Autor: Robin Stevens
Tłumaczenie: Magdalena Korobkiewicz
Tytuł: Zbrodnia nie przystoi damie
Tytuł oryg.: Murder Most Unladylike
Wydawnictwo: Dwukropek
Seria: Zbrodnia Niezbyt Elegancka
Tom: 1
Gatunek: Literatura dziecięca
Premiera: 22 lutego 2017 r.
Ilość stron: 380
Ale czy im się uda? I czy ich przyjaźń przetrwa?
Sherlock Holmes i jego pomocnik, doktor John Watson, na stale wpisali się w światową literaturę, a ich przygody nadal fascynują tysiące ludzi na świecie. Któż by nie chciał jak oni rozwiązywać zagadek i pchać się prosto w łapy niebezpieczeństwa, wychodząc przy tym cało z każdej (no, prawie każdej) sytuacji? A co, jeśli taką dwójką detektywów mogłyby być dwie nastolatki żyjące w pierwszej połowie dwudziestego wieku? Czy ich historia także ma szansę zdobyć swoich fanów? Jednego już ma. Mnie.
Przygody dwóch uczennic angielskiej szkoły wciągnęły mnie bez reszty. Już dawno nie dałam się porwać jakiejkolwiek opowieści tak jak tej. Wiele czynników się ku temu przyczyniło. Przede wszystkim jest to zasługa wspaniale wykreowanych głównych postaci. Zarówno Daisy, jak i Hazel, z której perspektywy poznajemy Zbrodnia nie przystoi damie, zdobyły moją sympatię. Porównanie, a także nazywanie Holmesem i Watsonem przez Daisy idealnie pasuje do tej dwójki. Dziewczyny są tak różne, a jednocześnie uzupełniają się w taki sposób, że aż trudno jest mi myśleć o nich jako nie o zespole. Obie bystre i uparte w większym lub mniejszym stopniu nie spoczną, dopóki nie poznają prawdy. Ich metody nie są identyczne - Daisy przejawia skłonności do notorycznego kłamstwa i manipulacji, poza tym przywodzi mi na myśl małego socjopatę - ale dość skuteczne, by nie cofnąć się w swoich działaniach pod naciskiem dorosłych. Ich przyjaźń przechodzi małe kryzysy, kiedy dziewczynki nie zgadzają się ze sobą podczas dochodzenia i w sprawie podejrzanych, ale przez te kłótnie ich relacja nie jest krystalicznie czysta, a przez to ludzka, realistyczna. Takie przyjaciółki to ja bym mogła mieć.
Postaci drugoplanowe także się spisują, choć część z nich jedynie wypełnia przestrzeń, nie mając zbyt wielkiego udziału w głównym wątku, jakim jest rozwikłanie sprawy morderstwa. Na uwagę zasługują jednak przedstawione relacje między nauczycielami. Nie spodziewałam się, że w tak prostej opowieści można pokomplikować bohaterom życie. Ale to pokazuje jednocześnie, jak światy dzieci i dorosłych się różnią, a ci, którzy powinni być odpowiedzialni za młodszych, czasami nie radzą sobie z własnymi problemami i demonami.
Za wielki plus uważam fabułę i przebieg akcji. Jeśli ktoś, jak ja, uwielbia kryminały i seriale o detektywach, może mi uwierzyć na słowo, że się nie zawiedzie tą książką. Jest tu to wszystko, co kocham: tajemniczą zbrodnia, grono podejrzanych, wiele pytań i tropów, z których część prowadzi daleko od poznania tożsamości sprawcy. Kiedy wydaje się, że poszczególne elementy układanki właśnie wskoczyły na swoje miejsce, któryś z nich się sypie i trzeba wrócić z pracą o kilka kroków do tyłu. Obserwowanie Hazel i Daisy stanowi czystą przyjemność, precyzyjne i przemyślane opisy ich śledztwa wciągają, aż odnosi się wrażenie, że jest się razem z nimi w szkole i także jest się członkiem Towarzystwa Detektywistycznego. Oddziaływanie słowem i stopniowanie napięcia sprawia, że kiedy w końcu dochodzi do złapania mordercy - a zanim to następuje, naprawdę dużo się dzieje - można być zaskoczonym rozwiązaniem tej sprawy (choć ja nie byłam, bo zajrzałam na ostatnie strony, za co bije się w piersi, bo popsułam sobie niespodziankę). Emocje, które pojawiają się u czytelnika, mogą doprowadzić do rwania włosów z głowy, ale kilka straconych nerwów przy tylu stronach świetnej lektury to chyba niewiele.
Czy mam jakieś zarzuty co do powieści? Raczej nie. Robin Stevens udało się skutecznie przenieść do lat trzydziestych ubiegłego wieku, oddać klimat tamtych czasów, a do tego wprowadzić ciekawą i pełną detektywistyczną historię. Chylę czoła za tę umiejętność.
Nie mam też zarzutów względem polskiej redakcji. Błędów bądź literówek jest nad wyraz mało i są one tak błahe, że mój mózg żadnej nie zapamiętał, by ją w tym miejscu przywołać. Dziękuję za świetną pracę.
Podsumowując, jeśli zastanawiacie, jaką powieść polecić młodszemu rodzeństwu/kuzynowi/ młodszym kolegom lubującym się w kryminałach lub przygodach detektywów, to polecam Zbrodnia nie przystoi damie na dobry początek. Przemyślana fabuła, dopracowano bohaterowie i prawdziwą zbrodnia to coś, co przeniesie w inny świat i są wiele zabawy.
Strefa dobrych cytatów
Zdążyłam już jednak zauważyć, że kiedy ktoś umiera, wszyscy czują się okropnie winni, że ta osoba nic ich nie obchodziła, i zrobią wszystko, by dowieść, że było wręcz przeciwnie.
Przygody dwóch uczennic angielskiej szkoły wciągnęły mnie bez reszty. Już dawno nie dałam się porwać jakiejkolwiek opowieści tak jak tej. Wiele czynników się ku temu przyczyniło. Przede wszystkim jest to zasługa wspaniale wykreowanych głównych postaci. Zarówno Daisy, jak i Hazel, z której perspektywy poznajemy Zbrodnia nie przystoi damie, zdobyły moją sympatię. Porównanie, a także nazywanie Holmesem i Watsonem przez Daisy idealnie pasuje do tej dwójki. Dziewczyny są tak różne, a jednocześnie uzupełniają się w taki sposób, że aż trudno jest mi myśleć o nich jako nie o zespole. Obie bystre i uparte w większym lub mniejszym stopniu nie spoczną, dopóki nie poznają prawdy. Ich metody nie są identyczne - Daisy przejawia skłonności do notorycznego kłamstwa i manipulacji, poza tym przywodzi mi na myśl małego socjopatę - ale dość skuteczne, by nie cofnąć się w swoich działaniach pod naciskiem dorosłych. Ich przyjaźń przechodzi małe kryzysy, kiedy dziewczynki nie zgadzają się ze sobą podczas dochodzenia i w sprawie podejrzanych, ale przez te kłótnie ich relacja nie jest krystalicznie czysta, a przez to ludzka, realistyczna. Takie przyjaciółki to ja bym mogła mieć.
Postaci drugoplanowe także się spisują, choć część z nich jedynie wypełnia przestrzeń, nie mając zbyt wielkiego udziału w głównym wątku, jakim jest rozwikłanie sprawy morderstwa. Na uwagę zasługują jednak przedstawione relacje między nauczycielami. Nie spodziewałam się, że w tak prostej opowieści można pokomplikować bohaterom życie. Ale to pokazuje jednocześnie, jak światy dzieci i dorosłych się różnią, a ci, którzy powinni być odpowiedzialni za młodszych, czasami nie radzą sobie z własnymi problemami i demonami.
Za wielki plus uważam fabułę i przebieg akcji. Jeśli ktoś, jak ja, uwielbia kryminały i seriale o detektywach, może mi uwierzyć na słowo, że się nie zawiedzie tą książką. Jest tu to wszystko, co kocham: tajemniczą zbrodnia, grono podejrzanych, wiele pytań i tropów, z których część prowadzi daleko od poznania tożsamości sprawcy. Kiedy wydaje się, że poszczególne elementy układanki właśnie wskoczyły na swoje miejsce, któryś z nich się sypie i trzeba wrócić z pracą o kilka kroków do tyłu. Obserwowanie Hazel i Daisy stanowi czystą przyjemność, precyzyjne i przemyślane opisy ich śledztwa wciągają, aż odnosi się wrażenie, że jest się razem z nimi w szkole i także jest się członkiem Towarzystwa Detektywistycznego. Oddziaływanie słowem i stopniowanie napięcia sprawia, że kiedy w końcu dochodzi do złapania mordercy - a zanim to następuje, naprawdę dużo się dzieje - można być zaskoczonym rozwiązaniem tej sprawy (choć ja nie byłam, bo zajrzałam na ostatnie strony, za co bije się w piersi, bo popsułam sobie niespodziankę). Emocje, które pojawiają się u czytelnika, mogą doprowadzić do rwania włosów z głowy, ale kilka straconych nerwów przy tylu stronach świetnej lektury to chyba niewiele.
Czy mam jakieś zarzuty co do powieści? Raczej nie. Robin Stevens udało się skutecznie przenieść do lat trzydziestych ubiegłego wieku, oddać klimat tamtych czasów, a do tego wprowadzić ciekawą i pełną detektywistyczną historię. Chylę czoła za tę umiejętność.
Nie mam też zarzutów względem polskiej redakcji. Błędów bądź literówek jest nad wyraz mało i są one tak błahe, że mój mózg żadnej nie zapamiętał, by ją w tym miejscu przywołać. Dziękuję za świetną pracę.
Podsumowując, jeśli zastanawiacie, jaką powieść polecić młodszemu rodzeństwu/kuzynowi/ młodszym kolegom lubującym się w kryminałach lub przygodach detektywów, to polecam Zbrodnia nie przystoi damie na dobry początek. Przemyślana fabuła, dopracowano bohaterowie i prawdziwą zbrodnia to coś, co przeniesie w inny świat i są wiele zabawy.
Ocena: 7/10
Za egzemplarz dziękuję
Strefa dobrych cytatów
Zdążyłam już jednak zauważyć, że kiedy ktoś umiera, wszyscy czują się okropnie winni, że ta osoba nic ich nie obchodziła, i zrobią wszystko, by dowieść, że było wręcz przeciwnie.
Słyszałam już o tej książce. I koniecznie muszę ją przeczytać. Damski Sherlock - dlaczego nie?
OdpowiedzUsuńxoxo
L. ( www.slowotok-laury.blogspot.com)
Kocham historię o Sherlocku, przez co niesamowicie mnie zaciekawiłaś, ale z drugiej strony mam takie "meh, Sherlock jest tylko jeden".
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńYou have a great Blog Darling<3
OdpowiedzUsuńI follow you now. Hope you follow back.
Kiss
http://www.swisstwins.ch/
Myślę, że to coś nie dla mnie, aczkolwiek kto wie..
OdpowiedzUsuńOkładka zachęca!
https://weruczyta.blogspot.com/
Bardzo lubię fabuły rozgrywające się w XX wieku :) A ta brzmi wyjątkowo ciekawie :) Coś czuję, że jak zacznę czytać, to bardzo się wciągnę ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam i chyba to książka nie dla mnie :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/09/53-recenzja-hopeless-colleen-hoover.html