Autor: Andy McDermott
Tłumacz: Jan Hensel
Tytuł: Łowcy Atlantydy
Tytuł oryg.: The Hunt for
Atlantis
Tom:
1
Cykl/seria: Nina Wilde i Eddie Chase
Gatunek: thriller przygodowy
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 1 sierpnia 2008
Ilość stron: 384
Opis: Zaginiona cywilizacja
Atlantyda. Największa zagadka przeszłości wciąż pozostaje nierozwiązana.
Wciąż fascynuje i zagraża dzisiejszym poszukiwaczom. Rodzice młodej archeolog
Niny Wilde przypłacili życiem próbę odnalezienia zatopionej wyspy, a ona od tej
chwili postanowiła poświęcić się rozszyfrowaniu tajemnicy…
Zabójcza tajemnica
Na oczach Niny mit staje się rzeczywistością – przekraczającą najśmielsze
marzenia pokoleń odkrywców… i śmiertelnie niebezpieczną. Z otchłani przeszłości
wyłania się zaginiony ląd i sekret zapomniany od tysięcy lat. Sekret, który
może unicestwić naszą cywilizację…
Kto nie
słyszał nigdy o Indianie Jonesie? Grany przez Harrisona Forda archeolog i
szanowany wykładowca podróżował po świecie w nieodłącznej fetorze, walczył z
tymi złymi – zwykle z nazistami – i ratował świat, odkrywając tajemnice i
sprawiając, że legendy stawały się faktem. Można powiedzieć wiele, że to
niemożliwe, naciągane, że to tylko kino czysto rozrywkowe. Niemniej na tej
kanwie powstało mnóstwo filmów i książek, które krążą wokół motywu odkrywania
starożytnych cywilizacji, dzięki czemu my też na chwilę możemy zostać
poszukiwaczami przygód. Kto by nie chciał?
Perypetie
Niny Wilde i Eddiego Chase’a bazują na podobnym schemacie. Nina, młoda pani
archeolog zarażona bakcylem odkrywania przez tragicznie zmarłych rodziców
próbuje odnaleźć Atlantydę – wyspę zatopioną przez bogów za karę. Zresztą każdy
z nas słyszał mit atlantycki. Jak to w tego typu historiach bywa, bardzo szybko
znajdują się ludzie, którzy chcą Ninę zabić. I wtedy niczym rycerz na białym
koniu zjawia się Chase, a potem rozpoczyna się przygoda życia.
Fabuła
„Łowców Atlantydy” jest dość przewidywalna. Tajemnica do odkrycia, mnóstwo
strzelania i pościgów, trup ściele się gęsto, a głównym bohaterom ledwo udaje
się ujść z życiem z kolejnych spotkań ze śmiercią. Akcja pędzi zawrotnym
tempem, mało jest miejsc, kiedy nie dzieje się nic szczególnego, a my możemy
pomyśleć nad rozwiązaniem zagadki Atlantydy.
Bohaterów
też w większości łatwo przyporządkować do ról tych dobrych bądź tych złych.
Mamy filantropa, Kristiana Frosta i jego córkę, Kari, którzy poświęcili niemal
całe życie na poszukiwanie Atlantydy, nie szczędząc przy tym pieniędzy. Mamy
złowrogie Bractwo, które mityczną wyspę za wszelką cenę chce ukryć, nie
zważając na to, ile ludzkich żyć będą musieli unicestwić. Mamy sympatycznego
Belga, Hugona Castille’a, przyjaciela Eddiego i przeciwnika wszelkiej
styczności z helikopterami. I mamy głównych bohaterów.
Nina
jest inteligentną kobietą przed trzydziestką, która zdążyła już wiele osiągnąć.
Tragiczna śmierć rodziców nie załamała jej, kontynuuje ich poszukiwania, choć
zdaje sobie sprawę z tego, że ma małe szanse na sukces. Nie rezygnuje jednak.
Ceni sobie ludzkie życie i w sumie daleko jej do Indiany Jonesa. Do chwili, gdy
Bractwo próbuje ją zabić, jej życie było dość nudne i poukładane.
Eddie
to jej kompletne przeciwieństwo. Były żołnierz SAS używa dość prostego języka,
wszędzie ma przyjaciółki w zaawansowanej ciąży – podobno zbieg okoliczności – i
zawsze coś rozwali. Frost wynajął go do ochrony Niny, co sprawia, że gdzie
pojawi się ta dwójka, zapanuje chaos.
Styl
Andy’ego McDermotta jest prosty. Sceny akcji są dynamiczne, dialogi bardzo
naturalne i dopasowane do stylizacji bohaterów. Nie ma tu wielu ozdobników,
które przeciągałyby fabułę. Do tego polskie wydanie jest ładnie zrobione, choć
nie ustrzegło się drobnych błędów. Te jednak nie przeszkadzają w lekturze.
Pierwszy
tom serii o Ninie i Eddiem jest książką czysto rozrywkową pełną akcji i
napięcia. Sympatyczni bohaterowie, tajemnica do odkrycia i przystępny styl
autora sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością. Chętnie do niej wrócę,
gdy tylko zatęsknię za parą głównych bohaterów.
Ocena: 7/10
Strefa
dobrych cytatów:
– To nic osobistego.
– I dzięki temu mam się poczuć lepiej?
– Ach, Anglia – oświadczył. – Kraj
szarmanckich, kulturalnych, romantycznych dżentelmenów. No i mają tam także
Edwarda Chase’a.
– Miałeś rację! – zawołał Starkman. – To
całe celowanie naprawdę przynosi efekty!
Raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa na chwilę obecną mam tyle pozaczynanych serii, że za nową na ten moment nawet nie ma możliwości ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Niekoniecznie dla mnie, choć nawiązanie do Atlantydy mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńTakie ksiażki bardo lubię :)
OdpowiedzUsuń