Tłumacz: Edyta Świerczyńska
Tytuł: Biały kruk
Tytuł oryg.: White Raven
Cykl: Raven
Tom: 1
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Kobiece (Young)
Data wydania: 26.04.2018 r.
Ilość stron: 376
Opis: Po śmierci
matki Piper i jej młodszy brat trafiają pod opiekę babci, do małej
miejscowości, w której nic ciekawego się nie dzieje. Tam Piper spotyka zabójczo
przystojnego Zane’a Huntera, dzięki któremu życie w nowym miejscu się całkiem
znośne. Między parą zaczyna iskrzyć, jednak chłopak ma w sobie coś niezwykłego…
coś nadprzyrodzonego i śmiertelnie niebezpiecznego.
Życie
Piper i jej młodszego brata zmienia się w ciągu jednej nocy. Po tragicznej
śmierci ich matki lądują na idyllicznej wyspie pod opieką nieprzyzwoicie
bogatej babci, której nigdy wcześniej nie spotkali. Dziewczyna zaczyna się
buntować, bo jedyne co można robić w Raven Hollow to zanudzić się na śmierć.
[lubimyczytac.pl]
Piper to z pozoru zwyczajna nastolatka, której życie w pewnym momencie wywraca się do góry
nogami, a to wszystko dlatego, że jej matka umiera w niewyjaśnionych
okolicznościach. Od tej pory cały dom jest na jej głowie, a przynajmniej do
momentu, kiedy babcia, której nigdy nie widziała na oczy, ściąga ją wraz z
bratem na wyspę Raven Hollow, na której zaczynają dziać się… dziwne rzeczy.
Czy nie brzmi wam to znajomo?
Gdy tylko zobaczyłam opis tej książki (uwzględniający oczywiście zabójczo
przystojnego kolesia), podejrzewałam, ze może to być kolejna schematyczna
młodzieżówka, która nie będzie się zbytnio wyróżniać na tle innych. Czy po
przeczytaniu moja opinia się zmieniła? Muszę przyznać, że nie bardzo, choć
równocześnie przyznaję, że pomysł na wątek fantastyczny był całkiem dobry,
szkoda tylko, że wszystko zostało wyjaśnione po macoszemu, w efekcie czego
poczuliśmy niedosyt. To mógł być naprawdę kawał całkiem dobrej fantastyki! Tym
bardziej, że zanim nadszedł ten znamienny moment, w którym dowiadujemy się, o
co chodzi, akcję otaczała nutka intrygi i tajemnic. Szkoda, że autorka bardziej
skupiła się na nic niewnoszącym w życie romansem powstałym pomiędzy zabójczo przystojnym
chamem i buntowniczą nastolatką, która oczywiście nie zdaje sobie sprawy z
tego, że jest wyjątkowa. To był tak typowy wątek miłosny, że czasami musiałam
się powstrzymywać, żeby nie omijać opisów, którymi byliśmy karmieni w chwilach
romantycznych uniesień. Na dodatek ta niezdrowa fascynacja Piper! Na początku
jej zachowanie wykrzywiało mi usta w grymasie. Tu niby odgrywała niedostępną, a tu aż
się śliniła na widok Zane’a (pomijając już to, że za jego charakterem jakoś
nieszczególnie przepadała). No i te cudowne zaprzeczenia w stylu: on mi się po
prostu podoba, nic do niego nie czuję, i nagłe przejście w miłość, która
pojawia się całkowicie znikąd. Nie. Wielkie nie dla tego romantycznego związku w tej książce.
Jeszcze większe NIE dla dramatu, który autorka stworzyła wokół ich
uczucia, dołączając do tego wszystkiego osobę trzecią. Nieźle się napociłam przy tych
wątkach, naprawdę.
Co o bohaterach? Do Zane’a nie
czułam zupełnie nic. Niby był przystojny, niby wredny, ale oczywiście chwilami
miał przebłyski czułości do Piper (dosyć dziwnej i nieuzasadnionej czułości, zupełnie jakby miał w sobie dwie osoby). Ot, po prostu pierwszy lepszy bohater
młodzieżowej książki, o którym zaraz zapomnę. Z Piper było nieco inaczej. Na
początku miałam co do niej bardzo mieszane uczucia. W pewnym momencie już nie
wiedziałam, czy mnie irytuje i mam ochotę ją zabić za te głupie docinki,
dziecinne zachowanie i granie buntowniczej jędzy, czy po prostu mnie bawi
niektórymi tekstami (bo muszę przyznać, że kilka z nich rozszerzyło moje
usta w uśmiechu). Ostatecznie nie uważam ją za ulubioną bohaterkę i myślę, że
mimo tej butności niedługo również o niej zapomnę. Może gdyby była odrobinę
mniej niezdecydowana, może gdyby nie grała takiej buntowniczki, może gdyby
opanowała się w obecności Zane’a, może gdyby nie obrażała ludzi na każdym
kroku, to… byłaby całkiem fajną postacią, ale tak jest mi po prostu obojętna. Mam jeszcze jedno zastrzeżenie, co do jej kreacji. Jak na osobę, która kompletnie nie miała pojęcia o tym, kim jest, całkiem nieźle radziła sobie z wrogami, którzy SZKOLILI SIĘ CAŁE ŻYCIE W WALCE. Nie wiem, czy autorka chciała pokazać, jaka to nie jest odważna i silna, ale było to bardzo sztuczne i niewiarygodne.
O reszcie bohaterów już
praktycznie zapomniałam. Nie zapadli mi w pamięci. Wszyscy zdawali się być…
tacy sami. Nie wyróżniali się z tłumu.
Fabuła. Chwilami miałam
wrażenie, że w ogóle nie istnieje, a niektóre zdarzenia są poplątane,
nielogiczne i upchane na siłę. Więcej tutaj obściskiwania się głównych
bohaterów i ratowania Piper, niż jakichś konkretnych momentów, które
nakarmiłyby moje czytelnicze zmysły. Przyznaję, zapowiadało się nieźle, byłam
nawet pozytywnie nastawiona do tej książki, ale koniec końców, im dalej w to
brnęłam, zostawałam utwierdzana w przekonaniu, że to nie będzie powieść, która
mnie porwie. Po prostu schemat na schemacie. Dodatkowo co mnie zirytowało…
Wszyscy nazywają Piper Białym Krukiem. Dziewczyna dopytuje się każdego
po kolei: ale o co ci chodzi z tym Białym Krukiem? I oczywiście za każdym razem
słyszy tę samą odpowiedź: „O, to ty nie wiesz?”, po czym ten temat schodzi na drugi plan! Moment, w którym Piper w ogóle czegokolwiek się o sobie
dowiaduje jest tak sztucznie wydłużony w czasie, że doprowadziło mnie to do
szewskiej pasji! Nie dość, że nie otrzymywaliśmy konkretnych tłumaczeń, to
jeszcze autorka przywiązała je liną i celowo oddalała je od Piper. A czy nie
bezpieczniej byłoby jej o wszystkim powiedzieć? Skoro ktoś próbował ją zabić,
to może warto, żeby się dowiedziała czegokolwiek o sposobach na to, jak się
bronić? Ale nie, bo przecież po co?
Logika. Logiki tu naprawdę
brakuje i boli mnie to, że nie mogę o niczym więcej napisać, aby przypadkiem
nie zdradzić fabuły (bo przyznaję, jakiś element słodkiej tajemnicy tu tkwił).
Czepię się co jedynie tego, co znalazłam w treści – autorka uznała, że Piper
będzie rysowniczką, która zajmuje się rysowaniem ANIME. Nie, nie, nie. Droga
Pipes, nie tworzysz animacji, tylko MANGĘ. Czy autorce naprawdę tak bardzo nie
chciało się sprawdzić prostej rzeczy w Internecie? Manga = komiks, rysunki, anime = filmy animowane. Takich ewenementów było w książce niestety wiele.
Dobrze, że przynajmniej Dean i Sam Winchesterowie zostali potraktowani z
godnością (tutaj wielki plus dla autorki za ich wplątanie w rozważania Piper na temat nadnaturalności niektórych zjawisk)!
Mam wrażenie, że opisy w tej
książce odrobinę leżą, podobnie jak niektóre dialogi. Czasami brakuje jakichś
dopowiedzeń, szczególnie, jeżeli mamy prawdziwą akcję. Tutaj autorka rozpisuje
się wzniośle na temat uczucia, jakim jest miłość pomiędzy dwójką bohaterów, a
kiedy pojawia się akcja… nagle jej nie czujemy. Może ta książka powinna być po
prostu romansem? Dialogi zaś może czasami są zabawne i interesujące, ale na
ogół to nie wznoszą zbyt wiele do fabuły. Po prostu są.
Trochę ponarzekałam, ale muszę przyznać, że mimo tych wad, książkę czytało się miło. Nie była to lektura, którą miałam ochotę rzucać o ścianę z powodu nerwów.
Była lekka i pomimo wielu błędów i niedociągnięć czytało się ją całkiem w
porządku. Może to nie jest super młodzieżówka, którą poleciłabym każdemu
napotkanemu nastolatkowi, ale jeżeli ktoś poszukuje czegoś niewymagającego, to
dlaczego nie? Dodatkowo może nas zachęcić tutaj styl prowadzenia historii. Jest typowo nastoletni, prawdziwy, dosyć zabawny i charakterystyczny dla dorastających młodzieniaszków.
Na uwagę zasługuje tutaj
zakończenie książki. Przez to, że wszystkie zdarzenia były do przewidzenia,
straciliśmy czujność. Na sam koniec nawet ja, osoba, która bardzo często
przewiduje, co się może stać, nie spodziewałam się tego, czym obdarzy nas
autorka. Aż kiwnęłam głową z uznaniem.
Podsumowując. Biały kruk to
książka bardzo schematyczna z nudnym wątkiem romantycznym, niewyróżniającymi
się postaciami, pomieszaną fabułą i z brakiem logiczności w niektórych
sytuacjach. Oprócz tego to jednak wciąż młodzieżówka z dobrze zapowiadającym
się wątkiem fantastycznym, który może jeszcze zostanie rozwinięty w drugim
tomie, i na dodatek czyta się ją miło i spokojnie. Jeszcze nie wiem, czy
chciałabym się zabrać za kolejną część, ale zakończenie nieco mnie
zaintrygowało.
Oczekujecie czegoś niewymagającego do poczytania? Tęsknicie za schematycznymi
historiami dla nastolatków? A może chcecie poczytać o wzniosłej miłości
pomiędzy zabójczo przystojnym gościem a wyjątkową dziewczyną o ciętym języku?
Jeżeli tak – to książka dla was.
Ocena: 5/10
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
STREFA
CYTATÓW:
–
Będziesz kiedyś matką tego rodu, Piper.
–
Matką rodu? Co to, demonstracja feministek?
–
Bzdura. Ci faceci byli zwykłymi
wariatami.
–
Och, nagle jesteś taką ekspertką od wariatów?
–
Po poznaniu ciebie mogłabym napisać na ten temat doktorat – warknęłam, tracąc
cierpliwość.
Mimo zamykających się oczu (tak, dopiero wstałam i już się wzięłam za czytanie Twojej opinii – to nie wróży niczego dobrego...), postanowiłam ofiarować ci komentarz. Tylko uwaga – może być chaotyczny. :D
OdpowiedzUsuńSkąd ja wiedziałam, że w Twoim przypadku książka nie zaskoczy cię i do samego końca będziesz użerać się z czymś, co jest schematyczne i w niektórych momentach niedopracowane? Chyba to wina tego, jak określiłaś zachowanie głównej bohaterki w stosunku do tego swojego obiektu westchnień. Nie bój się – nie zdradzę Twojej jakże szczerej do bólu ręki (��) myśli, ale cały czas miałam ją w głowie, gdy tylko wspominałaś o relacjach łączących te dwie osoby. :D
Rysowanie anime? To ja już się nauczyłam, że istnieje różnica między tym a mangą, ale żeby taki błąd przeszedł dalej? I jeszcze nikt u nas, przy sprawdzaniu tej książki, tego nie wykrył? To aż mi się przypomniał przypis w jednej książce, gdzie ktoś jakże inteligentny wspomniał o StephAnie Meyer, gdzie ta pani nie ma nic wspólnego z sagą „Zmierzch” czy „Intruzem” (Bo ta pani to StephEnie Meyer. Jedna literka, a robi różnicę).
No to postawiłaś mnie w niezręcznej sytuacji. Jeszcze niedawno chciałam przeczytać tę książkę, a teraz jakoś nie umiem się do niej przekonać. Ta schematyczność, źle wykreowani bohaterowie, to przeciąganie poznania prawdziwego znaczenia „białego kruka”... Ehh... Może kiedyś zmolestuję (��) cię o pożyczenie tej powieści, ale dopiero wtedy, gdy będę potrzebować czegoś, co mi pozwoli odetchnąć od ambitniejszej lektury. :D
BLUSZCZOWE RECENZJE
Książka zupełnie nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńTotalnie mnie od niej odciągnęłaś :D
OdpowiedzUsuńSporo słyszałam o tej książce, ale zawsze natrafiałam na zdecydowanie pozytywniejsze recenzje. Po przeczytaniu twojej zastanawiam się, czy w ogóle zawracać sobie nią głowę. Chociaż sama muszę się przekonać, czy jest taka mierna :)
OdpowiedzUsuńKolejna opinia, która zniechęca mnie do przeczytania tej książki. A jednak czytałam wiele opinii: jedne podobno do Twojej, inne bardziej pozytywne. Ale jednak chyba po nią nie sięgnę - nie chcę tracić czasu na kolejną schematyczną młodzieżówkę... ;/
OdpowiedzUsuńOo zdecydowanie trochę zaczynam tęsknić za tego typu powieściami.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Jaki wątek fantastyczny :P Wystarczyłoby, aby rodziny głównych bohaterów były gangami, zamiast... tym czymś i nic by to w historii nie zmieniło. Więc ja jakoś nie wierzę w to, by autorka była w stanie cokolwiek sensownego z tego wyciągnąć.
OdpowiedzUsuńChyba jednak tym razem podziękuję...
OdpowiedzUsuń