czwartek, 26 kwietnia 2018

[PREMIERA] J.L. Weil - "Biały kruk"

Autor: J.L. Weil
Tłumacz: Edyta Świerczyńska
Tytuł: Biały kruk
Tytuł oryg.: White Raven
Cykl: Raven
Tom: 1
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Kobiece (Young)
Data wydania: 26.04.2018 r.
Ilość stron: 376

Opis: Po śmierci matki Piper i jej młodszy brat trafiają pod opiekę babci, do małej miejscowości, w której nic ciekawego się nie dzieje. Tam Piper spotyka zabójczo przystojnego Zane’a Huntera, dzięki któremu życie w nowym miejscu się całkiem znośne. Między parą zaczyna iskrzyć, jednak chłopak ma w sobie coś niezwykłego… coś nadprzyrodzonego i śmiertelnie niebezpiecznego.
Życie Piper i jej młodszego brata zmienia się w ciągu jednej nocy. Po tragicznej śmierci ich matki lądują na idyllicznej wyspie pod opieką nieprzyzwoicie bogatej babci, której nigdy wcześniej nie spotkali. Dziewczyna zaczyna się buntować, bo jedyne co można robić w Raven Hollow to zanudzić się na śmierć.

[lubimyczytac.pl]

Piper to z pozoru zwyczajna nastolatka, której życie w pewnym momencie wywraca się do góry nogami, a to wszystko dlatego, że jej matka umiera w niewyjaśnionych okolicznościach. Od tej pory cały dom jest na jej głowie, a przynajmniej do momentu, kiedy babcia, której nigdy nie widziała na oczy, ściąga ją wraz z bratem na wyspę Raven Hollow, na której zaczynają dziać się… dziwne rzeczy.
Czy nie brzmi wam to znajomo? Gdy tylko zobaczyłam opis tej książki (uwzględniający oczywiście zabójczo przystojnego kolesia), podejrzewałam, ze może to być kolejna schematyczna młodzieżówka, która nie będzie się zbytnio wyróżniać na tle innych. Czy po przeczytaniu moja opinia się zmieniła? Muszę przyznać, że nie bardzo, choć równocześnie przyznaję, że pomysł na wątek fantastyczny był całkiem dobry, szkoda tylko, że wszystko zostało wyjaśnione po macoszemu, w efekcie czego poczuliśmy niedosyt. To mógł być naprawdę kawał całkiem dobrej fantastyki! Tym bardziej, że zanim nadszedł ten znamienny moment, w którym dowiadujemy się, o co chodzi, akcję otaczała nutka intrygi i tajemnic. Szkoda, że autorka bardziej skupiła się na nic niewnoszącym w życie romansem powstałym pomiędzy zabójczo przystojnym chamem i buntowniczą nastolatką, która oczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest wyjątkowa. To był tak typowy wątek miłosny, że czasami musiałam się powstrzymywać, żeby nie omijać opisów, którymi byliśmy karmieni w chwilach romantycznych uniesień. Na dodatek ta niezdrowa fascynacja Piper! Na początku jej zachowanie wykrzywiało mi usta w grymasie. Tu niby odgrywała niedostępną, a tu aż się śliniła na widok Zane’a (pomijając już to, że za jego charakterem jakoś nieszczególnie przepadała). No i te cudowne zaprzeczenia w stylu: on mi się po prostu podoba, nic do niego nie czuję, i nagłe przejście w miłość, która pojawia się całkowicie znikąd. Nie. Wielkie nie dla tego romantycznego związku w tej książce. Jeszcze większe NIE dla dramatu, który autorka stworzyła wokół ich uczucia, dołączając do tego wszystkiego osobę trzecią. Nieźle się napociłam przy tych wątkach, naprawdę.
Co o bohaterach? Do Zane’a nie czułam zupełnie nic. Niby był przystojny, niby wredny, ale oczywiście chwilami miał przebłyski czułości do Piper (dosyć dziwnej i nieuzasadnionej czułości, zupełnie jakby miał w sobie dwie osoby). Ot, po prostu pierwszy lepszy bohater młodzieżowej książki, o którym zaraz zapomnę. Z Piper było nieco inaczej. Na początku miałam co do niej bardzo mieszane uczucia. W pewnym momencie już nie wiedziałam, czy mnie irytuje i mam ochotę ją zabić za te głupie docinki, dziecinne zachowanie i granie buntowniczej jędzy, czy po prostu mnie bawi niektórymi tekstami (bo muszę przyznać, że kilka z nich rozszerzyło moje usta w uśmiechu). Ostatecznie nie uważam ją za ulubioną bohaterkę i myślę, że mimo tej butności niedługo również o niej zapomnę. Może gdyby była odrobinę mniej niezdecydowana, może gdyby nie grała takiej buntowniczki, może gdyby opanowała się w obecności Zane’a, może gdyby nie obrażała ludzi na każdym kroku, to… byłaby całkiem fajną postacią, ale tak jest mi po prostu obojętna. Mam jeszcze jedno zastrzeżenie, co do jej kreacji. Jak na osobę, która kompletnie nie miała pojęcia o tym, kim jest, całkiem nieźle radziła sobie z wrogami, którzy SZKOLILI SIĘ CAŁE ŻYCIE W WALCE. Nie wiem, czy autorka chciała pokazać, jaka to nie jest odważna i silna, ale było to bardzo sztuczne i niewiarygodne. 
O reszcie bohaterów już praktycznie zapomniałam. Nie zapadli mi w pamięci. Wszyscy zdawali się być… tacy sami. Nie wyróżniali się z tłumu. 
Fabuła. Chwilami miałam wrażenie, że w ogóle nie istnieje, a niektóre zdarzenia są poplątane, nielogiczne i upchane na siłę. Więcej tutaj obściskiwania się głównych bohaterów i ratowania Piper, niż jakichś konkretnych momentów, które nakarmiłyby moje czytelnicze zmysły. Przyznaję, zapowiadało się nieźle, byłam nawet pozytywnie nastawiona do tej książki, ale koniec końców, im dalej w to brnęłam, zostawałam utwierdzana w przekonaniu, że to nie będzie powieść, która mnie porwie. Po prostu schemat na schemacie. Dodatkowo co mnie zirytowało… Wszyscy nazywają Piper Białym Krukiem. Dziewczyna dopytuje się każdego po kolei: ale o co ci chodzi z tym Białym Krukiem? I oczywiście za każdym razem słyszy tę samą odpowiedź: „O, to ty nie wiesz?”, po czym ten temat schodzi na drugi plan! Moment, w którym Piper w ogóle czegokolwiek się o sobie dowiaduje jest tak sztucznie wydłużony w czasie, że doprowadziło mnie to do szewskiej pasji! Nie dość, że nie otrzymywaliśmy konkretnych tłumaczeń, to jeszcze autorka przywiązała je liną i celowo oddalała je od Piper. A czy nie bezpieczniej byłoby jej o wszystkim powiedzieć? Skoro ktoś próbował ją zabić, to może warto, żeby się dowiedziała czegokolwiek o sposobach na to, jak się bronić? Ale nie, bo przecież po co?
Logika. Logiki tu naprawdę brakuje i boli mnie to, że nie mogę o niczym więcej napisać, aby przypadkiem nie zdradzić fabuły (bo przyznaję, jakiś element słodkiej tajemnicy tu tkwił). Czepię się co jedynie tego, co znalazłam w treści – autorka uznała, że Piper będzie rysowniczką, która zajmuje się rysowaniem ANIME. Nie, nie, nie. Droga Pipes, nie tworzysz animacji, tylko MANGĘ. Czy autorce naprawdę tak bardzo nie chciało się sprawdzić prostej rzeczy w Internecie? Manga = komiks, rysunki, anime = filmy animowane. Takich ewenementów było w książce niestety wiele. Dobrze, że przynajmniej Dean i Sam Winchesterowie zostali potraktowani z godnością (tutaj wielki plus dla autorki za ich wplątanie w rozważania Piper na temat nadnaturalności niektórych zjawisk)!
Mam wrażenie, że opisy w tej książce odrobinę leżą, podobnie jak niektóre dialogi. Czasami brakuje jakichś dopowiedzeń, szczególnie, jeżeli mamy prawdziwą akcję. Tutaj autorka rozpisuje się wzniośle na temat uczucia, jakim jest miłość pomiędzy dwójką bohaterów, a kiedy pojawia się akcja… nagle jej nie czujemy. Może ta książka powinna być po prostu romansem? Dialogi zaś może czasami są zabawne i interesujące, ale na ogół to nie wznoszą zbyt wiele do fabuły. Po prostu są.
Trochę ponarzekałam, ale muszę przyznać, że mimo tych wad, książkę czytało się miło. Nie była to lektura, którą miałam ochotę rzucać o ścianę z powodu nerwów. Była lekka i pomimo wielu błędów i niedociągnięć czytało się ją całkiem w porządku. Może to nie jest super młodzieżówka, którą poleciłabym każdemu napotkanemu nastolatkowi, ale jeżeli ktoś poszukuje czegoś niewymagającego, to dlaczego nie? Dodatkowo może nas zachęcić tutaj styl prowadzenia historii. Jest typowo nastoletni, prawdziwy, dosyć zabawny i charakterystyczny dla dorastających młodzieniaszków. 
Na uwagę zasługuje tutaj zakończenie książki. Przez to, że wszystkie zdarzenia były do przewidzenia, straciliśmy czujność. Na sam koniec nawet ja, osoba, która bardzo często przewiduje, co się może stać, nie spodziewałam się tego, czym obdarzy nas autorka. Aż kiwnęłam głową z uznaniem.
Podsumowując. Biały kruk to książka bardzo schematyczna z nudnym wątkiem romantycznym, niewyróżniającymi się postaciami, pomieszaną fabułą i z brakiem logiczności w niektórych sytuacjach. Oprócz tego to jednak wciąż młodzieżówka z dobrze zapowiadającym się wątkiem fantastycznym, który może jeszcze zostanie rozwinięty w drugim tomie, i na dodatek czyta się ją miło i spokojnie. Jeszcze nie wiem, czy chciałabym się zabrać za kolejną część, ale zakończenie nieco mnie zaintrygowało. 
Oczekujecie czegoś niewymagającego do poczytania? Tęsknicie za schematycznymi historiami dla nastolatków? A może chcecie poczytać o wzniosłej miłości pomiędzy zabójczo przystojnym gościem a wyjątkową dziewczyną o ciętym języku? Jeżeli tak – to książka dla was.

Ocena: 5/10


Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
STREFA CYTATÓW:

         – Będziesz kiedyś matką tego rodu, Piper.
         – Matką rodu? Co to, demonstracja feministek?

         – Bzdura. Ci faceci  byli zwykłymi wariatami.
         – Och, nagle jesteś taką ekspertką od wariatów?
         – Po poznaniu ciebie mogłabym napisać na ten temat doktorat – warknęłam, tracąc cierpliwość. 

8 komentarzy:

  1. Mimo zamykających się oczu (tak, dopiero wstałam i już się wzięłam za czytanie Twojej opinii – to nie wróży niczego dobrego...), postanowiłam ofiarować ci komentarz. Tylko uwaga – może być chaotyczny. :D
    Skąd ja wiedziałam, że w Twoim przypadku książka nie zaskoczy cię i do samego końca będziesz użerać się z czymś, co jest schematyczne i w niektórych momentach niedopracowane? Chyba to wina tego, jak określiłaś zachowanie głównej bohaterki w stosunku do tego swojego obiektu westchnień. Nie bój się – nie zdradzę Twojej jakże szczerej do bólu ręki (��) myśli, ale cały czas miałam ją w głowie, gdy tylko wspominałaś o relacjach łączących te dwie osoby. :D
    Rysowanie anime? To ja już się nauczyłam, że istnieje różnica między tym a mangą, ale żeby taki błąd przeszedł dalej? I jeszcze nikt u nas, przy sprawdzaniu tej książki, tego nie wykrył? To aż mi się przypomniał przypis w jednej książce, gdzie ktoś jakże inteligentny wspomniał o StephAnie Meyer, gdzie ta pani nie ma nic wspólnego z sagą „Zmierzch” czy „Intruzem” (Bo ta pani to StephEnie Meyer. Jedna literka, a robi różnicę).
    No to postawiłaś mnie w niezręcznej sytuacji. Jeszcze niedawno chciałam przeczytać tę książkę, a teraz jakoś nie umiem się do niej przekonać. Ta schematyczność, źle wykreowani bohaterowie, to przeciąganie poznania prawdziwego znaczenia „białego kruka”... Ehh... Może kiedyś zmolestuję (��) cię o pożyczenie tej powieści, ale dopiero wtedy, gdy będę potrzebować czegoś, co mi pozwoli odetchnąć od ambitniejszej lektury. :D
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka zupełnie nie dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Totalnie mnie od niej odciągnęłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sporo słyszałam o tej książce, ale zawsze natrafiałam na zdecydowanie pozytywniejsze recenzje. Po przeczytaniu twojej zastanawiam się, czy w ogóle zawracać sobie nią głowę. Chociaż sama muszę się przekonać, czy jest taka mierna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejna opinia, która zniechęca mnie do przeczytania tej książki. A jednak czytałam wiele opinii: jedne podobno do Twojej, inne bardziej pozytywne. Ale jednak chyba po nią nie sięgnę - nie chcę tracić czasu na kolejną schematyczną młodzieżówkę... ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo zdecydowanie trochę zaczynam tęsknić za tego typu powieściami.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki wątek fantastyczny :P Wystarczyłoby, aby rodziny głównych bohaterów były gangami, zamiast... tym czymś i nic by to w historii nie zmieniło. Więc ja jakoś nie wierzę w to, by autorka była w stanie cokolwiek sensownego z tego wyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba jednak tym razem podziękuję...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.