wtorek, 19 czerwca 2018

[Recenzja książki] Sarah Lotz - "Troje"

Autor: Sarah Lotz
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Tytuł: Troje
Tytuł oryg.: The Three
Cykl: Troje
Tom: 1
Wydawnictwo: Akurat
Gatunek: Thriller/sensacja/kryminał
Premiera: 22 maja 2014
Ilość stron: 480

Opis: Czarny Czwartek. Dzień, którego nie sposób zapomnieć. Dzień, w którym niemal równocześnie w czterech miejscach na świecie dochodzi do katastrof wielkich samolotów pasażerskich. Giną setki ludzi, przeżywa tylko czworo. Jedną z nich jest Pamela May Donald. Leżąc w pogorzelisku, wśród poskręcanych fragmentów kadłuba i zmasakrowanych szczątków współpasażerów, nagrywa na komórkę wiadomość, która wstrząśnie światem.
     Zostaje ich tylko TROJE.
     To dzieci jakimś cudem prawie niedraśnięte, co nie znaczy, że niezmienione. Wokół nich i z nimi zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Nie uchodzi to uwagi religijnych fanatyków na całym świecie. Pojawiają się domysły, podejrzenia i teorie. Niektóre intrygujące, inne fantastyczne, jeszcze inne groźne. Wreszcie komuś przychodzi do głowy myśl, że musi być jeszcze jeden ocalony. Jeszcze jedno cudowne dziecko.         
     Rozpoczynają się poszukiwania, a raczej polowanie.
     I wtedy świat zmienia się do końca.

     Samolot. Najbezpieczniejszy środek transportu, jego awarie i wypadki zdarzają się najrzadziej. Ale niosą ze sobą wiele setek ofiar. Co jakiś czas słyszymy, że jakiś samolot rozbił się w powietrzu czy spadła do wody, dowiadujemy się, ile osób zginęło w tej katastrofie, i współczujemy ich rodzinom. Nie są to zbyt częste informacje, ale kiedy się pojawiają, obijają się echem po całym globie. Co by było, gdyby w jednej chwili świat obiegła informacja o czterech katastrofach, które wydarzyły się prawie jednocześnie? Pewnie zapanowałby chaos. Jak ta tragedia wpłynęłaby na życie rodzin ofiar i całe społeczeństwa? Na to pytanie stara się opowiedzieć Sarah Lotz, ukazując w swojej powieści reakcje i uczucia, które bynajmniej nie należą do całkowicie normalnych.
     Zacznę od tego, co wyróżnia tę książkę - jej zapis. Będąc przyzwyczajona do tego, że wewnątrz znajduję spisany mniej lub bardziej spójny ciąg przyczynowo-skutkowy, zostałam zaskoczona ujrzeniem książki w książce. Bo z tym mamy do czynienia - z dziełem dziennikarki Elspeth Martins, która po tragedii wzięła na siebie spisanie tego, co czuli i przeżywali bliscy Trojga, oraz zebranie informacji o tym, co zaczęło się dziać po katastrofach. Jest więc to zbiór relacji wielu osób, który podzielony został w specjalny sposób na dziesięć tytułowanych części. Mamy tu do czynienia z narracją wielu osób przedstawioną jako narracja pierwszoplanowa. Ta mnogość sprawia, że mając wiele spojrzeń na sprawę, wiemy, jak się ona przedstawia i jak różne są punkty widzenia osób, które się wypowiadają. Obcowanie z tak przedstawionym dziełem było ciekawym doświadczeniem, ale nie wydaje mi się, bym szybko chciała sięgnąć po kolejną tak napisaną powieść. Owszem, widać, że Sarah Lotz miała rozpisane, co powinno pojawić się kiedy i z kim w roli głównej, niemniej ilość narratorów nieco mnie przytłoczyła.
     Czy któraś z postaci była na tyle dobrze ukazana, bym mogła powiedzieć, że polubiłam? Nie bardzo. Traktowałam bohaterów raczej jako świadków, a nie kogoś, kto ma dla mnie znaczenie w przedstawionej historii. Niektóre cechy pewnych osób mogły mnie do siebie przekonać - na przykład Lilian, matka kobiety, która zginęła, i babcia jednego z ocalałych dzieci, była bardzo ciepła, a w jej zachowaniu dostrzegało się miłość - ale to były pojedyncze cechy. O wiele bardziej podobała mi się sama historia zdarzeń i to, co ze sobą przyniosły.
     Niepokój był tym uczuciem, które towarzyszyło mi od początku lektury aż do ostatniej kartki. Wiem, że to fikcja literacka, ale tak dobrze obrazuje możliwą rzeczywistość, że może to budzić lęk przed taką wizją. Im więcej teorii się pojawiało, im więcej ingerowano w życie Trojga, tym bardziej szokowało mnie, do jakich wniosków i kolejnych kroków mogą dojść niektórzy ludzie. Jedna z teorii może wywołać u czytelnika myśl, że przecież nie chciał czytać o religii, ale mnie wydała się ona nie do końca prawidłowa, lecz - gdybym była świadkiem chaosu i domysłów jak w tej książce - pewnie też wpadłabym na tę możliwość.
     Czy jest coś, co mi się w tej książce nie podobało? Właściwie to nie. Opowieść na różne narrację, literówek nie widać, fabuła jest jasna i całkowicie konsekwentna, czułam się, jak powinnam podczas obcowania z  thrillerem, który dostarczył mi plastycznych opisów, dzięki którym nie miałam większych problemów z wyobrażeniem sobie kolejnych scen. Przy ostatnich stronach czułam pewien niedosyt, bo zamiast rozwiązać kwestię stworzono z niej nową zagadkę, ale nie biorę tego za wadę - dzięki temu wiem, że w przyszłości sięgnę po tom drugi.
     Podsumowując, Troje to prawdziwe dzieło swojego gatunku. Jest tu nie tylko wyczuwalne napięcie, ale i ciekawa konstrukcja. Autorka wie, jak pisać, i robi to umiejętnie, wprowadzając do świata po katastrofach i trzymając mocno w swoim uścisku. Jeśli pragniecie czuć dreszcze na plecach podczas czytania, to mówię, że ta książka Wam je zapewni, więc nie zwlekajcie i czytajcie!

Ocena: 6,5/10

Strefa dobrych cytatów

     Tej nocy spodziewałem się znaleźć jedno ciało, nie - setki.

     Nic. Nic nie możemy zrobić. Możemy to zaakceptować albo nie. I umrzeć. Biedny Hiro. Czekają go wspaniałe rzeczy.



3 komentarze:

  1. Czasami lubię poczuć dreszczyk podczas lektury, więc będę miała na uwadze tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotychczas słyszałam dość dużo pozytywnych opinii, a jednak wydaje się, że ta książka wcale nie jest taka nadzwyczajna. Będę musiała się nad nią zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się cały czas zbieram do tej książki i zbieram. Mam nadzieję, że twoja recenzja jakoś mnie do tego zbliży, bo na pewno jest bardzo przekonująca :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.