poniedziałek, 14 maja 2018

[PRZEDPREMIEROWO] Marta Kisiel - "Toń"


Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Toń
Gatunek: kryminał, fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 23 maja 2018
Ilość stron: 416

Opis: Kiedy Dżusi Stern decyduje się oddać przysługę ciotce, jeszcze nie wie, że uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo — a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają.
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata. Bo dobra powieść zaczyna się od morderstwa, a później napięcie tylko rośnie.

Książki Marty Kisiel mają to do siebie, że gwarantują całkiem niezłą zabawę, o ile ktoś nie nastawia się na coś, co miałoby zmienić jego życie. Pamiętacie, jak w recenzji „Nomen omen” skarżyłam się, że początek jest nieco mdły i niczego nie spodziewałam się po tej powieści? Potem było już tylko lepiej, a gdy Uroboros ogłosił datę premiery „Toń”, byłam już tylko podekscytowana.
Zaczyna się dość poważnie, bo od morderstwa i dwóch tajemniczych postaci, które komentują ten fakt. Potem zaś poznajemy Dżusi, czy raczej Justynę Stern, która wraca do rodzinnego domu trochę nie z własnej woli i od razu łamie jedną z trzech zasad, które zawsze rządziły życiem jej, ciotki i siostry. Bo to właśnie ciotka wychowała Dżusi i Eleonorę, choć wiele było pomiędzy kobietami zgrzytów. No i tak uruchamia się lawinę zdarzeń, które zmieniają bardzo wiele w życiu panien Stern.
Brzmi to jak kryminał i po części ta powieść kryminałem jest. Mamy podejrzanego antykwariusza Ramzesa, z czasem giną kolejne osoby, jest też zagadka zniknięcia rodziców dziewcząt do rozwiązania. I ktoś mi pewnie zaraz powie, że to przecież Uroboros i Marta Kisiel, że to fantastyka miała być. I jest. Istnieje bowiem ktoś taki jak psychopomp – istota przeprowadzające dusze zmarłych, a nawet mówiąc kolokwialnie, podróżująca w czasie. I takim psychopompem jest Klara Stern, ciotka naszych dziewcząt. Legendarnym w branży, zauważmy. Zresztą nie tylko Klara ma w sobie coś magicznego. Wokół jest więcej osób, które niekoniecznie można nazwać zwykłymi osobami. Chociażby wspomniany przeze mnie nieco wcześniej Ramzes, którego magnetyzm sprawia, że ludzie robią to, czego chce. Stawiałam, że jest wampirem i w sumie niewiele się pomyliłam. No i mamy panią Matyldę. Tak, TĘ panią Matyldę Bolesną, bohaterkę „Nomen omen”. Powiem Wam szczerze, że dawno nie musiałam się aż tak kontrolować w czasie jazdy tramwajem do pracy, jak w momencie, gdy zrozumiałam, kto rozstawia Eleonorę po kątach. I tak wybuchłam śmiechem i jestem za to bardzo wdzięczna autorce, bo panią Matyldę naprawdę uwielbiam.
Skoro już przy tym jesteśmy, to nie sposób nie powiedzieć nic o bohaterach, a jednocześnie nie wiem, czy powinnam psuć Wam frajdę z poznawania ich osobiście. Są barwni, nieidealni – nawet niewzruszony całą historią Ramzes – i naprawdę da się ich lubić. Taka Dżusi wydaje się na początku nieco pustą, zawsze porządnie umalowaną miniaturową seksbombą – zresztą im bardziej o tym myślę, tym bardziej przypomina mi się Basia z „Nomen omen”, która też przecież wzrostem nie grzeszyła, a mało osób potrafiło ją skutecznie uciszyć – a jednak kiedy siostra potrzebuje jej pomocy, rusza niemal natychmiast z powrotem do Wrocławia.
Ciekawą postacią jest też Gerd, młody zegarmistrz, który współpracuje z Ramzesem. Trochę buntownik wychowany w rodzinie, która dba zawsze o doskonałe wykształcenie i tytuły naukowe, ale bardzo sympatyczny. Do tego wątek pomiędzy nim a Eleonorą jest poprowadzony w taki sposób, że nie trudno się uśmiechać na samą myśl. Tam nie ma lukru, którego nie znoszę, jest po prostu życie.
Chyba nie ma rzeczy w tej powieści, do której mogłabym się przyczepić. Nawet otwarte wątki, które autorka pozostawia na końcu, nie psują mi odbioru całości. Powieść jest napisana lekkim piórem, z odpowiednią dozą humoru sytuacyjnego i zapewnia świetną rozrywkę. Do tego oprawa graficzna to cud, miód i orzeszki. Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej z „Toń” i tylko czekam na coś nowego spod pióra pani Marty Kisiel. Jeśli to was nie przekonuje, to nie wiem, co mogłoby zrobić to lepiej.

Ocena: 9/10

Za egzemplarz dziękuję:









Strefa dobrych cytatów:

– Może więc pora przestać uciekać, skoro uciec nie sposób? – odezwała się pani Matylda, wkraczając dostojnie do pokoju z filiżanką herbaty na spodku w dłoni i czarnym kocurem przy nodze. – Czy zamiast uciekać na oślep, nie lepiej zawrócić, stawić czoło prawdzie, choćby i najszpetniejszej, i w końcu się z nią pogodzić?

– Titku, przecież ty wzrostem wdałaś się w ojca...
– I właśnie dlatego noszę szpilki.

– Chyba nie oczekujesz, że zatrzepoczę rzęsami, złożę usteczka w ciup i zapytam w odpowiedzi, czy o mnie?

3 komentarze:

  1. Hej :)
    Dobrze wiesz, że również uwielbiam prozę Marty Kisiel, "Toń" mam wpisaną na swoją listę książek do przeczytania. Szkoda, że nie uda mi się przyjechać na spotkanie autorskie, ale jak tylko książka znajdzie się w księgarni, pobiegnę, by na nią popatrzeć, a później namówię bibliotekę na jej zakup. W końcu jest tu Matylda, a skoro ona tu jest, to historia musi być świetna!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja Ci ją mogę pożyczyć przecież. To nie będzie żaden problem.

      Usuń
  2. Sporo już słyszałam o twórczości autorki i na pewno się z nią zapoznam. Tę książkę mam w planach. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.