czwartek, 19 października 2017

[Recenzja książki] Karen Gregory - "Niepoliczalne"

Autor: Karen Gregory
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Tytuł: Niepoliczalne
Tytuł oryg.: Countless
Wydawnictwo: Jaguar
Gatunek: Literatura młodzieżowa
Premiera: czerwiec 2017 r.
Ilość stron: 304

Opis: Siedemnastoletnia Hedda ma zaburzenia odżywiania. Choroba ma charakter obsesyjny i jedyne, co ją uspokaja i jedyne, co ją uspokaja, to nieustanne liczenie wszystkiego, co da się policzyć. Dnia, godziny, minuty, pieniądze, kalorie, schody… Jej choroba ma imię - Nia. Kiedy Hedda odkrywa, że jest w ciąży, liczby, które zawładnęły jej umysłem, przestają się zgadzać. Jest przecież bardzo młoda, jest przecież bardzo słaba… A na dodatek wciąż słyszy w głowie szepty Nii, że pasożyt, który w niej zamieszkał, deformuje jej ciało. Dni mijają nieuchronnie, w końcu Hedda podejmuje decyzję: zawrze z Nią rozejm. Do narodzin dziecka pozostało siedemnaście tygodni, sto dziewiętnaście dni, trzysta pięćdziesiąt siedem posiłków.

      Żyjemy w czasach, w których coraz częściej głośno mówi się o problemach, z którymi zmaga się współczesny człowiek. Nie jest tak, że kiedyś tych problemów nie było - istniały, ale mówienie o nich nie było w dobrym guście. Pod tym względem jest lepiej, teraz wiadomo, czym jest depresja, bulimia czy anoreksja. Nadal jednak podaje się wiele mitów na ich temat. Karen Gregory, która wzięła na siebie opisanie życia anorektyczki, mierzyła się z dość ciężkim zagadnieniem. Myślicie, że wyszła z tej potyczki wygrana, a jej Hedda to nie tylko wytwór literacki, a dziewczyna, którą możemy mijać na ulicy? Przekonajcie się sami, co myślę o Niepoliczalnych, może Was zaskoczę. 
    Hedda nie jest bohaterką, którą spotyka się często w literaturze. Owszem, z buntowniczkami miałam już do czynienia, jednak żadna z nich nie przypomina mi głównej bohaterki Niepoliczalnych. Wydaje się, że dziewczyna poradziła sobie ze swoją chorobą i panuje nad tym, by wrócić do życia sprzed Nii, jak dla mnie wciąż jest na etapie walki, a to, jak stawia anoreksji czoła, bardzo mi się podoba. Hedda nie użala się zbytnio nad sobą i choć jest młoda - kiedy ją poznajemy, nie ma jeszcze osiemnastu lat - jest na tyle dojrzała, by postanowić, że urodzi dziecko, a później znajdzie dla niego lepszą przyszłość. Nastolatka zyskała moją sympatię tym, jak racjonalnie stara się do wszystkiego podchodzić. Nie omija jej popełnianie błędów, ale to czyni ją jeszcze bardziej ludzką. Jest tym typem bohaterki, którą wspierałabym, gdybym spotkała naprawdę, i z którą chciałabym się zaprzyjaźnić, choć w tej relacji niekoniecznie byłoby zawsze cukierkowo.
      Pozostali bohaterowie są dobrze zarysowani, autorka także w ich kreacji postarała się o naturalizm, żadnego z nich nie czyniąc całkowicie krystalicznie czystego, pozbawionego wad czy problemów. Rodzice Heddy noszą w sobie pewien żal, jej młodsza siostra ucieka w świat, w którym czuje się bezpieczniej i pewniej. Robin, sąsiad, skrywa tajemnicę i choć jest pomocny, nie dał mi się zbytnio polubić. Każda z postaci - nawet ta jedna już martwa - miała za zadanie pozostawić po sobie ślad w życiu Heddy. Nikt nie pojawia się tu przypadkowo, nawet narwany, przerażający sąsiad miał coś do zrobienia, by zmienić coś w myśleniu nastolatki. Autorka nie zapełniała bohaterami luk w fabule, ale dla każdego miała choć krótki wątek. To pokazuje, że nawet osoba spotkana na przystanku może minimalnie co znaczyć.   Kiedy pisarz bierze się za tworzenie historii, gdzie pierwsze skrzypce gra jakaś choroba lub zaburzenie, a ja postanawiam zapoznać się z jego dziełem, noszę w sobie obawę, że owa choroba czy też zaburzenie opisane będzie za mocno lub wręcz przeciwnie - wyidealizowane i pokazane jako coś błahego. W przypadku Niepoliczalnych ten lęk dość szybko mnie opuścił, bo Karen Gregory podeszła odpowiednio do swojej pracy i niczego nie podkoloryzowała, przez co historia Heddy stała się bliższa mojemu sercu. Nie ma fanfarów, że Nia została uciszona, spotkania u terapeutki to niejednorazowa sytuacja, a cały cykl spotkań, na których omawia się to, co wydarzyło się w życiu, szuka rozwiązania problemów, a nie ma tylko suchej gadki, która do nikogo nie trafia.
     Wielkie ukłony należą się autorce za plastyczność opisów i realizm. Jest on na tyle mocny, że sama, czytając o losach Heddy i jej kolejnych posiłkach, chwilami miałam dość kurczaka, a nawet go nie jadłam w zasięgu, kiedy czytałam powieść, bo byłam na miniwakacjach i nie miałam okazji do jego konsumpcji. Taka manipulacja nie jest czymś, co może się spodobać każdemu czytelnikowi, ale do mnie przemówiła, pokazała, że choć jest to debiut literacki Karen Gregory, to autorka ma talent do przekazywania wydarzeń, jakimi naprawdę są. Wielu pisarzy mogłoby się tego od niej uczyć.

  Jeśli chodzi o fabułę, wydarzenia dzieją się chronologicznie, zaś wszelkie retrospekcje są wyraźnie zaznaczone i nie wybijają z rytmu podczas lektury. Akcja nie pędzi do przodu, a wszelkie wątki nie zostają urwane lub pozostawione samopas. Jak wspomniałam, opisy stanowią ogromny plus książki. Również sam pomysł na historię jest przemyślany i dopracowany w każdym calu. Nie ma tu wielu słodkich słówek, czułości czy komicznych scen. Jest za to szarość budynku, w którym mieszka Hedda, kilkukilometrowe spacery i rozmowy z Nią, którą łatwo nie daje za wygraną.
      Już dawno żadna powieść nie trafiła do mojego serca tak jak Niepoliczalne. Już od dłuższego czasu nie miałam ochoty płakać nad zapisanymi kartkami papieru, ale historia Heddy, jej próby radzenia sobie z rzeczywistością, wywołały łzy, które skryły się pod powiekami. Nie popłakałam się, ale emocjonalnie poczułam się rozbita. Nie ma w tej powieści niczego, do czego mogłabym się przyczepić, co mogłabym uznać za mało stylistyczne lub nudne. Karen Gregory zdobyła moje serce i pozostawiła mnie z książkowym kacem. A ja, jak ten narkoman, jeśli to możliwe, proszę o więcej.
     Podsumowując, Niepoliczalne to nie książka dla każdego. Jeśli liczycie na historię ze słodkim happy endem, możecie ją od razu odłożyć. Jeśli pragniecie historii o tym, jak niełatwo jest wyrwać się z objęć choroby, dbać o siebie i życie drugiego człowieka, jak ciężko bywa, kiedy los rzuca same kłody pod nogi, jeśli pragniecie opowieści dającej nadzieję, że każdy z nas, nawet najsłabszy, potrafi odnaleźć w sobie siłę, by żyć, to życzę miłej lektury. Nie zawiedziecie się.


Ocena: 8/10 

Za możliwość przeczytania
 dziękuję Aleksandrze








Strefa dobrych cytatów

      Tego, co najważniejsze, i tak nie da się policzyć.


Chociaż wiem, że Rose powinna być ważniejsza niż wszystko inne na liście, ta myśl nie przynosi mi takiej pociechy, jak powinna. Sprawia, że czuje się troszeczkę… jak w więzieniu.



- Kontrola. To słowo służące przede wszystkim do oszukiwania siebie, nie uważasz?


5 komentarzy:

  1. Jak już ci wspominałam (również napisałam to w swojej opinii), ja również obawiałam się tego, czy autorka podoła tej próbie. W obu przypadkach - Twoim, jak i moim - przeszła przez nią pomyślnie, a opowiedziana przez nią historia jest tak realistyczna, że ciężko uwierzyć, iż to tylko fikcja literacka. Moim zdaniem jest o niej za cicho, o wiele za cicho, bo jest ona godna uwagi. ;)
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja trafiająca w sendo tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa recenzja, zastanawiam się nad tą książka od jakiegoś czasu - nie będę oszukiwać bo na samym początku przyciągnęła mnie cudowna okładka <3 Ale czytam same pozytywne opnie na jej temat więc chyba czas się za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach.:))
    Buziaczki i zapraszam do nas na najnowsza recenzje.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cenię autorów, którzy potrafią w ten sposób podziałać na czytelnika i tak trafnie podejść do trudnego tematu :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.