piątek, 29 września 2017

[Recenzja książki] Sarah J. Maas - "Dwór Mgieł i Furii"

Autor: Sarah J. Mass
Tłumacz: Jakub Radzimiński
Tytuł: Dwór Mgieł i Furii
Tytuł oryg.: A Court Of Mist And Fury
Tom: 2
Cykl: Dwór Cierni i Róż
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 11 stycznia 2017
Ilość stron: 768

Opis:  Po tym jak Feyra ocaliła Prythian, mogło się wydawać, że baśń dobiegła końca. Dziewczyna, otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie. Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina – Rhysand, książę Dworu Nocy.

            Lubimy baśnie, bo zawsze pomimo przeciwności losu kończą się słowami „i żyli długo i szczęśliwie”. Jako dzieci nie zastanawiamy się, co było dalej. Księżniczka poślubiła księcia, kochają się i to nam wystarcza. Potem też nie chcemy myśleć nad tą ułudą, żeby nie odbierać sobie nadziei, że kiedyś, gdy skończy się zły czas, będzie nasze „długo i szczęśliwie”.
            I tak też można myśleć o kontynuacji „Dworu Cierni i Róż”. Feyra pokonała Amaranthę i teraz po wsze czasy może żyć u boku Tamlina. Koniec bajki, czas na rzeczywistość, a ta jest smutna i bolesna. Feyra bowiem nie potrafi podnieść się po tym, co spotkało ją pod Górą, niknie w oczach targana koszmarami i potwornym poczuciem winy. Można by pomyśleć, że Tamlin będzie dla niej wsparciem, skoro też ma na duszy ropiejące rany. Zamiast szczerej rozmowy i spędzania ze sobą czasu poza łożem otacza ją luksusem, nic jej nie mówi i więcej czasu spędza poza domem. Dobra, sam jest zagubiony i stara się najlepiej, jak potrafi, popełnia błędy, bo nie jest idealny. Dodatkowo sprawy zaczynają się jeszcze bardziej komplikować, gdy Rhys upomina się o spłatę długu i porywa Feyrę ze ślubnego kobierca.
            Będę szczera. Wiele rzeczy nie podoba mi się tym tomie, naprawdę. Przez kilka dni od zakończenia lektury nie mogłam zebrać się do recenzji, żeby nie bluzgać pod adresem pani Maas, która chyba uwielbia bawić się emocjami czytelników i doprowadzać ich do furii.
            Feyra ma prawo na początku stać się ciepłymi kluchami. Naprawdę jej to wszystko wybaczam, bo przeżyła coś, na co nie była przygotowana. Wątpię, czy się da przygotować na coś takiego. Tylko z traumą też należy walczyć, a nie pozostać do końca życia w łóżku i płakać nad swym losem. Tego u głównego bohatera nie chcemy widzieć. Zastanawiam się jednak, jak Feyra miała doprowadzić się do porządku bez odpowiednich narzędzi. I jak przewracałam oczami, gdy tylko pojawił się Rhys, tak jestem mu wdzięczna za dostarczenie tych narzędzi, bo Feyra naprawdę przechodzi przemianę w tym tomie. Przyjemnie się patrzy na to, jak powolutku się podnosi i odnajduje siłę do życia, choć nie ze wszystkimi jej decyzjami potrafię się pogodzić.
            Równie wiele byłam w stanie wybaczyć Tamlinowi. Wiem, co zaraz mi powiecie, ale ja mu naprawdę współczułam. Nie mam pojęcia, co czuje się, widząc, jak ginie ukochana osoba, którą się później cudem odzyskuje. Naprawdę nie chcę sobie tego wyobrażać, ale wcale się Tamlinowi nie dziwiłam, że chce zamknąć Feyrę w złotej klatce. Popełniał przy tym naprawdę głupie błędy. Ba! byłam zła, gdy zamknął ją w domu, ale to też chciałam mu przebaczyć. Do ostatnich rozdziałów. Końcówka powieści tak mnie rozwaliła od środka, że do tej pory szlag mnie trafia, jak sobie pomyślę, jak głupi jest Tamlin. No to się w głowie nie mieści. To ja przed ponad siedemset stron mu współczułam i zgrzytałam zębami na Rhysa, żeby Tamlin wywinął taki numer? No co za...
            Chociaż Lucien też nie był lepszy. W pierwszym tomie wydawało mi się, że ma nieco więcej charakteru, a tu kolejny zawód. Ja naprawdę rozumiem wierność przełożonemu, tudzież władcy, ale to zakładanie klapek na oczy, kiedy widzi, co złego dzieje się na Dworze Wiosny, jest naprawdę szczytem nieodpowiedzialności i zwykłym chamstwem. Już nawet pomijając sytuację Feyry, to przecież chodzi o los miejsca, w którym znalazł dom.
            Z Rhysem też mam problem. Na początku strasznie go nie znosiłam, choć nie mogę powiedzieć, że w wielu przypadkach nie miał racji. Czułam jednak do niego czystą antypatię, podejrzewałam o działanie tylko we własnym interesie – poniekąd tak jest jednak – a wręcz na złość Tamlinowi. Jednak po lekturze całej powieści nie powiem, że to zły bohater. Wiele jego cech mnie do niego częściowo przekonało, jego interakcje z Feyrą czytało się świetnie, ale wciąż nie powiem z czystym sumieniem, że go lubię. Pamiętacie, co mówiłam o Raidenie z „Wyspy Mgieł”? Rhys to też taki bohater, którego nie wiem, czy trzepnąć przez łeb czy jednak przytulić.
            Jednak nowy tom, to też nowe postacie. I jest ich tu całkiem sporo. Ianthy od początku nie lubiłam i tu moje przewidywania się sprawdziły w stu procentach. Brakowało tylko, żeby się Tamlinowi do łóżka wpakowała.
            Za to pokochałam członków Dworu Snów. Wszystkich. Są tak cudowni, kochani i rozbrajający, że chętnie ich odbiorę Rhysowi. Sarah J. Maas stworzyła bandę indywiduów, których nie sposób nie polubić, choć mogą zdawać się na początku dość typowymi przedstawicielami Dworu Nocy. Nie każcie mi wybierać, które z nich pokochałam najbardziej, bo nie potrafię wybrać.
            Fabularnie i stylowo „Dwór Mgieł i Furii” stoi na bardzo wysokim poziomie. Ciężko było mi się oderwać choćby na chwilę, w wielu miejscach wybuchałam gromkim śmiechem, np. kiedy Rhys dostaje w łeb pantoflem od Feyry – ta scena wygrywa wszystko – zaciskałam zęby ze zdenerwowania czy czułam smutek, widząc, jak bohaterowie przegrywają sami ze sobą. Muszę też pochwalić panią Maas za sceny erotyczne, które są naprawdę ładnie napisane. Nie powiem, że nie działają na wyobraźnię, ale są odpowiednio wyważone i czyta się je z przyjemnością.
            Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać o „Dworze Mgieł i Furii”. Chyba to, że cieszę się, że pomimo, iż mam książkę od jej polskiej premiery, zabrałam się za nią dopiero bliżej planowanej premiery trzeciego tomu. Choć mam poważne obawy, czy zdzierżę szaleństwo Tamlina.
            „Dwór Mgieł i Furii” jest udaną kontynuacją „Dworu Cierni i Róż”. Trzyma w napięciu od pierwszej strony do samego końca, wywołuje różne emocje i pozostawia niedosyt. Sarah J. Maas rozbija swoich bohaterów, by stworzyć ich na nowo, wprowadza też nowych, których można pokochać bądź znienawidzić całym sercem. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę doczekać się kontynuacji.

Ocena: 8/10

Strefa dobrych cytatów:

            Blask księżyca lśnił na szponach kończących jego skrzydła, jakby były pokryte glazurą. Książę Dworu Nocy posłał mi leniwy uśmiech, którego nie widziałam u niego przez całe popołudnie. – Obiecuję, że cię nie upuszczę.

            Amrena ma rację – powiedział Rhys, przeciągając sylaby. Stał oparty o framugę drzwi prowadzących do pokoju jego miejskiej rezydencji. – Naprawdę jesteście jak psy, które tylko czekają na mój powrót do domu. Może powinienem kupić wam smakołyki.

            Parsknęłam i odpisałam: „Biedny książę. Życie jest takie ciężkie”.

            – Są różne rodzaje ciemności – powiedział Rhys. Nie otworzyłam oczu. – Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi, ciemność, która daje odpoczynek. – Wyobraziłam sobie każdą z nich. – Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.

            – Problemem nie jest to, czy cię kochał, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną.


21 komentarzy:

  1. Niewiele o tej serii słyszałam, jednak to, że kolejna część wywarła na Tobie tak pozytywne wrażenie jest naprawdę zachęcającą rekomendacją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo słyszałem o tej serii i mimo mojej wielkiej czułości jaką dażę fantastykę to jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do bliższego kontaktu z tą serią. Ale twoją recenzję czytał się wyśmienicie.

    Pozdrawiam,
    https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy tom był fajny, ale ten totalnie rozwalił system. Dwór to jedna z moich ulubionych serii Sarah, nie wiem jak, ale od pierwszego słowa skradła moje serce i ma je do teraz (oby jak najdłużej). Z zniecierpliwieniem czekam na tom 3, który już niedługo ma premierę, bo zżera mnie ciekawość :)

    Pozdrawiam ciepło,
    Sara zNiesamowity Świat Książek

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jeszcze nie miałam okazji poznać pierwszego tomu, ale tak dużo dobrego słyszałam o tej serii, że mam nadzieję, iż wkrótce uda mi się je dorwać i przeczytać, tym bardziej, że coraz bardziej zachwycam się fantastyką. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dwór cierni i róż" bardzo mnie rozczarował. To była książka poniżej przeciętnej. Zaczęłam czytać "Dwór mgieł i furii" i już po kilku rozdziałach ta powieść niezwykle mnie irytuje. Nie wiem czy zdzierżę ją do końca - zobaczymy. Zdecydowanie nie polubiłam się z twórczością Maas i nie jestem przekonana, że to się zmieni.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Królowa Książek

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo słyszałam o tej książce na instagramie, ale sama nie wiem czy po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cała seria jeszcze przede mną, nie mogę się doczekać!! :)

    Pozdrawiam, maobmaze ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszy tom czytałam już jakiś czas temu i póki co nie ciągnie mnie po kontynuację. Jednak nie lubię mieć niedokończonych serii, wiec pewnie gdzieś w listopadzie po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  9. Great post!

    You have a nice blog!

    Would you like to follow each other? (f4f) Please let me know on my blog with a comment! ;oD

    Have a great day!

    xoxo Jacqueline
    www.hokis1981.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszędzie widzę tą serię, ale niestety jest ona jeszcze na mojej wiecznie rosnącej półce "do przeczytania" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dużo o tej serii słyszałam. III tom wychodzi w październiku, będzie recenzja? Tekst genialny. Sama zastanawiałam się, czy nie chwycić za serię, muszę się zastanowić bo brzmi bardzo interesująco. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie recenzja III tomu, zapewne w listopadzie :) Zobaczymy, jak mi pójdzie czytanie, bo jeśli znowu pani Maas zagwarantuje mi taką jazdę, to chyba wyrzucę książkę przez okno :D
      #LaurieJanuary

      Usuń
  12. Słyszałam dużo zarówno o autorce, jak i o jej książkach. Mimo wszystko nie czuję tych pozycji i aż boję się dać im szansę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Przede mną nadal pierwszy tom tej serii książek Maas (zresztą w Szklanym Tronie sytuacja wygląda tak samo) chciałabym przeczytać jakąkolwiek książkę tej autorki, naprawdę bym chciała ale tak jakoś nie umiem się do tego zabrać. Może kiedyś będę miała na tyle silnej woli, by w końcu tego dokonać i sprawdzić, co ludzie tak wychwalają.
    Przyjemna recenzja.
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  14. Póki co czytam Szklany tron, ta seria jest następna w kolejce, pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja miałam opory przed czytaniem recenzji, bo strasznie jestem ciekawa tej serii i nie chcę żadnego spojleru :D ale nie było tak źle :) teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać, nawet jeśli Tobie nie do końca się podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarówna ja, jak i pozostałe dziewczyny staramy się nie wrzucać spojlerów w recenzje, bo same ich nie lubimy :)
      #LaurieJanuary

      Usuń
    2. Większość czytelników ich nie lubi, ja nawet mogę je znieść, ale tylko w wypadku pierwszej części ;) kolejne muszą pozostać tajemnicze :)

      Usuń
  16. Kocham tę serię całym sercem Dworomaniaka :D Kupowałam w orginalne i serdecznie polecam, bo wydania ładniejsze i Sarah J Maas pisze naprawdę dobrze. A to w jakim stanie emocjonalnym zostawia mnie po każdej książce powinno być karane ;) Ja mam do niej stosunek jak ty do Rhysa, kocham i nienawidzę :D
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszyscy, a przynajmniej znaczna większość bookstagrama jara się tą serią. A ja mimo, żę fantastyka mi nie obca, to nie chce się z panią Mass i jej Dworami jakimikolwiek zaprzyjaźniać. Mam trochę wrażenie, że będzie podobnie jak z Dziewczyna w pociągu. Pozbierała ahy i ohy a w moim odczuciu to był gniot do potęgi- gorzej niż Grey.
    Ale recenzja całkiem spoko:) zostaję na dłużej i obserwuje co tam działacie :)


    pozdrawiam,
    Paulina z linekwksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.