Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Małe Licho i tajemnica Niebożątka
Gatunek: literatura dziecięca, fantastyka
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 19 września 2018
Ilość stron: 208
Opis: W pewnym starym, niesamowitym domu na uboczu, za wysokim ogrodzeniem,
mieszka chłopiec imieniem Bożek, zwany też Niebożątkiem, który nigdy nie jest
sam. Bo oprócz starej skrzyni ze skarbami i najfajniejszej mamy pod słońcem ma
też najprawdziwszego anioła stróża… a pod jego łóżkiem mieszka potwór, który
ciągle podkrada mu kapcie.
Nadchodzi jednak dzień, kiedy Bożek musi wreszcie opuścić swój niezwykły
dom i poznać lepiej świat po drugiej stronie ogrodzenia — świat bez szumu
anielskich skrzydeł i uścisku potwornych macek. Tylko czy jest na to gotowy? I
czy sam świat również jest gotowy na Bożka
oraz wielką tajemnicę, jaką skrywa chłopiec?
(lubimyczytac.pl)
Książki dla dzieci często kojarzą nam się z historiami
uproszczonymi i dość naiwnymi. W końcu chodzi o to, żeby dzieci je zrozumiały.
Są też dość krótkie, bo przecież dzieci nie przeczytają aż tyle, co dorosły.
Dopiero w pewnym wieku zaczyna się pochłaniać literki w ilościach hurtowych.
Ważne jednak, żeby dzieciom czytać i pozwalać im czytać, bo czym skorupka za
młodu... Ale czy ałtorce piszącej niekoniecznie poważnie o kichających aniołach,
poetyckich widmach i gotujących potworach z czeluści piekieł można powierzyć
tak ważne zadanie, jakim jest napisanie książki dla dzieci? O to jest pytanie.
Wciąż pamiętam swoje pierwsze spotkanie z prozą Marty Kisiel
przy okazji „Nomen Omen”. Początki były trudne, ale z czasem zostałam
oczarowana i wciągnięta w świat kreowany przez panią Martę. „Toń” nadal jest
dla mnie mistrzostwem świata i nawet jej ostatnio nie pożyczyłam koleżance z
pracy, dając jej najpierw „Dożywocie”, bo obawiam się, że po tak świetnej
powieści nie przebrnęłaby przez resztę. W końcu deseru nie podaje się na
przystawkę. Sama zaś z niecierpliwością oczekiwałam przygód Małego Licha i
Niebożątka.
Rzecz dzieje się, gdy Bożek, syn Carmilli i Szczęsnego
zostaje w końcu posłany do straszliwej instytucji pełnej zwyczajnych dzieci,
czyli szkoły. Dziewięciolatek wcześniej raczej nie miał kontaktów z
rówieśnikami, dorastał w otoczeniu istot nadprzyrodzonych z wiernym Lichem u
boku oraz mamą i dwoma wujkami, których normalnymi też nazwać nie można. Trudno
o ponurym pisarzu obleczonym wiecznie w czerń i dobrotliwym Wikingu powiedzieć,
że mieszczą się w „normalnie”, prawda? Powód tej izolacji jest jeden – Bożkowi
zdarza się znikać. W końcu jego ojcem jest Szczęsny – martwy od ponad dwustu
lat poeta, co dalej mnie bawi.
Bożek jest inteligentnym dzieckiem. Niejeden dorosły mógłby
się od niego uczyć kreatywności i podejścia do życia, choć jak to dziecko ma
też swoje fochy – krzyczy, awanturuje się, obraża o błahostki. Potrafi jednak
przyznać się do błędu i przeprosić. Dostrzega różnice pomiędzy sobą a
pozostałymi dziećmi i początkowo ta odmienność go mierzi, chciałby być jak
inni, nie dostrzegając, jak wiele ma, mieszkając wraz z bandą Konrada. Dopiero
z czasem uczy się akceptacji samego siebie. A, i jeszcze jedna ważna cecha
Bożka – poetyzuje, co zostało mu w genach przekazane.
Pojawiają się też bohaterowie znani i lubiani z „Dożywocia”
i „Siły niższej”. Nie brakuje więc Konrada, Tura, Tsadkiela czy kochanego
Krakersa. Jest i Szczęsny, za którym się stęskniłam. Gdy tylko się pojawił na
kartach powieści, wybuchłam śmiechem, choć właśnie jechałam tramwajem do domu.
Jego wariactwa i zachwyt nad krwią z krwi, nowym pędem na winorośli żywota
sprawiły, że bawiłam się świetnie. Uwielbiam tego faceta, choć jakbym miała jak
Konrad nieprzyjemność mieszkania z nim pod jednym dachem, dawno bym oszalała.
I oczywiście Licho. Małe, urocze Licho opiekujące się
Niebożątkiem, z alergią na własne pierze, uzbrojone w arsenał środków
czyszczących. Nieco naiwne, prostoduszne. To Licho, które pokochałam w
„Dożywociu”, zresztą nie tylko ja. Nic się nie zmieniło i to jest w nim najpiękniejsze.
Fabuła powieści nie jest bardzo skomplikowana. Ot
dziewięciolatek, któremu zdarza się znikać, idzie do szkoły i musi odnaleźć
swoje miejsce pośród normalnego, zwyczajnego społeczeństwa. Ta historia
naprawdę jest lekcją akceptacji i tolerancji, pełną ciepła i tych dobrych
emocji i zachowań, których niekiedy nam brakuje. Nie brak tu też samotności i
spięć, bo to też jest bardzo ludzkie, a na co czasami skazujemy się sami z
błahych powodów.
Nie umiem Wam powiedzieć, czy pani Marcie wyszła książka dla
dzieci. Nie jestem dzieckiem, ale ja bawiłam się świetnie. Pochłonęłam tę
książeczkę bardzo szybko i czuję niedosyt. Nie jest w końcu taka długa, ledwo
dwieście stron zapisanych dużą czcionką, idealną dla dzieci, do tego
ilustracje, więc wciągnęłam ją w ciągu dwóch podejść. Jest uroczo, nieco
sarkastycznie, z humorem, którego nie sposób zapomnieć. Na wspomnienie
niektórych scen nadal chichoczę jak głupia.
Jeśli lubicie prozę Marty Kisiel, „Małe Licho i tajemnica
Niebożątka” na pewno się Wam spodoba. Jeśli szukacie książkowego prezentu dla
najmłodszych, myślę, że możecie zaryzykować. Jeśli potrzebujecie oderwania od
rzeczywistości, odpoczynku po ciężkim dniu, to idealna lektura. Bawi, uczy i
relaksuje. I tylko jeden mankament – nie ma kontynuacji!
Ocena: 10/10
Strefa dobrych cytatów:
– A czy twoja siostra
jest dziewczyną? – zapytał rezolutnie Bożek. – Na dziewczynie są dziewczyńskie,
a na chłopaku są chłopackie. To logiczne.
– Och, mój pęd!...
Pędzik taki, tyci-tyci... Jaki on jest?
– Chwilowo zagubiony.
– A poza tym?
– Cały tatuś –
podsumował Konrad krótko i kąśliwie. – Poetyzuje, histeryzuje i recytuje
Schillera. W oryginale.
– Och, moja krew!!! –
Szczęsny nie posiadał się ze szczęścia.
– Tato, a czy ty umiesz
tak bez tego ciągłego wzdychania? Czy niekoniecznie?
Twórczość autorki jeszcze przede mną. 😊
OdpowiedzUsuńTwórczość Marty Kisiel uwielbiam - biorę w ciemno!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Do rzeczy wiesz, że dla mnie Marta Kisiel to cudo samo w sobie, mnie namawiać nie trzeba, więc "Małe Licho i tajemnicę Niebożątka" na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dobrze*
UsuńKsiążeczka bardzo mi się podobała! Miło było zobaczyć losy Bożka!
OdpowiedzUsuń