Autor: Matthew Mather
Tłumacz: Jędrzej Polak
Tytuł: Kroniki Atopii
Tytuł oryg.: The Atopia Chronicles
Gatunek: Science fiction
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 6 maja 2015
Ilość stron: 660
Opis: Wyobraź sobie, że pracujesz wydajniej, nie chodząc tak często do pracy.
Chcesz wrócić do formy? Twój nowy sobowtór zabierze cię na przebieżkę, gdy ty
będziesz opalał się przy basenie. Wyglądaj jak chcesz, kiedy chcesz i gdzie
chcesz - i żyj przy tym dłużej. Sam stwórz potrzebną ci rzeczywistość. Zapisz się
od razu! Za darmo!
U schyłku XXI wieku
świat dochodzi do siebie po Wojnach Pogodowych. Na Atopii, wyspie-raju,
prowadzi się tajne testy nowej technologii, która daje ludziom możliwość
kreowania alternatywnych rzeczywistości, idealnych światów, a także przenoszenia
się do nich i zatracania w nich, podczas gdy ich sobowtór zajmuje się ich
realnym ciałem. Ale Atopia, mająca być ratunkiem dla ludzkości, staje się
pułapką, w której nic nie jest do końca ani rzeczywiste, ani złudne.
Ludzie tracą kontrolę
nad technologią, którą stworzyli. Piękny sen zamienia się w koszmar.
Technologia
pcha świat do przodu i ułatwia nam życie. W popkulturze ten motyw był już
wielokrotnie wykorzystywany, a artyści pokazywali nam kolejne wizje
przyszłości, kiedy nawet w najprostszych czynnościach zastąpią nas roboty.
Oczywiście przy okazji pojawia się mnóstwo obrazów wieszczących nam apokalipsę
spowodowaną zbytnim rozwojem technologii, choć pozornie świat wyglądałby dużo
lepiej. Tak jak w „Kronikach Atopii”.
Nie
jestem fanką dystopii, wręcz ich nie znoszę i unikam jak ognia, choć jest kilka
tytułów, do których lubię wracać. To jednak nie zmienia faktu, że przerażają
mnie światy w nich kreowane i każde takie spotkanie jest dla mnie jak zetknięcie
z horrorem.
Z
tego też powodu obawiałam się, że ta cegiełka nie przypadnie mi do gustu, ale
nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Już na samym początku zostałam przytłoczona
naukowym żargonem, którego autor nie raczył mi wyjaśnić. Do tego jeszcze
kreacja świata po wojnie, w którym coraz więcej sfer życia przenosi się do
wirtualnych rzeczywistości. Mieszkania, ludzie, wszystko powoli przykrywa woal,
który filtruje świat przez pryzmat tego, co chcemy zobaczyć. Do tego symulacje
życia, żeby sprawdzić, jak sobie poradzimy w danej sytuacji. Modyfikacje, które
pozwalają dziewczynie odczuwać ból świata. Życie w tej powieści, choć pełne
problemów dnia codziennego, dość znanych nam przecież, przewróciło się do góry
nogami. Z wierzchu wygląda to pięknie – możemy przefiltrować swoją ulicę tak,
żeby nie widzieć na przykład żebraków, którzy szpecą nam widok – ale im głębiej
zatapiamy się w ten świat, tym jest on bardziej przerażający. Naprawdę go nie
lubię.
Mamy
też mnóstwo bohaterów, którzy na początku dość mocno mi się mylili. Zwłaszcza
to najmłodsze pokolenie narodzone już na Atopii i nieznające w sumie życia poza
nią. Bardzo podoba mi się zabieg pokazywania historii z różnych punktów
widzenia, dzięki czemu na tę samą scenę możemy spojrzeć z perspektywy różnych
bohaterów. Całość bowiem napisana jest w narracji pierwszoosobowej, za którą
też niekoniecznie przepadam. Wracając jednak do bohaterów, nikt nie zrobił na
mnie szczególnego wrażenia. Owszem, czułam nieco sympatii do niektórych z nich,
inni wzbudzali moje współczucie lub gniew, ale żaden nie stał się dla mnie kimś
wyjątkowym. Może to kwestia tego, jak bardzo wtopili się w świat Atopii, a może
mojego odbioru całości.
Trudno
mi zresztą znaleźć dobre strony tej powieści, bo na myśl przychodzą mi same
zarzuty. Dawno żadna książka mnie tak nie zmęczyła, że trudno było mi usiąść do
kolejnej. Nawet fabuła stanowi rozczarowanie. Owszem, cały czas się coś dzieje,
nie dostałam jedynie opisów, ale tylko około sześćdziesięciu ostatnich stron
sprawiło, że nie chciałam się oderwać od książki, żeby dowiedzieć się, jak się
to skończy. To trochę mało jak na prawie siedemsetstronicową cegiełkę. Do tego
ten naukowy bełkot, o którym wspominałam wcześniej. Możecie nazywać mnie
głupią, ale w pewnych momentach nie wiedziałam, co czytam i potrzebowałam
słownika. Zresztą sam styl jest dość kiepski i toporny, choć to może być
kwestia tłumaczenia. W końcu oryginału nie miałam w ręce i nie planuję.
Przeraża mnie ilość powtórzeń, błędów interpunkcyjnych, literówek i układu
zdań. Chyba korektor nie widział tej powieści na oczy.
„Kroniki
Atopii” to kolejne spojrzenie na przyszłość świata pełnego technologii, dzięki
której możemy wszystko, a jak zwykle kończy się to tragedią. Wizja tego świata
mnie przeraża, a mnogość bohaterów, naukowy żargon i kiepski skład sprawiły, że
chcę już zapomnieć, że kiedykolwiek miałam tę książkę w ręce.
Ocena: 3/10
Za
egzemplarz dziękuję:
Strefa cytatów:
Jimmy, mój dobrze się zapowiadający protegowany, roześmiał się i
wskazał własną skroń.
–
Wojny przyszłości będą toczyły się tutaj!
–
Wojny zawsze toczyły się tutaj – zachichotałem. – Ale mimo wszystko te
maleństwa sprawiają, że czuję się raźniej.
– Nie da się wyłączyć bólu i nie da się pokonać samego
siebie – ciągnęła moja prokura, kiedy dotarliśmy do pustej, piaszczystej plaży.
– Nie jesteś swoim ojcem, Rick.
Ludzie
poświęcają całe życie na uganianie się za próżnymi marzeniami, uzależnianiami,
pieniędzmi, religią, a nawet innymi ludźmi, mając nadzieję, że wypełnią tym
wewnętrzną pustkę.
No ja ogólnie nie lubię wizji przyszłości, zawsze jest smutna. I po tej recenzji na pewno nie ruszę książki.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie NIE! Przyszłość, naukowa paplanina i mnóstwo postaci... To nie jest coś, co przyciąga czytelników.
OdpowiedzUsuńOsobiście lubię dystopię, wizje przyszłości czy światy z książek fantastycznych. Jednak "Kroniki Atopii", raczej nie znajdą się na mojej liście. Mimo ciekawego założenia odrzuca mnie zbytnie rzucanie naukowymi stwierdzeniami.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uprzedzenie mnie przed tą pozycją, Pozdrawiam i zapraszam do siebie, może również znajdziesz coś ciekawego.
https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/
Bardzo lubię dystopię i antyutopię, chętnie sięgam po takie książki,ale po Twoim opisie nie wiem czy wezmę się za tę pozycję. Podoba mi się okładka, bo ma w sobie coś przyciągającego i opis też wydaje się zachęcający, ale skoro tyle tam naukowego żargonu, to chyba odpuszczę, pozdrawiam Asia z ucztadladuszy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNajciekawszymi dla mnie elementami dystopii jest kiedy autor potrafi zrozumiale i interesująco przekazać swoją wizję. Wtedy naukowy żargon staje się ciekawy, ale musi być zrozumiały. Opis brzmi naprawdę wielowymiarowo i miał potencjał na dobrą historię, szkoda że nie wyszło. Myślę, że nie skuszę się żeby samej sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
No popatrz, a ja przeczytałam książkę może nie z zachwytem, ale jednak zainteresowaniem, mimo wszystkich wymienionych przez Ciebie wad, które dostrzegałam, ale które nie przeszkadzały mi w odbiorze. Unikam dystopii jak ognia, bo nie lubię, jak ludzkość doprowadza się do zagłady, ale "Kroniki" potraktowałam raczej jako s-f, dzięki czemu aż tak mnie nie dobiły;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka okazała się być aż taka męcząca :-(
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele o tej książce i te dobre opinie i te złe. Z przykrością muszę stwierdzić, że książka kompletnie do mnie nie przemawia. Twoja recenzja mi tylko pomogła w wyborze, by jej nie czytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOkładka genialna! Rzadko sięgam po tego typu literaturę ale widzę, że przy tej pozycji straciłabym tylko czas sądząc po Twojej opinii ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Magda
https://booksbymags.blogspot.com/
Mam ją u siebie na półce i sama jestem zdecydowanie bardziej pozytywnie nastawiona. Uwielbiam przerażające wizje przyszłości, bo wyciągają mnie ze strefy komfortu, wywołują jakieś uczucia, a przede wszystkim skłaniają do refleksji :) Czytając je strach paraliżuje mnie bardziej od horrorów.
OdpowiedzUsuńMam książkę w domu, ale nie wiem czy ją przeczytam, ponieważ ostatnio bardzo odpychają mnie grube powieści, a ta zdecydowanie ma wiele stron :/
OdpowiedzUsuńStoi u mnie na półce i szczerze nie spodziewałam się aż tak słabej oceny. Jestem wręcz przerażona, bo ja z kolei uwielbiam dystopie i no cóż... Może chociaż spróbuję...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Sara z Niesamowity Świat Ksiażek
Nie czytałam i po tym co piszesz nie zamierzam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Książki raczej nie przeczytam. Nie chodzi mi tu o fakt, że dostała od ciebie ocenę 3/10 (bo to tylko jeden z kilku powodów) drugi jest taki, że 660 stron to niezła cegła, a ja obecnie chyba nie jestem w na tyle dobrej formie czytelniczej by przebrnąć przez książkę, która ma tyle stron. Raczej odpuszczam sobie tę lekturę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że była konstruktywna krytyka a nie ,,nie podobało mi się bo nie".
Bardzo fajna i przyjemna recenzja.
Pozdrawiam cieplutko x
Książka czeka na mojej biblioteczce!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dominika z Zaczytana D