niedziela, 16 grudnia 2018

[Recenzja książki] Haruki Murakami - "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"


Autor: Haruki Murakami
Tłumacz: Jędrzej Polak
Tytuł: O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu
Tytuł oryg.: Hashiru koto-ni tsuite kataru toki-ni boku-no kataru koto
Gatunek: pamiętnik
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 14 kwietnia 2010
Ilość stron: 192

Opis: W roku 1982 Haruki Murakami sprzedał jazzowy bar i poświęcił się pisaniu, a chcąc utrzymać się w formie, zaczął biegać. Po roku treningów przebiegł samodzielnie z Aten do Maratonu. Od tamtej pory zaliczył dziesiątki maratonów i kilka triatlonów, pisząc między wyczynami kilkanaście cieszących się ogromnym uznaniem książek. O czym mówię? rozważa wpływ biegania na swoje życie i przede wszystkim na pisarstwo. Książka ta jest po części rejestrem treningów, dziennikiem intymnym, pamiętnikiem z podróży, a po części wspomnieniami. Obejmuje czteromiesięczny okres przygotowań do Maratonu Nowojorskiego z roku 2005. Świat Murakamiego oglądany przez soczewkę biegania jest na zmianę zabawny i otrzeźwiający, radosny i filozoficznie zadumany, ale nade wszystko odkrywczy - zarówno dla tych, którzy biegają i nie czytają i dla tych, którzy czytają i nie biegają.
(lubimyczytac.pl)

Nie jestem entuzjastką uprawiania sportu. Zresztą jedyny sport, jaki oglądam, to skoki narciarskie, reszta po prostu mnie nie interesuje. Co z pewnością widać po recenzjach, które publikowałam do tej pory. Nie jest jednak tak, że wzięłam do ręki tę pozycję Murakamiego z musu, a z sympatii do tego japońskiego pisarza. Czy zdołał mnie nie znudzić? A może oczarował?
„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” jest formą zbliżoną do pamiętnika powstałym pomiędzy latem dwutysięcznego piątego a jesienią dwutysięcznego szóstego roku z drobnymi wstawkami z lat wcześniejszych wypełnioną refleksjami dotyczącymi zarówno biegania jak i pisania. Dla Murakamiego bowiem te dwie formy są nierozłączne, choć rzadko na siebie nachodzą.
Murakami nikogo nie udaje, pisze o sprawach, które są mu bliskie, ale też całkiem normalne. To widać w stylu, w jakim pisze – nie zmienia się on, czy Murakami przedstawia nam nową powieść czy własne spostrzeżenia na temat otaczającego go świata. Do tego zachowuje skromność i prostolinijność, sam uważa się za całkiem normalną osobę. To, że jest pisarzem, nie zmienia jego postawy, nie wywyższa się.
Tak samo jest z bieganiem. Nikomu nie narzuca swojego zdania, nie wymaga od czytelnika, by ten zmienił swój tryb życia po przeczytaniu tej książki, ale przedstawia swój punkt widzenia. Swoje porażki i sukcesy traktuje bardzo podobnie, owszem, wywołuje to w nim emocje, ale z każdego doświadczenia wyciąga wnioski.
Przyznam szczerze, że gdybym nie przeczytała wcześniej „Zawód: powieściopisarz”, nie wiedziałabym, czego się spodziewać po tym pamiętniku. Po raz kolejny Murakami udowodnił mi, że tak naprawdę jest zwykłym facetem, którego można minąć na ulicy i nie zwrócić na niego uwagi, choć ma sporo mądrości do przekazania.
Razi mnie tylko jedna rzecz w tej książce. Możecie powiedzieć, że jestem czepialska, ale kiedy zobaczyłam, że „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” zostało przetłumaczone z angielskiego, a nie z japońskiego, dość mocno się skrzywiłam. Nie jestem fanką tłumaczenia z tłumaczenia, zwłaszcza w przypadku oficjalnego wydania.
„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” to zbiór refleksji w postaci zbliżonej do pamiętnika o bieganiu, pisaniu i życiu napisane lekkim, przyjemnym stylem Murakamiego. Dla fanów pozycja obowiązkowa, ale i inni powinni znaleźć w niej kilka ciekawych rzeczy.

Ocena: 8/10

Strefa dobrych cytatów:

Nie wiem, dlaczego, ale im starszy człowiek się staje, tym więcej przybywa mu obowiązków.

Bieganie w maratonach nie jest sportem dla każdego, podobnie jak pisanie powieści nie jest zawodem dla wszystkich.

Powiem coś banalnego: jeśli – jak powiadają – rzecz jest warta zrobienia, trzeba poświęcić jej wszystkie siły, a nawet niekiedy więcej.

4 komentarze:

  1. Twórczość tego autora, nadal pozostaje dla mnie nieznana, ale mam nadzieję, wkrótce to zmienić. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Też cenię tego autora za prostolinijność. Nie udaje przed nikim tylko pisze to, co mu w duszy gra. Lubię go za naturalność. Podoba mi się też, że często podkreśla, że jego powieści są "proste". Może i wydają się takie na pierwszy rzut oka, ale zawsze można wyciągnąć z nich ukryte mądrości. Książki tego autora świetnie sprawdzają się na jesień, kiedy panuje nastrój melanacholii :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam- bardzo mi się podobała, zwłaszcza że sama lubię biegać. I lubię specyficzny styl tego Autora...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jednak nie przepadam za prozą Autora...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.