wtorek, 31 października 2017

Zniewolone podsumowanie PAŹDZIERNIKA!

Kolejny miesiąc za nami. Trochę się działo, zresztą sami zobaczcie! SadisticWriter otrzymała dwa egzemplarze od Wydawnictwa Czwarta Strona oraz Wydawnictwa  Szósty zmysł.  Recenzje ukazały się na blogu, z czego jedna była opublikowana podczas premiery - "Król kier" Aleksandry Polak, z kolei Cleo M. Cullen, dzięki uprzejmości Aleksandry z Bluszczowe Recenzje, miała okazję wypowiedzieć się na temat książki "Niepoliczalne" Karen Gregory. Laurie January dzięki uprzejmości Wydawnictwa Uroboros miała okazję zrecenzować "Dożywocie. Szaławiła" Marty Kisiel. Dziękujemy za zaufanie!
Przyszła pora na podsumowanie recenzji z tego miesiąca:

1) Aleksandra Polak - "Król Kier" [SadisticWriter] 
2) Susan Dennard - "Prawdodziejka" [Laurie January]

6) Karen Gregory - "Niepoliczalne" [Cleo M. Cullen] 
7) Corinne Michaels - "Consolation" [SadisticWriter] 


Jak widać trochę recenzji pojawiło się u nas na blogu. Nie mniej znalazło się u nas nabytków. Sami oceńcie!


Październik był tym miesiącem, w którym powiedziałam sobie: dość! Brak funduszy, więc trzeba się ograniczyć! Planowałam kupić tylko jedną książkę, którą chciałam nabyć od miesiąca, czyli Szczęście w miłości. Confess było nieplanowanym dodatkiem, bo wylosowałam -70% zniżki w nowo otwartej Autorskiej – zaraz za nią poszła książka za 1 grosz, jako, że byłam drugą klientką księgarni. Mangi – Bestia z ławki obok wychodziła w tym miesiącu, a Czarodziejka z Księżyca była kupiona pod wpływem chwili (tylko 13 zł!) – zawsze chciałam skompletować całą serię, jako jej wielka fanka! Skąd w takim razie tyle książek? Dużo sprezentowanych, dużo pożyczonych i przede wszystkim wiele lektur od wydawnictw. No, po prostu nie da się ograniczyć narastających cegiełek, no nie da! Będę musiała zainwestować chyba w jakiś regał. Ewentualnie w nowe mieszkanie. Albo w bibliotekę >D.

Kupione:
*Kasie West –„Szczęście w miłości”
*Colleen Hoover – „Confess”
*Bestia z ławki obok [tom 9]
*Czarodziejka z Księżyca [tom 1]
W prezencie:
*Mieciu Mietczyński – „Wykłady profesora niczego”
*Roshani Chokshi – „The Star-touched Queen”
*Roshani Chokshi – „A Crown of Wishes”
*Laurie Forest – „The Black Witch”

Pożyczone:
*Jak zostałam bóstwem!? [tom 11]
*Posępny Mononokean [tom 3, 4]
*Ao no Exorcist [tom 19]
*Pandora Hearts [tomy 4, 5, 6]
*Służąca przewodnicząca [tom 15]
*Brent Weeks – „Czarny pryzmat”

Od wydawnictw:
*Corinne Michaels – „Consolation”
*Aleksandra Polak – „Król Kier”
*Czaromarownik 2018
*Brandon Sanderson – „Rycerze Krystalii”
*Gin Phillips – „Dzikie królestwo”


Październik maluje się dość ładnie, jeśli chodzi o zakupy, co w połowie jest zasługą MTK w Krakowie. Najlepszą zdobyczą jest "Labirynt duchów", z którym wiążę własne wyzwanie - zaczynając od pierwszego grudnia, mam zamiar do końca roku przeczytać to ogromne tomiszcze. Myślicie, że mi się uda? Trzymajcie kciuki!

Otrzymane
*William Thackeray, "Targowisko próżności" (tom 1)

Wypożyczone
*Siobhan Vivian, "Fatalna lista"

Zakupione
*Io Sakisaka, "Ścieżki młodości" (tom 6)
*Jay Asher, "Światło"
*Sarah Lotz, "Troje"
*Carlos R. Zafon, "Labirynt duchów"


W październiku nie wpadło zbyt dużo książek, ledwie parę sztuk, w większości pożyczone lub kupione wcześniej w przedsprzedaży. Trudno jednak robić zakupy, kiedy siedzi się cały czas na kartonach z przeprowadzką w tle. Gdybym miała taką magiczną torebkę jak Hermiona, byłoby znacznie łatwiej.

Zakupione:
*Marta Krajewska – „Zaszyj oczy wilkom”

Pożyczone (SadisticWriter, dzięki!):
*Agnieszka Wojdowicz – „Strażnicy Nirgali. Serce Suriela”
*Cinda Williams Chima – „Zaklinacz ognia”
*Brandon Sanderson – „Alcatraz kontra Bibliotekarze #2 Kości skryby”
*Carlos Ruiz Zafon – „Gra anioła”

Od wydawnictwa:
*Marta Kisiel – „Dożywocie” wydanie rozszerzone
*Sarah J. Maas – „Dwór skrzydeł i zguby”

Październikowe premiery:
*Takano Ichigo – „Orange” [tom 6]
*Hiro Fujiwara – „Służąca Przewodnicząca” [tom 16]
*Kei Sanbe – „Erased. Miasto, z którego zniknąłem” [tom 3]
*Julietta Suzuki – „Jak zostałam bóstwem?!” [tom 12]
*Hajime Isayama – „Atak tytanów” [tom 16]

Nasze nabytki robią wrażenie, prawda? 


Booo! Dziś mamy Halloween, z tej okazji zorganizowałyśmy małą akcję. Każda z nas miała przedstawić trzy propozycje na upiorne, powodujące gęsią skórkę książki, filmy i co tylko nam wpadnie do głowy. Jesteście ciekawi, co wymyśliłyśmy?

SadisticWriter


1) Supernatural – Nie z tego świata [serial]
Na ogół nie przepadam za horrorami i nie lubię się bać, dlatego jeśli już biorę się za coś minimalnie strasznego, to zazwyczaj jest to dark fantasy pokroju Supernatural! Przyznaję, pierwszy sezon przyprawiał mnie o ciarki i koszmary, ale kiedy już przez niego przebrnęłam, zrobiło się… milej i mniej potwornie. Główna tematyka Supernatural to odsyłanie demonów i potworów tam, gdzie ich miejsce (i ratowanie świata, bym zapomniała) przez braci Winchester – Deana i Sama, których po prostu nie da się nie kochać. NIE DA. Fabuła nie jest może skomplikowana, ale ten serial kocha się głównie za postacie, humor, akcję i… miłość do rodziny. Osobiście przebrnęłam dopiero przez połowę serii, ale spokojnie, kiedyś zakończę całość! Polecam z całego serca.  

2) Grimm [serial]
Grimm to drugi taki serial, który polega na walce z potworami, tym razem mamy jednak do czynienia z klimatem typowo baśniowym. Nick Burkhardt jest tytułowym Grimmem (czyli potomkiem braci Grimm, ha! Nikt by nie zgadł). Na co dzień pracuje jako detektyw na wydziale zabójstw w Portland, ale kiedy wokół niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy (typowe, co?), ciotka przekazuje mu niesłychanie ważną informację – będziesz polował na potwory, bo tak jest w naszej rodzinie od pokoleń! No i zaczyna się. 
Nie jest to serial straszny, ale kilku krzywych gęb i groteskowej akcji nieraz uświadczymy. Grimm jest jeszcze mniej skomplikowany od Supernatural i raczej wszystkiego idzie się domyślić (bez większych niespodzianek). Nie jest to jakiś majstersztyk gatunku, ale… coś w sobie ma i na pewno miło się go ogląda! Poza tym… przystojna buzia Nicka i ciapowaty Monroe <3.

3) Nieodebrane połączenie [film]
Kiedy byłam jeszcze mało strachliwą nastolatką, lubiłam oglądać horrory i to koniecznie japońskie. Jeżeli ktoś mi kiedyś powie, że oglądał Ring czy Nieodebrane połączenie, a potem się okaże, że to wersja amerykańska, to go po prostu wyśmieję. Błagam, to jak dobranocka w porównaniu z japońskimi, oryginalnymi wersjami horrorów. Japończycy mają talent do wyrażania grozy, Amerykańce są lepsi w komediach.
Na czym polega fabuła filmu? Do pewnej Japonki dzwoni telefon – okazuje się, że to jej własny numer, na dodatek w tle rozbrzmiewa melodia, której nigdy nie słyszała. Nagrana na skrzynce głosowej wiadomość pochodzi z 18 kwietnia, czyli z dnia, który jeszcze nie nadszedł – w tle słychać jej własne krzyki. Oczywiście idzie się domyślić, że 18 kwietnia umiera, a ten przypadek rozpoczyna serię dziwnych zabójstw. Kiedyś lubiłam z kuzynką straszyć innych ludzi i ustawialiśmy im tę japońską melodyjkę jako dzwonek. Ta melodyjka rządzi, sami posłuchajcie <<KLIK>>. Polecam, jeżeli ktoś naprawdę chce się bać i nie móc zasnąć w tę halloweenową noc!

Cleo M. Cullen


1) Stephen King, „Joyland” [książka]
Kiedy na bibliotecznej półce w sekcji „Horror” dojrzałam tę powieść Mistrza Grozy, postanowiłam sprawdzić na własnej skórze, czy ten tytuł naprawdę się autorowi należy. „Joyland” to historia Devina Jonesa, studenta, który zatrudnia się do pracy w wesołym miasteczku. Tam dowiaduje się o popełnionym przed laty morderstwie i duchu ofiary, który nadal nawiedza to miejsce. Poza tym poznaje umierającego chłopca i jego matkę, a jego młodość staje w szranki z dorosłością. Brzmi dobrze, prawda? Właśnie, tylko brzmi.
Tak właściwie powieść była dla mnie do tego stopnia przewidywalna, że nie czerpałam zbyt wielkiej przyjemności z lektury. Bohaterowie nie są tacy źli, właściwie King każdego odpowiednio zarysował, nie bawiąc się w jakieś idealizowanie kogokolwiek. Sama sprawa morderstwa jest dość interesująca, ale duch to dla mnie jakiś banał. Liczyłam na opowieść, która może mnie nie zmrozi, ale wywoła jakiś dreszcz przerażenia. Nic takiego nie miało miejsca, po czasie stwierdzam, że umieszczenie tej książki w dziale „Horror” to lekka przesada. Ale tylko lekka.

2) Fuyumi Ono, „Shiki” (tom I) [manga]
Aż trudno mi uwierzyć, że ta manga ma prawie dwadzieścia lat! A jednak – pierwsze wydanie to wrzesień 1998 r.
Mnie udało się przeczytać tom pierwszy i muszę powiedzieć, że na samo wspomnienie mam ciarki. Nie chodzi tu tylko o pomysł na fabułę, ale także na to, jak manga wygląda. Posiada kreskę, do której osobiście nie potrafię się przekonać, ale wynagradza mi to widok zwłok, który ani trochę nie jest przesadzony.
„Shiki” emanuje lękiem ze swoich kart, a jednocześnie wciąga do Sotoby. Kiedy płynęłam przez kolejne rozdziały, uczucie trwogi rosło mi w sercu, a przeczucie, że wydarzy się coś niedobrego kolejny raz, stale się powiększało. Do tego przyczyniła się pewnie ilość czerni w kadrach, niemniej jestem zachwycona, choć nie znoszę się bać. „Shiki” sprawia, że jestem masochistką, ale mnie to nie przeszkadza. Może po anime też sięgnę?

3) „Egzorcyzmy Emily Rose” [film]
Kiedyś wydawało mi się, że dam radę lubić horrory. Ale tylko mi się wydawało, co potwierdziło obejrzenie „Egzorcyzmów Emily Rose”. Miałam jakieś dwanaście lat i dałam się razem z rodzeństwem namówić kuzynce na oglądanie, bo przecież to też dokument – ukazuje proces księdza, który egzorcyzmował Emily Rose. Retrospekcje jego poczynań to coś, co musiało być, ale usiadłam przed ekranem właśnie z nastawieniem na trochę przerażający dokument tylko odrobinę związany z horrorem.
Skończyło się na tym, że nie potrafiłam w nocy spać na prawym boku, bo wówczas widziałam środek swojego pokoju, a byłam święcie przekonana, że właśnie tam leży Emily i wygina się oraz wrzeszczy, jak to miało miejsce podczas sceny w kościele ukazanej w filmie. Żaden inny film nie wpłynął tak bardzo na moją psychikę, odrobinę ją niszcząc, jak to dzieło. Po jego seansie moja wiara w to, że horrory nie wyrządzą mi żadnej krzywdy, znacznie zmalała. Fakt, po „Egzorcyzmach…” udało mi się obejrzeć jeszcze kilka filmów z tego gatunku, zanim zupełnie się poddałam i przerzuciłam na seriale kryminalne, ale co przeżyłam po seansach, to moje.

Paula


Moje upiorne propozycje na Halloween mają wspólną cechę- dotyczą obecności osób nieżyjących. Nie wiem, czy mam się bać, ale nie chciałabym  doświadczyć na własnej skórze, tego co bohaterowie z filmów.

1. „Inni” [film]
Jest to film mojego dzieciństwa. Pamiętam, że wtedy nie bałam się go oglądać, ale z wiekiem przychodzi mi to ciężej. Cechuje go upiorny klimat, z ciekawą fabułą. Efekty specjalne wywołują u mnie dreszcze. Szokujący jest fakt, że główna bohaterka - pani domu nie do końca zdawała sobie sprawę z kim tak naprawdę mieszka.

2. „Obecność”  [film]
Do tej pory ukazały się dwie części. Mam wrażenie, że druga część  jest jeszcze  straszniejsza niż pierwsza.  Zaobserwowałam, że „Obecność 2” ma więcej efektów specjalnych, przez co fabuła traci na znaczeniu. Jest kilka scen, które powodują u mnie dreszcze, np. lalka pojawiająca się znikąd, odgłos klaskania.  Mogłabym wymieniać, bez końca ale nie chce spoilerować.

3. „Paranormal Activity”  [film]
Z tego co się orientuję, jest kilka części. Miałam okazję oglądać jedną z nich i podziękuję więcej. Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu. Ale sposób zrealizowania już mniej. Na pewno trzyma w napięciu. Z minuty na minutę, film wydaje się bym straszniejszy. Mam gęsią skórkę na myśl, o tym co się dzieje w mnie w pokoju, kiedy zasypiam.

Laurie January


Nie czytam i nie oglądam za wielu rzeczy podchodzących pod grozę. Nie bawi mnie to zbytnio, a znalezienie czegoś naprawdę dobrego, co nie będzie tylko biegającymi zombi, których nie cierpię, i krwią na bazie keczupu, wymaga dość sporo grzebania. Mimo to mam kilka propozycji na Halloween, gdybyście nie wiedzieli, co będzie właściwe.

1) "Constantine" [film]

Na początek film. Można nie lubić, ale dla mnie jest genialna i zawsze chętnie wracam do filmowej wersji historii Johna Constantine’a, w którego wcielił się Keanu Reeves. John to egzorcysta, potępiony przez próbę samobójczą, który musi użerać się ze wszelkiej maści demonami i innymi nadnaturalnymi bytami, które żyją w naszym świecie. Pewnego dnia na drodze Constantine’a staje policjantka, Angela Dodson (rewelacyjna Rachel Weisz), która szuka rozwiązania zagadki śmierci swej siostry. Może brzmi to dość przewidywalnie, ale „Constantine” nie pozwala się nudzić przez cały seans filmu.

2) Mike Carey - "Mój własny diabeł" [książka]

Drugą pozycją, którą polecę Wam na Halloween – a także w ogóle – jest książkowa seria o Feliksie Castorze Mike’a Careya, współtwórcy zresztą „Constantine’a”. Pierwszy tom, „Mój własny diabeł” rozpoczyna historię londyńskiego egzorcysty, który zawsze właduje się w największy problem, do tego często ktoś na niego poluje, choć sam Castor nie bardzo wie, dlaczego. Nie jest to zbyt znana seria, przez co na dodruk piątego tomu nie mam pewnie co liczyć, ale polować będę. Jeśli zaś ta książka wpadnie Wam w ręce, zacznijcie tę przygodę, bo warto.

3) "Hellsing" [manga]
Nie zapomniałam też o mangowej propozycji. Z dość niewielkiego repertuaru, który kiedykolwiek przeczytałam, dziś wskazuję na „Hellsinga” Kohty Hirano, dość kultowy już tytuł, choć przyznam szczerze, że przeczytałam dopiero pierwszy tom. Mamy tu prawdziwe wampiry, akcję pędzącą z szybkością japońskich kolei, litry krwi i postaci z charakterem. No i Watykan, nazistów i te sprawy. Chyba czas w końcu ruszyć dalsze tomy :)

To byłoby na tyle z podsumowania, jak widać pomimo, że zaczęły się studia, dałyśmy radę. Pokażcie nam swoje miesięczne nabytki :) Mamy nadzieję, że wam się podobało.

23 komentarze:

  1. "Labirynt duchów" to taka piękna cegiełka. Im więcej Zafona, tym lepiej. Uwielbiam jego styl :) Aż mnie zazdrość zżera, kiedy widzę takie piękności. Też chcę "Rycerzy Krystalii" :D
    "Innych" oglądałam w kinie i pamiętam, że film zrobił na mnie mega wrażenie, a po seansie w środku nocy wracaliśmy z przyjaciółką przez praktycznie puste miasteczko, co jeszcze potęgowało wrażenia ;)
    Gratuluję Wam super wyników! Pozdrawiam :)
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. -70%, grzech nie skorzystać :D Też kupiłam ostatnio "Confess", ciekawe czy będzie równie dobre jak poprzednie książki Hoover ;)
    W ogóle jak dużo się u Was działo w tym miesiącu, ile książek! :o Jestem pod wrażeniem ;)
    Na "Consolation" mam coraz większą ochotę, naczytałam się tylu pozytywnych opinii, że nie idzie wytrzymać :D

    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dynamiczny miesiąc za Wami:) Super udany czytelnuczo czas. Równie udanego Listopada życzę.:)

    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile wspaniałych książek do przeczytania. Życzę niezapomnianych wrażeń. A film „Inni” oglądałam kilka lat temu, ale pamiętam doskonale, że wywarł na mnie ogromne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory mam gęsią skórkę,jak tylko przypomnę sobie o nim! :D
      #Paula

      Usuń
  5. Widzę dużo się działo, dużo książek oby tak dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się działo w tym październiku! Nie będę ukrywać że moje zainteresowanie wzbudziła głównie czarodziejka z Księżyca :D Marzy mi się cała seria na półce <3

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe wyniki, cudowne stosiki - miesiąc godny pozazdroszczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O, Mój włąsny diabeł, musze wrócić do tej serii, przeczytałam całą ze dwa lata temu, bardzo dobrze wspominam, a teraz warto byłoby jeszcze raz w twórczości Careya się zagłębić...

    OdpowiedzUsuń
  9. Stosiki na bogato.:) Gratuluję wspaniałego wyniku czytelniczego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo sympatycznie wspominam "Znikasz", świetna książka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam "Consolation" i książka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mam ochotę na "Króla Kier" - ma cudną okładkę :) Macie na stosie także "Confess" - książkę, która po prostu pokochałam. Sporo tego u Was.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.