czwartek, 4 października 2018

[Recenzja filmu] "Sierra Burgess jest przegrywem"

Tytuł: Sierra Burgess jest przegrywem
Tytuł oryg.: Sierra Burgess is a loser
Reżyseria: Ian Samuels
Scenariusz: Lindsey Beer
Obsada: Shannon Purser, Noah Centineo, Kristine Froseth, RJ Cyler i inni
Gatunek: Komedia
Premiera: 7 września 2018 r.
Czas trwania: 1 godz. 45 min.
Opis: Inteligentna, ale niezbyt lubiana licealistka Sierra Burgess nawiązuje esemesową znajomość z przystojniakiem, który myśli, że dziewczyna jest kimś innym.

        Pewnie wielu z nas w swoim otoczeniu ma kogoś, kto jest wyśmienicie za wygląd, a jeśli nie wyśmiewany, to dość często obgadywany przez innych właśnie przez to, jak wygląda. Może ktoś z Was jest tą osobą, która w szkole jest na językach wieku uczniów, którzy nie mają oporów, by rozmawiać o niedoskonałościach tych osób. Zdajemy sobie sprawę, że taki problem wstępuje, zwłaszcza wśród dorastającej młodzieży, ale czy robimy coś, by to zatrzymać? Czy jesteśmy wsparciem, czy może wyśmiewany? Taka tematyka nie jest obca w świecie kina i filmów, a ostatnio poruszona została przez produkcję Netflixa, Sierra Burgess jest przegrywem. Poza poruszaniem tematu wyśmiewania i izolowania osób nie wpisujących się w przyjęte kanony piękna, chwyta również za kwestię oszukiwania, jakiego człowiek może się dopuścić. I choć stara się, by wyszło z tego coś dobrego, na samych chęciach się kończy.

      
     Netflix wypuszcza dość dużo filmów, wśród których można dowolnie przebierać i dawać szansę różnym gatunkom. Korzystam z tego i wybieram sobie produkcję na kolejne okazje. Ostatnio zdecydowałam się obejrzeć film, który sama platforma mi poleciła. I nie jestem pewna, czy to był dobry pomysł. Nie spodziewałam się wielkich emocji czy refleksji, bo sama zapowiedź jasno dawała do zrozumienia, że nie będzie to nic spektakularnego ani wybitnego, ale mimo wszystko liczyłam na film dobry. Dostałam za to średniaka, gdzie nic nie zaskakiwało, wiele było absurdów, które raczej nie będą miały prawa bytu w normalnym świecie, a nawet ilość naukowych faktów nie sprawiła, że polubiłam Sierrę chociażby za jej wiedzę. Dano mi bohaterów, z którymi mogłabym się identyfikować, ale do tego wrzucono w sytuację, które czyniły obraz komicznym. Nic dziwnego, że film oglądałam na raty, bo w całości na raz miałabym problem z wytrwaniem do napisów końcowych.
      Powielanie schematów, które od wielu lat przejawiają się w komediach dla młodzieży, jest tutaj minusem, na który przymykam często oko, bo naprawdę trudno jest być oryginalnym. Ale w tej produkcji wszystko jest dla widza jasne od początku seansu. Z czego więc czerpać przyjemność, skoro wszystko jest znane? Próbowałam znaleźć coś innego, na czym mogłabym się skupić, ale nawet relacje głównej bohaterki z rodzicami nie są niczym czymś, co byłoby dla mnie nowością. Pokazuje to, że możemy bawić się konwencją, jeśli chodzi o zawody rodziców i życie w ich cieniu, co nie zmienia faktu, że te relacje aż za często są bardzo dobre mimo kłótni. Jakby i ta filmowa rodzina bała się odejść od szczęśliwego obrazka. Liczyłam, że może coś się tutaj zadzieje, trochę się więc przeliczyłam.
     Nie mam za wiele do powiedzenia na temat bohaterów, bo żaden z nich niczym mnie nie uwiódł. Nie mogę powiedzieć, by było płytcy, ale są na tyle schematyczni, że ich kolejne ruchy były dla mnie znane wcześniej. Nawet wątek rodziny Veronici – szkolnej piękności, królowej – nie był wyjątkowy, choć poruszył tematykę, która nadal w amerykańskim kinie stanowi mały temat tabu. Jednak jest on tak daleko na drugim planie, że ginie w gronie innych wątków, które nie przykuwają na stałe do tego obrazu.
      Nie wiem, czy znajduję coś pięknego lub za co dałabym plus. Nawet dialogi wydawały mi się być narzucone. Całe tło filmu to taka piękna, amerykańska bajka, sen, który dla wielu z nas może oznaczać ładniejsze życie. A samo zakończenie jest spłyceniem wszystkiego, co ten film chciał pokazać. Może i miał potencjał, jednak łatwo ów zniknął. I tyle wyszło z seansu.
      Jeśli chcecie spędzić jesienny wieczór pod kocem i obejrzeć coś, co zbytnio nie będzie wymagało Waszej uwagi, to ten film spełnia kryteria, by trafić na ekran Waszych multimediów. Jeśli wolicie ambitniejsze kino, poszukajcie czegoś innego.

     Ocena: 5/10



3 komentarze:

  1. Ha, też uważam, że zakończenie było płytkie. A zresztą cały ten film mnie rozczarował. Spodziewałam się, że to będzie przewidywalne, ale kurde... Sierra, główna bohaterka, była straszna. Nie wzbudziła za grosz mojej sympatii, a jej zachowanie było paskudne :/

    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam, ale jakoś mi się nie nie spodobało. Ot, typowy, amerykański film dla nastolatków. Właściwie nic nadzwyczajnego :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie myślę, że chyba wybiorę jednak coś innego...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.