piątek, 8 września 2017

[PRZEDPREMIEROWO] Gin Phillips - "Dzikie królestwo"

Autor: Gin Phillips
Tłumacz: Zbigniew A. Królicki
Tytuł: Dzikie królestwo
Tytuł oryg.: Fierce Kingdom
Gatunek: sensacja/thriller/kryminał
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 25 września 2017 r.
Ilość stron: 306

Opis: Ogród zoologiczny jest prawie pusty, gdy Joan i jej czteroletni syn cieszą się ostatnimi chwilami zabawy. Są szczęśliwi, bo był to niemal doskonały dzień. Jednak to, co Joan zauważa, spiesząc z synem do wyjścia na kilka minut przed zamknięciem, sprawia, że pędem wraca w głąb ogrodu, niosąc dziecko na rękach. Nagle matka i syn zostają uwięzieni w zoo jak zwierzęta.

To miał być zwyczajny dzień. Joan spędzała go ze swoim synkiem Lincolnem w zoo, bawiąc się figurkami superbohaterów i wysłuchując jego dziecięcych fantazji. Kiedy mieli już wracać, niespodziewanie rozległy się strzały, wtedy nie było już czasu na rozmyślania… Zaczęła się walka o przetrwanie w dzikiej krainie zamieszkującej przez zniewolone zwierzęta.
Przyznam się szczerze, że nigdy nie czytałam thrillerów. Może jeden czy dwa razy miałam w rękach książkę z tego gatunku, ale nie były to bynajmniej przygody godne zapamiętania. Postanowiłam dać szansę Dzikiemu Królestwu. Chciałam przekonać się do tejże kategorii literackiej z pomocą nowego, materialnego doświadczenia. Jak myślicie, Gin Phillips trafiła w moje serce? 
Z tą książką miałam lekki problem. Początek naprawdę mnie poruszył – te cudowne dialogi matki z dzieckiem i ta bezgraniczna miłość, którą Joan darzyła Lincolna była taka realna, tak cudownie przedstawiona, że nie pozostawiało to wątpliwości wobec tego, że autorka sama była matką. Ten wątek najbardziej poruszył moje serce, choć muszę przyznać, że chwilami następował przesyt informacji związanych z macierzyństwem czy przebiegiem życia dziecka. Możliwe, że chodziło tu o sytuację. Nie odgadnę, czy próbowałabym za wszelka cenę dogodzić swojemu dziecku, żeby tylko siedziało cicho, bo po pierwsze: nie posiadam dziecka, po drugie nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak Joan. Muszę jednak przyznać, że chwilami ten nadmiar wspomnień i ogromne przejęcie losem chłopca lekko mnie męczyło – to przykryło niewidzialną płachtą nasz dreszczyk emocji, mający wynikać z opowieści. Autorka za bardzo skupiła się na uczuciach pragnącej ocalić swoje dziecko matki. To oczywiście nie zmienia faktu, że główną bohaterkę uważam za naprawdę dobrze wykreowaną, mimo tego, że jej cechy nie są wyraźnie nakreślone. Lincoln również był uroczym chłopcem, którego z chęcią bym wyściskała. Ich postacie są rzeczywiste, takich ludzi znamy na co dzień, za to duży plus.
Problem zaczyna się, kiedy Joan ucieka. Dobrze, ukryła się, rozumiem to, ale nie zrozumiem dlaczego zamiast uciekać z zoo, podejmowała inne decyzje, bo na przykład w tym momencie ważniejszy był głód jej syna. Na dodatek cały czas powtarzała swojemu synowi: „bądź cicho, bo nas zabiją”. Zaraz. Która matka powtarzałaby swojemu czteroletniemu synowi, że go zabiją? Może źle na to patrzę, ale mnie to trochę szokowało, tym bardziej reakcja Lincolna, który szybko zapominał o strachu. Nie wiem, może dzieci rzeczywiście tak mają, a matki wychowują teraz swoje pociechy w taki sposób, że mówią im wszystko wprost, jak już wspominałam – nie mam w tym doświadczenia, ale jednak trochę mi to od realności odchodziło. Zresztą jak wiele wątków w tej powieści.
 Do czego dążę – ten thriller był odrobinę nielogiczny, chaotyczny. Nie rozumiem co się działo przez cały czas z policją. Nie rozumiem też o co chodzi w końcu z tymi kryminalistami, którzy zawładnęli zoo – niby jakieś wytłumaczenie zostało nam przedstawione, ale dla mnie było tak słabe, że aż mało wiarygodne. Ci panowie cały czas mnie intrygowali, ale w ostateczności, gdy autorka rozszyfrowała częściowo, co jest przyczyną ich ataku na zoo, po prostu się zawiodłam. 
Istnieje jeszcze problem z poszczególnymi bohaterami. Na początku się pojawili, potem zniknęli, niewiele o nich wspominano i dlatego miałam wrażenie, że to wszystko było upchnięte w książce bez większego planu. Zupełnie, jakby emocje i uczucia zawładnęły autorką w taki sposób, że nie potrafiła tego wszystkiego w dogodny sposób opisać – może to dlatego skupiała się ciągle na wspomnieniach Joan, które nieraz niewiele nam dawały i tylko przerywały kulminacyjne momenty akcji?
Dzikie Królestwo to książka, która najpierw buduje napięcie, a potem odrobinę nas uspokaja, a co za tym idzie, emocje są nam dawkowane w odpowiednich porcjach, nie powodujących u nas nagłego zawału serca. Owszem, nieraz czujemy niepokój i zastanawiamy się, co będzie dalej, ale nie jest to uczucie, które sprawia, że obgryzamy z nerwów paznokcie. Książka jest bezpieczna dla ludzi o słabym sercu i tych, którzy są wrażliwi. Do tego styl autorki. Jest bardzo plastyczny, przejrzysty, nieskomplikowany i chwilami naprawdę emocjonalny, mimo tego, że pani Phillips rzadko używa nacechowanych negatywnie słów czy wykrzykników. Wystarczyło kilka krótkich zdań budujących napięcie i... proszę! Dzięki temu miło brnęło się przez całą fabułę. 
Dzikie Królestwo intryguje, zachęca nas do jak najszybszego zapoznania się z całą treścią, a przede wszystkim zmusza do myślenia. Idealnie ukazuje zwierzęce instynkty, którymi w chwilach zagrożenia kieruje się człowiek, pokazuje również, jak wielkimi bestiami potrafią być istoty ludzkie i jak wiele są w stanie poświęcić dla swoich pociech kochające matki. Na dodatek zakończenie jest całkiem satysfakcjonujące. Owszem, książka ma kilka wad w postaci braku logiki w niektórych momentach, trochę pomieszanej akcji i niezbyt satysfakcjonujących wyjaśnień działań, ale myślę, że to jednak całkiem przyjemna lektura i to na jeden wieczór, bo czyta się ją z prędkością światła. Może dodałabym tu więcej thrillerowych elementów i usunęła kilka zbędnych opisów w nieadekwatnych do akcji momentach, ale myślę, że tak jak jest – nie jest źle. Zresztą sami oceńcie, kiedy książka zostanie już wydana!

Ocena: 6/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

STREFA CYTATÓW:

Jeśli zawsze spodziewasz się najgorszego, możesz być tylko przyjemnie nastawiony.

– Gdyby nas zabili  – pyta dalej Lincoln – to czy nasze ciała poszłyby do nieba?
– To dusze idą do nieba.
– Ach tak – wzdycha chłopiec. – A nasze ciała zostaną tutaj?
– Tak. Jednak nie będzie ich nam brakowało. To dusze są naprawdę ważne.
– Ale nie możemy zobaczyć dusz. Ani ich dotknąć.
– Nie teraz – odpowiada Joan.

8 komentarzy:

  1. Też nie czytam zbyt dużo thrillerów, ale opis mnie ciekawi. Jak kiedyś się natknę, to przeczytam, ale nie będę jakoś specjalnie poszukiwała :)

    Pozdrawiam!
    zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaję się interesująca. Rzadko po takie sięgam, ale chyba w końcu czas się przełamać.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytam zbyt wielu książek z tego gatunku. Fajnie, że książka miała odpowiednią ilość emocji i ciekawe były relacje z synem. Ta prośba matki (bardziej rozkaz) i mi wydawała się dziwna. Zupełnie jakby rozmawiała z dorosłym. Do książki raczej nie zajrzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako osoba bezdzietna, a na dodatek nie przepadająca za dziećmi, nie jestem być może docelową czytelniczką tej pozycji (w sensie przejmowania się losami Joan i jej synka), ale przeczytać przeczytam, bo wydaje się całkiem interesująca.

    Pozdrawiam,
    Ania z ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że mi spodoba się bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię thrillery, więc może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie sięgnę po tę książkę. Faktycznie, raczej próbowałoby się chyba inaczej uspokajać dziecko, a z drugiej strony może taka terapia szokowa właśnie miała zadziałaś? Gdyby mi tak mama powtarzała pewnie płakałabym coraz bardziej :P

    Pozdrawiam serdecznie!
    Cass z Cozy Universe

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam mieszane uczucia co do tej ksiazki. Ja się jeszcze zastanowię, czy po nią sięgnę.;)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.