Tłumacz: Piotr Grzegorzewski
Tytuł: November 9
Gatunek: Literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 9 listopada 2016 r.
Ilość stron: 320
Opis: 9 listopada to data, która zaważyła na losach Fallon i Bena. Tego dnia
spotkali się przypadkiem i od tej chwili zaczynają tworzyć dwie historie: jedna
to ich życie, drugą pisze Ben zauroczony swoją nową muzą. Choć los postanawia
ich rozdzielić, to wzajemna fascynacja jest na tyle silna, że nie może pokonać
jej ani czas, ani odległość. Co roku 9 listopada rozpoczyna kolejny rozdział
historii - tej realnej i tej fikcyjnej. Gdy nieubłaganie zbliża się koniec
powieści, szczęśliwe zakończenie wydaje się jedynie mrzonką, bo historia na
papierze zaczyna różnić się od tej, w którą wierzy Fallon…
Już na wstępie podkreślę, że nie jestem
fanką romansów, dlatego trudniej było mi ocenić tę książkę. Czytając moją
recenzję, musisz mieć na względzie to, że ocenię ją inaczej niż typowe fanki
miłosnych powieści. Jeżeli również nie jesteś miłośnikiem romantycznych
historii i często przewracasz oczami nad nierealnością pewnych zdarzeń i zbyt
wielkim poziomem dramatyzmu: tak, myślę, że możemy mieć podobne zdanie.
Wybór „November 9” nie był przypadkowy.
Już pół roku wcześniej chciałam je kupić w wydaniu angielskim, ostatecznie
powstrzymałam się jednak od utracenia wakacyjnych pieniędzy i poczekałam na ten
piękny, dziewiąty listopada, kiedy to lektura została wydana w Polsce. Co mnie
do niej przyciągnęło? Opis i to, że Ben jest pisarzem, więc w powieść musi być
wpleciona również historia pisana jego palcami i wyobraźnią. Wyglądało to co prawda trochę
inaczej, niż sobie wyobrażałam, ale nie znaczy od razu, że było źle.
To moje pierwsze dzieło od Colleen
Hoover i skoro zamierzam jeszcze kiedyś kupić jakąś książkę tej autorki,
wiedzcie, że „November 9” było całkiem dobre. Całkiem dobre, jak na romans.
Fabuła zaczyna się pamiętnego
dziewiątego listopada (bardzo wiele zdarzeń ma miejsce tego dnia w książce i
uważam, że jest to świetnie ze sobą powiązane). Kiedy Fallon rozmawia ze swoim
ojcem o wyprowadzce do Nowego Jorku w restauracji, w rozmowę wtrąca się obcy
chłopak o imieniu Ben. Całkiem znienacka zaczyna udawać chłopaka Fallon,
ponieważ chce dokuczyć ojcu dziewczyny. Patrzymy na to i zaczynamy przewracać
oczami, bo czy wyobrażacie sobie taką sytuację w życiu codziennym? Ktoś
naprawdę musiałby być szalony, żeby to zrobić. Wiele sytuacji z początku fabuły
wydaje się nieprawdopodobnych, ale autorka ma tego świadomość, bo sama wielokrotnie wkładała w usta postaci kwestie, które o tym świadczyły. Można powiedzieć, że to celowy zabieg.
Akcja pędzi jak szalona. Mamy dwójkę bohaterów, która żartuje, że są parą od kilku godzin, po czym się całują i sprawdzają kolor swoich majtek. Tak, brzmi irracjonalnie, ale uwierzcie mi, kiedy dobrniecie już do końca, zmienicie zdanie o braku realności niektórych sytuacji. To wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Po skończeniu książki pozwoliłam sobie wrócić do kilku zaznaczonych cytatów i dopiero wtedy mogłam pokiwać głową i powiedzieć do siebie: „ach, więc o to chodziło”. Dzięki temu moja końcowa ocena wzrosła.
Akcja pędzi jak szalona. Mamy dwójkę bohaterów, która żartuje, że są parą od kilku godzin, po czym się całują i sprawdzają kolor swoich majtek. Tak, brzmi irracjonalnie, ale uwierzcie mi, kiedy dobrniecie już do końca, zmienicie zdanie o braku realności niektórych sytuacji. To wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Po skończeniu książki pozwoliłam sobie wrócić do kilku zaznaczonych cytatów i dopiero wtedy mogłam pokiwać głową i powiedzieć do siebie: „ach, więc o to chodziło”. Dzięki temu moja końcowa ocena wzrosła.
Moje zdanie o Fallon i Benie zmieniało
się jak w kalejdoskopie. Na początku Fallon straszliwie mnie irytowała swoim
użalaniem się nad sobą, Bena zaś kochałam. Potem nagle Ben stał się dla mnie
kretynem a Fallon wyprzedziła go w rankingu wspaniałości i musiałam przyznać jej w końcu
rację. Sytuacja po kilkudziesięciu stronach znów zmieniła się na odwrotną, a
przy końcu uznałam, że… nieważne czy ich lubię, czy nie. Obydwoje byli po
prostu realni, mieli swoje wady i zalety za co autorce należą się gromkie brawa – to oczywiście nie zmieni
faktu, że na niektóre ich decyzje i tak miałam ochotę walić głową w ścianę.
Fabuła mnie nie nudziła, zawsze się coś
działo, jednak wiele z wątków było dla mnie dziwnych. Chociażby spotkanie
Fallon i Bena w restauracji, kiedy chłopak przyszedł z dzieckiem swojego brata.
To, o czym zaczęła rozmawiać ta dwójka i to, co stało się potem prawie
wyprowadziło mnie z równowagi. Nie lubię dramatów tego typu. Ten był dla mnie
po prostu dziwny, może nawet śmieszny i przez następne strony moja opinia o
książce powoli spadała i spadała. Jak się okazało – nie było tak kolorowo jak
na początku. Niektóre sprawy były przedramatyzowane. Na
szczęście wszystko wynagrodziła mi ostatecznie powieść pisana przez Bentona
(która była motywem po prostu genialnym) oraz jego tłumaczenie i to, jak
wszystko się zakończyło, bo inaczej po prostu nie mogło. Akceptuję taki koniec.
Sam motyw spotkań każdego dziewiątego
listopada i warunki, jakie postawiła sobie Fallon wraz z Benem były ciekawe i
myślę, że to głównie to było zaletą książki. Sama miłość dwójki bohaterów nie
poruszyła mnie w jakiś szczególny sposób, raczej skupiłam się na ich wnętrzu,
problemach i historii życia niż na tym, jak siebie traktowali i co robili ze swoją
miłością, ale to może to właśnie kwestia tego, że nie przepadam za
romansami.
„November 9” to książka przy której
będziesz miała ochotę śmiać się i równocześnie płakać. To historia, która
nieraz wyprowadzi cię z równowagi, a potem roztopi twoje serduszko. Możesz liczyć na dobrą przejażdżkę
rollercoasterem, dozę realności, jak i nierealności. Znajdziesz tu wszystko,
czego potrzebujesz i prawdopodobnie niczego ci nie braknie. Na pewno znajdą się
elementy, które będą cię irytować, ale spokojnie, nawet, jeśli nie jesteś
romantykiem, lektura może się dla ciebie okazać ciekawa!
Ocena: 7/10
STREFA DOBRYCH CYTATÓW:
Ten,
kto powiedział, że prawda boli, był optymistą. Prawda jest potwornie bolesną
mendą.
–
Zawsze wyglądasz tak, jakbyś miał puścić pawia, kiedy chcesz pocałować
dziewczynę?
Kręcę
głową.
–
Tylko przy tobie.
Wystarczą
cycki i poczucie humoru, by facet myślał, że znalazł Świętego Graala.
–
Staram się pamiętać, że każdy ma jakieś blizny – mówi. – Czasami gorsze niż
moje. Tyle że moje widać, a większości innych ludzi nie.
Mam w planach od dłuższego czasu, może w końcu uda mi się przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka śliczna, ale sam motyw mnie irytował, bo jak to tak, zakochać się i nie być razem?
OdpowiedzUsuńCzytałam i była to dobra czytelnicza przygoda :) Nie jest to moja ulubiona powieść Hoover, bardziej do gustu przypadło mi "Ugly love" :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i wiesz już na pewno, że byłam zachwycona. To było moje pierwsze spotkanie z Hoover i już planuję następne. ;D I chociaż motyw, jaki stał za tym wszystkim jest stary jak świat, to mam wrażenie, że po prostu brakowało mi takiej historii, w tym całym poszukiwaniu jak najbardziej oryginalnej historii. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam ale mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Nie czytałam książek tej autorki i jakoś nie zamierzam tego zmieniać. Dobrze wiesz, jak ja reaguję na wszelkie wątki romantyczne. No dobrze... niekiedy sama się w nich zakochuję, ale w tym przypadku raczej nie zadziałałaby ta magia. Podziękuję, nie skorzystam.
OdpowiedzUsuńBLUSZCZOWE RECENZJE
Ja i Hoover podchodzimy do siebie jak pies do jeża, ale dam jej jeszcze jedną szansę, bo November 9 mnie intryguje
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej i obserwuję!!
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
heh mialam jzu swoja przygode z ta autorka co tearz nie wiem sama, przeczytalaby mz czystej ciekawosci i tyle nic wiecej jednak. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i od razu zakochałam się w Waszym logo ;)
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Hej dziewczyny, a słyszałyście, że już w maju na polskim rynku ma zadebiutować Confess? A 4 kwietnia swoją premierę będzie miał serial na jej podstawie. Pisałam o tym tutaj: OFICJALNY TRAILER I DATA PREMIERY CONFESS COLLEEN HOOVER.
OdpowiedzUsuńA i koniecznie zobaczcie trailer. Zapraszam. :)
Czytałam i polecam! Kolejna książka, która zrobiła na mnie mega pozytywne wrażenie. Z tą autorką miałam styczność z 4 razy i każda książka była niesamowita :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, poznania moich opinii i przemyśleń nad tą i innymi książkami :)
wwww.olaaczyta.blogspot.com