Bez
zbędnych wstępów: przepadłam! Bardzo podoba mi się Pitch Perfect.
Oglądałam chyba kilkanaście razy każdą część, chociaż
ostatnia nie podobała mi się tak bardzo, jak poprzednie. Nie
przeszkadza mi to, że znam większość dialogów na pamięć. Przy
tym filmie mogę się zrelaksować, czasami nawet pośmiać, chociaż
zdarzają się momenty, w których chciałabym się zapaść pod
ziemię przez poziom żenady. Po prostu kiedy obserwuję zachowania niektórych osób, nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie da się ukryć, że wszystkie części są
dość schematyczne. W każdej z nich niektóre wydarzenia się
powtarzają. Już na początku, podczas występu, dziewczynom
przydarzają się pewnego rodzaju przykrości, np.: wymiotowanie na
publiczność, zniszczenie części garderoby czy podpalenie włosów.
Ponadto, jak na amerykańskie akademiki przystało, musi być
impreza. I to z dużym rozmachem.
Moim
ulubionym elementem tych filmów są bitwy na piosenki nazywane rzeźnią. Polegają na tym, że kilka drużyn rywalizuje pomiędzy sobą,
śpiewając różne utwory. Nie jest to do końca proste, bo piosenki muszą odpowiadać wyłonionej
kategorii. Atutem pojedynku jest sceneria,
najczęściej jakieś opuszczone miejsca - parking albo inne
podziemne pomieszczenie. Wszędzie jest pełno kolorowych świateł.
Oprócz rywalizujących ze sobą grup muzycznych jest także
widownia, która dopinguje zawodników. Kiedy jakaś kategoria
zostawała już wylosowana, od razu zastanawiałam się, jaki utwór będzie do niej pasował. Nie zawsze mogłam to sobie wyobrazić. Przyznaję,
że dużo się śmiałam podczas tych scen. Grupy wybierając
piosenkę żywo gestykulowały.
We
wszystkich częściach śledzimy losy grupy muzycznej a capella. W jej
skład wchodzą studentki i studenci. Oprócz zajęć na
uniwersytecie, możemy obserwować prawdziwe życie studenckie.
Zdarzają się romanse, rozstania, pierwsze prace zarobkowe, czyli jak to w życiu.
A
teraz zapraszam na podsumowanie każdej z części!
Tytuł: Pitch Perfect
Część: 1
Reżyseria: Jason Moore
Gatunek: Komedia romantyczna, film muzyczny
Premiera: 28 września 2012
Czas trwania: 112 min.
Opis: Beca, studentka pierwszego roku na Uniwersytecie Barden wstępuje do "The Bellas". Jest to dziewczęca, szkolna grupa wokalna. Beca wnosi potrzebna dawkę energii do repertuaru zespołu i razem z koleżankami bierze udział w konkursie kampusu, rywalizując z męskim zespołem.
[filmweb.pl]
Dzięki
temu, że w filmie podkład muzyczny reprezentuje głównie muzyka
pop, przyjemniej się go ogląda. Pierwsze skojarzenie,
jakie mi się nasuwa, to to, że ten film jest podobny do High School
Musical, tylko, że w wersji dla starszych odbiorców. W
produkcji panuje iście amerykański klimat. Postacie, jak i miejsca
są dobrze wykreowane. Główne bohaterki, czyli Słowiki, reprezentują niski poziom występów. Jednak wraz z
upływem czasu coraz lepiej wychodzi im śpiewanie i występowanie. Bardzo dużo pracowały, aby ich układ taneczny
był perfekcyjny. Koniec końców wyszło wręcz odwrotnie.
Nie
było dla mnie zaskoczeniem, kiedy okazało się, że przewodniczącą
grupy była Aubrey, która moim zdaniem uchodziła
za wredną. Wszystko musiało być po jej myśli. Nie
przyjmowała propozycji swoich koleżanek. Narzucała dziewczynom,
co i jak mają wykonać. Ustalała reguły funkcjonowania tej
zbiorowości. Poza próbami nic się dla niej nie liczyło. Jej
koleżanki miały postępować dokładnie tak jak ona sama, miały
się wyrzec wszystkiego, co nie jest związane ze Słowikami. Uważam
to za zachowanie co najmniej nieodpowiednie. Bycie w takiej grupie
powinno się raczej kojarzyć z czymś przyjemnym.
Kolejną
dość charakterystyczną postacią jest Amy. Właściwie Gruba
Amy, bo tak kazała na siebie mówić. Poza swoim
wyglądem wyróżniała się specyficznym stylem bycia.
Zachowywała się dziwnie, czasami wręcz odrażająco. Oglądając
film miałam wrażenie, jakby jej zachowanie było na pokaz. W każdej
możliwej sytuacji się wydurniała. Co do jej śpiewu, chyba pominę
to milczeniem. Ja wiem, że należało taką postać stworzyć, ale
miejscami było wszystkiego za dużo. Wymyślała swoje
ruchy sceniczne, które nie do końca były odpowiednie, jak na taką
okoliczność.
Kolejna
postać, Beca, to taka trochę buntowniczka. Nie podobało jej się,
że ojciec wysyła ją na studia. Wolałaby robić coś
innego. Do Słowików trafiła przypadkowo. Z czasem jej
zachowanie się zmienia i to dzięki grupie. Zyskuje sobie ich
zaufanie i sprawia, że wchodzą na lepszy poziom występów.
Wielokrotnie było widać, że walczy o dziewczyny, chce aby było
dobrze. Zdarzały się sytuacje, kiedy zachowanie Beci było
krytykowane. Pomimo tego, dziewczyna robiła to, co uważała za
słuszne.
Beca
miała epizod miłosny. Chociaż chłopak ciągnął do niej bardziej, niż ona do niego. Robił wszystko, aby zostać zauważonym. Oboje zaczynają pracę w tym
samym miejscu. Wiele sytuacji mnie bawiło, np. uganianie się
pomiędzy regałami z płytami.
Uważam,
że najlepszą parą w tej części są komentatorzy na zawodach. Ona
blondynka, on pan po czterdziestce. Tworzą zgrany duet, rzucają
ciekawymi żartami. Niezłe są rozgrzewki przed wejściem na żywo.
Strojenie min, wykręcanie ciała, po prostu idealnie.
Podsumowując.
W tej części będę pamiętać o rzeźni czy śpiewaniu
pod prysznicem. No i przede wszystkim stroje Słowików, które
wyglądały niczym u stewardess na pokładzie samolotu.
Jestem pewna, że i wy będziecie się dobrze bawić oglądając ten
film!
Ocena: 8/10
Słowiki
dały popis na występie! Tym razem śpiewając na uroczystości z
okazji urodzin Baraca Obamy, strój Amy uległ zniszczeniu przez co
odsłoniła znaczną część swojego ciała. Dziewczyny przez
ten incydent zostały zawieszone i nie mogły występować
publicznie. Z
czasem mogły wrócić do swoich wcześniejszych prób. Tym
razem postawiły na ćwiczenia siłowe. Relacje się poluźniły,
dlatego wybrały się na wycieczkę integracyjną. Swoją drogą,
podobało mi się to. Spędziły jakiś czas w lesie i większość
rzeczy robiły razem. Było dużo śpiewania, ale i pracy
zespołowej.
W
tej części również pojawiła się bitwa na piosenki. Tym razem
mniej mi się podobała. Atmosfera była inna. Pojawiło się
więcej drużyn. Zrobiło się jakoś tłoczniej. Uczestnicy
znaleźli się w jakimś dziwnym podziemnym pomieszczeniu.
Pozytywnym
elementem zaskoczenia w tej części były występy dziewczyn. Tym
razem postawiły na inny repertuar. Ucieszyłam się, kiedy
zobaczyłam również nowe stroje. Występ sprawiał
wrażenie mniej sztywnego. Po dziewczynach było widać, że cieszą
się chwilą. Wszystko byłoby fajnie, gdyby oczywiście nie ostatni
występ...
Beca
realizuje się w wytwórni muzycznej. Została zauważona przez
wpływową osobę. Kawałek jaki stworzyła bardzo mi się podobał. Była
to wersja świątecznej piosenki, którą śpiewał Snoop Dog.
Dźwięki wpadały w ucho.
Podsumowując. Ta część była minimalnie słabsza od poprzedniej. Spodobało mi się, że pojawiły się podobne elementy, co w pierwszej. Mam na myśli wydarzenia, np. impreza czy bitwa na piosenki. Generalnie polecam!
Ostatni występ odbył się w Kopenhadze. Dziewczyny zrobiły sobie wycieczkę po okolicy. Pokazały, że im się tu nie podoba. Miałam wrażenie, że myślą w ten sposób: "Jesteśmy z Ameryki, dużo możemy, wszędzie jest źle, u nas najlepiej". Zirytowało mnie to trochę.
Dziewczyny przygotowały występ na wysokim poziomie. Zmiksowały kilka piosenek. Ruch sceniczny był nienachalny. Obyło się przez przypału. Mogę dodać tylko tyle, że na końcu się wzruszyłam. Zdecydowanie był to ich najlepszy występ.
Uważam, że Amy nadal się nie zmieniła
i wciąż była zbyt... rozrywkowa. Ponadto odnalazła swoją miłość.
Włożyła spory wysiłek w to wyznanie, i to dosłownie. Wydaje
mi się, że pozostali bohaterowie jakoś szczególnie się nie
wyróżniali. Podsumowując. Ta część była minimalnie słabsza od poprzedniej. Spodobało mi się, że pojawiły się podobne elementy, co w pierwszej. Mam na myśli wydarzenia, np. impreza czy bitwa na piosenki. Generalnie polecam!
Ocena: 7/10
Pierwsze
skojarzenie jakie mi się nasuwa, to to, że ostatnia część jest
zbyt wyolbrzymiona. Zdecydowanie za dużo tutaj efektów specjalnych.
Już nie poczułam tego klimatu, co wcześniej. Wszystkie
zdarzenia opierają się na tym, że dziewczyny skończyły studia.
Każda zajęła się swoim dorosłym życiem. Po pewnym
czasie się spotykają. Postanawiają wyjechać na występ w inne
miejsce. Śpiewają piosenką Cheap thrills i
uważam, że wyszło im to naprawdę dobrze. Myślę, że to jeden z
nielicznych występów, jakie podobały mi się w tej
części.
Ubolewam
nad tym, że nie ma mojej ulubionej rzeźni. Jedyna
rywalizacja na piosenki pojawia się wtedy, kiedy kilka grup spotyka
się w jednym miejscu i przypadkowo zaczynają śpiewać.
Amy znowu dała wyraz swojej osobowości. Wciąż za nią nie przepadam.
Zabrała koleżanki do kasyna, by się zabawić. Podrywała
starych facetów, po czym odrzucała ich zaloty, udając
niedostępną.
Niebywałą
gwiazdą tej części jest Dj Khalid. Uważam, że wątek z nim był zbędny. Zbyt dużo zapychaczy tym razem. Kolejnym przykładem
na to, że dzieje się za dużo jest wystąpienie grupy żołnierzy.
Słowiki nawet dla nich zaśpiewały.
Uważam,
że najsłabszym elementem była impreza na statku. Amy pogromca
starszych panów oraz Beca z facetem poznanym na występie.
Dziewczyny chyba nie do końca wiedziały co je czeka. W miarę
rozwoju sytuacji, postanowiły uciec. Zrobiły to dość efektownie.
Zwieńczeniem
tej części był występ solowy jednego ze Słowików. Chociaż
zamiary były inne, ostatecznie Beca pokazała, że koleżanki z
grupy naprawdę się dla niej liczą.
Podsumowując.
Bardzo polecam obejrzeć Pitch Perfect. Pomimo nie za dobrej opinii
na temat trzeciej części, nie chcę was zniechęcać. A jeżeli
już oglądaliście wszystkie części albo chociaż jedną, może
pochwalicie się w komentarzach, co o nich sądzicie? Piszcie,
jestem ciekawa waszej opinii :).
Ocena: 5/10
Ocena podsumowująca: 8/10
Hej :)
OdpowiedzUsuńMnie się powinno zamykać w piwnicy, jak tylko leci w radiu kawałek, który słyszałam w którejkolwiek części Pitch Perfect, bo zaczynam ją nucić jak w filmie. No cóż, jedynkę widziałam dwadzieścia pięć razy, nie mam problemów, żeby rzucać cytatami z tego filmu.
O, miałam to samo skojarzenie z Aubrey! Rozumiem, że chciała się odkupić za rozwalenie występu, ale jej dyktatorskie podejście odstraszało.
Jestem inna, bo mnie dwójka podobała się bardziej od jedynki i trójki, ale to pewnie dlatego, że rozterki dziewczyn na finiszu studiów przed rozpoczęciem życia poza kampusem nałożyły się odrobinę na moje prywatne życie. No ale każdy ocenia tak, jak jemu się wydaje.
Trójce brakowało pewnych elementów poprzednich części, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Bellas (nie znoszę nazwy Słowiki) miały już dyplomy (poza najmlodsza Emily) i pracę, własne życie, a to tournee miało być ostatnim wspólnym śpiewaniem. I tak wystawiłam sporą liczbę gwiazdek.
Cieszę się, że na zesc drugą i trzecią mogłam pojechać do kina, miało to swój klimat - dwudziestka widzów śpiewająca "(Cups) When I'm Gone" to dopiero piękne wspomnienie.
Pozdrawiam! :)
Zdecydowanie wolę książki.:)
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko pierwsza część i to wieki temu :D To były czasy :) może kiedyś wrócę do tej serii :)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
Dawno temu oglądałam właśnie część pierwszą, a tu już są trzy. Podobał mi się film, więc w wolnym czasie może nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńWidziałam wszystkie części i jak jedynkę szalenie lubię, a dwójkę tylko lubię, tak trójka cholernie mnie rozczarowała :/ Może była w niej tylko jedna dobra scena, reszta - tak jak piszesz -wyolbrzymiona. A szkoda, bo wcześniejsze części miały niesamowity klimat :/
OdpowiedzUsuńPS. Jeśli jeszcze nie widziałaś, to polecam "Króla rozrywki". Tam to są dopiero piosenki! <3 ;)
Pozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Nie oglądałam i nie wiem czy kiedyś obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
mam nadzieje że hejty zejdą bo jak czytałem inne recęzie to byłem w szoku. uwielbiam wszystkie części i znam tekst każdej na pamięć
Usuńa dzięki temu filmowi zamierzam śpiewać accapella
Moim zdaniem część 1 , 2 i 3 są ekstra . Wszystkie części mi się bardzo podobały.
OdpowiedzUsuń