środa, 18 stycznia 2017

[Recenzja książki] Leslye Walton - "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavn

Autor: Leslye Walton
Tłumaczenie: Regina Kołek
Tytuł: Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender
Tytuł oryg.: The strange and beautiful sorrows of Ava Lavender
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: SQN (Sine Qua Non)
Ilość stron: 299
Premiera: 2 marca 2016 r.

Opis: Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość?

Widząc tytuł tej książki, zapewne większość z nas pomyślała sobie, że skoro przypadki Avy są osobliwe i na dodatek cudowne, to czeka nas pełna przygód i śmiechu historia pewnej dziewczyny, zapewne nastolatki. Kiedy zabierałam się do lektury, stwierdziłam: w końcu coś lekkiego! Kończąc, spojrzałam ze łzami w oczach w okno i powiedziałam: to najsmutniejsza historia jaką przeczytałam w ciągu kilku ostatnich lat.
Patrzę na oryginalny tytuł, który głosi: „The strange and beautiful sorrows of Ava Lavender”, tłumaczę go sobie w głowie, wznoszę ręce do nieba i zastanawiam się: dlaczego tak bardzo został zmieniony jego sens. Chwilę potem dochodzi do mnie, że trudno byłoby to przetłumaczyć na polski tak, aby brzmiało dobrze. Przeczytajmy to sobie na głos: „Dziwne i piękne smutki Avy Lavender”. Jak brzmi? Dziwnie. Czy smutki, czy żale, historia Avy w tytule i tak brzmiałaby dziwacznie, także myślę, że SQN wykonał świetną robotę (pomimo tego malutkiego oszustwa w postaci słów „cudowne przypadki”, które rysują nam przed oczami wesołą, młodzieżową historię).
Uwielbiam, kiedy opisy książek niewiele nam mówią i kreują w naszej głowie obraz tajemniczości, który chcemy jak najszybciej podrzeć na kawałki, żeby zgłębić fabułę i wyrzucić z umysłu liczne znaki zapytania. Jakąkolwiek czytałam recenzję, nie byłam w stanie do końca wywnioskować za co się biorę. Już wiem dlaczego. O fabule tej książki nie można zbyt wiele napisać – nie znaczy to, że jej nie ma, po prostu pisząc o jednym wydarzeniu, pociągnęlibyśmy za sobą szereg niecnych spoilerów! Tu wszystko pięknie się ze sobą łączy, historię chłoniemy na jednym wdechu, po co my, recenzenci, mielibyśmy psuć frajdę tym, którzy zabiorą się kiedyś za „Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender”? To trzeba poczuć i zgłębić samemu.
Jak w każdej książce mamy bohaterów, których pokochamy i których znienawidzimy. Mogę was zapewnić, że rodzinę Lavenderów (w poprzednich pokoleniach: Roux) pokochacie. Wszyscy są dziwni, specyficzni, inni niż reszta ludzi na świecie. Nie chodzi tu o to, że rozwalają nas na każdym kroku humorem i radością, wręcz przeciwnie: ich historie dostarczą nam wiele bólu i smutku. Czasem miałam wrażenie, że przedstawiciele rodu Roux i Lavender są po prostu przeklęci. Gdybym mogła, odwróciłabym ten zły urok!
Fabuła zaczyna się od opowieści Avy na temat jej przodków. Początkowo jesteśmy zdezorientowani. Zastanawiamy się kiedy główna bohaterka w końcu zacznie opowiadać o sobie, kiedy pojawi się ten tajemniczy Nathaniel Sorrows z opisu (i niech go szlag weźmie, że w ogóle zaistniał!), ale ostatecznie uznajemy, że historia rodzinna była potrzebna, żeby wywnioskować, iż sama Ava jest częścią osobliwości dziejących się w jej rodzie. To pozwala nam się wczuć w dziwny klimat powieści.
Zamykając książkę, zaczęłam się zastanawiać o czym tak naprawdę była, bo głębszy sens z pewnością miała. W oczy rzucił mi się szczególnie motyw miłości jako cierpienia. Niby historia jest bolesna i rzadko mamy ochotę się zaśmiać, a jednak bywają momenty, kiedy się uśmiechniemy i uznamy, że nie wszystko jest jeszcze stracone. Kocham powieści oryginalne i przy tym dziwne – „Osobliwe przypadki…” z pewnością się do nich zaliczają! Można ją pokochać lub znienawidzić.
Czy istnieje coś, co mi się nie spodobało? Jedna, mała rzecz. Zachowanie matki Avy – Viviane, kiedy spotkała się z ojcem swoich dzieci. Ta scena wydawała mi się delikatnie śmieszna, miałam ochotę zdzielić Vivi po łbie, bo po prostu nie wierzyłam w to, że ktoś może być tak ślepy i nagle zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy w ułamku jednej sekundy. Do czego zmierzam – niektóre sytuacje mogą nam się wydawać w książce delikatnie nierealne, ale nic dziwnego, wbrew pozorom – to historia należąca do gatunku fantastyki, a w takich może dziać się wszystko.
Jestem trochę zdezorientowana, jeżeli chodzi o koniec. Wciąż się zastanawiam, co tak naprawdę się stało, bo patrząc na całość historii, możemy wywnioskować różne rzeczy. Myślę, że autorka po prostu zagrała nam na umyśle! I niech to, podoba mi się ten zabieg.
Patrząc na cudowną okładkę i te delikatne piórka, które pojawiają się przy każdym rozdziale, czy na samej obwolucie, chciałoby się rzecz: to historia lekka i ulotna jak pióro. Nie. Nie było tak. Myślę, że ta lekkość i ulotność tyczy się raczej ludzkiego życia, a także niektórych uczuć. Myślę, że każdy może dopatrzeć się w niej innych morałów, wyciągnąć zupełnie odmienne wnioski, ja mogę powiedzieć tylko tyle: polecam ją przeczytać wszystkim, nieważne czy są w sile wieku, czy młodzi. Warto. Długo wahałam się nad oceną, ale ostatecznie uznałam, że skoro jeszcze kilka dni po przeczytaniu lektury nie mogłam się pozbierać, to książka zasługuje na ryzykowną, ale jednak najwyższą jak dotąd ocenę, którą mogłam wystawić:

Ocena: 9/10

To się nazywa poświęcenie dla książki: kupić specjalnie pudełko z piórami!


STREFA DOBRYCH CYTATÓW:

Znowu on. Los. To słowo często towarzyszyło mi, kiedy byłam dzieckiem. Szeptał do mnie z ciemnych kątów pokoju w czasie samotnych nocy. Był pieśnią ptaków na wiosnę i wołaniem wiatru w nagich gałęziach zimowego popołudnia. Los. Zarówno moja udręka, jak i pociecha. Mój towarzysz i moja klatka.

(…) Wszyscy boimy się siebie nawzajem, bez względu na to, czy mamy skrzydła, czy nie.

 To, że miłość nie wygląda tak, jakbyś tego chciała, nie znaczy, że jej wokół ciebie nie ma.

 Myślę, że śmierć podobna jest do otrucia albo gorączki – wyszeptałam. – To jak bycie o krok przed wszystkimi. Krok tak duży i szeroki, że dogonienie cię staje się niemożliwe, i jedyne, co możesz zrobić, to patrzeć, jak wszyscy ci, których kochasz, znikają.

8 komentarzy:

  1. Widziałam jeszcze bardziej niewiarygodne przekłądy tytułów z języka angielskiego, akurat ten mnie nie dziwi :) Słyszałam już nie raz, że to naprawdę niezła książka, jak kiedyś natknę się na nią w bibliotece, to sprawdzę, czy faktycznie jest godna uwagi!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tej książce dowiedziałam się już jakiś czas temu własnie okładka rzuciła mi się w oczy, bo jest cudowna! Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się ją poznać, bo po przeczytaniu kilku recenzji sądzę, że na pewno przypadnie mi do gustu. Lubię to, że w niektórych książkach pojawiają się sytuacje nierealne, właśnie o to chodzi, aby przenieść się na czas czytania w trochę inny wymiar :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka czeka na półce na przeczytanie, więc zdążyłam się już pozachwycać estetyką wydania (uwielbiam SQN za taką dbałość o wygląd książek), a teraz mam nadzieję, że i treścią się zachwycę, zwłaszcza po tak wysokiej ocenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł obił mi się o uszy, ale przyznam, że na razie nie planowałam go czytać. Zastanawiam się czy tak ujęte motywy fantastyczne będą mi się podobać, bo z tego, co widzę pojawia się niestandardowe połączenie. Może kiedyś ciekawość zwycięży i przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Koleżanka pożycza mi po feriach, a ja wiem, że mi się spodoba. Coś w tej książce jest, co nieustannie zaprząta moją głowę i mam nadzieję, że niedługo już rozwikłam wszystkie jej tajemnice :)
    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję "Tell Me Three Things" Julie Buxbaum! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam przeróżne opinie na temat książki i cieszę się, że Tobie się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mnie trochę zdezorientował koniec, ale myślę, że autorce chodziło o to, żeby każdy go zinterpretował na własny sposób.
    Też się wahałam nad oceną. Z jednej strony piękna historia, ale z drugiej - taka średnia. Wiem, sama sobie zaprzeczam ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz rację, że to jedna z najsmutniejszych powieści dla młodych ludzi, a zapowiadała się jak typowa fantastyka. Poza tym uważam, że na kartach tej książki można odkryć coś więcej, ma mnóstwo ukrytej symboliki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.