piątek, 3 listopada 2017

[Recenzja książki] Sarah J. Maas - "Dwór Skrzydeł i Zguby"

Autor: Sarah J. Maas
Tłumacz: Jakub Radzimiński
Tytuł: Dwór Skrzydeł i Zguby
Tytuł oryg.: A Court of Wings and Ruin
Tom: 3
Cykl/seria: Dwór Cierni i Róż
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 25 października 2017
Ilość stron: 846

Opis: Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.
W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę.

Ostatni tom serii czy trylogii zawsze jest pełny akcji i rozwiązań decydujących o losach bohaterów, których pokochaliśmy bądź znienawidziliśmy na przestrzeni kolejnych stron. Nie inaczej jest z „Dworem Skrzydeł i Zguby”, ostatnim tomem o Feyrze, która pewnego zimowego dnia zabiła wilka będącego członkiem dworu księcia fae, Tamlina. Wiele rzeczy od tamtego czasu się zmieniło, przybyło postaci, które ewoluowały w trakcie opowieści, a sama fabuła przestała być tylko słodko-gorzką historyjką odgrzewającą schemat „Pięknej i bestii”.
To jednak z kilku książek, na które w tym roku czekałam tak niecierpliwie, jak tylko można. Nie mogę powiedzieć, że jest najlepsza, jednak na tle pozostałych tomów „Dworu...” wybija się naprawdę mocno. Sarah J. Maas wie, jak wieńczyć swoje dzieła, by zrobić to z odpowiednim przytupem. Prawie do samego końca nie miałam pewności, jak się to skończy, kto przeżyje, a kto umrze.
Pewnie będę w mniejszości, ale z trzech części, na które podzielona jest ta powieść, najbardziej podobała mi się pierwsza. Większość pewnie zapyta: „Dlaczego? Przecież to była głupia zemsta Feyry”. Właśnie dlatego. Owszem, przykro mi z powodu mieszkańców Dworu Wiosny, jednak nie potrafię odmówić Feyrze prawa odwetu. Zresztą Tamlin sobie na to zasłużył. Naprawdę był tak naiwny, sądząc, że ochroni swych poddanych po tym, jak oddał się w ręce króla Hybernii? Żałuję, naprawdę żałuję, że Tamlin okazał się takim gnojkiem i nie jest mi go żal. Nie ratuje go nawet końcówka, choć przyznaję, że nie spodziewałam się, że zachowa się tak odpowiedzialnie.
Za to chyba poprawiłam swoje zdanie o Lucienie, który tak mnie zawód w poprzednim tomie. Nie jestem zresztą pewna, co o nim sądzić. Z jednej strony sprawa z Elainą, z drugiej jego wdzięczność wobec Tamlina. Ciężko mi jednoznacznie określić, w które jego wcielenie wierzę. Na początku bardziej z nim sympatyzowałam, teraz już potrzebuję chyba więcej argumentów, żeby wrócić do tamtych emocji.
Cieszę się też, że Dwór Snów dostał więcej czasu antenowego pomimo narracji Feyry. Martwiłam się o Kasjana i Azriela, odkąd skończyłam poprzedni tom. Miło było ich znów zobaczyć całych i zdrowych. Zresztą o Mor i Amrenie mogę powiedzieć to samo. O ile poprzednio nie potrafiłam wybrać, które z nich jest najbliższe memu sercu, to teraz już z całą pewnością wskazuję na Azriela. Ujął mnie swoją postawą wobec Elainy – kibicuję im – ale też pokazał nieco więcej pazurków, kiedy uczył Feyrę latać. Z Dworu Snów chyba tylko Kasjan nie pokazał niczego nowego, może nie licząc brawury, ale to akurat zbyt chwalebne nie było.
Zresztą „Dwór Skrzydeł i Zguby” przedstawia nam całe spektrum nowych postaci, które wcześniej poznaliśmy jedynie z opowieści, bądź były na tyle mało znaczące, że pewnie jak ja wielu czytelników się nimi nie zainteresowało. Nie przekonałam się do Juriana, na myśl o Beronie, Erisie i reszcie rodziny Luciena krzywię się, ale już pozostali książęta zyskali przynajmniej cień mojej sympatii. Jednak moje serce podbiła Viviane, żona księcia Zimy, Kalliasa. Raz, że mam słabość do jej imienia, dwa, jest naprawdę sympatyczną postacią, której chciałabym przeczytać coś więcej. Nie mogę też nie wspomnieć o siostrach Feyry, które również odegrały niebagatelną rolę w tej historii, a każda z nich przekonała mnie do siebie w pewnym momencie. Słowne potyczki pomiędzy Nestą a Kasjanem zostaną długo w mojej pamięci razem z uśmiechem, które wywołały.
Dwoje głównych bohaterów zostawiłam sobie na koniec. Czy mogę tak nazwać Rhysa? Myślę, że tak, bo było go na tyle dużo, że trudno o nim choć na chwilę zapomnieć. O ile lubię Feyrę, choć potrafi być impulsywna i irytująca, to do Rhysa nie mogę się przekonać, a nawet powiem, że szczerze go nie znoszę. Nie chodzi tu o jego charakter, natrętne narażanie własnego życia czy wieczne uszczypliwości wobec ukochanej. Nie znoszę tego, co ten facet ze mną robi. W jednej chwili doprowadza mnie do wybuchu śmiechu, by potem wycisnąć łzy. Możecie mnie za to ubiczować, ale Rhys nigdy nie znajdzie się na mojej liście ulubionych bohaterów.
Czy w tej powieści nie jest przypadkiem za dużo Feyry i Rhysa? Trudno, żeby nie było, skoro narratorką opowieści jest Feyra. A że to papużki-nierozłączki i świata poza sobą nie widzą... Nie jestem przeciwniczką jednego, wiodącego prym wątku, ale wiele rzeczy w „Dworze Skrzydeł i Zguby” aż się prosi o więcej miejsca. Ograniczenie się do narracji pierwszoosobowej jednej tylko postaci – dwa rozdziały Rhysa to nawet nie jest jeden procent – może być tu poważną wadą, dla mnie to też pewien dyskomfort.
Nie jestem usatysfakcjonowana, wiele wątków zostało uciętych w miejscu pozostawiającym pytania o dalszy ciąg. Jednak sama powieść jest świetnym zwieńczeniem trylogii. Nie zostałam zawiedziona, nie ma tu przedramatyzowania, postacie wciąż się rozwijają, pojawiają się nowi gracze, na których warto zwrócić uwagę. Jeśli wyjdzie jakaś dodatkowa historia z tego uniwersum – a słyszałam coś o nowelce – chętnie po nią sięgnę.

Ocena: 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję:




Strefa dobrych cytatów:

– Jeśli mój ojciec się dowie, że posiadasz jego moc, wyśledzi cię i złapie – powiedział w zimny mrok. – I zabije za to, że nauczyłaś się nią władać.
– Będzie musiał ustawić się w kolejce.

„Przestań go prowokować” – rzuciłam przez naszą więź.
„Ale to jest takie fajne” – wymruczał w odpowiedzi.

– Jak myślisz, dlaczego Ilyrowie są tak świetnie zbudowani?
– Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł przed twoim zarozumiałym wcieleniem?

– Az opisał stan, w jakim ją znaleźliście. Stwierdziłam, że przebywanie wśród żądnych walki Ilyrów nie pomoże jej odzyskać równowagi.
– Za to armia Dworu Zimy będzie o wiele lepsza?
– Mają puchate zwierzęta.

Prychnęłam i pokręciłam głową. Te potężne białe niedźwiedzie były faktycznie puchate – pomijając kły i pazury.

9 komentarzy:

  1. Całość dopiero przede mną, ale recenzje kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla miłośników gatunku rewelacja. Ja nie czytam fantastyki.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. dziś po raz kolejny widzę recenzję tej książki ;) Tytuł jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie jestem w pełni usatysfakcjonowana. Kocham ją ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po niesamowitej końcówce Dworu mgieł i furii wiem, że muszę to przeczytać!! Teraz tylko pytanie, skąd uzbierać fundusze, bo portfel znowu piszczy :D Ale mam nadzieję, że mi się uda i finał trylogii mnie zachwyci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie mam trzeciego tomu, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat tej serii, ale jak tylko go będę miała to się za całą serię wezmę ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem w trakcie i zamierzam najpóźniej jutro skończyć ten tom. Nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem, cała seria idelanie trafiła w moje gusta!

    aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Już do mnie idzie to cudo. Nie mogę się doczekać kiedy dostanę ją w swoje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chociaż mój dwór już dawno na półce, to niestety nie mam czasu się do niego zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Twoja recenzja jeszcze bardziej tylko mnie zasmuciła, że muszę czytać lektury zamiast tej książki.
    Pozdrawiam xx
    http://slowoposlowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.