niedziela, 20 maja 2018

[Recenzja książki] Jessica Sorensen - "Niepewność Violet i Luke'a"

Autor: Jessica Sorensen
Tłumaczenie: Ewa Helińska
Tytuł: Niepewność Violet i Luke’a
Tytuł oryg.: The Certainty of Violet and Luke
Cykl: The Coincidence
Tom: 5
Gatunek: literatura młodzieżowa, New Adult
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 14.05.2018 r.
Ilość stron: 268

Opis: Życie Violet Hayes to katastrofa, ma wrażenie, że zaraz straci kontrolę nad sobą. Niespodziewane informacje spadają na nią jak grom z jasnego nieba i okazują się ostatnią kroplą, która przelewa czarę. W rezultacie Violet robi coś, przez co prawie traci życie. Całe szczęście, próba kończy się fiaskiem. Obiecuje sobie, że odtąd jej rzeczywistość będzie wyglądała inaczej. Próbuje więc dowiedzieć się, co tak naprawdę czuje do Luke'a Price, jedynej osoby, która zawsze oferowała jej pomoc…
Ale Luke to alkoholik i hazardzista, który dopiero zaczyna zdrowieć i sam musi zmagać się ze swoimi demonami. Zakochał się w Violet, lecz boi się jej to powiedzieć, bo może ją tym wystraszyć, albo co gorsze, odkryć, że ona nie odwzajemnia jego uczuć, tym bardziej, że na jej życiu nadal mrocznym cieniem kładzie się chłopak z jej przeszłości…

Znacie osoby, które zawsze najgłośniej krzyczą: „Nienawidzę romansów”? Tak, jestem właśnie jedną z tych osób i przyznaję się bez bicia, że nie za bardzo za nimi przepadam, choć jednocześnie mam świadomość tego, że od miłości w książkach tak naprawdę trudno uciec. Wydaje mi się, że New Adult ma w sobie coś zgoła innego, niż reszta romantycznych powieści. Bo przecież romanse niekoniecznie opowiadają o młodych dorosłych, którzy przeżywają wszelakiej maści dramaty – czy to rodzinne, czy miłosne, czy osobiste. Romanse nie zawsze kipią emocjami. To może właśnie dlatego zaczęłam się przekonywać do tego gatunku. A to głównie za sprawą jednej ze znanych autorek działających w tej tematyce – Jessice Sorensen. Oto piąty tom serii Coincidence, a trzeci tom opowiadający o Violet i Luke’u. Czy coś się zmieniło od czasu mojej ostatniej opinii? Myślę, że dużo.
Na wstępie muszę wyrazić zachwyt nad tym, że choć czytałam dwie poprzednie części ponad rok temu i bałam się, że nie będę totalnie nic pamiętać, to autorka zadbała o to, aby poprzypominać nam niektóre wątki, i Bogu jej za to dzięki! Wystarczyło kilka słów wstępu, żebym przypomniała sobie całą historię Violet i Luke’a. Lubię, kiedy autorzy myślą o swoich czytelnikach, a niektórym zdarza się niestety w kolejnych tomach jechać z grubej rury, przez co jesteśmy zmuszeni wrócić się do tego, co już przeczytaliśmy.
Lubię twórczość Jessici Sorensen. Pisze lekko, ale bardzo emocjonalnie, zupełnie jakby jej bohaterowie byli żywi. Potrafi w jednym momencie pogrążyć nas w czytelniczej otchłani rozpaczy, a potem rozgrzać nasze serca ciepłymi emocjami. Może miłość w jej wydaniu nie jest skomplikowana, a uprawianie seksu co najmniej cztery razy podczas każdej powieści to już niezmienna strona jej twórczości, która nie wprowadza niczego nowego do fabuły, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Zdążyłam się przyzwyczaić również do tego, że nie zawsze będę rozumieć postępowania bohaterów, którzy czasami robią naprawdę wielkie głupoty. Dlaczego? Bo wiem, że ludzie pod wpływem pewnych zdarzeń czują się zagubieni i potrzebują odnaleźć coś, co da im poczucie kontroli. Te książki może czasem są lekko przedramatyzowane, ale jednocześnie są prawdziwe. Na dodatek nie ma w nich niczego skomplikowanego i dlatego miło się je czyta.
Poprzednie dwa tomy oceniłam niżej niż ten. Dlaczego? Może dlatego, że było w nich mniej tej czystej miłości, która pojawiła się tutaj. Potwierdzam, w poprzednich częściach akcja nie ustępowała, a bohaterowie nieraz od siebie odskakiwali jak oparzeni, żeby potem znów do siebie wrócić. Myślę, że to, co się między nimi działo w piątym tomie – a przez większość czasu dział się miód i cukier – było Violet i Luke’owi potrzebne. Jessica Sorensen postawiła na miłość. Na dodatek mogliśmy zobaczyć, jak postacie zmieniają się na naszych oczach, odnajdując w sobie oparcie, które pomogło im zawalczyć o samych siebie. Możecie wierzyć lub nie, uśmiech nie schodził mi z twarzy (dlatego potem bolały mnie usta), bo ta ich dziecięca niepewność uczuć była kojąco słodka, jak smakowanie najlepszej czekolady. 
Podobała mi się ta nutka strachu, kiedy zbliżałam się do poszczególnych wątków – głównie związanych z zabójstwem rodziców Violet. Cały czas się zastanawiałam, czy Jessica Sorensen nie postawi bomby, która wybuchnie w moim sercu, rozdzierając je na miliony kawałków. Mimo tego, że pojawiły się momenty niepewności, zakończenie całej sprawy okazało się satysfakcjonujące. No dobrze, jest może odrobinę przewidywalne, dosyć szybkie i pozostawia w nas uczucie, które każe nam twierdzić: „To mogło skończyć się trochę inaczej”, ale jednak nieszczególnie mi to przeszkadzało, bo… lubię takie zakończenia.
Bohaterowie. Wspominałam już kiedyś, że lubię Violet i Luke’a, bo nie rytują mnie tak, jak robił to Kayden i Callie? Pewnie tak. Może Violet zdarza się użalać nad sobą, ale nie robi tego tak jak Callie i jestem ją w stanie zrozumieć. Luke zaś tak bardzo się zmienił, że nie dało się go nie kochać (i w końcu przestał gadać o pieprzeniu). Oboje biorą się w garść, za co miałam ochotę nad nimi zaklaskać. Luke pokazuje swoją troskliwą, opiekuńczą stronę, a Violet swoją wrażliwą, potrzebującą miłości stronę. Uważam, że świetnie się dobrali! 
Co o reszcie bohaterów? Czuję takie dziwne ciepło, gdy wszyscy z czołówki historii pojawiają się na stronicach książki. Naprawdę lubię te postacie, a już szczególnie Greysona i Setha – przy nich zawsze powtarzam, że chciałabym mieć przyjaciela, który jest gejem, a najlepiej, żeby był jak jeden z nich, bo są naprawdę boscy i chętnie przeczytam tom, który został im poświęcony.
Niepewność Violet i Luke’a to spokojne i radujące zwieńczenie dramatycznej historii, jaką pokazywali nam przez trzy tomy bohaterowie. Jest dobra dla tych, którzy po prostu chcą się odprężyć, uśmiechnąć i poczuć, że na tym świecie istnieje jeszcze niezmącona niczym miłość. Myślę, że warto zapoznać się z wszystkimi częściami, które o nich opowiadają, ponieważ postacie mają naprawdę ciekawe historie i problemy. Polecam! A mi tymczasem zostaje czekać na kolejne dwa tomy…

Ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję:


STREFA CYTATÓW:

– Violet, wiem, że miłość może być przerażająca, ale na swój zdumiewający, odbierający oddech, unoszący na skrzydłach sposób. Nie powinnaś się jej bać.

3 komentarze:

  1. Chyba muszę zacząć od pierwszego tomu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również planuję zapoznać się z tą serią. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za romansami, ale może też się przekonam ;)
    Pozdrawiam, Alice

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.