Tytuł:
Larista
Gatunek:
literatura młodzieżowa, fantastyka
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Kobiece
Data
premiery: 21 czerwca 2018 r.
Ilość
stron: 288
Opis: Larysa
przez całe swoje życie marzyła o miłości od pierwszego wejrzenia. I to takiej,
która nigdy nie przeminie. Kiedy na swojej drodze spotyka Gabriela,
tajemniczego Nieznajomego z jej sennego koszmaru, jeszcze nie wie, że całe jej
życie niedługo się zmieni. Zarówno on, jak i niedawno poznany Daniel, mają
plany względem dziewczyny. Jednak tylko jeden z nich ma przyjazne zamiary. Czy
dziewczyna wybierze mądrze?
Życie
Larysy całkowicie się zmienia, kiedy pojawia się w nim Gabriel. Ten mężczyzna
coś ukrywa, coś, co sprawia, że dziewczyna czuje się śledzona. Kim są
tajemniczy Guardianie i Tentatorzy? Dlaczego życie Larysy jest w
niebezpieczeństwie? Czy w dzisiejszych czasach jest miejsce na miłość od
pierwszego wejrzenia?
Z
Laristą miałam ogromny problem. Do
ostatniej chwili nie wiedziałam, jaką wystawić jej ocenę, ponieważ wzbudzała we
mnie skrajne emocje – poczynając od rozrywającej od środka irytacji, a kończąc
na kiwaniu głową z uznaniem. Ostatecznie stanęłam jednak po konkretnej stronie
barykady, a mianowicie po tej, która każe mi powiedzieć: to nie była dobra
lektura.
Po
którejś z kolei polskiej powieści fantastycznej dla młodzieży, z bólem
stwierdzam, że autorzy (częściej autorki) pomimo szerokiego pola do popisu, i
tak zawsze wybiorą schematy. Znów mamy polską bohaterkę, która niczym
szczególnym się nie wyróżnia. Zwykła nastolatka, oczywiście trochę inna od
reszty, w końcu nie imprezuje, nie nosi krótkich spódniczek i nie pindrzy się godzinami
przed lustrem. Oczywiście nagle ni z tego ni z owego zaczynają się nią
interesować sami przystojniacy. Jak na wiele polskich młodzieżówek przystało,
najlepiej będzie umieścić bohaterkę w klasie maturalnej i niech mieszka w małym
miasteczku. Dobrze, jest coś, w czym Larysa jest inna od reszty typowych
bohaterek. Otwarcie przyznaje, że szuka miłości, bo już od dawien dawna śni
o księciu z bajki. Niby powinniśmy pogratulować jej szczerości, a jednak muszę
przyznać, że to jej jedyne wielkie marzenie o miłości jest… zabawne, tym
bardziej, że zachowuje się wobec niego jak ktoś, kto po prostu czeka na cud.
No, ale to nie byłaby książka młodzieżowa, gdyby nie znalazł się w końcu
przystojniaczek, który utonie w morzu gwałtownej miłości...
W
tym miejscu pozwolę sobie przejść do wątku romantycznego. Nie będę ukrywać,
wyszedł źle. Gdyby nie on, książkę czytałoby się nawet miło, ale tak
cała radość z czytania po prostu się posypała. Autorka wymyśliła Gabrielowi
historię rodową, która opierała się na odnajdywaniu prawdziwej miłości (więcej
zdradzać nie będę). Ten wątek wydawał mi się niezwykle naiwny, ckliwy i dziwny,
choć jednocześnie muszę przyznać, że tytuł powieści dzięki temu zyskał większy
sens. Cała te relacja pomiędzy dwójką głównych bohaterów była sztuczna, czasami
lekko przesadzona, a przy okazji przesłodzona, poza tym cała ta historia
miłosna pędziła tak szybko, że po prostu mnie do siebie zniechęciła. Bo… zaraz,
ledwo się poznaliście, a już ni z tego ni z owego się całujecie, a chwilę potem
wyznajecie sobie wielką miłość? Nie, ci bohaterowie naprawdę mnie do siebie nie
zachęcili, i wcale nie pomogło tłumaczenie, że to miłość od pierwszego wejrzenia (która tak naprawdę miłością od pierwszego wejrzenia, według tłumaczeń bohaterów, nie była). Nie czułam tej więzi, która miała pomiędzy nimi być.
To,
co szwankuje w tej książce, to chwilami logika. Mam wrażenie, że autorka
próbowała trochę naginać rzeczywistość, bo… zastanówmy się. Czy rodzony ojciec
wpuściłby zupełnie obcego gościa, który przedstawiłby się jako kolega jego córki, do jej sypialni, żeby napisał list? A czy gdybyście wiedzieli, że wasza
córka jest ranna, to pozwolilibyście jej zostać u chłopaka, którego ledwo
poznała, bo jego babcia jest... zielarką? Było wiele takich niezrozumiałych i
wręcz zabawnych wątków, które odstraszały swoim poziomem logiki, ale nie będę
wam zdradzać fabuły.
Zakończenie?
Bardzo słabe. Od początku wiemy, kim stanie się główna bohaterka i nie jest to
dla nas żadnym zaskoczeniem. Może ten wątek byłby dobry, gdyby nie to, że
został przeprowadzony na szybko, jakby autorce się gdzieś spieszyło, na dodatek
bohaterka przyjmuje całe zdarzenie jako oczywisty fakt. Gdy już zamknęłam
książkę, zmarszczyłam czoło, odłożyłam ją na biurko i rzuciłam w przestrzeń
głuche: „Co?”. Byłam w stanie dać tej książce wyższą ocenę za interesujący
wątek fantastyczny, a tu nagle… BUM! Znów zostałam uświadomiona, że to kolejna
młodzieżówka, która nie bardzo się wyróżnia i nie zaskakuje nas w żadnym
stopniu.
Muszę
przyznać, że przez większość czasu Larista nie była ciekawa, a wręcz nudna. Interesująca
zrobiła się w momencie, kiedy fantastyczny wątek wreszcie doszedł do skutku
(oczywiście był poprzedzony sławnym: „Nie mogę ci o tym teraz powiedzieć”). Ta sfera
książki była dosyć ciekawa! I bardzo cieszy mnie to, że krążyła wokół niej nutka
tajemnicy. Chciałabym naprawdę rozpisać się na temat tego, co mi się spodobało
w tej magicznej części historii, ale niestety (po raz kolejny) nie chcę
zdradzać nikomu fabuły. Powiem tylko tyle, że ma to związek z Guardianami i Tentatorami.
Wciągnęłam się również w wątki z przeszłości, w
które wdrażali nas bohaterowie. Co jedynie uważam, że niektóre dialogi były
bardzo sztuczne, bo raczej nikt z nas nie opowiadałby, że
poznał daną osobę wtedy i wtedy, po czym nagle zaczął ni z tego ni z owego
mówić o swojej śmierci, robiąc z tego esej.
Była
jeszcze jedna zaleta, która sprawiła, że się uśmiechnęłam. Polska rzeczywistość.
Fajnie jest poczytać o czymś, co zna się na co dzień i co nie jest tak ciężko
przesiąknięte zagraniczną sieczką. Na dodatek autorka fajnie nawiązywała do naszej
polskości.
Chciałabym
napisać coś więcej o bohaterach czy o samej fabule, ale niestety nie mam nic do
powiedzenia, jeżeli o to chodzi. Postacie były nudne i bezwyrazowe, a fabuła
(poza wątkiem fantastycznym) mało zaskakująca i wciągająca. Nie powiem również,
że ta opowieść miała potencjał, bo nie chciałabym nikogo okłamywać. Zapewne minie kolejny tydzień i ta historia całkowicie
wyleci mi z głowy, a uwierzcie mi, nie będę tego żałować.
Jeżeli
macie ochotę na typową młodzieżówkę z całkiem dobrym wątkiem
fantastycznym w tle, możecie spróbować, ja nie obiecuję wam jednak, że będzie
to satysfakcjonująca lektura. Mi się zwyczajnie nie spodobała. Nie jest jednak
powiedziane, że mam tutaj zdanie nadrzędne. Być może wy znajdziecie w niej coś,
co naprawdę mocno was poruszy? Spróbujcie.
Ocena: 4/10
Za przedpremierowy egzemplarz dziękuję:
Ja przeczytałam pierwszą wersję tej książki lata temu, kiedy była jeszcze nowością nad nowościami i byłam bardzo, ale to bardzo zachwycona twórczością pani Melissy Darwood. Przypuszczam jednak, że to była magia nastoletnich lat, bo zapewne dzisiaj dostrzegłabym te wady, a wtedy moja ocena o „Lariście” drastycznie by spadła. Tak czy inaczej, pozwolę sobie stwierdzić, iż raczej nie sięgnę po odświeżoną wersję, bo jakoś nic mnie do tego nie przekonuje. Po prostu wolę poświęcić ten czas na książkę, której jeszcze nie znam i bardzo mnie kusi zmienić ten niewygodny status.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
PS. Skąd ja wiedziałam, że jednak wygra opcja ocenowa numer jeden? :D
Uzupełnij moje bajka. Nie moje klimaty i nie mój gatunek. 😊
OdpowiedzUsuńCzytałam inne książki autorki i miło wspominam. Lariste mam w planie. Zobaczymy jak ja ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńO samej autorce słyszałam wielokrotnie, a przeważnie jej książki były oceniane dobrze. O tej pozycji słyszę pierwszy raz i, prawdę mówiąc, gdyby nie dwie dziwne nazwy w opisie, można by pomyśleć, że jest to zwyczajne romansidło. Raczej nie skuszę się na tę konkretną powieść Melissy Darwood.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam x
Oliwia z Literackich wzgórz
Dobra, przeczytałam całą opinię i wiem, że Ci się nie podobało, ale... To właśnie sprawia, że ja mam na nią ochotę! :D ale paradoks ;) wiem też, że mi się na pewno też nie spodoba, ale co tam! :D idę jej szukać :D
OdpowiedzUsuńTa autorka jest dość popularna, ale czytając ,,Laristę" nawet na Wattpadzie da się stwierdzić, że nie jest to nic dobrego. Schematyczna młodzieżówka, nic więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco,
Iza Heavy Books