Autor: Terry Goodkind
Tłumaczenie: Lucyna Targosz
Tytuł: Dusza ognia
Tytuł oryg.: Soul of the Fire
Tom:
5
Cykl/seria: Miecz Prawdy
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 1 stycznia 2000
Ilość stron: 654
Opis: Piąty tom
bestsellerowej serii fantasy Miecz Prawdy. Richard i Kahlan wzięli ślub w
wiosce Błotnych Ludzi. Ich szczęście trwa jednak przerażająco krótko. Nazajutrz
po osadzie zaczyna krążyć potwór, który wcielił się w zwykłą kurę. Tego samego
dnia ginie jeden z łowców. Zedd i Ksieni Annalina tracą magiczną moc. W świecie
zaczynają grasować Reechani, Sentrosi i Vasi, przywołane przez Kahlan na
ratunek Richardowi demony złodzieje daru. Pozbawiony magii Nowy Świat jest
bezbronny w obliczu nadciągających wojsk imperatora Jaganga. Czy można
powstrzymać zanikanie magii? Wszystkie tropy prowadzą do Anderithu, starożytnej
krainy, w której ostały się jeszcze księgi czarodzieja Josepha Andera, pogromcy
demonów. Kto dotrze do nich pierwszy?
Praca
bohatera nigdy się nie kończy. Szczególnie, kiedy świat nadal stoi na granicy
zniszczenia, a wojna czeka na wygranie. Nie ma czasu na prywatę czy porywy
serca. Richard i Kahlan doskonale o tym wiedzą, bo choć ich związek jest
możliwy, to inne sprawy zaprzątają im głowy. Ledwo udało im się zapanować nad
magiczną zarazą, gdy zaczynają się kolejne kłopoty, przez co nie mogą cieszyć
się własnym małżeństwem. A przecież imperator Jagang też nie zasypuje gruszek w
popiele.
„Dusza
ognia” to piąta część cyklu „Miecz Prawdy” opowiadającym o młodym, leśnym
przewodniku, który zostaje wyznaczony na Poszukiwacza Prawdy, obrońcę tych,
którzy wymagają ochrony. W jego walce nieustannie wspierają go ukochana Kahlan,
Matka Spowiedniczka do niedawna przewodząca całej federacji magicznych krain,
Midlandów, Zedd, Pierwszy Czarodziej i dziadek Richarda, Cara, groźna Mord-Sith
oraz Ksieni Sióstr Światła Annalina.
Z tymi
bohaterami po pierwszych czterech tomach cyklu jestem już zaznajomiona, choć
nadal widać ich rozwój. Nie są oni doskonali. Richard potrafi stać się bezwzględnym
władcą, Kahlan staje przed wyborem pomiędzy prywatnym szczęściem a losem
świata, Zedd ucieka się do kłamstw i półprawd, by chronić najważniejszych dla
siebie ludzi, Ann pozwala, aby decydowało serce, Cara głośno wyraża swoje
niezadowolenie, a szkolenie Mord-Sith nadal tkwi głęboko w niej. Z jednej
strony są bohaterami, bez których nic się nie zmieni, z drugiej tylko ludźmi.
Gdy magia zaczyna zanikać, czują się bezbronni i bezradni. Boją się, lecz
walczą dalej. To ludzie z krwi i kości, którzy jak każdy popełniają błędy.
Nowy tom
przynosi gamę nowych postaci skupionych głównie w Andericie. Każda z nich
odgrywa niebagatelną rolę w powieści, choć początkowo może zdawać się, że
niczego nie ugrają. W końcu Hakeni, Filch i Beata, są naiwni, niewykształceni i
żyją w świecie, który ktoś inny im poukładał. Ich małe marzenia zostają
wyśmiane, bo są nie do zrealizowania. Rządzący w cieniu Suwerena Bertrand
Chanboor i Dalton Campell wywierają na czytelniku jak najgorsze wrażenie. Nie
dość, że układają się z przedstawicielem Jaganga, to ich postawa wzbudza
odrazę. Choć Daltona na koniec było mi nieco szkoda. Jednak nie zawsze na
szczycie znajdujemy to, czego pragniemy.
Goodkind
jest mistrzem w projektowaniu postaci. Już przy pierwszym spotkaniu z nimi
wiemy, że są pełnowymiarowi i wywołują pewne odczucia, nie zawsze pozytywne.
Wprost pokazuje ludzi takimi, jacy są naprawdę, nikogo nie wybiela, ale też nie
oczernia, pozwalając, aby czytelnik sam mógł ich ocenić. Rzuca swoim bohaterom
kłody pod nogi, stawia ich przed dylematami moralnymi jak w tym tomie Kahlan.
Jednych obdarza sprytem i rozumem, innych głęboką wiarą, a potem pozostawia
resztę losowi.
Fabuła jak
zwykle stoi na najwyższym poziomie i nie daje się nudzić ani na moment. Co może
być nieco denerwujące, to fakt, że wszystkie tomy cyklu zaczynają się dokładnie
w tym samym punkcie, w którym kończył się poprzedni, co wymusza na czytelniku
właściwą kolejność. A z własnego doświadczenia wiem, że zdarza się ominąć
któryś tom. Tu się tak nie da, bo choć ogólny sens można szybko złapać, to
pewne szczegóły znajdują się w poprzednich tomach. Warto je znać.
Goodkind ma
prosty, ale plastyczny styl. Dba o szczegóły, nie zapomina o opisach, nie owija
też w bawełnę. Pokazuje świat, w którym żyją Richard i reszta, jako piękny, ale
też pełny niesprawiedliwości, zbrodni i strachu, którym rządzą te same
schematy, co naszym własnym. Goodkind fascynuje, czaruje słowami, ale też
wzbudza bunt wobec postaw bohaterów, które uznajemy za szkodliwe.
„Dusza
ognia” to kolejny, świetny tom z cyklu „Miecz Prawdy” i prawdziwa, fantastyczna
przygoda, od której nie można się oderwać. Ciekawe wątki, pełnowymiarowe
postacie i świetnie skonstruowany świat sprawiają, że książka niemal nie ma
wad, a ja już szykuję się do kolejnej przygody wraz z Richardem i jego
towarzyszami.
Ocena: 10/10
Strefa
dobrych cytatów:
– Mówisz o Richardzie tak, jakby był wykutym
specjalnie dla ciebie narzędziem. A on jest człowiekiem, który chce zrobić to,
co konieczne, lecz ma też swoje potrzeby i pragnienia. To jest jego życie i ani
ty, ani nikt inny nie powinien mu go układać według tego, co wyczyta w starych,
zakurzonych księgach.
– Nie rozumiesz. To
właśnie jego instynkt, jego ciekawość, jego serce sprawiają, że jest taki
cenny. – Ann dotknęła skroni. – Jego umysł. Naszym celem nie jest kierowanie
nim, ale podążanie jego śladem, choć to niekiedy bolesne.
Ludzie wierzą w to, co
odpowiednio im się poda, bez względy na to, czego dotyczą słowa. Niewielu ludzi
zdawało sobie sprawę, jak potężną bronią jest zręcznie dokonane zniekształcenie
informacji.
– Mamy takie przysłowie.
Lepiej przy kucharce trzymać język za zębami, bo można skończyć w rondlu razem
z kurą, która zjadła warzywa przeznaczone na obiad.
Jeśli wyrządzisz szkodę,
obojętnie z jakiego powodu, masz to naprawić najlepiej, jak zdołasz. To
zrozumiałe, że się boisz. Nikt nie oczekuje, że w ogóle nie będziesz się bać,
ale najgorszym, co mógłbyś zrobić, byłaby ucieczka od kłopotów, które
sprowadziłeś. Nie wolno się wypierać, choćby to było nie wiem, jak przypadkowe.
Nie uciekaj. Zrób, co trzeba, żeby to naprawić.
– Ach. Cóż, Daltonie, jest
prawda i prawda. Jedna bardziej kłopotliwa od drugiej.
Książka uczestniczy w wyzwaniu
„Nadrabiam: Murakami i Goodkind”.
Nie czytałam pierwszego tomu, ale skoro aż tak polecasz to z chęcią rozpocznę przygidę z tą serią :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie znam serii i boję się, że nie jest w moich klimatach ;(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]