czwartek, 15 czerwca 2017

[Recenzja książki] Marta Kisiel - "Nomen Omen"

Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Nomen Omen
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 5 lutego 2014
Ilość stron: 420

Opis: Los nigdy nie był łaskawy dla Salomei Klementyny Przygody. Wystarczy spojrzeć na jej rodzinę: matką chcąca uwolnić „rozbuchany erotyzm” córki, ojciec żyjący mentalnie w dziewiętnastym wieku i brat Niedaś – społeczny szkodnik, leń i zakała. Nic więc dziwnego, że gdy tylko nadarza się okazja, Salka ucieka z rodzinnego miasta do Wrocławia. Nowe życie nie będzie jednak usłane różami. Na stancji panuje żelazna dyscyplina, w radiu i telefonie słychać tajemnicze szepty, a współlokatorem Salki zostaje Roy Keane, dobrze wychowana papuga gustująca w wafelkach. Na domiar złego studiujący we Wrocławiu Niedaś w nietypowy sposób okazuje siostrze swoją miłość, próbując utopić ją w Odrze. A to dopiero początek kłopotów...
           
            Czasami każdy z nas pragnie uciec ze swojego dotychczasowego życia. Rzucić to wszystko w diabły, odciąć się od najbliższych i zacząć wszystko od początku w całkiem innym miejscu. W takiej sytuacji znajduje się Salomea Klementyna zwana pieszczotliwie Salką. Wcale jej się nie dziwię – matka próbuje ją swatać z każdym pojawiającym się na horyzoncie mężczyzną, opowiadając przy tym o najdrobniejszych szczegółach życia intymnego dziewczyny, ojciec zakochany na zabój jest w dziewiętnastym wieku, a młodszy brat, Niedaś... Szkoda nawet gadać. Salka ma przez to kompleksy i ląduje we Wrocławiu na Lipowej, która przeraża dosłownie wszystkich, poczynając od taksówkarzy, a na babci Przygodowej kończąc. Tam bowiem mieszkają trzy identyczne siostry w podeszłym wieku i papuga uwielbiająca wafelki. Niby nic, a jednak tu jest pies pogrzebany. I to prawie dosłownie.
            O prozie Marty Kisiel słyszałam sporo pozytywnych opinii. Że dobre, że zabawne, że warto przeczytać. Nawet na okładce znalazłam rekomendację, że podobna do Terry’ego Pratchetta, którego prozy, szczerze powiedziawszy, nie przeszłam kilka lat temu. Nie nastawiałam się więc na nic szczególnego i przyznam, że początek rzeczywiście nie przekonywał mnie do dalszej lektury. Nie był mdły, ale brakowało mi czynnika, który sprawiłby, że czytałabym z wypiekami na twarzy. Byłam wręcz przekonana, że nic nie zmieni mojego zdania i „Nomen Omen” pozostanie przeciętniakiem z przeciętną bohaterką i gromiącą wszystkich wzrokiem staruszką. Myliłam się. Akcja rozkręca się do tego stopnia, że w pewnym momencie z trudem oderwałam się od książki, chcąc natychmiast dowiedzieć się, co dalej.
            Sami bohaterowie są dość ekscentryczną, choć bardzo sympatyczną bandą indywiduów. O Salce i jej rodzinie już wspomniałam. Należy do tego grona dorzucić dość ważną postać babci Przygodowej, która jest pocieszycielką Salki z awersją do krawiectwa.
            W domu przy Lipowej poznajemy trzy siostry Bolesne: srogą, noszącą się po męsku Matyldę, dawną psorkę od łaciny, przed którą nadal drży wrocławska elita, dużo bardziej kobiecą, otwierającą się na nowości Jagę oraz Milę, którą poznajemy najmniej, ale także mającą ważny udział w wydarzeniach, których jesteśmy świadkami przy lekturze. Już na początku byłam bliska ich prawdziwej tożsamości, ale potem przyszło skojarzenie z serialem „Czarodziejki”. Mylne, może na szczęście. Bardzo podoba mi się relacja pomiędzy siostrami. Każda z nich jest inna, potrafią być ze sobą do bólu szczere, mieć odmienne zdanie, ale zawsze, gdy sytuacja tego wymaga, działają razem. Chyba nic nie potrafi ich skłócić.
            Na koniec pozostają jeszcze Bartek i Basia. Ten pierwszy to typowy filolog języka polskiego, obecnie doktorant, którego Salka poznaje w uczelnianej księgarni, gdzie pracuje. Humanista szukający odpowiedzi na wszystko w bibliotece, sypiący wierszami jak z rękawa, z dobrym sercem i słabą kondycją.
            Basia zaś stała się moją ulubienicą z powieści. Nie tylko przez zbieżność imion, ale ta drobna blondyneczka nosząca nieśmiertelne glany, uwielbiająca Warcrafta – dalej nie rozumiem wielu rozmów jej i Niedasia – i niedająca sobie w kaszę dmuchać nawet umarlakom zyskała moją sympatię bojową postawą i sposobem, w jaki dołączyła do tego towarzystwa. Lepiej takiej schodzić z drogi, bo można skończyć jak Niedaś. A może nawet gorzej.
            Styl Marty Kisiel jest dość przyjemny dla czytelnika. Lekki, bez nadmiernych kolokwializmów, z odpowiednio dopasowanymi, naturalnymi dialogami i szczyptą humoru, która w kilku miejscach sprawiła, że nie mogłam przestać chichotać.
            „Nomen Omen” to dobra książka. Niewybitna, niewnosząca literatury fantasy na wyższy poziom, ale wciąż dobra. Nieco ciężkawy początek nie zachęca, ale sympatyczne postacie i akcja, która zaczyna nabierać tempa aż do szalonego finału wynagradzają tę niedogodność, więc z czystym sumieniem mogę ją polecić na wolny wieczór po ciężkim dniu.

Ocena: 8/10

Strefa dobrych cytatów:

            – Rany boskie, siostra, na jakim ty świecie żyjesz?!
           – Prawdziwym – odparła sucho Salka. – Praca, codzienne obowiązki, ludzie, których można pomacać. Kojarzysz klimaty? (...)

            – Przepraszam, czy ja czuję palone... pierze?
            – Rrrany banany!!!

            – Miniaturka! Siad! – Dębowa laska pani Matyldy wymownie postukała o ostatnie wolne krzesło.
            Dziewczyna aż się zatchnęła.
            – Wypraszam sobie takie...
            – Powiedziałam siad! A nie daj głos!

            – Obstawiam, że będzie szukał – wydusił w końcu.
            – Brawo, marchewka dla bohatera. No to drugie pytanie. Jak sądzisz, do kogo zapuka przemiły pan prokurator w asyście policji, kiedy pojawi się kolejna blond ofiara, mniej lub bardziej nieżywa?

            Na dobry złego początek stanęła przez lustrem i spojrzała prawdzie w oczy. Istne dzieło sztuki. Z figury Rubens, z fryzury Tycjan, z gęby zaś, wypisz, wymaluj, Picasso. Nic tylko się powiesić – w muzeum, znaczy najlepiej w jakimś ciemnym kącie.

            – Siostra, ty mi zwyczajnie nie ufasz! Ja ci daje słowo, a ty masz je gdzieś!

            – Brawo, Sherlocku. Zajęło ci to co prawda dwadzieścia lat, ale wreszcie załapałeś. Jestem z ciebie dumna!


3 komentarze:

  1. Czytałam Dożywocie tej autorki i bardzo mi się podobało, dlatego z pewnością sięgnę i po tą jej książkę! humor jest chyba niezmienny :D

    Pozdrawiam!
    zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nomen omen ze swoją historią o Breslau nie porwało mnie jak dożywotnicy, ale spędziłam miło czas ma lekturze i utwierdziłam się w tym, że Marta Kisiel to perełka polskiej fantastyki. :)
    To tetaz chwytaj za Licho i spółkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem przekonana co do tej książki. Nie mówię jej stanowczego nie, ale też nie będę jej szukać na złamanie karku.

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.