niedziela, 30 września 2018

[AKCJA] Krótkie nie znaczy gorsze... czyli parę słów o filmach krótkometrażowych

Cześć! Wrzesień, pierwszy miesiąc szkoły, właśnie dobiega końca. Jesień rozgościła się w swojej pięknej osłonie, studenci szykują się do rozpoczęcia zajęć, wieczory są dłuższe, a co za tym idzie - chcemy spędzić je nieco inaczej niż latem. Częściej sięgamy po książki, gry planszowe, w które grywamy z rodziną, czy po filmy. I o tych ostatnich chciałabym dzisiaj co nieco napisać. 
Filmy kojarzą się z kinem lub posiedzeniem przed telewizorem w dobrym towarzystwie lub samemu, z przekąskami lub bez, ale taki seans zajmuje kilkadziesiąt minut. Czy zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że filmem możemy określić również produkcję kilkuminutową, która przedstawia historię, a jej fabuła może nas zaskoczyć? Wydaje mi się, że tegoroczna jesień to idealna pora na zapoznanie się z filmami krótkometrażowymi dla tych, którzy jeszcze nie mieli z nimi do czynienia.
Dlatego zapraszam do zapoznania się z moją akcją "Krótki nie znaczy gorszy... czyli parę słów o filmach krótkometrażowych", gdzie przedstawię Wam moje top 5 krótkich produkcji, mam nadzieję, że któraś z nich przekona Was do takiej formy ;)



1. Paperman (2012)

Czas trwania: 7 min.
Nagrodzona Oscarem za najlepszy film krótkometrażowy produkcja Paperman jest moim pierwszym, świadomie obejrzanym krótkim filmem. Co mnie w nim urzekło? Klimat, miejsce akcji oraz to, jak pojawia się uczucie i jaki sposób bohater znajduje na to, by o nich opowiedzieć. Urocza historyjka, która poprawia mi humor już samym swoim wspomnieniem i która na zawsze będzie miała miejsce w moim sercu. Idealna dla kogoś, kto ma wątpliwości, czy prawdziwa miłość jeszcze istnieje.

2. The Dig (2017)

  Czas trwania: 8 min.
    Trzy postaci, akcja główna naprzemiennie z retrospekcją, mało słów, a dużo działań i rosnący niepokój - tak mogłabym streścić tę produkcję z Lily Collins, która pozostawiła mnie z uczuciem, że nie da się poznać człowieka na wskroś, by nigdy niczym nas nie zaskoczył. A sama Lily pokazała, że nie powinnam utożsamiać jej tylko z przyjemnymi produkcjami, bo ta zdolna aktorka ma do pokazania coś więcej niż ładną buzię. 

3. Madame Tutli-Putli (2007)

Czas trwania: 17 min.
Tytułowa Madame Tutli-Putli wraz z całym swoim dorobkiem życia podróżuje pociągiem, doświadczając wielu dziwnych rzeczy. Dryfuje między rzeczywistością a wyimaginowanym światem, to, co ją spotyka, może zostać odebrane przez widza jako ja też tak mam!, bo produkcja pokazuje życie człowieka takiego jak my. Odrobinę niepokojąca kreska, przekoloryzowane postaci, może wzbudzić emocje, mogę też zapewnić, że poczujecie pewną więź z bohaterką, a na pociągi może spojrzycie innym okiem.

4. Katedra (2002)

Czas trwania: 7 min.
Nominowany w 2003 roku do Oscara film polskiego reżysera Tomasza Bagińskiego to dla mnie produkcja z iście tolkienowskim i wiedźmińskim klimatem. Niepokojący, mroczny i fantastyczny jak z najlepszej wyobraźni. Postać Wędrowca ma w sobie pewien magnes, jednocześnie można się go bez powodu obawiać. Ładny ładunek świetnych widoków, mroku i tytułowa katedra, którą sama chciałabym odwiedzić. Ale niekoniecznie chcę skończyć w niej tak jak bohater. Aż czuję chęć sięgnięcia po opowiadanie, które było inspiracją. 

5. Two Lights: Relumino

Czas trwania: 31 min.
Ubiegłoroczna południowokoreańska produkcja, gdzie dwoje słabowidzących, prawie ślepych, młodych ludzi spotyka się na kursie fotografii i zauważa, że piękna nie dostrzega się tylko wzrokiem, a miłość może znaleźć każdego. Obejrzałam ze względu na uwielbianego Hyungsika, a dostałam naprawdę uroczą, wzruszającą historię, która napełniła mnie wewnętrznym ciepłem i sprawiła, że naprawdę zaczęłam inaczej patrzeć na świat wokół. I jedyne, czego mogę żałować, to tego, że nie jest to dłuższy film, bo naprawdę mógłby być znaczący w kinematografii Korei Południowej.

I jak? Myślicie, że warto dać szansę filmom krótkometrażowym? Czy może uważacie, że taka forma nie przebije się poza Oscarową galę? A może jesteście fanami krótkometrażówek? Dajcie znać w komentarzach ;)
     Miłej niedzieli życzę, a już za parę dni zapraszam na kolejną recenzję, w której znowu ocenię film i ponownie będzie on pochodził z Netlixa. Trzymajcie się!


3 komentarze:

  1. Uwielbiam krótkometrażówki, zwłaszcza te animowane ;) Z pokazanych tu przez Ciebie znam jedynie "Papermana", ale solennie obiecuję, że resztę zaraz nadrobię ;) Mam nadzieję, że pojawią się kolejne tego typu wpisy, bo naprawdę, ta forma filmu jest bardzo niedoceniana :/


    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko zdarza mi się oglądnąć filmy pełnometrażowe, ale kiedy już, to zawsze jestem zachwycona. Muszę zobaczyć te polecone przez Ciebie!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo dobrze wspominam Piotrusia i Wilka, którego ogladałam po tym, jak twórca dostał za niego jakąś prestiżową nagrodę. Trwał coś koło 20 minut.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.