wtorek, 28 sierpnia 2018

[PRZEDPREMIEROWO] Vera Buck - "Runa"


Autor: Vera Buck
Tłumacz: Emilia Skowrońska
Tytuł: Runa
Tytuł oryg.: Runa
Gatunek: thriller
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 3 września 2018
Ilość stron: 608

Opis: Paryż, rok 1884.
Doktor Charcot na oddziale neurologicznym kliniki Salpêtrière przeprowadza eksperymenty na histeryczkach.
Jego pokazy hipnozy ściągają widzów z całej Europy; znany neurolog niczym magik sprawia, że pacjentki tańczą przed zgromadzoną publicznością. Któregoś dnia na oddział trafia Runa, mała dziewczynka, która opiera się wszelkim metodom terapeutycznym. Jori Hell, szwajcarski student medycyny, widzi w tym szansę na zdobycie upragnionego tytułu doktora i wysuwa śmiałą propozycję zabiegu, który do tej pory wydawał się nie do pomyślenia. Chce jako pierwszy lekarz w historii medycyny operacyjnie usunąć obłęd z mózgu pacjentki.
Nie wie jednak, że Runa zostawiła wmieście tajemnicze wiadomości, ściągając na siebie uwagę innych osób. Zna też najmroczniejszą tajemnicę Joriego…

Ludzki umysł od zawsze był nieco tajemniczy i fascynujący dla ludzi wiążących się z medycyną. Każda anomalia przecież musi mieć jakąś przyczynę. Nim udało się rozpoznać i nazwać kolejne choroby umysłu, chorych brano za opętanych przez demony bądź diabła i ich los kończył się tragicznie. Jednak z biegiem czasu i rozwojem medycyny coraz więcej schorzeń leczono, z większym bądź mniejszym skutkiem.
Salpêtrière było jednym z miejsc, na owe czasy bardzo znanym, gdzie gromadzono chore na umyśle kobiety, choć przyznam się szczerze, że chyba szybka śmierć zadana przez najbliższych, którzy nie rozumieli ich choroby, byłaby lepsza niż pobyt w klinice, gdzie robiły za obiekty doświadczalne i zwierzątka w cyrku doktora Charcota. I kto wie, za co jeszcze. Na samą myśl mam ciarki na plecach i cieszę się, że nie żyję w tamtych czasach. Bardzo mi się nie podobały te całe pokazy czy same metody „leczenia”, bo zdaje się, że lekarze z kliniki nie znali stwierdzenia „dobro pacjenta”.
Wielu bohaterów „Runy” istniało naprawdę. Ich literacki portret stworzony przez Verę Buck nie przypadł mi jednak do gustu. W większości oczywiście. Zarówno Charcot jak i Luys w swej przerośniętej ambicji i pewności siebie sprawiają złe wrażenie. To zapatrzeni w siebie rzeźnicy, nie lekarze, nie widzą zresztą, że swoim postępowaniem bardziej szkodzą, niż pomagają. Zresztą chore kobiety są dla nich jedynie obiektami eksperymentalnymi. Obaj też uwielbiają stać w blasku chwały i zwalą całą winę za swoje błędy na innych, jeśli tylko ich to ocali.
Także Jori, główny bohater powieści, nie zyskał mojej sympatii. Owszem, jest zagubiony w całym tym świecie intryg i w końcu zaczyna postrzegać pacjentki Salpêtrière jako ludzi, ale w swej naiwności i całym przywiązaniu do Pauline, jego chorej ukochanej, doprowadzał mnie do szału. Wystarczyła mi jedna retrospekcja, żeby wiedzieć, jak beznadziejne jest jego uczucie. Naprawdę czasami miałam ochotę nim mocno potrząsnąć i wcale się nie dziwię konsekwencjom, które go w końcu dopadły.
Nieco więcej sympatii zyskali Paul, brat Pauline, który nie dał się omamić pięknym „spektaklom” Charcota oraz Lecoq, były detektyw, który badał sprawę związaną z Runą. Chociaż ten drugi wkurzał mnie z filozofią, że rodzimy się przestępcami bądź porządnymi ludźmi i można to zobaczyć w naszym wyglądzie. Czasami teorie ludzi uczonych są o kant stołu rozbić. Niemniej Lecoq był ciekawą i nieco tajemniczą postacią, z którą do pewnego stopnia się zżyłam.
No i Runa. Mała dziewczynka, która odstrasza już samym wyglądem. Do tego zdaje się być naprawdę niespełna rozumu. Jest mi jej strasznie żal, a jednocześnie niepokój, który wzbudzała w bohaterach powieści, pojawił się i u mnie. Jej dramat obudził we mnie gniew, cieszę się, że to wszystko dla niej skończyło się w ten sposób.
Mamy też polski akcent w powieści – Babiński, student Charcota, który trochę zaprzyjaźnia się z Jorim. Wzbudza nawet sympatię, choć również jest dość niejednoznacznym bohaterem.
Sama fabuła trzyma w napięciu do samego finału. Vera Buck stworzyła naprawdę mroczną historię, która wzbudza w czytelniku trochę negatywne odczucia, bunt wobec tego, co dzieje się dookoła Runy, ale też nie pozwala się oderwać. Do tego pewne niedopowiedzenia, które są charakterystyczne dla thrillerów. No i styl. Prosty, obrazowy i przyjemny dla oka, dzięki czemu czyta się szybko. Całość sprawia naprawdę dobre wrażenie. Taka historia mogła zdarzyć się naprawdę.
„Runa” Very Buck to naprawdę dobra książka. Niepokojąca, mroczna, z dość niesympatycznymi bohaterami, ale ze świetną historią. Oby więcej takich dobrych książek na polskim rynku. Jeśli lubicie thrillery, sięgnijcie po „Runę”, a się nie zawiedziecie.

Ocena: 9/10

Strefa dobrych cytatów:

– Bycie pierwszym. Nikt nie może ci zabrać tego, że byłeś w czymś pierwszy. Po tobie zawsze może przyjść ktoś drugi, kto będzie cię naśladował. Ale to nazwisko pierwszego znajdzie się w książkach do historii.

3 komentarze:

  1. Sama jestem po lekturze i muszę przyznać, że w pewnym sensie si3 zgadzam. Książka wywołała we mnie nieco dziwne uczucia, ale to właśnie w tym tkwi największy plus tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się mocno zainteresowana i zachęcona do lektury tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie kończę ją czytać, i jestem zachwycona! Uwielbiam taką tematykę <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.