sobota, 22 lipca 2017

[Recenzja książki] Julie Israel - "Indeks szczęścia Juniper Lemon"

Autor: Julie Israel
Tłumacz: Joanna Dziubińska
Tytuł: Indeks szczęścia Juniper Lemon
Tytuł oryg.: Juniper Lemon’s Happiness Index
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: 5 lipca 2017 r.
Ilość stron: 370

Opis: Minęło sześćdziesiąt pięć dni od wypadku, który na zawsze odmienił życie Juniper. Świat bez jej cudownej starszej siostry Camilli stał się zimnym i smutnym miejscem. Pewnego dnia Juniper odkrywa list siostry napisany w dniu wypadku. List, w którym Cam zrywa z tajemniczym „Ty”. Juniper jest w szoku – nic nie wiedziała o związku siostry i ziejąca dziura w jej sercu wydaje się jeszcze większa: kim tak naprawdę była Cam? Postanawia się tego dowiedzieć, odkryć tożsamość adresata i dostarczyć mu list. Ale wtedy coś gubi. Drobiazg, niewielką kartkę. Jedną z wielu, na których codziennie notuje swój prywatny poziom szczęścia i katalog własnych „wzlotów i upadków dnia”. A ta fiszka jest wyjątkowa: zawiera tajemnicę, o której nikt nie może się dowiedzieć.

Każdy z nas radzi sobie ze stratą w inny sposób. Jedni zamykają się w sobie i pogrążają w bezdennej otchłani rozpaczy, nie dopuszczając nikogo do swojego serca, inni cierpią skrycie, na co dzień próbując się uśmiechać i po prostu żyć. Kiedy tracimy kogoś cennego, wszyscy doznajemy takich samych emocji – bólu, rozczarowania, szoku, smutku, cierpienia. Juniper Lemon nie była wyjątkiem od reguły. Jak poradziła sobie ze stratą ukochanej siostry i co się zmieniło w jej  życiu, kiedy odeszła?
Zanim przeczytałam inne recenzje, sądziłam że to nie jest książka dla mnie. Nie chciałam płakać i cierpieć razem z bohaterką, bałam się uczuć, które mogły wyniknąć z jej sytuacji. Koniec końców okazało się jednak, że wątek utraty nie jest tu otoczony dramatyzmem i nieprzyjemnymi emocjami. Autorka w zgrabny sposób opisała śmierć bliskiej osoby i to, jak ona oddziałuje na osoby dotknięte tragedią. Nie jest to oczywiście jedyny temat Indeksu szczęścia, ale na pewno znaczny, będący łącznikiem pomiędzy innymi wątkami.
Juniper Lemon to nastolatka, która po wakacjach wraca do szkoły i próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Aby radzić sobie z własnym cierpieniem, postanawia kontynuować pomysł zmarłej siostry, który polegał na wypisywaniu codziennej porcji szczęśliwych zdarzeń na karteczkach. Uważam, że to świetny zabieg i miło było co ileś stron zapoznać się z taką listą bohaterki, którą sama uzupełniła o rzeczy nie do końca pozytywne (równowaga musi być, trochę szczęścia, trochę smutku). Indeks ma bardzo duże znaczenie w tej powieści, nawiązuje do wielu przyszłych wydarzeń i relacji, ale nie będę wam zdradzać fabuły! Koniecznie sami musicie się z nią zapoznać.
Mam trochę problem z kreacją postaci. Praktycznie jej nie było, co zazwyczaj mi przeszkadza, tu jednak uznałam, że to niepisanie o wyglądzie czy charakterze postaci dużo nam daje. Dzięki temu możemy utożsamiać się z bohaterami i równocześnie sami kreować ich obraz we własnej głowie. W efekcie polubiłam tak naprawdę wszystkie osoby w tej książce, a już szczególnie przyjaciół Juni. Miałam jedynie problem z Morgan – niepozytywną dziewczyną uprzykrzającą wszystkim życie i z matką głównej bohaterki, która bardzo źle traktowała młodszą córkę po śmierci tej starszej, na szczęście koniec końców okazała się nie być taka zepsuta. Bardzo fajny i chyba najdokładniej wykreowany był Brand, który grał buntownika, a w środku był dosyć miłym chłopcem, po prostu z własnymi problemami. Lubiłam kiedy pojawiały się wątki z nim oraz z Juniper – początkowo były naprawdę urocze, dopiero gdzieś pod koniec w kulminacyjnym momencie moja uciecha tymi postaciami trochę zelżała. Ciekawą postacią jest jeszcze tajemniczy Ty, którego Juni przez całą powieść poszukuje. Przyznam szczerze, bardzo ciężko było mi określić kto to jest i uważam, że autorka zastosowała wobec niego właściwe rozwiązanie. Za ten wątek naprawdę należą jej się brawa.
Podobało mi się to, że Juniper nie kryła w sobie wszystkich emocji i nie przeżywała utraty sama – dzieliła się swoim bólem razem z przyjaciółmi. Jedyna maleńka wada, która zaistniała na kartach książki to to, że odrobinę za mocno nawiązywała w rozmowach z nimi do swojej siostry. Robiła to naprawdę non stop. W normalnym życiu inni na pewno mieliby już nas dosyć i kazaliby się nam ogarnąć, no ale dobrze, to powieść młodzieżowa, nie rzeczywistość. 
Wydaje mi się, że fabuła zawiera wszystko, co niezbędne w leciutkiej młodzieżówce. Jest sporo śmiechu wywoływanego całkiem niezłym poczuciem humoru autorki – doskonale potrafiła oddać w tym przypadku nastolatków; jest także całkiem pokaźna ilość zawodów, smutków, wzruszeń, a nawet nerwów! Oczywiście to wszystko jest dawkowane w odpowiednich ilościach, żebyśmy nie poczuli się przytłoczeni. Dobrze, przyznaję, ostatnie kilkadziesiąt stron troszkę nad miażdży, ale tylko troszkę. Czasem potrzebny jest jakiś wybuch, akcja, żeby było ciekawiej.
Jak już wspominałam, Indeks szczęścia Juniper Lemon to nie tylko książka o radzeniu sobie ze stratą. To także książka o przyjaźni, miłości, rodzinie, o pomocy innym ludziom, o tym, że nasze dobre intencje nie zawsze doprowadzą do oczekiwanych rezultatów i o tym, że czasem nie warto wtykać nosa w nieswoje sprawy. Wydaje mi się, że każdy może wyciągnąć z tej lektury różne wnioski i właśnie to jest jej największy plus.
Z radością mogę przyznać, że książka wzbudziła we mnie pozytywne emocje. Nie ma tu niepotrzebnego, sztucznego dramatyzmu, za to jest mnóstwo ciepła, które rozgrzeje wasze serca. Powieść kojarzy mi się odrobinę z obecną, letnią porą, dlatego jeżeli ktoś chciałby przeżyć lekką przygodę z całkiem przyzwoitą młodzieżówką – oto macie ją przed sobą! Myślę, że to spory odpoczynek od książek w tej tematyce, które przeprowadzają nas przez lawinę bólu. Wciąż nie mogę odgadnąć jak autorka osiągnęła taki rezultat, ale zrobiła to po mistrzowsku i za to należą jej się brawa. Naprawdę polecam, jeżeli chcecie odpocząć od cięższych książek! Nie będziecie żałować.


 Ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:
STREFA CYTATÓW:

 Wow – odpowiadam.
 Co?
 To chyba pierwszy raz kiedy najpierw cię zobaczyłam, a dopiero potem poczułam nosem.

 Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś niesamowicie urocza, kiedy się złościsz?
 Nie, bo pewnie wiedział, że będzie to ostatnia rzecz, jaką powie w życiu.

9 komentarzy:

  1. Chcę, a wręcz muszę przeczytać! Już sporo ostatnio słyszałam o Juniper Lemon, a żadna recenzja nie była negatywna. To z pewnością musi znaczyć, że książka jest bardzo dobra :)
    Pozdrawiam!
    Patty z Truskawkowego bloga książkowego

    OdpowiedzUsuń
  2. Do niedawna w ogóle nie słyszałam o premierze tej powieści, jednak teraz jest praktycznie wszędzie. Wydaje się być ciekawa, może w wolnej chwili po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna okładka. Wprawdzie nie za bardzo lubię czytać o śmierci to naprawdę mam ochotę przeczytać tę książkę.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już trochę tego typu prozy, jednak żadna z nich mnie nie zachwyciła. Może z tą będzie inaczej? Wygląda naprawdę interesująco. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze, ale bardzo jestem ciekawa tej książki :)


    Pozdrawiam Agaa
    https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Indeks szczęścia" od pewnego czasu kusi mnie swoją okładką ze zdjęć na instagramie. Teraz okazuje się, oprócz pięknej okładki ma też piękną treść. Twoja recenzja całkowicie mnie przekonała. Muszę po nią sięgnąć! :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejne posty
    Julka z julyinthebookland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, chociaż poza Twoją recenzją, jeszcze nigdzie nie rzuciła mi się w oczy. Wygląda na to, że naprawdę może mi się spodobać, więc szybko muszę ją przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chciałabym przeczytać tą książę ale nie wiem kiedy to będzie. Bardzo ciekawa recenzja oby tak dalej :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D
    https://okularnicaczyta.blogspot.com/2017/07/wywiad-z-zaczytanaana.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta książka kusi mnie od dawien dawna, a to za sprawą licznych zdjęć umieszczanych na instagramie. I przyznam szczerze, że dopiero przy Twojej recenzji przeczytałam jej opis. Naprawdę! Możesz się ze mnie śmiać, ale wcześniej nie pomyślałam o tak błahym, tylko wpatrywałam się w magnetyczną okładkę. I muszę przyznać, że po jego analizie oraz przeczytaniu tamtych recenzji sama obawiałabym się tego natłoku uczuć, gdzie ból i smutek miałyby przewagę. Ale jak widać nie było tak źle, a skoro Tobie książka przypadła do gustu i tylko nieliczne elementy cię irytowały, to sama chętnie sięgnę po ten tytuł. No i oczywiście przekażę informację o nim pewnej osobie, która może dogłębnie poczuć się niczym główna bohaterka. :)
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.