poniedziałek, 27 listopada 2017

[Recenzja książki] Leszek Mieszczak - "Reguła"

Autor: Leszek Mieszczak
Tytuł: Reguła
Gatunek: Literatura piękna
Wydawnictwo: Poligraf
Premiera: 2009 r.
Ilość stron: 208

Opis: Często zastanawiamy się, dlaczego skręciliśmy w przecznicę, chociaż przed nami droga wydawała się prosta i wygodna. Naszych irracjonalnych decyzji nie potrafimy sensownie uzasadnić. Przeszłość, jaka by nie była, jest stwórcą przyszłości i implikuje na wszystkich płaszczyznach naszego życia, począwszy od miłości, a skończywszy na pracy, doprowadzając do powrotu spraw, które nie zostały zakończone, po to, aby mogły zaistnieć, tak jak były zaplanowane, otwierając i zamykając drzwi do innych wymiarów i płaszczyzn, tak jak Judasz musiał zdradzić swojego Mistrza, bo jeśli nie on, to kto?... Możemy przeznaczeniu powiedzieć nie, ale czy potrafimy się od niego uwolnić?
     Reguła przekracza pozornie wymiar rzeczywistości, ale jest bardziej realna od życia, ponieważ splata się z nim, sięgając korzeniami poza strefę naszych zmysłów, jakby tworzyła z nią jedność od początku świata.


     Każdy z nas wie, że czasami wystarczy jedynie impuls, mała iskra, by skłonić do przemyślanego lub nie działania. Wielu z nas postanowiło coś zrobić, bo coś przeczytało lub o czymś usłyszało. Czasami jeden list wystarczy, byśmy wyruszyli w podróż swojego życia. Właśnie coś takiego spotyka Bronka, który w pogoni za odnalezieniem reguły rządzącej światem wyrusza na wyprawę do Mongolii, a wszystko przez wspomnienia przodka z czasów pierwszej wojny światowej, które noszą w sobie pewną tajemnicę.
     W ubiegłym roku zachwyciłam się książką Leszka Mieszczaka, Noc jest dniem, po czym w moje ręce trafiła jego debiutancką powieść. Jej bohater to Bronek, syn, ojciec, mąż, dziadek, dobry pracownik, który nie boi się wracać do przeszłości swojej rodziny, która jest zafascynowany. Polubiłam tego pana, który obok obowiązków znajduje czas dla przyjemności i nie boi się stawiać czoła duchom przeszłości. Podziwiam go za to, że udał się w podróż w nieznane, ja raczej bym się na to nie odważyła, gdybym miała podobną do niego okazję. Wydał mi się jednak odrobinę niepewny w głoszonych przez siebie poglądach. Jakby nadal czegoś szukał, czegoś więcej niż Reguły, czegoś o sobie. Nie liczę mu tego jednak jako wady.
     Pozostałe postaci, które pojawiły się w powieści, ani trochę nie były zbędne. Rodzina Bronka, jego koledzy, także osoby poznane w Mongolii - każdy z nich miał swój czas i wkład w całość historii. Każdy coś do niej dodał, choć może się to wydawać mało istotne. Najwięcej do pokazania, powiedzenia miała Ri-Szan, mongolska przewodniczka Bronka, z którą udał się, aby odnaleźć pozostałości śladów pradziadka. Ta kobieta pozostawiła swoją rodzinę na pewien czas, by pomóc polskiemu mężczyźnie w misji, którą sam sobie wyznaczył. Podziwiam ją za hart ducha, optymizm, ale i realizm. Gdyby ktoś taki jak Ri-Szan był moim przewodnikiem na nieznanych mi terenach, czułabym się bezpiecznie.
     Dobra stroną powieści są jej opisy. Surowy klimat stepów aż wypływa z kolejnych zdań o mongolskich krajobrazach. Są one na tyle plastyczne, że przez chwilę czułam, jakbym naprawdę towarzyszyła bohaterom w ich wyprawie. Podoba mi się również pomysł z listami przodka, które wzbudziły w Bronku chęć cofnięcia się o prawie sto lat i odkrycie tego, co pozostało tajemnica. Może się wydawać, że to nie do końca oryginalny punkt wyjścia dla całej historii, ale w tej powieści się sprawdził. Dzięki nieprzesadzonym retrospekcjom udało mi się wniknąć w świat pierwszej wojny światowej i poczuć prawdziwe współczucie dla jeńców wojennych, których wywożono tysiące kilometrów od domu, by cierpieli głód, nędzę i tęsknotę. Autor zainteresował mnie tym, co stworzył, a nie każdemu pisarzowi się to udaje.
     Czy jest coś, co mi się nie podobało? A i owszem. Odnoszę wrażenie, że wprowadzenie do całej najważniejszej części jest za długie. Rozumiem, że chciano pokazać rodzinę Bronka, relację łącząca wszystkich członków, ale miejscami było to nużące. Do tego zakończenie wydaje się być niedopieszczone, urwane. Jakby zabrakło pomysłów lub kartek, które można by jeszcze zapełnić. Rozumiem, że pozostawienie otwartej furtki bywa dobre dla możliwej kolejnej części, aczkolwiek w przypadku Reguły czuję się nieusatysfakcjonowana. Po długim wstępie i rozwinięciu z wyważoną akcją książka się kończy. Coś zostaje wyjaśnione i nawet można się przy tym wzruszyć, ale brakuje mi takiej pełnej kropki nad i. Czuję niedosyt i chciałabym dostać choć stronę więcej, która zawierałaby w sobie opis przygotowań do drogi powrotnej, może wtedy czułabym się pełniejsza.
     Inną uwagę, ale nie do autora, lecz raczej do wydawnictwa, jest zapis powieści. Jak rozumiem użycie kursywy w momentach, kiedy listy pradziadka robią za retrospekcje, tak nie bardzo pojmuję sens używania jej od połowy powieści do normalnego opisu historii. Nie wygląda to estetycznie, do tego mnie zbyt długie patrzenie na pochyłe litery doprowadzało do boku oczu, a za tym nie przepadam. Mimo to dałam radę, bo to tylko dwieście stron. Naprawdę chciałabym więcej.
     Podsumowując, Reguła jest dobrą powieścią, jeśli ktoś lubi historię i filozoficzne pytania, skłonny jest poznać tak różny od naszego klimat azjatyckiej pustyni i nie boi się szukać odpowiedzi na to, co go dręczy. Powieść ta jest dobrym pomysłem na spędzenie z nią wolnego popołudnia, zmusza do myślenia i choć trochę wzbudza tęsknotę za tym, co minęło, a co niekoniecznie dane było poznać. 

Ocena: 6/10

Za powieść serdecznie dziękuję
autorowi. 

     Strefa dobrych cytatów

     - Dla mnie moment, w którym człowiek zaczął liczyć czas, spowodował, że właśnie ten czas stał się jedynym prawdziwym jego wrogiem (...).

     Przemijanie ma coś wzruszającego, kiedy przyszłość zwraca się do przeszłości.

    

6 komentarzy:

  1. Może za jakiś czas przeczytam tę książkę. Dobra na jeden wieczór, bo jest naprawdę krótka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej się nie zdecyduję na lekturę tej książki.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie moja bajeczka nie moje królestwo.:(
    Buziaczki i zapraszam do nas.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Impuls jednego dnia sprawił, że postanowiłem napisać powieść. Pisałem dotąd tylko wiersze i krótkie opowiadania. Właśnie tak się zaczęło jak na początku tekstu, spadłem w czasie wieszania światełek w wigilijny dzień. Nie miałem w planie pisania takich tekstów i dzielenia się historią rodzinną z czytelnikami. Pomyślałem jednak dlaczego nie. Do dzisiaj list dziadka znajduje się w teczce zabezpieczonej gumką, a na pożółkłym papierze wyblakły grafit ołówka opowiada tę samą historię, której czas już przeminął. Po ukończeniu miałem opory, aby wrócić do tekstu i go poprawiać. Na wieczorze autorskim ktoś mnie zapytał, czy to wszystko, czy będę na ten temat pisał i ewentualnie poprawiał tekst, który ewidentnie nie jest dopięty. Druga część przecież była nieporównywalnie lepsza od pierwszej. Moja odpowiedź była wtedy jedna: - nie zamierzam więcej pisać o tym. Liczyłem się z tym, że książka nie sprzeda się w jakiś dużych ilościach i nie będzie żadnym hitem. Chciałem jednak aby zaistniała przede wszystkim dla rodziny. Zatrzymałem pisanie w tym miejscu nie dlatego, że zabrakło pomysłu, ale że wszystko co miało zostać ujawnione zostało ujawnione. Książka stała się jednak inspiracją do kolejnej historii noszącej tytuł „Rozplatając warkocz papuszy” Dziękuję za recenzje. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. historię w powieściach bardzo lubię, ale na jakiś czas mam dość filozoficznych rozważań, tytul jednak sobie zapamiętam

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.