piątek, 17 lutego 2017

[Recenzja książki] Thomas Arnold - "33 dni prawdy"

Autor: Thomas Arnold
Tytuł: 33 dni prawdy
Gatunek: Thriller kryminalny
Wydawnictwo: Agencja Reklamowo-Wydawnicza Vectra
Premiera: 9 marca 2015 r.
Ilość stron: 416

Opis: Gdy Dona Jonson - mieszkanka spokojnego osiedla w Cleveland - wraca do domu i otwiera drzwi, strach paraliżuje jej ciało. Nie jest w stanie zrobić kroku. To, co widzi, budzi w niej demony przeszłości. Rozpoznając za oknem sylwetkę mężczyzny, barykaduje się i próbuje wezwać pomoc.
     Dwa dni później policja znajduje jej ciało w wannie. Jedynym śladem mogącym rzucić światło na okoliczności jej śmierci staje się dwudziestoletnia fotografia, na której ta sama kobieta stoi w zakonnym habicie pośrodku grupki małych dzieci. Trop prowadzi do sierocińca, w którym pracowała przed wieloma laty. 
     W czasie trwania śledztwa zaczynają ginąć kolejne osoby. Początkowo prosta sprawa z czasem komplikuje się i na światło dzienne wychodzą przerażające fakty. Dwaj detektywi z wydziału zabójstw - James Adams i David Ross - szybko uświadamiają sobie, że ostateczna prawda została przed nimi ukryta znacznie głębiej, niż na początku sądzili.

     Jedno martwe ciało, jedna fotografia. Jak wiele może wyniknąć tylko z tego? Wiele. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nasze losy przecinają się z innymi, jaki wpływ możemy mieć na człowieka i jego życie. A możemy przynieść ze sobą największy ból definiujący całą przyszłość.
     Nie słyszałam o tej powieści, nazwisko polskiego autora Thomasa Arnolda obiło mi się o uszy dzięki koleżance Aleksandrze z Bluszczowych Recenzji, która w swoim rodzinnym mieście była na spotkaniu autorskim z nim. Przypadkiem na podobne trafiłam w jednym z katowickich empików. Bo nie ma to jak zostać złapanym przy regałach przez pisarza. Spotkanie zaowocowało miłą rozmową, egzemplarzem z dedykacją i obietnicą, że zrecenzuję te powieść. Powiem, że tworzę ten tekst z pewną dozą przyjemności - tak, nie zawiodłam się na powieści, ale czy jestem w pełni zadowolona? Czytajcie dalej.
      Nie da się nic powiedzieć o głównym bohaterze, bo go nie ma, nie występuje także liczba mnoga. Określę to tak: są detektywi, źli ludzie, dobrzy ludzie, trupy i narrator, który umiejętnie zapoznaje czytelnika z całą opowieścią. Przez czterysta stron przewija się naprawdę wiele osób, a każda z nich ma mniejszy lub większy wpływ bądź udział w wydarzeniach tytułowych "33 dni prawdy", kiedy to wyjaśniane jest samobójstwo Dony Jonson i kolejne mające miejsce w Cleveland i okolicy morderstwa. Wymienieni w opisie detektywi Adams i Ross, którzy dostają przydział do spraw, zyskali moją sympatię prawie na równi. Prawie, bo Ross przez swoją młodość i pewną tajemnicę uwiódł mnie bardziej. Niemniej obaj naginają - ale nie łamią! - prawo, gdy zachodzi taka potrzeba, są aroganccy i wyniośli, ale przy okazji bystrzy, dociekliwi i nie obawiają się zaufać intuicji. Podążają za tropami i spekulacjami, by dojść do prawdy. Bardzo podoba mi się, że choć są do siebie podobni pod względem charakteru, to również się różnią - ich podejście do pracy przez wzgląd na staż w wydziale zabójstw nie jest taki sam - a wzmianki o średnim wzroście Adamsa, na którego ja musiałabym patrzeć z góry, choć wysoka nie jestem, wywoływały u mnie każdorazowo uśmiech. Na mój szacunek zasłużyło stworzenie postaci-widmo, która pojawia się co jakiś czas i nie wiadomo, kim jest - wyszło to znakomicie.
      Olbrzymim plusem powieści dla mnie jest sarkastyczne poczucie humoru autora, które głównie przejawia się w dialogach. Nie zliczę, ile razy chciałam przybić mentalną piątkę z którymś z bohaterów tylko dlatego, że użył ironii, a ja to uwielbiam. Poza tym plastyczne opisy miejsc, czerpanie z faktów (dobry research nie jest zły), a także ukazywanie kolejnych etapów śledztwa wyszły panu Arnoldowi bardzo dobrze. Fakt, na dobre wczytałam się w książkę dopiero po dwusetnej stronie, ale hej! - wczytałam się, a to bardzo ważne dla mnie przy kryminałach. Udało się mnie zainteresować, a nie każdemu autorowi się to udaje.
    Ilość popełnionych morderstw może czytelnika przytłoczyć, dlatego od razu zastrzegam, że to nie powieść dla kogoś, kto nie lubi czytać o rozbryzgach i kawałkach mózgu na ścianie, bo za bardzo je sobie wyobrazi i może mu być niedobrze. Jako osoba lubiąca psychopatów czułam niezrozumiałą satysfakcję, gdy kolejna postać padała martwa. Odpowiednia oprawa, bez zbędnych słów. Tak, jak moim zdaniem powinny być opisywane zbrodnie.
     Wielość postaci i wątków łączących się ze sobą mogło przycisnąć do paneli, nawet przemknęło mi przez myśl, że przydałaby mi się magnetyczna tablica do rozpisania ich wszystkich, ale gdy skupiłam się na lekturze, dałam radę uporządkować sobie wszystko w głowie i już dłużej nie gubić. Dzięki temu skupieniu odkryłam, że w pewnym momencie następuje zmiana imienia postaci - mężczyzna występujący jako Wiliam nagle zostaje nazwany przez żonę (!) imieniem John. A takie imię nosi inny bohater. Chyba sam autor na chwilę się zakręcił, ale wybaczam, bo wpływu na akcję to nie miało.
     Pod kątem edytorskim nie ma źle. Nie znaczy to jednak, że nie ponarzekam na braki przecinków bądź ich nadmiar w niektórych zdaniach. Dodatkowo zapis dialogów pozostawia jedno życzenie - nie przeginanie z kropką i półpauzą, bo wypowiedzi mieszają się wówczas z opisami. Znalazłam także jeden brak literki, który pięknie wpłynął na zdanie: zamiast wyjść bez słowa, detektyw wyszedł bez sowa. Prawda, że brzmi to uroczo?
     Cały jeden punkt w ocenie dostaje ode mnie trzymanie w napięciu i nie wyjaśnienie aż do ostatnich stron, kim jest osoba, która zajmuje się całą obróbką morderstw mających przynieść sprawiedliwość- wspomniana postać-widmo. Poważnie, do samego końca nieznana była tożsamość tejże osoby. A gdy to się wreszcie wyjaśniło, zaczęłam się śmiać, bo takie czułam niedowierzanie i zaskoczenie. Dawno nic mnie tak w powieści nie zaskoczyło. Panie Arnoldzie, brawa za to!

     Podsumowując, jeśli nie ma się nic przeciwko licznym denatom ani opisom morderstw, a poznawanie pracy detektywa wydaje się być ciekawym zajęciem, to polecam "33 dni prawdy", które pokazują, ile różnych tajemnic może wyjść na światło w ciągu miesiąca. Brak kryształowych postaci, za to sarkazm, dobre operowanie słowem i napięcie - czy fanom thrillerów oraz kryminałów trzeba czegoś więcej?

Ocena: 7/10

Za egzemplarz dziękuję 

Strefa dobrych cytatów

      Nie zawsze trzeba zabić, żeby zasłużyć na śmierć.

     - Wiesz, że naginasz prawo?
     - Naginać mogę. Ważne, żebym go nie złamał. W końcu robię to w słusznej sprawie.

     (...)
     - To panowie z policji.
     - Fajnie! - zachwycił się inny. - A mają broń?
     - Oczywiście... Przecież to policja - wyjaśniła łagodnie siostra.
     - Super!

13 komentarzy:

  1. Fabuła brzmi intrygująco, ale nie wiem, czy te opisy morderstw to nie byłoby dla mnie za dużo. ;/ Chyba jednak sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie się z nią kiedyś zapoznam. Jak już uporam się ze stosem nieprzeczytanych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym poznać twórczość autora, ale najpierw muszę zorientować się, która książka jest początkiem cyklu. Jeśli chodzi o "33 dni prawdy" chętnie sięgnę, chociaż obawiam się czy brak głównego bohatera będzie mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie omówione "33 dni prawdy" są pierwszą powieścią o detektywach Adamsie i Rossie, kolejne są "Tetragon" i "Horyzont umysłu"; autor planuje pięć powieści serii.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. To świetnie się składa, w takim razie nie mam wymówek, muszę zacząć od tej książki :) Pięć powieści to sporo, mam nadzieję, że dam się porwać pierwszej.

      Usuń
  4. Muszę mieć tę książkę *.* Uwielbiam dobre kryminały, nieważne jak krwawe, więc pewnie i w tym się odnajdę :D

    Pozdrawiam, Oliwia :")
    Zjadam Szminkę

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię pozycje trzymające w napięciu, więc z chęcią przeczytałabym tą książkę, chociaż to raczej nie mój gatunek :)
    Jedynak mimo wszystko - przekonałaś mnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałem tę recenzję już w dniu, kiedy została opublikowana, ale dopiero teraz przybyłam ją skomentować. ;)
    Znam autora osobiście i bardzo cenię go za to, że jest szczerym i bardzo towarzyskim człowiekiem, a po lekturze [Tetragonu] wiem jeszcze jedno - że umie tworzyć świetne kryminały! Dlatego też muszę znaleźć odpowiedni moment na nadrobienie [33 dni prawdy]. Wypadałoby, nie sądzisz?
    PS. To kiedy pragniesz pożyczyć drugi tom serii? ;)
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam siedem książek do przeczytania w najbliższym czasie, więc pewnie zgłoszę się po [Tetragon] koło wakacji, ale trzymaj go dla mnie!

      Usuń
  7. Na co dzień nie obcuję z kryminałami, ale ten, o dziwo, wydał mi się ciekawy. Myślę, że w najbliższym czasie sięgnę po tę książkę i sama się przekonam, czy naprawdę jest tak dobra.
    Obserwuję i pozdrawiam xx
    http://absolutnamaniaczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie nie dla mnie przez te mózgi, nie mam nic przeciwko ale nie w dużych ilościach Dx Tak poza tym to wydaje się spoko, bardzo rzetelna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny kryminał! I bardzo dokładna recenzja. Też zauważyłam brak literki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.