Tytuł:
Mroczny duet
Tytuł
oryg.: Our Dark Duet
Cykl:
Potwory Verity
Tom: 2
Gatunek:
fantastyka
Wydawnictwo:
Czwarta Strona
Ilość
stron: 512
Opis: Kate Harker nie boi się ciemności. Poluje na
potwory i robi to dobrze. August Flynn nigdy nie będzie człowiekiem, bez
względu na to, jak bardzo kiedyś tego pragnął. Ma swoją rolę do odegrania i
odegra ją za wszelką cenę. Minęło prawie sześć miesięcy odkąd ich ścieżki
skrzyżowały się, a w tym czasie wojna między ludźmi i potworami rozgorzała na
dobre. W Prawdziwości August przyjął rolę przywódcy, którym nigdy nie chciał
być. W Dobrobycie Kate, w zupełniej zgodzie ze swoją naturą, stała się
bezwzględną łowczynią. Tymczasem z mroku wyłania się nowy rodzaj potwora, który
karmi się chaosem i wyciąga na powierzchnię najgłębiej skrywane lęki swoich
ofiar.
Koniec jest już bliski. Malchajowie,
na czele ze Sloanem i Alice, próbują dobić drużynę Henry’ego Flynna. Kate poluje
na potwory na własną rękę, ukrywając się w Dobrobycie. August wypełnia
obowiązki, które przejął po śmierci brata, przebywając w Prawdziwości. Czy to
możliwe, że mroczny duet znowu się ze sobą spotka i razem staną przeciwko złu?
Cóż, inaczej ta książka nie miałaby tak znaczącego tytułu.
Zanim zaczęłam czytać Mroczny duet, zabrałam się za inną
książkę Victorii Schwab. Mam wrażenie, że popełniłam błąd i samoczynnie, choć
nie do końca świadomie, zestawiłam ze sobą te dwie powieści. Trzeci tom Odcieni magii – Wyczarowanie światła, zawładnęło moim sercem. Akcja zapierała dech
w piersiach i wyciskała ze mnie ostatnie łzy. Jak było z Mrocznym duetem? Tak jakby pisała to zupełnie inna autorka.
Pierwszy tom był naprawdę
świetny, przede wszystkim ze względu na oryginalną, choć nieskomplikowaną
kreację świata przedstawionego. Nawet jeżeli fabuła nie była jakoś nadzwyczaj
zaskakująca, to jednak główne postacie, a tym samym tło, nadrabiały wady. W Mrocznym duecie nie mogłam się już tak
emocjonować tym światem, ponieważ to było drugie podejście, a co się z tym
wiąże – znałam już ogólny zarys. Okazało się, że oryginalne uniwersum nie wystarczy,
aby historia była genialna aż do samego końca.
Mam wrażenie, że Mroczny duet to taki zlepek nie do końca
przemyślanych zdarzeń. O ile w Wyczarowaniu światła dało się wyczuć pasję, z
jaką autorka pisała tę powieść, tak tu wydawało mi się, że jest ona pisana na
siłę, czasami bez większego pomysłu, żeby tylko dobiegła końca. Nie czułam
praktycznie żadnych emocji, poza kilkoma momentami, gdzie na chwilę unosiłam
zdziwiona brwi. Opisy mnie do siebie wyjątkowo nie przekonywały, podobnie jak
fabuła, która szła po najniższej linii oporu, bez zbędnych ekscesów. Prawda
jest taka, że nawet niewprawiony pisarz mógłby stworzyć podobną fabułę. Nie
sądzę przy tym, że książka była zła i wynudziłam się tak bardzo, że nie mogłam
przez nią przebrnąć – niektóre fragmenty były nawet miłe dla moich oczu, ale
dużo z nich było również zbędnych i niepotrzebnych. Przykładowo: nie mam
pojęcia, po co była Kate w Dobrobycie drużyna, skoro nawet nie grała większej
roli w książce i szybko o niej zapomniano. Oczekiwałam czegoś mocniejszego,
czegoś, co będzie godne pióra Victorii Schwab, a muszę przyznać, że odrobinę
się zawiodłam. Niemniej jednak, autorka podniosła moją ocenę zakończeniem,
które może nie było zaskakujące, ale jednak satysfakcjonujące i zwyczajnie
prawdziwe. Nie takie słodkie, jak mogliby tego oczekiwać inni.
Od początku nie byłam wielką
fanką Kate. Bywało, że mnie irytowała, ale na ogół miałam do niej obojętne
nastawienie, które w tym tomie również się utrzymywało. Mam mieszane uczucia co
do jej twardo-wrażliwej kreacji, chwilami może nawet mnie nieco irytowała
swoimi zachowaniami. Za to August od początku był moją miłością. W pierwszym
tomie koniecznie chciał się stać człowiekiem, w drugim tomie stał się zupełnie
inną osobą, która po drodze może nieco zatraciła siebie. Lubiłam te jego
wewnętrzne rozterki opisywane na stronicach książki, aczkolwiek przyznaję, że
stracił troszkę swojego człowieczego uroku, co również się odbiło na jego
kreacji.
Co do mnie kompletnie nie
przemówiło, to przekroczenie granicy przyjaźni, jaka istniała pomiędzy dwójką
głównych bohaterów. Takie miłosne uniesienia nijak mi do nich pasowały. To tak,
jakby złączyć ze sobą dwa niepasujące do siebie klocki Tetrisa. Na szczęście
cały wątek nie trwał długo i mogłam się cieszyć przyjacielską więzią, jaka się
pomiędzy nimi utworzyła.
Mroczny
duet
nie jest zły, ale nie jest też dobry. Powiedziałabym, że po prostu średni.
Fabuła nie jest jakaś górnolotna i uważam, że o wiele lepiej czytało mi się
pierwszy tom, czyli Okrutną pieśń.
Niektóre wątki kończyły się za szybko, inne wlokły się dłużej niż powinny, ale
ostatecznie drugi tom zakończył się satysfakcjonująco. Pomimo lekkiego
zawiedzenia, to nie była zła przygoda i cieszę się, że mogłam spędzić czas,
czytając serię Potwory Verity.
Jeszcze tak na koniec: i tak kocham Victorię Schwab.
Ocena: 6/10
STREFA
CYTATÓW:
Istniały dwa rodzaje potworów. Te
pierwsze polowały na ulicach, a drugie żyły w twojej głowie. Z pierwszymi można
było walczyć, te drugie były znacznie groźniejsze. Zawsze o krok przed nią.
Tam gdzie byli ludzie, tam był
bałagan. Definiowało ich nie tylko to, co robili, ale też to, co mogliby zrobić
w innych okolicznościach.
Okrutna pieśń | Mroczny duet
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
Czuję, że między mną, a tą książką nie będzie chemii. 😊
OdpowiedzUsuńWiesz...to raczej nie moje czytelnicze klimaty;) Miłego poniedziałku!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ale ładna niebieska okładka. ;D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że się chyba nigdy nie zabiorę za te książki. ;/
Jools and her books
O tej serii słyszę z każdej strony, ale jeśli tom drugi czyta się lepiej od pierwszego, a nie jest i tak zbyt rewelacyjny. Cóż, chyba znajdę ciekawsze lektury do czytania.
OdpowiedzUsuńFakt, nie czytało się tak dobrze jak pierwszej części. Według mnie zniknął ten czar, zaskoczenie, które towarzyszyły podczas lektury "Okrutnej pieśni". Autorka nie potrafiła zainteresować czytelnika. Wątki jakieś dziwne. Nie tylko ten z grupką nowych znajomych Kate, ale nowym potworem również. Tym bardziej, że autorka nie wyjaśniła wszystkich niewiadomych. Czytając "Mroczny duet" czułam się trochę jakbym czytała osobną książkę osadzoną w tym samym świecie co "Okrutna pieśń". Taki kolejny, ale odrębny epizod. Również czytało mi się ją dobrze i zakończenie świetne, ale pierwszy tom jednak lepszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Bardzo ciekawi mnie ta książka. Muszę się za nią rozejrzeć!
OdpowiedzUsuń