Autor: Marcin Wroński
Tytuł: Gliny z innej gliny
Tom:
10
Cykl/seria: Komisarz Maciejewski
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 6 czerwca 2018r.
Ilość stron: 416
Opis: Jak zapowiadał po opublikowaniu Czasu Herkulesów, dziewiątej i ostatniej
powieści z Zygą Maciejewskim, Marcin Wroński pomysłowo i ciekawie zamyka swój
kryminalny cykl retro. Na pożegnanie w tomie Gliny z innej gliny zbiera
opowiadania i prozy, których bohaterem jest niepokorny komisarz oraz Lublin od
lat 20. do 80. XX wieku. A nawet w XXI wieku! To wyborna lektura dla miłośników
serii z Maciejewskim oraz wielbicieli kryminalnych historii.
Autor zaprosił do udziału w tym przedsięwzięciu Ryszarda Ćwirleja, Roberta
Ostaszewskiego i Andrzeja Pilipiuka, których opowiadania z Zygą Maciejewskim są
prawdziwą ozdobą zbioru i wzruszającym, literackim podziękowaniem dla sławnego
kolegi po piórze.
Zazwyczaj w moje ręce trafiają książki fantasy, o czym doskonale wiecie.
Jednak inną moją miłostką literacką są kryminały, do których zawsze chętnie
wracam w przerwie pomiędzy kolejnymi fantastycznymi opowieściami. O kryminalnym
cyklu Marcina Wrońskiego nieraz słyszałam, okładki są na tyle charakterystyczne,
że niejednokrotnie przewijały się na stronach księgarni, kiedy robiłam zakupy,
ale jakoś nigdy nie było okazji zapoznać się bliżej z gburowatym komisarzem
Maciejewskim. Teraz wpadła mi w ręce ostatnia książka z tego cyklu, zbiór
opowiadań, choć nie powinno się zaczynać od końca. Ale to jestem ja.
Zbiory opowiadań mają w sobie tę magię, że zawarte w nich opowieści można
sobie dawkować w takich ilościach, jakich potrzebujemy w danym momencie. Choć
te zawierające dzieła różnych autorów stwarzają ryzyko, że kolejne cząstki będą
dość nierówne wobec siebie. Osobiście bardzo nie lubię układania słabych i
mocnych opowiadań obok siebie. W tej książce nie ma słabych opowiadań. Różnią
się stylem, klimatem, ale nie odbiegają od siebie poziomem, co mnie bardzo
cieszy.
Wszyscy bohaterowie są tu bardzo wyraziści. Nie ma też jasnego podziału na
dobrych i złych, raczej na gliny, przestępców i całą resztę. Ci pierwsi
natomiast przez cały czas stąpają po cienkiej granicy dobra i zła, co tylko
uatrakcyjnia lekturę. Nikt nikomu nie próbuje udowadniać, że jest kryształowy i
ma absolutną władzę, każdy ma swoje wady i słabości. Oczywiście najwięcej
miejsca autorzy poświęcają komisarzowi Maciejewskiemu nawet jeśli fizycznie nie
występuje w fabule. Pali, za kołnierz nie wylewa, wygląda na zakapiora, nie
stroni od przemocy i dosadnego komentarza. Żaden tam z niego porządny
funkcjonariusz stojący na straży prawa, a jednak polubiłam go za niewyparzony język
i fakt, że nie odpuszcza.
Co nadaje wyrazistości całości, nie zawsze Zyga wygrywa. Czasami udaje mu
się to fartem, a czasami nie jest w stanie udowodnić zbrodni, choć doskonale
wie, kto ją popełnił. I chociaż czytelnik wkurza się na to, że Zyga przegrał z
jakimś bandziorem, to nadal się to dobrze czyta.
Jego syn, Olek, który także zajmuje dość sporo miejsca w książce, już tak
nie porywa. Może to fakt, że takiej legendzie jak Zyga ciężko dorównać, albo
sprawiają to okoliczności, w jakich żyje i pracuje – PRL – bo przecież też jest
dobrze skonstruowaną postacią. Odziedziczył po ojcu wiele cech, z niektórych
pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy i tak samo jak Zyga nie odpuszcza. Do tego
dba o rodzinę, jak tylko potrafi najlepiej.
Przyznam szczerze, że bardziej podobały mi się opowiadania osadzone w
międzywojennej Polsce niż te późniejsze. To prawdopodobnie moja niechęć do
PRL-u, którego nie potrafię ogarnąć. Dla mnie te czasy są nielogiczne, ale to
dyskusja na inną porę, więc zostawmy to. Wroński świetnie oddaje ten klimat
dwudziestolecia międzywojennego, Lublina z tamtych czasów. Natomiast końcówka
ostatniego opowiadania „Kryptonim Fatum” trochę mnie przeraziła. To bolesne, że
coś takiego musiało się zdarzyć. Aż zgrzytam zębami.
„Gliny z innej gliny” to naprawdę dobry zbiór opowiadań i świetne
zwieńczenie cyklu. Klimat dawnego Lublina, jego stróży prawa, do których czytelnik
może zapałać sympatią, nieprzewidziane zwroty akcji to coś, co należy docenić.
Całość czyta się naprawdę dobrze i mam nadzieję niedługo zapoznać się z całym
cyklem o komisarzu Maciejewskim. Wam tę lekturę również z czystym sercem
polecam.
Ocena: 9/10
Za egzemplarz dziękuję:
Polecę mojemu narzeczonemu.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki - czytam z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)