Autor: Jacek Komuda
Tytuł: Hubal
Gatunek: powieść historyczna
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 28 kwietnia 2016r.
Ilość stron: 754
Opis: "Nie było rozkazu kapitulacji. Przeszliście przez piekło. Za nami groby
kolegów. Czy po to ginęli, abyśmy teraz mieli złożyć broń? Ja w żadnym razie
broni nie złożę, munduru nie zdejmę... tak mi dopomóż Bóg."
Henryk "Hubal" Dobrzański z Dobrej herbu Leliwa to legenda. Ostatni żołnierz września. Zbuntowany duch gnębiący Niemców w dawno już okupowanym kraju. Świetny jeździec, wielki znawca koni, kawalerzysta podziwiany w Europie. Poprzez bagna i zawieruchę wojny, zasadzki i obławy prowadził Wydzielony Oddział Wojska Polskiego po chwałę i śmierć. Dzięki niemu, symbolicznie, Rzeczpospolita nie poddała się nigdy. Dla wrogów Ojczyzny miał tylko kule.
"Ja jestem władza! Sądzę cię w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, wyrok zatwierdzam! Każdego, kto pogwałci prawa tej ziemi, czeka ten sam los!" (empik.com)
Henryk "Hubal" Dobrzański z Dobrej herbu Leliwa to legenda. Ostatni żołnierz września. Zbuntowany duch gnębiący Niemców w dawno już okupowanym kraju. Świetny jeździec, wielki znawca koni, kawalerzysta podziwiany w Europie. Poprzez bagna i zawieruchę wojny, zasadzki i obławy prowadził Wydzielony Oddział Wojska Polskiego po chwałę i śmierć. Dzięki niemu, symbolicznie, Rzeczpospolita nie poddała się nigdy. Dla wrogów Ojczyzny miał tylko kule.
"Ja jestem władza! Sądzę cię w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, wyrok zatwierdzam! Każdego, kto pogwałci prawa tej ziemi, czeka ten sam los!" (empik.com)
Są
bohaterowie, do których ma się sentyment przez całe życie, do których wracamy,
choć ich historie znamy już na pamięć. Pociągają nas, choć niekoniecznie znamy
tego powód.
Z historią
Hubala po raz pierwszy spotkałam się jako mała dziewczynka przy okazji filmu z
1973, a wracałam do niego wielokrotnie przy okazji świąt i innych okazji, kiedy
pojawiał się w ramówce telewizyjnej. I choć sama II wojna światowa nie jest dla
mnie aż tak ciekawym okresem, a na dźwięk słowa „martyrologia” wzdrygam się z
niesmakiem, to historia majora Hubali wciąż mnie przyciąga. Nic więc dziwnego,
że polowałam na książkę pana Komudy od momentu, gdy tylko usłyszałam, że ma
zostać wydana.
Powieść
zaczyna się w momencie, gdy Polska upada w czasie kampanii wrześniowej, zaś
major Henryk Dobrzański niemal w desperacji szuka dla siebie przydziału. Widać,
jak bardzo polska armia nie wie, co ze sobą zrobić pozbawiona dowództwa i
jednoznacznych rozkazów. Kolejne pułki idą w rozsypkę i w końcu Hubal zostaje
sam. Uparcie jednak powtarza, że munduru nie zdejmie, bo nie było rozkazu
kapitulacji. Raz po raz zbiera oddział ułanów, kryjąc się po lasach,
leśniczówkach i wsiach, przypominając Niemcom, że wciąż są ludzie, którzy będą
walczyć o swoją Ojczyznę, choć wydaje się, że sprawa jest przesądzona.
Komuda
przedstawia Hubala jako człowieka z krwi i kości ze wszystkimi jego wadami i
wątpliwościami. Dobrzański uparcie dąży do celu, nie słucha dobrych rad,
czasami podejmuje błędne decyzje, których nikt nie akceptuje. Cierpi, kiedy po
raz kolejny w jego obecności żołnierze zdają broń i odchodzą. To jedne z
najtragiczniejszych scen, jakie znajdziemy w tej książce. Mimo wszystko Hubal
ma w sobie coś, co sprawia, że ludzie idą za nim dalej w las, zmagają się z
zimnem, głodem, wszami, a mundur polskiego żołnierza nadal niesie nadzieję
ludziom pozbawionym dowództwa.
Co mnie
najbardziej denerwowało, to postać Ericha Gresslera, członka SS, który polował
na Hubala w lasach Kielecczyzny. Ślązak, który postanowił jako Niemiec wejść na
szczyt. Jednak to nie on sam jako bohater, ale jego stosunek do opowiadanych
wydarzeń i swoich odbiorców, a także scena po śmierci Hubala związana ze
szczęśliwym koniem, Bohatyrem, sprawiły, że nie mogłam znieść tego człowieka. To,
w jaki sposób powziął zemstę na tym pięknym wierzchowcu, samo w sobie mówiło,
jakim śmieciem był.
Właśnie,
Bohatyr. „Hubal” ma nieco dziwne zakwalifikowanie gatunkowe. Niektóre
księgarnie, ale i portale książkowe, kwalifikują tę powieść jako fantastykę.
Przed lekturą sama nie miałam pewności, jak powinnam o niej myśleć, bo to moje
drugie spotkanie z prozą Komudy. Zapytacie, i co? Powieść historyczna czy
fantastyczna? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że historyczna.
Element
fantastyki jest tu jeden – Bohatyr. Koń, który towarzyszy Polakom pewnie od
wieków, przepiękny, choć naznaczony wieloma bliznami, niezawodny towarzysz,
który przynosi szczęście tym, którzy go dosiadają. W ręce Hubala trafił w dość
niespodziewanych okolicznościach i pewnie, gdyby major nie postanowił o niewielkiej
zmianie, cała historia skończyłaby się inaczej.
Przegryźć
się przez tę powieść nie jest łatwo, ale styl Komudy jest na tyle przystępny,
że zaciekawia czytelnika. Nie ma tu wielu ozdobników, opisy odpowiadają szarej
i ciężkawej rzeczywistości „Hubala”, zaś Komuda nie pomija szczegółów. To jak
najbardziej powieść historyczna.
Przyznam
szczerze, że nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Owszem, otrzymałam kawał
dobrej powieści na faktach, ale chyba obraz z filmu sprawił, że szukałam w
książce więcej potyczek, ułańskiej fantazji i koni. Nie do końca potrafiłam
oddzielić te dwa spojrzenia.
Mimo to
książka jest bardzo dobra i czyta się ją z przyjemnością. Niesie ze sobą
nadzieję i wiarę, że należy walczyć, bo dzięki temu sprawa nigdy nie jest do
końca przegrana. I dlatego jeszcze nieraz do niej wrócę, choć dobrze wiem, jak
się kończy ta opowieść.
Ocena: 7/10
Przyznam szczerze, że pierwszy raz słyszę o tej książce oraz autorze. Nie mniej jednak jestem zainteresowana tą pozycją, ponieważ postanowiłam zmienić nieco klimaty czytanych przeze mnie książek i przerzucić się m.in. na powieści historyczne. Mam nadzieję, że mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
http://slowoposlowie.blogspot.com/
Czytałam i oglądałam już biografię Hubala, ale z tym wydaniem również chętnie się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją recenzję uważnie, bo wiedziałam, że skądś znam Hubalę, ale nie do końca wiedziałam, z jaką postacią historyczną mam go powiązać. Oczywiście kojarzę go przez mgłę wspomnień, ale nie jestem zbytnio przekonana co do tej książki. Może kiedyś zdołam się przełamać i zapoznać z tym dziełem Komudy, ale na pewno do tego nie dojdzie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.