzy mi się trochę z Małą syrenką, nie wiem dlaczego. Może gdyby kolory były bardziej błękitne, byłoby ładniej, ale wciąż jest całkiem w porządku!



3. Alice Sebold – „Nostalgia anioła”

Niby niewielkie zmiany, a jednak wielkie. O ile zagraniczna wersja jest minimalistycznie piękna, tak druga z tym wielkim białym napisem po lewej stronie, gdzie widnieje imię i nazwisko autorki… Cóż, lepiej nie dało się zepsuć oryginalnie ładnej okładki. Na dodatek czcionki i kolory... Ciągle zadaję sobie pytanie: DLACZEGO? Dlaczego zrobili jej taką krzywdę?


4. Becca Fitzpatrick – „Niebezpieczne kłamstwa”

Okładki pod pewnymi względami bardzo podobne – chodzi głównie o zamysł. Tu moim zdaniem wygrywa jednak polska wersja. Fakt, jest prosta i może nie zwróciłabym na nią większej uwagi w księgarni, ale ta oryginalna… Cóż, na pewno zwróciłabym uwagę na napisy, które dają po oczach na kilometr. Nie dość, że białe, to jeszcze rozjaśnione. A tło? Zdjęcie mogłoby być ładne, gdyby nie przesadnie wyraźna ilość kropel deszczu… W polskiej wersji wygląda to bardziej powabnie i delikatnie. Morał? Moondrive ma naprawdę dobrego grafika. 


5. Laini Taylor – „Marzyciel”

Ostatni już przykład, który bardzo mnie zadziwił. Dlaczego? Bo z reguły wydawnictwo SQN wydaje książki z oryginalnymi okładkami, a tu proszę. Uważam, że polska wersja wygrywa pod każdym względem. Po pierwsze błękit, po drugie czcionka, po trzecie ta wielka złota ćma, która błyszczy, kiedy pada na nią światło. CUDO. Oryginalna wersja nie przypadła mi do gustu. Może był w tym jakiś zamysł, ale… NIE. Istnieje jeszcze jedno wydanie, które jest bardzo podobne do polskiego (czy raczej polska wersja jest podobna do niego), ale to taka trochę wybiedzona wersja błękitu zdobionego ćmą.

Myślę, że to koniec okładkowej serii, ale na pewno pojawi się jeszcze inna akcja, która będzie porównywać oryginalne i polskie aspekty książek. Ale to za jakiś czas! Teraz oczekujcie na kolejną recenzję. Tym razem będzie to czwarty tom Alcatraza kontra Bibliotekarze. Do zobaczenia!

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy i intensywny miesiąc. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję! Nie czytałam żadnego z tych tytułów, zatem mam niezłe zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, generalnie "Serce meduzy" podoba mi się w każdej wersji! I koniecznie muszę się zapoznać z tą książką

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry wynik, gratuluję i życzę jeszcze bardziej zaczytanego maja! A mnie zaciekawił najbardziej stosik z biblioteki, więc będę czekać na recenzje!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.