Tłumaczenie: Joanna Urban
Tytuł: Zmierzch
Gatunek: Horror, romans
Rok wydania: 2005
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Cykl: Zmierzch
Ilość stron: 416
Opis: Siedemnastoletnia
Isabella Swan przeprowadza się do ponurego miasteczka w deszczowym stanie
Washington i poznaje tajemniczego, przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma
nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go rozgryźć.
Dziewczyna usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy,
że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Okazuje się,
bowiem, że zakochała się w wampirze...
O tej
książce powiedziano już chyba wszystko. Pewnie nie zaskoczę nikogo żadnymi
nowościami. Jak zwykle odniosę się do dzieła subiektywnie.
Na wstępie
podkreślę, że „Zmierzch” należy do tego typu książek, które czytam z racji
mojego wypracowanego masochizmu. Lubię czasem zaznajamiać się z dziełami, po
które normalnie bym nie sięgnęła. Jednak lubię wiedzieć co lubią inni, a przede
wszystkim dlaczego lubią. Pewne mechanizmy działają na masy i są powielane w
wielu dziełach. Kalka jest mniej lub bardziej widoczna.
Co mamy w „Zmierzchu”?
Poznajemy Bellę, a w zasadzie
poznajemy przeciętnie przeciętną dziewczynę z jej własnej perspektywy, wiec nie
możemy stwierdzić, czy faktycznie jest ona przeciętna. Tym bardziej, że obiekt
jej westchnień prawdopodobnie widzi w niej ludzkie bóstwo. Obrazy wobec tego są
tak skrajne, tak przerysowane, że trudno czytelnikowi obiektywnie spojrzeć na
postać. Nie zapominajmy jednak, iż powieść kierowana jest do młodych odbiorców,
a ci chcą się przede wszystkim z bohaterem identyfikować, a nie go oceniać. No
i czy przeciętna nastolatka nie znajdzie w Belli samej siebie? Przecież młode
damy są dla siebie bardzo krytyczne. Pragną szczęścia, ale są pewne że tego
szczęścia nie zaznają, a gdy już zaznają to nie mogą w nie do końca uwierzyć.
Co ciekawe, częściej jest chyba
tak, że „nowi” przenoszą się z mniejszych miast do większych, tutaj mamy
odwrotną sytuację. Bella na prośbę matki przeprowadza się do ojca, którego nie
wiedzieć czemu nazywa po imieniu. Może autorka chciała nam przez to powiedzieć,
że Bella nie jest związana z ojcem, tak jak z matką? No i Bella jest trochę
smutna, trochę jej wszystko jedno… No jedzie sobie w świat. A w nowym,
zachmurzonym(dosłownie i w przenośni) świecie, poznaje Edwarda Cullena.
Edward jest cichy, mroczny,
przystojny. Ma wszystkie pożądane cechy. WSZYSTKIE. Nawet wady, które ma, są
przedstawione w taki sposób, że możemy je traktować jak najlepsze zalety. I to
przerysowanie też jest ok, bo przecież zakochana dziewczyna zachowuje się tak,
jakby wszystkie wady partnera były schowane pod peleryną niewidką.
I czego się NAGLE dowiadujemy? Że Edward jest dziwny(i jest to
raczej niedopowiedzenie niż trafna definicja). Zmienia mu się kolor oczu,
odsuwa się od Belli, mimo że ta wzięła prysznic, chce nawet zmienić plan lekcji
żeby nie chodzić z nią na zajęcia… Unika jej, ale jednocześnie ratuje z
opresji. (Bo Bella jest przeciętną niezdarą) I co się okazuje?
To
jednak chodziło o zapach Belli… (czyli jednak się nie umyła?)
Edward jest wampirem! Kocha
krew Belli i kocha Bellę. Kocha ją bardziej niż jej krew, dlatego jej nie je.
Powtarza jak mantrę: „Jestem niebezpieczny.”
A ona świadoma niebezpieczeństwa i tak nie chce uwolnić się od Edwarda.
Pakuje się w ten „toksyczny” związek. Frustrujące dla Edwarda okazuje się też
to, że potrafi czytać w myślach każdego człowieka, jednak myśli Belli pozostają
dla niego nieodgadnioną zagadką. Ciekawe dlaczego?
Kiełkuję też watek trójkąta,
pojawia się Jakob, ale właśnie… W „Zmierzchu” on się tak naprawdę tylko
pojawia. Prawdziwy motyw friendzone mamy w dalszych częściach. Swoją drogą nie przypomina Wam to czegoś?
„Jestem niebezpieczny, Bella”
- „Jestem niebezpieczny, Ana”
„Nie pakuj się w kłopoty.”
- „Jedz!”
No tak, „50 twarzy Greya” to
wszak fanfick „Zmierzchu” i pewnie każdy to wie, ale żal o tym nie wspomnieć.
W międzyczasie poznajemy
historię rodziny Cullenów. Wiemy kto stał się wampirem i jak do tego doszło. Tu
muszę przyznać, że nawet całkiem dobrze to wyszło. Zgrabna ekspozycja i dość
ciekawe pomysły.
A co z
tytułem i okładką? W książce co najmniej dwukrotnie autorka mało subtelnie
wyjaśnia nam genezę pomysłu. „Zmierzch” to dobra pora dla wampira i
śmiertelniczki. Wtedy wampir może pozostać sobą, światło dzienne mu nie
sprzyja. (Dlatego też rodzina Cullenów zamieszkała w miejscu, do którego
przeniosła się Bella(ponure miasteczko w deszczowym stanie)). A okładka… No
chyba niewiele trzeba tłumaczyć. Blade ręce, jabłko… Zakazany owoc z raju.
Analogię do Biblii mamy także w prologu.
„Zmierzch” to rozbudowany sen
autorki. W jednym z wywiadów przyznała, że przyśniła jej się scena, w której
wampir rozmawiał ze śmiertelniczką na malowniczej łące… Strach pomyśleć co
śniło się autorce „50 twarzy Greya”. (chciałam może podać jakiś wyimaginowany przykład, ale chyba nie mam AŻ takiej wyobraźni...)
Nie jest to zła książka. Wiem na czym polega
jej fenomen. Jest naiwna, ale taka ma być. Jest w niej multum przerysowań, ale powinny się tam pojawić. To jest właśnie urok tej książki. Przesłodzone, czasem wręcz
absurdalnie głupie spojrzenie na drugiego człowieka, człowieka(w tym przypadku
wampira), w którym jesteśmy zakochani. No i ten wampir, który ma ludzkie, a
nawet nadludzkie uczucia. Nie zje, bo kocha. Walczy ze swoją potworną stroną,
powstrzymuje instynktowne działanie dla miłości. Tej perfekcyjnie przeciętnej.
OCENA: 5/10
Mając piętnaście lat, zaczytywałam się w Zmierzchu, na początku liceum była to książka, po którą sięgałam za każdym razem, kiedy miałam doła albo byłam znudzona życiem. Wówczas mi pomagała, dzisiaj podeszłabym do niej równie krytycznie co Ty. Nie powiem, bym ją znienawidziła, ale znając więcej świata, wiem, że jest za bardzo przerysowana, a miłość jak w niej to fenomen, którego nie chcę być udziałem.
OdpowiedzUsuńJa tam miło wspominam Zmierzch;) przerysowania są bo i mają być jak mówisz, grupa odbiorców jest jasna. Dziś już bym nie przeczytała, za stara jestem.
OdpowiedzUsuńFaktycznie lepiej nie zastanawiać się, co się śniło autorce Greya i co mogłoby te sny wywoływać :D
Czytałam tę serię wieki temu i okropnie mi się podobała :) Jak byłoby teraz? Kto wie ;) Może się przekonam, ale to za jakiś czas. Teraz muszę ogarnąć swoje stosy recenzenckie :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie seria jest jednym wielkim sentymentem, ponieważ to dzięki niej zaczęłam czytać książki tak na serio. Byłam gówniarą i dość szybko złapałam bakcyla na punkcie "grubych" książek. To już nie jest seria co do której mogę wracać, ale mam i tak ochotę kiedyś ją odświeżyć. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba jedna z tych serii, których nie mam zamiaru czytać. Oglądałam pierwsza cześć filmu i był strasznie słaby i skutecznie zniechęcił mnie do książki, bo nawet jeśli jest lepsza od filmu, to i tak cała ta fabuła nie za bardzo mnie nęci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Nie czytałam, ale wystarczył mi film, by znienawidzić wszystko, co ze Zmierzchem związane. Podobno książka lepsza, ale średnio w to wierzę, bo historia była tak irytująca, że odpuszczam. :D
OdpowiedzUsuńA co do Greya, to przyznam, że dopiero niedawno się dowiedziałam, że to był fanfic, ale nigdy mnie ta historia nie interesowała, więc pewnie dlatego to opóźnienie w przepływie informacji. ;D
Pozdrawiam,
Amanda Says
O jeju Zmierzch <333 To moja ukochana powieśc z czasów kiedy mialam 15 lat. Przeżyłam z ta ksiazka niesamowite emocje i w tamtym czasie wiele osób mialo hopla na punkcie Belli i Edwarda. Prowadzilam nawet bloga,a wtedy blogow o zmierzchu było multum. Nie wiem jakby teraz odebrala Zmierzch, kiedy jestem starsza, pewnie juz by mi sie tak nie podobal, ale mam zamiar kiedys powrocic.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie;)
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)