Autor: Julie Israel
Tłumacz: Joanna Dziubińska
Tytuł: Indeks szczęścia Juniper Lemon
Tytuł oryg.: Juniper Lemon’s Happiness Index
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 5 lipca 2017 r.
Ilość stron: 370
Opis: Minęło sześćdziesiąt pięć dni od wypadku,
który na zawsze odmienił życie Juniper. Świat bez jej cudownej starszej siostry
Camilli stał się zimnym i smutnym miejscem. Pewnego dnia Juniper odkrywa list
siostry napisany w dniu wypadku. List, w którym Cam zrywa z tajemniczym „Ty”.
Juniper jest w szoku – nic nie wiedziała o związku siostry i ziejąca dziura w
jej sercu wydaje się jeszcze większa: kim tak naprawdę była Cam? Postanawia się
tego dowiedzieć, odkryć tożsamość adresata i dostarczyć mu list. Ale wtedy coś
gubi. Drobiazg, niewielką kartkę. Jedną z wielu, na których codziennie notuje
swój prywatny poziom szczęścia i katalog własnych „wzlotów i upadków dnia”. A
ta fiszka jest wyjątkowa: zawiera tajemnicę, o której nikt nie może się
dowiedzieć.
Każdy z nas radzi sobie ze
stratą w inny sposób. Jedni zamykają się w sobie i pogrążają w bezdennej
otchłani rozpaczy, nie dopuszczając nikogo do swojego serca, inni cierpią skrycie,
na co dzień próbując się uśmiechać i po prostu żyć. Kiedy tracimy kogoś
cennego, wszyscy doznajemy takich samych emocji – bólu, rozczarowania, szoku,
smutku, cierpienia. Juniper Lemon nie była wyjątkiem od reguły. Jak poradziła
sobie ze stratą ukochanej siostry i co się zmieniło w jej życiu, kiedy odeszła?
Zanim przeczytałam inne
recenzje, sądziłam że to nie jest książka dla mnie. Nie chciałam płakać i cierpieć
razem z bohaterką, bałam się uczuć, które mogły wyniknąć z jej sytuacji. Koniec
końców okazało się jednak, że wątek utraty nie jest tu otoczony dramatyzmem i
nieprzyjemnymi emocjami. Autorka w zgrabny sposób opisała śmierć bliskiej osoby
i to, jak ona oddziałuje na osoby dotknięte tragedią. Nie jest to oczywiście
jedyny temat Indeksu szczęścia, ale
na pewno znaczny, będący łącznikiem pomiędzy innymi wątkami.
Juniper Lemon to nastolatka,
która po wakacjach wraca do szkoły i próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Aby
radzić sobie z własnym cierpieniem, postanawia kontynuować pomysł zmarłej
siostry, który polegał na wypisywaniu codziennej porcji szczęśliwych zdarzeń na
karteczkach. Uważam, że to świetny zabieg i miło było co ileś stron zapoznać
się z taką listą bohaterki, którą sama uzupełniła o rzeczy nie do końca pozytywne (równowaga musi być, trochę szczęścia, trochę smutku). Indeks ma bardzo duże znaczenie w
tej powieści, nawiązuje do wielu przyszłych wydarzeń i relacji, ale nie będę wam zdradzać fabuły! Koniecznie sami musicie się z
nią zapoznać.
Mam trochę problem z kreacją
postaci. Praktycznie jej nie było, co zazwyczaj mi przeszkadza, tu
jednak uznałam, że to niepisanie o wyglądzie czy charakterze postaci dużo nam
daje. Dzięki temu możemy utożsamiać się z bohaterami i równocześnie sami
kreować ich obraz we własnej głowie. W efekcie polubiłam tak naprawdę wszystkie
osoby w tej książce, a już szczególnie przyjaciół Juni. Miałam jedynie problem
z Morgan – niepozytywną dziewczyną uprzykrzającą wszystkim życie i z matką
głównej bohaterki, która bardzo źle traktowała młodszą córkę po śmierci tej
starszej, na szczęście koniec końców okazała się nie być taka zepsuta. Bardzo
fajny i chyba najdokładniej wykreowany był Brand, który grał buntownika, a w
środku był dosyć miłym chłopcem, po prostu z własnymi problemami. Lubiłam kiedy
pojawiały się wątki z nim oraz z Juniper – początkowo były naprawdę urocze,
dopiero gdzieś pod koniec w kulminacyjnym momencie moja uciecha tymi postaciami
trochę zelżała. Ciekawą postacią jest jeszcze tajemniczy Ty, którego Juni przez
całą powieść poszukuje. Przyznam szczerze, bardzo ciężko było mi określić kto
to jest i uważam, że autorka zastosowała wobec niego właściwe rozwiązanie. Za ten
wątek naprawdę należą jej się brawa.
Podobało mi się to, że Juniper
nie kryła w sobie wszystkich emocji i nie przeżywała utraty sama – dzieliła się
swoim bólem razem z przyjaciółmi. Jedyna maleńka wada, która zaistniała na kartach
książki to to, że odrobinę za mocno nawiązywała w rozmowach z nimi do swojej
siostry. Robiła to naprawdę non stop. W normalnym życiu inni na pewno mieliby
już nas dosyć i kazaliby się nam ogarnąć, no ale dobrze, to powieść
młodzieżowa, nie rzeczywistość.
Wydaje mi się, że fabuła
zawiera wszystko, co niezbędne w leciutkiej młodzieżówce. Jest sporo śmiechu
wywoływanego całkiem niezłym poczuciem humoru autorki – doskonale potrafiła
oddać w tym przypadku nastolatków; jest także całkiem pokaźna ilość zawodów,
smutków, wzruszeń, a nawet nerwów! Oczywiście to wszystko jest dawkowane w
odpowiednich ilościach, żebyśmy nie poczuli się przytłoczeni. Dobrze,
przyznaję, ostatnie kilkadziesiąt stron troszkę nad miażdży, ale tylko troszkę.
Czasem potrzebny jest jakiś wybuch, akcja, żeby było ciekawiej.
Jak już wspominałam, Indeks
szczęścia Juniper Lemon to nie tylko książka o radzeniu sobie ze stratą. To
także książka o przyjaźni, miłości, rodzinie, o pomocy innym ludziom, o tym, że
nasze dobre intencje nie zawsze doprowadzą do oczekiwanych rezultatów i o tym,
że czasem nie warto wtykać nosa w nieswoje sprawy. Wydaje mi się, że każdy może
wyciągnąć z tej lektury różne wnioski i właśnie to jest jej największy plus.
Z radością mogę przyznać, że
książka wzbudziła we mnie pozytywne emocje. Nie ma tu niepotrzebnego,
sztucznego dramatyzmu, za to jest mnóstwo ciepła, które rozgrzeje wasze serca.
Powieść kojarzy mi się odrobinę z obecną, letnią porą, dlatego jeżeli ktoś
chciałby przeżyć lekką przygodę z całkiem przyzwoitą młodzieżówką – oto macie
ją przed sobą! Myślę, że to spory odpoczynek od książek w tej tematyce, które
przeprowadzają nas przez lawinę bólu. Wciąż nie mogę odgadnąć jak autorka osiągnęła
taki rezultat, ale zrobiła to po mistrzowsku i za to należą jej się brawa.
Naprawdę polecam, jeżeli chcecie odpocząć od cięższych książek! Nie będziecie żałować.
Ocena: 7/10
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
STREFA CYTATÓW:
– Wow – odpowiadam.
– Co?
– To chyba pierwszy raz kiedy najpierw cię zobaczyłam, a dopiero potem poczułam
nosem.
– Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś niesamowicie urocza, kiedy się złościsz?
– Nie, bo pewnie wiedział, że będzie to ostatnia rzecz, jaką powie w życiu.
Chcę, a wręcz muszę przeczytać! Już sporo ostatnio słyszałam o Juniper Lemon, a żadna recenzja nie była negatywna. To z pewnością musi znaczyć, że książka jest bardzo dobra :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Patty z Truskawkowego bloga książkowego
Do niedawna w ogóle nie słyszałam o premierze tej powieści, jednak teraz jest praktycznie wszędzie. Wydaje się być ciekawa, może w wolnej chwili po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńŚwietna okładka. Wprawdzie nie za bardzo lubię czytać o śmierci to naprawdę mam ochotę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Czytałam już trochę tego typu prozy, jednak żadna z nich mnie nie zachwyciła. Może z tą będzie inaczej? Wygląda naprawdę interesująco. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze, ale bardzo jestem ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
,,Indeks szczęścia" od pewnego czasu kusi mnie swoją okładką ze zdjęć na instagramie. Teraz okazuje się, oprócz pięknej okładki ma też piękną treść. Twoja recenzja całkowicie mnie przekonała. Muszę po nią sięgnąć! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne posty
Julka z julyinthebookland.blogspot.com
Bardzo zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, chociaż poza Twoją recenzją, jeszcze nigdzie nie rzuciła mi się w oczy. Wygląda na to, że naprawdę może mi się spodobać, więc szybko muszę ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tą książę ale nie wiem kiedy to będzie. Bardzo ciekawa recenzja oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/07/wywiad-z-zaczytanaana.html
Ta książka kusi mnie od dawien dawna, a to za sprawą licznych zdjęć umieszczanych na instagramie. I przyznam szczerze, że dopiero przy Twojej recenzji przeczytałam jej opis. Naprawdę! Możesz się ze mnie śmiać, ale wcześniej nie pomyślałam o tak błahym, tylko wpatrywałam się w magnetyczną okładkę. I muszę przyznać, że po jego analizie oraz przeczytaniu tamtych recenzji sama obawiałabym się tego natłoku uczuć, gdzie ból i smutek miałyby przewagę. Ale jak widać nie było tak źle, a skoro Tobie książka przypadła do gustu i tylko nieliczne elementy cię irytowały, to sama chętnie sięgnę po ten tytuł. No i oczywiście przekażę informację o nim pewnej osobie, która może dogłębnie poczuć się niczym główna bohaterka. :)
OdpowiedzUsuńBLUSZCZOWE RECENZJE