sobota, 27 sierpnia 2016

[BOOK TOUR] Lindsey Stirling, Brooke S. Passey - "Jedyny pirat na imprezie"

Autor: Lindsey Stirling, Brooke S. Passey
Tłumaczenie: Jerzy Bandel
Tytuł: Jedyny pirat na imprezie
Tytuł oryginalny:  The Only Pirate at the Party
Gatunek: biografia/autobiografia/pamiętnik
Rok wydania:  2016
Wydawnictwo: Feeria Young                       
Ilość stron: 296


     Opis: Skrzący się energią i humorem pamiętnik odzwierciedla niezwykłą drogę życiową skrzypaczki i jej wytrwałość w dążeniu do celu. Właśnie swojej determinacji, niezależności w podejmowaniu decyzji i wyjątkowemu entuzjazmowi Lindsey Stirling zawdzięcza realizację życiowej pasji i... swoją pozycję najlepszej youtuberki 2015 roku według rankingu Forbesa.
     Ta wciągająca opowieść jest świadectwem tego, że nie ma jednej recepty na sukce i niezależnie od tego, co mówią inni, czasami dobrze jest być jedynym piratem na imprezie!

     Nie jestem fanką wszelkich (auto)biografii, wolę światy wykreowane. Nie jestem fanką muzyki elektronicznej, wolę posłuchać rocka. Ale mimo tego biłam się z myślami, kiedy dowiedziałam się, że zaprzyjaźnione Bluszczowe Recenzje organizują swój pierwszy BookTour właśnie z tą książką. Wahałam się, czy zgłosić swój udział, namówiła mnie do tego #Ivy z BR, za co dziękuję! Bo wiem, że było warto.
     Codziennie przechodząc obok kiosków, napotykamy wzrokiem okładki kolorowej, plotkarskiej prasy, w której aż huczy od tego, kto z kim, gdzie, za ile, dlaczego. Pewnie wielu z Was wzdycha, kiedy usłyszy kolejną pogłoskę na temat jakieś gwiazdy. Człowiek myśli sobie wtedy: "Skąd ten zachwyt? Przecież ta gwiazdka ma sławę za nicnierobienie! Trafiła jakoś do show-biznesu i się tam cudem utrzymuje, gwiazdorząc". A jeśli powiem, że tak nie jest? Że tak zwana gwiazda to zwyczajna dziewczyna jak ja i Ty, która po prostu, dzięki pomocy wspaniałych ludzi, wykorzystała okazję i teraz z niej czerpie? Uwierzysz mi?
     Lindsey Stirling. Rocznik '86. Nazwisko, jak i muzyka, którą wykonuje, są mi znane. Dziewczynie rewelacyjnie gra na skrzypcach i do tego tańczy podczas grania. Mogłabym powiedzieć, że po prostu ma talent, a do tego pewnie długo pracowała, by pogodzić dwie czynności. "Jedyny pirat na imprezie" pokazuje, że pomyliłam się w osądzie, jaki miałam, przed zapoznaniem się z tą biografią. Myślałam, że dziewczyna miała szczęście, bez problemu trafiła do amerykańskiego Mam talent! i stała się popularna. Jednak jest droga nie była prosta, o czym mówi książka, którą pochłania się niczym powietrze. Dlaczego tak myślę?
     Język! Prosty, zrozumiały. Może brzmi to odrobinę jak sprawozdanie z dotychczasowego życia, ale czy pamiętniki nie mają takiej formy? Początkowo przez głowę może przemknąć myśl typu to nie dla mnie, nie potrzebuję do szczęścia znać szczegółów z jej dzieciństwa, ale za chwilę pojawia się ciekawość. Skoro opowieść Lindsey jest chronologiczna, fakty nie powinny się mieszać, więc coś z tej historii wyniosę poza bólem głowy.
     Co mnie urzekło? Poczucie humoru nadawane niektórym kwestiom. Lindsey opowiada o swoim życiu z pewną dozą komizmu, który pojawił się faktycznie podczas wydarzeń, a ona chciała tę dawkę zachować. Uśmiechałam się podczas lektury wielokrotnie, z czasem zaczęłam chłonąć kolejne słowa, a nawet przeskoczyłam sto stron, by poznać kolejne informacje z jej życia. Wciągnęłam się w czytanie, bo poczułam się, jakbym była koleżanką panny Stirling, nie jakąś tam dwudziestokilkulatką z Polski, o której Lindsey nie ma pojęcia. Autorka podzieliła się swoimi wspomnieniami, nie zapominając o tym, jakie miała problemy - zaburzenia odżywiania - jak bardzo wpływały one na jej relacje z najbliższymi. Ukazała, że i ona ma ochotę schować się przed światem, że czasami i jej coś może w życiu nie wyjść. Że jest ludzka jak każdy z nas. Cieszę się, że nie pojawiło się idealizowanie własnej osoby, bo chybabym rzuciła książkę w kąt i napisała do #Ivy, że nagle rezygnuję z udziału, a "Jedynego..." prześlę jak najszybciej pocztą i może jeszcze dopłacę, bym nigdy nie widziała jej (książki, nie #Ivy) więcej na własne oczy.
     Co jeszcze przypadło mi do gustu? Śmieszne momenty z życia, o których Lindsey nie boi się wspominać. Jak każdemu zdarza jej się kogoś pomylić (nawet jeśli chodzi o Fifth Harmony), ma swoje upodobania (ja też nie jestem fanką nutelli!) i małe dziwactwa. To uczyniło ją w książce osobą, którą chętnie bym poznała. I choć to raczej nie jest możliwe, to pomarzyć mogę.
     Jedynym, co może psuć wrażenia po naprawdę ciekawej lekturze, jest polska korekta. Nie wiem, czy to jakieś zboczenie z mojej strony, ale jestem uczulona - bardzo! - na zły zapis wszelkich dialogów, mam wtedy ochotę wziąć swoją ukochaną pomarańczową książkę i je poprawiać (nawet byłam skłonna to zrobić, ale się powstrzymałam - lepsze było zaznaczenie momentu o jagodach). Wiem, że korektorzy nie mają za wiele czasu na sprawdzanie prac, ale odrobinę więcej skupienia przy tym i nie będę miała uwag.



     Podsumowując: Polecam każdemu zapoznać się z biografią dziewczyny, która włożyła serce w pracę i w efekcie stała się Kimś, pozostając przy tym zwykłą Amerykanką, która miewa problemy, myli się i kocha to, co robi. Lindsey pokazuje, że niczym się od nas nie różni, jedynie wykorzystuje chwilę. Mam ochotę wykrzyknąć: "Chwilo, trwaj jak najdłużej dla Lindsey!". Polubiłam ją i z chęcią uścisnęłabym jej dłoń. Może kiedyś?

Ocena: 6,5/10

Dziękuję Bluszczowe Recenzje za egzemplarz 
i możliwość udziału w BookTour.

     Strefa dobrych cytatów

     "Chcę spędzać więcej czasu, żyjąc teraźniejszością. Tylko ona istnieje naprawdę. Jeżeli będę zbytnio zajmować się rozpamiętywaniem przeszłości albo planowaniem przyszłości, jakieś wspaniałe momenty mogą mi uciec, zanim zdążę je przeżyć. Nie chcę później oglądać się za siebie i widzieć, że przeszły mi koło nosa."

     "Zawsze znajdzie się ktoś, kto mi mówi, żebym „zwolniła”. Czy to chodzi o jazdę samochodem, mówienie, czy życie, to słowo cały czas wisi mi nad głową. Czasem ustępuję, ale jakiś głos szepcze mi do ucha: „Hej, zwolnisz, jak umrzesz, na razie jest czas, żeby przyśpieszyć!” Ten głos zawsze ma rację."

     "Demon chce, byśmy uwierzyli, że jesteśmy zbyt słabi, zbyt smutni, że jest za późno, ale to przeklęty kłamca, więc nie powinniście wierzyć w ani jedno jego słowo."

10 komentarzy:

  1. Tak jak lubię (auto)biografie, po tę raczej nie sięgnę. Jednak nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. A dla mnie ta biografia była świetną przygodą. :D
    Oby więcej takich. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Lindsey i choć nie przepadam za biografiami, ta była niezwykła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam wiele ciekawy opini na temat historii Lindsey, osobiście jej nie czytałam, ale chyba czas po nią sięgnąć. Pozdrawiam, Kinga :))
    kingadomanska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała recenzja, po przeczytaniu już wiem,że chcę ją przeczytać i poznać bohaterkę. Brzmi świetnie, czuję,że mi się spodoba. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze nigdy żadnej biografii, i raczej mnie do tego nie ciągnęło, ale może czas to zmienić? Chociaż raczej sięgnęłabym po inną, gdyż nie znam zupełnie Lidsey.. nigdy o niej nie słyszałam. Nie lubie kiedy ludziom, którzy stają się sławni nagle uderza woda sodowa do głowy, dobrze że Lindey pozostała sobą i nie zaczeła się wywyższać.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chociaż lubię Lindsey i kojarzę ją z jej początków na YT, to nie lubię biografii wszelakich, więc żadną siłą mnie do nich nie zaciągną. Znam jednak parę faktów z życia Stirling i przyznam, że wcale nie miała tak łatwo, jakby się komuś wydawało.
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :) weszłam ostatnio na jej kanał na YT i mam wielką ochotę przeczytać książkę. Będę miała w pamięci!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam tej książki, może dlatego że jak na razie nie mam na swojej liście czytelniczej żadnej biografii, jednak może kiedyś się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mnie to cieszy, że moje namówienie cię do udziału w Book Tour (i bycie w mojej ekipie, ale to można przemilczeć. Napisałam to już? Ups...) było strzałem w dziesiątkę. Nigdy nie chciałabym ci wcisnąć autobiografii, gdzie dana osoba wychwala się pod niebiosa i uważa się za kogoś lepszego od nich. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że sama bym tę książkę wyrzuciła za okno. Dosłownie.
    Mnie nie przeszkadzało to porozrzucanie niektórych kwestii. Jak dla mnie ten chaos doskonale do niej pasował, bo ona sama w sobie jest roztrzepana. To kolejna rzecz, jaką Lindsey obdarowała swoich fanów. :)
    Pozdrawiam!
    #Ivy z Bluszczowych Recenzji

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.