Wiosnę czuć nie tylko zewnątrz, ale również na
bloggerze! Możemy powitać ją z szerokim uśmiechem na twarzy i odgonić kurze ze wszystkich półek z książkami, w końcu początek świeżej pory roku to także chwila przeznaczona na wielkie sprzątanie.
Kolejne konfy za nami! Największym ustaleniem minionego miesiąca
było dla nas urozmaicenie podsumowań, ponieważ zgodnie uznałyśmy, że są one
dosyć ubogie. Teraz, co miesiąc planujemy jakąś nową, ciekawą akcję :). Paula przejmie kącik zapowiedzi filmowych, będziemy również pisać o tym, na jakie premiery czekamy, dzielić się tym, co zakupiłyśmy, bądź co zamierzamy przeczytać w kolejnym miesiącu, czasem znajdzie się też miejsce na jakiś tag. Zapowiada się ciekawie i odświeżająco!
W miesiącu marcu uzyskałyśmy współpracę z aż trzema wydawnictwami, dlatego chciałybyśmy im podziękować za zaufanie!
Na blogu pojawiła się już pierwsza recenzja egzemplarzu od wydawnictwa SQN, którą napisała SadisticWriter, zapraszamy
do zapoznania się z „Mechanicznym” od Iana Tregillisa! <<KLIK>>. W kolejce są już następne książki, które niedługo pojawią się na blogu!
A teraz czas na podsumowanie tego, co opublikowałyśmy w marcu. Było dużo wszelakich książek: od romansów, po fantastykę i kryminały, a Cleo dodatkowo przygotowała tag, który dotyczył pięciu rzeczy z wydarzeń kulturalnych, na które czeka! <<KLIK>>.
1) Cecelia Ahern - Podarunek [Cleo M. Cullen]
2) Neil Gaiman - Gwiezdny pył [Laurie January]
3) Lauren Oliver - 7 razy dziś [Cleo M. Cullen]
4) Ian Tregillis - Mechaniczny [SadisticWriter]
5) Lisa Gardner - Sąsiad [Paula]
6) Stephanie Garber - Caraval. Chłopak, który... [SadisticWriter]
7) Marcin Jamiołkowski - Okup krwi [Laurie January]
Tak jak już powyżej było wspomniane – miałyśmy zająć się urozmaiceniem podsumowań. Właśnie dziś mamy dla was przygotowane krótkie zachęty książek, które nas ostatnio porwały :).
Czasem
jest tak, że przeczytamy coś naprawdę dobrego, ale nie potrafimy napisać
porządnej, długiej recenzji, dlatego postanowiłyśmy podzielić się opiniami o przeczytanych
lekturach w trochę luźniejszy sposób! Dwa razy fantastyka, literatura kobieca i
kryminał! Czyli tak różnorodnie jak lubimy.
Przy okazji chciałyśmy podziękować Oli z Bluszczowych Recenzji, a za co to już ona doskonale wie!
Przy okazji chciałyśmy podziękować Oli z Bluszczowych Recenzji, a za co to już ona doskonale wie!
Tłumacz:
Arkadiusz Babula
Tytuł: W
cieniu nocy
Tytuł oryg.: In Shadow
of Night
Cykl: Cień
nocy
Tom: 1
Wydawnictwo: Nox
Gatunek:
Fantastyka, literatura młodzieżowa
Data wydania: 5 luty
2014 r.
Opis: Laura
Collins to dobry przykład nastoletniej królowej śniegu. Od najmłodszych lat
unika ludzi, a jeżeli musi, stosuje na nich jedyną jej znaną, sprawdzoną broń
na idiotów – sarkazm. Dotąd nie miała żadnych celów w życiu i z chęcią oddawała
się codziennej rutynie, a przynajmniej do czasu, kiedy nie spotkała Nathiela
Auvreya – niezrównoważonego i przystojnego łowcę cienistych demonów. Wprowadził
ją do świata, którego z pewnością nikt z nas nie chciałby poznać…
Patrząc na okładkę i na opis z
tyłu książki, myślałam sobie: „no, nie, kolejna historyjka o łowcach i demonach,
jak z Darów Anioła!”. Mam taką dziwną tendencję do szukania czegoś, co jest
oryginalne, a W cieniu nocy z pewnością nie zaliczało się do czegoś
odświeżającego – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jak to się mówi: nie
oceniaj książki po okładce!
Pierwszą zaletą tej fantastycznej
lektury są bohaterowie. To oni z pozornie nieoryginalnej fabuły czynią coś
niesamowicie niecodziennego! Główna bohaterka to spora odmiana w
literaturze młodzieżowej – chłodna, poważna, inteligentna, ironiczna, niezbyt
towarzyska, taki swoisty no-life lubujący się w rutynie, który nie chce niczego
w swoim życiu zmieniać. Pierwszy raz widziałam postać, która w obliczu
zagrożenia nie udaje odważnej i silnej – po prostu jest zwyczajnym człowiekiem,
który pokazuje realny strach i czasem woli uciec niż udawać kogoś, kim nie jest. Laura ma całkiem niezłe i przy okazji zabawne refleksje, co tylko ubarwia historię
pisaną z jej perspektywy. Na dodatek podobnie jak ja kocha różanego Earl Greya i lody bakaliowe!
Zupełną przeciwnością panny Collins jest
Nathiel Auvrey – łowca cienistych demonów, którego po prostu nie da się nie
kochać. Szalony, dziki, zabawny, przystojny (bo jak inaczej!) podrywacz, który często
działa bez zastanowienia. Nie świeci inteligencją, co na szczęście akurat u niego
wydaje się być bardziej słodkie niż irytujące. Gdyby taki Nathiel istniał w
życiu codziennym – przywiązałabym go do grzejnika i nie wypuszczała z domu. Mam
słabość do młodzieńców o czarnych włosach i zielonych oczach!
Bohaterów pojawia się wielu,
wszyscy mają swoje niecodzienne i interesujące kreacje. Jest Amy –przyjaciółka Laury, która zaraża śmiechem, Sorathiel – przyjaciel Nathiela, który jest najspokojniejszym typem pod słońcem, tchórzliwy Deaniel, bezlitosna Gabrielle... Wymieniać w nieskończoność! Muszę przyznać, że pokochałam nawet tych,
którzy są źli aż do szpiku kości (mówię tu głównie o demonach!).
Początkowo fabuła wdraża powoli
główną bohaterkę w świat cienistych demonów, więc akcja nie jest jakaś
wygórowana, dopiero potem zaczyna się prawdziwa jatka! Lubię komplikacje, które
tu narastają. Czasami z nerwów obgryzałam paznokcie, bo napięcie było naprawdę
silne.
Pojawił się tu trójkąt miłosny, który na szczęście nie był
irytujący i szybko przerodził się w miłość pomiędzy dwójką bohaterów.
Następna wielka zaleta tej
książki to humor i dramat – idą ze sobą w parze i wcale ze sobą nie kolidują.
Raz tarzałam się ze śmiechu po podłodze, a potem płakałam jak małe dziecko. Fabuła nie była jakaś
niezwykle oryginalna i niektóre rozwiązania dało się przewidzieć, ale to jednak
pewna odmiana w tego typu lekturach! Czasami miałam wrażenie, że przedstawia
niektóre okrojone, młodzieżowe wątki w ironicznym świetle, zupełnie, jakby
autorka naśmiewała się ze schematów! Myślę, że gdybym poznała Madelyn Barielle
na żywo to nieźle byśmy sobie ironizowały!
Polecam tym, którzy są już znudzeni schematami młodzieżówek fantastycznych!
Polecam tym, którzy są już znudzeni schematami młodzieżówek fantastycznych!
Autor: Martha Settler
Tłumaczenie: Rozalia Melodia
Tytuł: Cyrk Gniewu
Tytuł oryginalny: El circo de la ira
Wydawnictwo: Herbaciane Sny
Gatunek: Thriller, fantastyka
Data wydania: 19 luty 2016 r.
Ilość stron: 408
Opis:
Ikari jest charyzmatycznym
dyrektorem Cyrku Gniewu, który poza wspaniałymi występami i kolorowym taborem
ofiaruje coś jeszcze – śmierć osoby, która nie przypadnie do gustu któremuś z
cyrkowców. Bo Cyrk Gniewu to nietypowi ludzie – utalentowani, wręcz
błogosławieni przekleństwami, ale z morderczymi zapędami. I może nawet udaje im
się ukryć swoje zbrodnie, ale wtedy pojawia się Stróż – młoda dziewczyna, która
śledzi Ikariego i donosi na niego do rady Seniorów. Bo Ikari jest nie tylko
przywódcą ukrytych w cieniu zabójców. Jest również czarodziejem, który ukradł
magię całego swojego rodu. A taki czyn nie może pozostać bezkarny... Również
jeden policjant natrafia na trop Cyrku Gniewu i nie ustanie w swoim
dochodzeniu, aż nie pozna prawdy. A ona może okazać się naprawdę straszna.
Na
powieść Marthy Settler natknęłam się przypadkiem w jednym z katowickich
antykwariatów. Co mnie przyciągnęło? Tytuł i okładka - mroczny namiot cyrkowy
wywołał u mnie dreszcze. Podświadomie poczułam, że nie będzie tutaj
przerażających klaunów, za to coś innego będzie mnie straszyć. Dałam szansę tej
powieści i muszę przyznać, że się nie zawiodłam w żadnym aspekcie. To była
ciekawa przygoda.
Głównym
plusem tej powieści są dobrze wykreowani bohaterowie, i mam tu na myśl zarówno
Ikariego i jego Stróża, jak i tych drugoplanowych. Poza tym są oryginalni, nie
ma dwóch takich samym postaci – nawet siostry bliźniaczki, mistrzynie trapezu,
różnią się charakterami – ale to dobrze świadczy o umiejętnościach autorki,
która potrafi nakreślić różne osobowości i znaleźć dla nich wspólną arenę.
Martha Settler nie tylko poddaje się swojej wyobraźni, ale też nie zapomina
przy tym o zachowaniu realności.
Wszystkie
przygody mnie urzekły. Dużo mroku, krwi, dwuznaczności w niektórych zachowaniach
i dynamizm sprawiły, że dałam się porwać całej opowieści. Fabuła jest
przemyślana, od początku do końca wszystko ma swoje ręce i nogi, nic nie dzieje
się z niczego, a ciąg przyczynowo-skutkowy jest konsekwentny.
Jeśli
chodzi o kwestie edytorskie – cieszę się, że dla korektorów półpauzy i kropki
nie są wrogami i wszelkie dialogi wyglądają tak, jak powinny. Nie było błędów,
które przeszkodziłyby mi w odbiorze całej powieści. Jestem zachwycona.
Tłumacz:
Tadeusz Bąk
Tytuł: Jak
przez mgłę
Tytuł
oryg.: Like through the mist
Gatunek:
Literatura kobieca
Wydawnictwo:
Furlaland
Data wydania: 22 kwietnia 2013 r.
Ilość
stron: 250
Opis: Leroy
Ginns był wojskowym, który po śmierci żony musiał stawić czoło samotnemu wychowywaniu
córki. Pewnego dnia został wezwany do pełnienia służby w Afganistanie, a potem…
słuch po nim zaginął.
Susanne nigdy nie była szczęśliwa. W wieku
osiemnastu lat przeprowadziła się do Melbourn i rozpoczęła naukę w szkole dla
pielęgniarek. Pierwszym miejscem jej pracy był szpital dla weteranów. Przez cały
ten czas myślała o ojcu i o tym, co się z nim działo.
Pewnego razu do szpitala przywieziono mężczyznę
NN. Od tej pory Susanne toczyła walkę z upływającym czasem. Kobieta zrozumiała,
że musi zrobić wszystko, aby wojskowy, który stracił pamięć zaczął na nowo żyć,
tym razem obok niej.
Książka zapiera dech w piersiach. Opowiada w piękny
sposób historię o miłości rodzinnej i pokonywaniu przeszkód. Powieść nas
uskrzydla, dodaje wiary. Pokazuje, że zawsze wszystko można odbudować. Mówi o
szukaniu samego siebie, kiedy jesteśmy zagubieni w dorosłym życiu.
Susanne
jest kobietą, która wiele przeszła, jednak
nigdy się nie poddała. Ciepło, które płynie z jej serca jest prawdziwe.
Od dziecka nie miała łatwo, a jednak z czasem w dorosłym życiu zaczęła radzić
sobie całkiem dobrze. Sytuacje z przeszłości nie dały o sobie zapomnieć. Susie
za wszelką cenę chciała pozbyć się poczucia winy i smutku. Za namową koleżanki
z pracy udała się do psychologa. Odbyła kilka sesji, wyzbyła się negatywnych
emocji, a co najważniejsze: poznała swoją miłość. Od tamtej pory Susie zawsze była
uśmiechnięta i szczęśliwa, bo wiedziała, że ma blisko osobę, której może
zaufać. Według mnie, autorka stworzyła realną
postać kobiety, z którą możemy się utożsamiać.
Kolejną ważną postacią jest Leroy Ginns. Wbrew
pozorom jest go na początku niewiele, ale później staje się jedną z wiodących
postaci. W tej postaci jedynie nie podobał mi się jego stosunek do córki. Zostawił ją,
wtedy kiedy najbardziej go potrzebowała. Z drugiej strony, nie miał wyjścia, był
jedynym żywicielem rodziny. Przez kilka
lat, kiedy był nieobecny w życiu Susie przenoszono go na różne tereny wojny.
Dla niego już nic nie było pewne, nie wiedział co będzie jutro, o ile go dożyje.
Jemu również było ciężko pogodzić się z rozłąką. Zawsze miał ze sobą zdjęcie
córki. Pewnego dnia obydwoje dostali szansę by się spotkać. Czy wykorzystali ją
w pełni?
Fabuła od początku do końca była
udana. Było dużo dialogów, ale mi to nie przeszkadzało. Typograficznie książka jest wykonana prawidłowo, wszystko
jest przejrzyste. Okładka zachwyciła mnie na samym początku, kiedy sięgnęłam po
tę powieść. Urzekła mnie po całości. Polecam serdecznie.
Autor: Sara Kubracka
Tytuł: Pożegnaj jutro
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Podróż Życia
Data wydania: 10 marca 2015
Ilość stron: 550
Opis: Każdy ma swoje tajemnice. Czasami mroczniejsze niż noc.
Corrie zaczyna nowe życie w Karakurze. Szybko rzuca się w jego wir: studia, zespół, praca, nowa miłość. Wydaje się, że wszelkie problemy pozostawiła w Jokohamie. Niedługo później miastem wstrząsają tajemnicze morderstwa, których nic nie łączy. Akurat wtedy, gdy dwa duże domy mody łączą swe siły przy wspólnej kolekcji. Wszystko dookoła mówi, że spokój nie będzie trwał wiecznie.
Corrie zaczyna nowe życie w Karakurze. Szybko rzuca się w jego wir: studia, zespół, praca, nowa miłość. Wydaje się, że wszelkie problemy pozostawiła w Jokohamie. Niedługo później miastem wstrząsają tajemnicze morderstwa, których nic nie łączy. Akurat wtedy, gdy dwa duże domy mody łączą swe siły przy wspólnej kolekcji. Wszystko dookoła mówi, że spokój nie będzie trwał wiecznie.
Są ludzie, którzy nie zapominają. I ci, którzy swe grzechy ukrywają. Corrie wplątuje się w to przypadkowo, ale czy naprawdę nie jest powiązana z całą mrożącą krew w żyłach historią?
Czasami ucieczka wydaje nam się najlepszym rozwiązaniem. Tak też jest z Corrie. Narobiła już w życiu sporo głupot i pragnie zacząć od początku. I początkowe rozdziały dają głównej bohaterce to, czego pragnie, a nawet nieco więcej. Wszystko idzie dobrze do czasu, aż do miasta przybywają przedstawiciele konkurencyjnego do tego, w którym Corrie od niedawna pracuje, domu mody wraz z charyzmatyczną Vivian, główną modelką, która wraz z kilkoma współpracownikami również para się muzyką. Niemal od razu bierze pod swe opiekuńcze skrzydła Corrie, zaś w tle zaczyna się mafijna, brutalna rozgrywka.
O ile pierwsze rozdziały snują się nieco leniwie, tak dalszy ciąg przewraca wszystko do góry nogami. Nie od razu, ale nie spodziewałam się niektórych rozwiązań. Z jednej strony mamy opowieść prawie że obyczajową, z drugiej mafijny kryminał, w którym nie ma miejsca na sentymenty. Są za to kłamstwa, walka i stare, niezrośnięte rany.
Bohaterów jest tu cała masa. Każdy jednak został opisany tak, że nie można im zarzucić nierealności. O ile Corrie i jej nowi przyjaciele robią dobre wrażenie, tego samego nie mogę powiedzieć o drugiej stronie, szczególnie o Vivian. Pewna siebie i wygadana po prostu gwiazdorzy. Scena z nieszczęsną kawą jest popisem bezczelności Vivian i tylko pogłębia złe wrażenie, które na mnie wywarła. Do tego naprawdę przykro patrzeć, jak manipuluje i uzależnia od siebie Corrie, twierdząc, że tylko się z nią przyjaźni. Nie ratuje jej nawet odkryta niemal pod koniec książki bolesna przeszłość.
Vivian nie jest jedyną postacią, która irytuje. Każdy z bohaterów zaliczył taką wpadkę, jedni się z tego wybronili lepiej, inni gorzej. Są też postacie, które ujęły mnie już od pierwszej chwili i do końca powieści nie zmieniłam o nich zdania. Wujek Corrie, Juushiro to prawdziwy skarb, Anika, córka właściciela domu Vongoli, mimo swej delikatności to naprawdę twarda babka. No i nie zapomnijmy o przezabawnych projektantach, Yumim i Lussie.
Styl Kubrackiej jest prosty, ale plastyczny. Na pochwałę zasługują sceny walki i opisy emocji, które towarzyszą bohaterom przy tworzeniu muzyki. Dialogi są żywe, każdy z bohaterów ma swój indywidualny styl, nie unikają sarkazmu i czarnego humoru. To sprawia, że powieść czyta się płynnie, a czasami nawet trudno się oderwać.
„Pożegnaj jutro” nie zaczyna się jak typowy kryminał. Łączy wiele wątków i postaci, które trudno nazwać papierowymi. I choć Vivian irytuje, to są bohaterowie, którzy równoważą ten stan, a sama akcja, która rozpędza się coraz bardziej, wynagradza wszystkie braki.
"W cieniu nocy" ma przepiękną okładkę *.*
OdpowiedzUsuńGratuluję nowych współprac i udanego miesiąca :>
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnych wyników i nawiązanych współprac!
OdpowiedzUsuńCo do tych krótkich opinii. Ciekawią mnie dwie pierwsze pozycje, bo w końcu to fantastyka, którą uwielbiam :D Do "Jak przez mgłę" w ogóle mnie nie ciągnie, a "Pożegnaj jutro" moze kiedyś przeczytam, ale nie ntryguje mnie jakoś mocno xD
Pozdrawiam!
zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
Gratuluję wyników i współpracy. Niech nowy miesiąc będzie równie dobry :)
OdpowiedzUsuńGratuluję współprac i dobrych wyników!!
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie ciągnie do "Gwiezdnego pyłu", szczególnie po twojej recenzji i filmie :)
Z twojej listy nie przeczytałam i hyba nie przeczytam żadnej książki.
OdpowiedzUsuńmój blog
Sporo się u Was działo w tym miesiącu i jak widzę, zupełnie nie stopujecie i ciągle się rozwijacie - super! :D
OdpowiedzUsuń"Cyrk gniewu" zapowiada się obiecująco, ale nigdzie nie można jej zdobyć :/ (przynajmniej nie przez internety)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w kwietniu!
houseofreaders.blogspot.com
Gratuluję współprac i życzę kolejnego owocnego miesiąca :)
OdpowiedzUsuńGratuluje współpracy :) Oby kwiecień był jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/04/19-recenzja-chopak-na-zastepstwo-kasie.html
Gratuluję tak świetnych wyników i życzę, żeby kwiecień był jeszcze lepszy :*
OdpowiedzUsuńPowodzenia w kwietniu dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńOch, jakie cudowne wyniki! Tylko pozazdrościć! No i oczywiście gratuluję nowych współprac! No dobrze, skoro już pojechałam jak typowy komentujący to przejdę do swojej, znacznie lepszej formy pisania komentarzy. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, że postanowiłyście zrobić coś dodatkowego na blogu, co pozwoli na jego urozmaicenie. Takie szaleństwa od czasu do czasu nie zaszkodzą, a pozwolą nieco odetchnąć od pisania recenzji. Wiem to z własnego doświadczenia, no bo ile można ludzi zadręczać swoimi opiniami? :D
Po raz kolejny powtarzam: nie macie za co mi dziękować. Naprawdę. Będę mówić to samo za każdym razem i nie zmienicie mojego zdania. Poza tym nadal się uśmiecham na myśl, że... nie. Nie zdradzę tego, bo przecież popsuję zabawę!
Także życzę udanego kwietnia. Niechaj Wasze plany dojdą do skutku, bo inaczej patelnia pójdzie w ruch. Już czeka, rozgrzana do czerwoności... ;)
Pozdrawiam. <3
BLUSZCZOWE RECENZJE
Gratuluje współpracy z nowymi wydawnictwami! <3
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga. Pozdrawiam serdecznie. :*