Tłumaczenie: Ewa Helińska
Tytuł: Niepewność Violet i Luke’a
Tytuł
oryg.: The Certainty of Violet and Luke
Cykl: The Coincidence
Tom: 5
Cykl: The Coincidence
Tom: 5
Gatunek: literatura młodzieżowa, New Adult
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data
premiery: 14.05.2018 r.
Ilość
stron: 268
Opis: Życie Violet Hayes to katastrofa, ma
wrażenie, że zaraz straci kontrolę nad sobą. Niespodziewane informacje spadają
na nią jak grom z jasnego nieba i okazują się ostatnią kroplą, która przelewa
czarę. W rezultacie Violet robi coś, przez co prawie traci życie. Całe
szczęście, próba kończy się fiaskiem. Obiecuje sobie, że odtąd jej
rzeczywistość będzie wyglądała inaczej. Próbuje więc dowiedzieć się, co tak
naprawdę czuje do Luke'a Price, jedynej osoby, która zawsze oferowała jej
pomoc…
Ale Luke to alkoholik i hazardzista, który dopiero
zaczyna zdrowieć i sam musi zmagać się ze swoimi demonami. Zakochał się w
Violet, lecz boi się jej to powiedzieć, bo może ją tym wystraszyć, albo co
gorsze, odkryć, że ona nie odwzajemnia jego uczuć, tym bardziej, że na jej życiu
nadal mrocznym cieniem kładzie się chłopak z jej przeszłości…
Znacie osoby, które zawsze
najgłośniej krzyczą: „Nienawidzę romansów”? Tak, jestem właśnie jedną z tych osób i
przyznaję się bez bicia, że nie za bardzo za nimi przepadam, choć jednocześnie mam świadomość tego, że od miłości w
książkach tak naprawdę trudno uciec. Wydaje mi się, że New Adult ma w sobie coś zgoła innego, niż reszta romantycznych
powieści. Bo przecież romanse niekoniecznie opowiadają o młodych dorosłych,
którzy przeżywają wszelakiej maści dramaty – czy to rodzinne, czy miłosne, czy
osobiste. Romanse nie zawsze kipią emocjami. To może właśnie dlatego zaczęłam się
przekonywać do tego gatunku. A to głównie za sprawą jednej ze znanych autorek
działających w tej tematyce – Jessice Sorensen. Oto piąty tom serii Coincidence, a trzeci tom opowiadający o
Violet i Luke’u. Czy coś się zmieniło od czasu mojej ostatniej opinii? Myślę,
że dużo.
Na wstępie muszę wyrazić zachwyt
nad tym, że choć czytałam dwie poprzednie części ponad rok temu i bałam się, że
nie będę totalnie nic pamiętać, to autorka zadbała o to, aby poprzypominać nam
niektóre wątki, i Bogu jej za to dzięki! Wystarczyło kilka słów wstępu, żebym
przypomniała sobie całą historię Violet i Luke’a. Lubię, kiedy autorzy myślą o
swoich czytelnikach, a niektórym zdarza się niestety w kolejnych tomach jechać
z grubej rury, przez co jesteśmy zmuszeni wrócić się do tego, co już przeczytaliśmy.
Lubię twórczość Jessici
Sorensen. Pisze lekko, ale bardzo emocjonalnie, zupełnie jakby jej bohaterowie
byli żywi. Potrafi w jednym momencie pogrążyć nas w czytelniczej otchłani
rozpaczy, a potem rozgrzać nasze serca ciepłymi emocjami. Może miłość w jej
wydaniu nie jest skomplikowana, a uprawianie seksu co najmniej cztery razy
podczas każdej powieści to już niezmienna strona jej twórczości, która nie
wprowadza niczego nowego do fabuły, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
Zdążyłam się przyzwyczaić również do tego, że nie zawsze będę rozumieć
postępowania bohaterów, którzy czasami robią naprawdę wielkie głupoty. Dlaczego?
Bo wiem, że ludzie pod wpływem pewnych zdarzeń czują się zagubieni i potrzebują
odnaleźć coś, co da im poczucie kontroli. Te książki może czasem są lekko
przedramatyzowane, ale jednocześnie są prawdziwe. Na dodatek nie ma w nich niczego
skomplikowanego i dlatego miło się je czyta.
Poprzednie dwa tomy oceniłam
niżej niż ten. Dlaczego? Może dlatego, że było w nich mniej tej czystej
miłości, która pojawiła się tutaj. Potwierdzam, w poprzednich częściach akcja
nie ustępowała, a bohaterowie nieraz od siebie odskakiwali jak oparzeni, żeby
potem znów do siebie wrócić. Myślę, że to, co się między nimi działo w
piątym tomie – a przez większość czasu dział się miód i cukier – było Violet i Luke’owi
potrzebne. Jessica Sorensen postawiła na miłość. Na dodatek mogliśmy zobaczyć,
jak postacie zmieniają się na naszych oczach, odnajdując w sobie oparcie, które
pomogło im zawalczyć o samych siebie. Możecie wierzyć lub nie, uśmiech nie schodził mi
z twarzy (dlatego potem bolały mnie usta), bo ta ich dziecięca niepewność uczuć była kojąco słodka, jak smakowanie najlepszej czekolady.
Podobała mi się ta nutka strachu, kiedy zbliżałam się do poszczególnych wątków – głównie związanych
z zabójstwem rodziców Violet. Cały czas się zastanawiałam, czy Jessica Sorensen
nie postawi bomby, która wybuchnie w moim sercu, rozdzierając je na miliony kawałków. Mimo tego, że pojawiły się
momenty niepewności, zakończenie całej sprawy okazało się satysfakcjonujące. No dobrze, jest może odrobinę przewidywalne, dosyć szybkie i pozostawia w nas uczucie, które każe
nam twierdzić: „To mogło skończyć się trochę inaczej”, ale jednak
nieszczególnie mi to przeszkadzało, bo… lubię takie zakończenia.
Bohaterowie. Wspominałam już
kiedyś, że lubię Violet i Luke’a, bo nie rytują mnie tak, jak robił to Kayden i
Callie? Pewnie tak. Może Violet zdarza się użalać nad sobą, ale nie robi tego
tak jak Callie i jestem ją w stanie zrozumieć. Luke zaś tak bardzo się
zmienił, że nie dało się go nie kochać (i w końcu przestał gadać o pieprzeniu).
Oboje biorą się w garść, za co miałam ochotę nad nimi zaklaskać. Luke pokazuje
swoją troskliwą, opiekuńczą stronę, a Violet swoją wrażliwą, potrzebującą
miłości stronę. Uważam, że świetnie się dobrali!
Co o reszcie bohaterów? Czuję
takie dziwne ciepło, gdy wszyscy z czołówki historii pojawiają się na
stronicach książki. Naprawdę lubię te postacie, a już szczególnie Greysona i
Setha – przy nich zawsze powtarzam, że chciałabym mieć przyjaciela, który jest
gejem, a najlepiej, żeby był jak jeden z nich, bo są naprawdę boscy i chętnie
przeczytam tom, który został im poświęcony.
Niepewność
Violet i Luke’a to spokojne i radujące zwieńczenie
dramatycznej historii, jaką pokazywali nam przez trzy tomy bohaterowie. Jest
dobra dla tych, którzy po prostu chcą się odprężyć, uśmiechnąć i poczuć, że na
tym świecie istnieje jeszcze niezmącona niczym miłość. Myślę, że warto zapoznać
się z wszystkimi częściami, które o nich opowiadają, ponieważ postacie mają
naprawdę ciekawe historie i problemy. Polecam! A mi tymczasem zostaje czekać na kolejne dwa
tomy…
Ocena: 7/10
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
STREFA CYTATÓW:
– Violet, wiem, że miłość może
być przerażająca, ale na swój zdumiewający, odbierający oddech, unoszący na
skrzydłach sposób. Nie powinnaś się jej bać.
Chyba muszę zacząć od pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńJa również planuję zapoznać się z tą serią. 😊
OdpowiedzUsuńNie przepadam za romansami, ale może też się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Alice