niedziela, 24 czerwca 2018

[Recenzja książki] Marcin Wroński - "Gliny z innej gliny"


Autor: Marcin Wroński
Tytuł: Gliny z innej gliny
Tom: 10
Cykl/seria: Komisarz Maciejewski
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 6 czerwca 2018r.
Ilość stron: 416

Opis: Jak zapowiadał po opublikowaniu Czasu Herkulesów, dziewiątej i ostatniej powieści z Zygą Maciejewskim, Marcin Wroński pomysłowo i ciekawie zamyka swój kryminalny cykl retro. Na pożegnanie w tomie Gliny z innej gliny zbiera opowiadania i prozy, których bohaterem jest niepokorny komisarz oraz Lublin od lat 20. do 80. XX wieku. A nawet w XXI wieku! To wyborna lektura dla miłośników serii z Maciejewskim oraz wielbicieli kryminalnych historii.
Autor zaprosił do udziału w tym przedsięwzięciu Ryszarda Ćwirleja, Roberta Ostaszewskiego i Andrzeja Pilipiuka, których opowiadania z Zygą Maciejewskim są prawdziwą ozdobą zbioru i wzruszającym, literackim podziękowaniem dla sławnego kolegi po piórze.

Zazwyczaj w moje ręce trafiają książki fantasy, o czym doskonale wiecie. Jednak inną moją miłostką literacką są kryminały, do których zawsze chętnie wracam w przerwie pomiędzy kolejnymi fantastycznymi opowieściami. O kryminalnym cyklu Marcina Wrońskiego nieraz słyszałam, okładki są na tyle charakterystyczne, że niejednokrotnie przewijały się na stronach księgarni, kiedy robiłam zakupy, ale jakoś nigdy nie było okazji zapoznać się bliżej z gburowatym komisarzem Maciejewskim. Teraz wpadła mi w ręce ostatnia książka z tego cyklu, zbiór opowiadań, choć nie powinno się zaczynać od końca. Ale to jestem ja.
Zbiory opowiadań mają w sobie tę magię, że zawarte w nich opowieści można sobie dawkować w takich ilościach, jakich potrzebujemy w danym momencie. Choć te zawierające dzieła różnych autorów stwarzają ryzyko, że kolejne cząstki będą dość nierówne wobec siebie. Osobiście bardzo nie lubię układania słabych i mocnych opowiadań obok siebie. W tej książce nie ma słabych opowiadań. Różnią się stylem, klimatem, ale nie odbiegają od siebie poziomem, co mnie bardzo cieszy.
Wszyscy bohaterowie są tu bardzo wyraziści. Nie ma też jasnego podziału na dobrych i złych, raczej na gliny, przestępców i całą resztę. Ci pierwsi natomiast przez cały czas stąpają po cienkiej granicy dobra i zła, co tylko uatrakcyjnia lekturę. Nikt nikomu nie próbuje udowadniać, że jest kryształowy i ma absolutną władzę, każdy ma swoje wady i słabości. Oczywiście najwięcej miejsca autorzy poświęcają komisarzowi Maciejewskiemu nawet jeśli fizycznie nie występuje w fabule. Pali, za kołnierz nie wylewa, wygląda na zakapiora, nie stroni od przemocy i dosadnego komentarza. Żaden tam z niego porządny funkcjonariusz stojący na straży prawa, a jednak polubiłam go za niewyparzony język i fakt, że nie odpuszcza.
Co nadaje wyrazistości całości, nie zawsze Zyga wygrywa. Czasami udaje mu się to fartem, a czasami nie jest w stanie udowodnić zbrodni, choć doskonale wie, kto ją popełnił. I chociaż czytelnik wkurza się na to, że Zyga przegrał z jakimś bandziorem, to nadal się to dobrze czyta.
Jego syn, Olek, który także zajmuje dość sporo miejsca w książce, już tak nie porywa. Może to fakt, że takiej legendzie jak Zyga ciężko dorównać, albo sprawiają to okoliczności, w jakich żyje i pracuje – PRL – bo przecież też jest dobrze skonstruowaną postacią. Odziedziczył po ojcu wiele cech, z niektórych pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy i tak samo jak Zyga nie odpuszcza. Do tego dba o rodzinę, jak tylko potrafi najlepiej.
Przyznam szczerze, że bardziej podobały mi się opowiadania osadzone w międzywojennej Polsce niż te późniejsze. To prawdopodobnie moja niechęć do PRL-u, którego nie potrafię ogarnąć. Dla mnie te czasy są nielogiczne, ale to dyskusja na inną porę, więc zostawmy to. Wroński świetnie oddaje ten klimat dwudziestolecia międzywojennego, Lublina z tamtych czasów. Natomiast końcówka ostatniego opowiadania „Kryptonim Fatum” trochę mnie przeraziła. To bolesne, że coś takiego musiało się zdarzyć. Aż zgrzytam zębami.
„Gliny z innej gliny” to naprawdę dobry zbiór opowiadań i świetne zwieńczenie cyklu. Klimat dawnego Lublina, jego stróży prawa, do których czytelnik może zapałać sympatią, nieprzewidziane zwroty akcji to coś, co należy docenić. Całość czyta się naprawdę dobrze i mam nadzieję niedługo zapoznać się z całym cyklem o komisarzu Maciejewskim. Wam tę lekturę również z czystym sercem polecam.

Ocena: 9/10

Za egzemplarz dziękuję:

2 komentarze:

  1. Lubię takie książki - czytam z przyjemnością:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.