Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Tytuł: Dziewczyna, która pokochała Toma Gordona
Tytuł
oryg.: The girl who loved Tom Gordon
Gatunek: Horror, dramat
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 304
Opis: Opętana manią wycieczek matka zabiera dziewięcioletnią
Trishe i jej starszego brata do parku narodowego w masywie Gór Białych. Zajęta
kłótnią z synem, nie zauważa, gdy dziewczynka schodzi z wyznaczonego szlaku i
gubi się w gęstym lesie. Trisha próbuje opanować panikę, myśleć racjonalnie.
Niestety, każdy kolejny krok coraz bardziej oddala ją od cywilizacji.
Weekendowy spacer zmienia się w trwającą wiele dni samotną wędrówkę przez pełen
zagrożeń las, podczas której Trisha racjonuje sobie żywność i pociesza się,
słuchając transmisji radiowych z meczów baseballowych ze słynnym miotaczem Red
Soxów, Tomem Gordonem, w którym się podkochuje. Głód, pragnienie, strach przed
nieuniknioną – jak wydawałoby się – śmiercią, wywołują u niej halucynacje.
Spotyka w nich przyjaciół i członków rodziny, a nawet samego Toma. Przerażona
dziewczynka zaczyna w końcu wierzyć, że jej przeznaczeniem jest pokonanie Boga
Zagubionych, tropiącego ją w postaci zmutowanych zwierząt…
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy zaraz po przeczytaniu to: „To jest książka dla ludzi, którzy zgubili się w lesie.” Może brzmi to trochę wyniośle bądź śmiesznie, ale skoro mamy książki dla kobiet w ciąży, mamy dzieła dla samotnych ojców, nieposkromionych nastolatków, to dlaczego nie może pojawić się książka dla zagubionych w lesie?
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy zaraz po przeczytaniu to: „To jest książka dla ludzi, którzy zgubili się w lesie.” Może brzmi to trochę wyniośle bądź śmiesznie, ale skoro mamy książki dla kobiet w ciąży, mamy dzieła dla samotnych ojców, nieposkromionych nastolatków, to dlaczego nie może pojawić się książka dla zagubionych w lesie?
Może
tytuł sugeruje, że będzie to historia miłosna. Oczywiście historia
melodramatyczna, przesiąknięta goryczą i słodyczą jednocześnie tylko w różnych
odstępstwach czasu, w tym wypadku stron. Otóż, nic bardziej mylnego.
To
historia o dziewczynce, która pewnego dnia wybrała się na wycieczkę do lasu.
Oczywiście nie sama. Towarzyszyła jej mama – pasjonatka podróży oraz brat,
który mówiąc łagodnie nie podzielał entuzjazmu rodzicielki. Podczas kłótni
brata i matki dziewczynka bez słowa oddala się. Jak łatwo się domyślić, to
dopiero preludium. Cała fabuła skupia się na zmaganiach bohaterki. Kolejne
stadia King opisuje bardzo realnie. Początkowy spokój, a nawet szczęście –
wszak Trisha oddaliła się od źródła zgiełku. Zmęczenie, tęsknotę, odwagę oraz
wszelkie sposoby na poradzenie sobie z zaistniałą sytuacją. Wybawieniem staje
się Tom Gordon – sportowiec, gracz Red Soxów. Trisha z uporem maniaczki włącza
walkamana i wyczekuje coraz to nowszych relacji z meczu. Okazuje się, że
tytułowy Tom Gordon działa bardzo skutecznie, wkracza na boisko wtedy, gdy
uczestnicy nie mają już nadziei na zwycięstwo. Jak łatwo się domyślić, bardzo
szybko nadzieja zostaje przywrócona. Wycieńczenie Trishy doprowadza do tego, że
dziewczynka widzi i słyszy gwiazdę baseballu tuż obok siebie.
Stephen
King ma niesamowitą umiejętność kreowania postaci „widma”. Czytelnikowi wydaje
się, że faktycznie bohater istnieje, natomiast kilka stron później Stephen
pokazuje nam język i mówi, że żartował, że wskrzesił ducha. King potrafi
oszukiwać, a czytelnik lubi czuć się oszukany, jeśli jest to oszustwo
konsekwentne. Nie lubimy, gdy kobieta umiera w pierwszym rozdziale, a w trzecim
gotuje zupę. Ale lubimy, gdy kobieta umiera w pierwszym rozdziale, a w trzecim
dociera do niej, że została zakopana żywcem. Rozumiecie o co chodzi?
Konsekwencja. King jest cholernie konsekwentny.
Dlaczego
powiedziałam, że to książka dla zagubionych w lesie? Dlatego, że być może dla większości
ta książka może być nudna. Taki epicki poemat rozkwitający. Dziewczyna się
gubi, płacze, przewraca i wyobraża sobie ludzi. Jest to jednak dzieło bardzo
smutne i realne. I nawet ta nuda nadaje jej realności. Bo czy to nie jest tak,
że gdy słuchamy historii o człowieku zagubionym w lesie to wystarczy nam jedno
zdanie? Ewentualnie dwa lub trzy? A dla zagubionego te zdania to minuty,
godziny, dni, czasem miesiące. Książka wymagająca empatii i cierpliwości.
Jeżeli oczekujesz wartkiej akcji, dialogów nie z tej ziemi to, ta książka
zdecydowanie nie jest dla Ciebie. Ale jeżeli chcesz zgubić się w lesie będąc w
fotelu, w tramwaju, albo gdziekolwiek indziej – mogę z żółwią ręką na sercu
polecić Ci tę pozycję. Jeśli jesteś odważny zabierz ją do lasu!
Nie
polecam jej ludziom, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z Kingiem.
Przypuśćmy,
że książka Ci się spodobała, zarzekasz się, że zostałeś/aś fanką Kinga I
sięgasz po „Miasteczko Salem”. Rozczarowanie byłoby ogromne. Oczywiście obie
pozycje mogłyby Ci się spodobać, ale mam tutaj na myśli to, że są bardzo
skrajne.
Przypuśćmy,
że książka Ci się absolutnie nie spodobała, mówisz sobie „nigdy więcej tego
KrUla horrorów”. I nie poznasz „Carrie”, „Tego”, ani wspomnianego wcześniej
„,Miasteczka Salem”.
Należy
pamiętać, że King to ojciec bardzo płodny, a jego dzieci są różne. „Dziewczyna,
która pokochała Toma Gordona” to pociecha wyjątkowa. Spokojna, opanowana, ale
jednocześnie niepokojąca.
Ocena: 6/10
Może kiedyś dam je szansę :)
OdpowiedzUsuńWarto dać szansę wszystkim książko, nawet tym pozornie słabym. Chociażby dlatego żeby przekonać się, czy faktycznie są słabe, a jeśli tak to z jakiego powodu. Czy jest to tzw. zupa, którą da się strawić, ale której więcej nie chcemy jeść, czy jest to muchomor sromotnikowy, którego nikt nie powinien nawet dotykać. ;)
UsuńNie znam twórczości Kinga, jeśli jednak sięgnę po którąś z jego książek - to na pewno nie po opisaną wyżej, dzięki za radę :> Chociaż nie wiem czy King to dobry pomysł, jestem chyba największą tchórzofretką świata... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Hmm.. na początek polecam "Dolores Caliborne" lub "Misery. Kwintesencja, moim zdaniem, najlepszego Kinga jest zawarta bez wątpienia w tych dwóch książkach. Nie są to krwawe horrory, tylko trzymające w napięciu historię, więc jeśli chcesz zacząć to najlepiej od tych pozycji. ;)
UsuńZ tym Zakopaniem żywcem mnie rozwaliłaś:p ale konsekwencje w tym widzę, to fakt :D
OdpowiedzUsuńKing to autor, którego książek nie czytam. Dlaczego? Bo jest ponoć mistrzem swojego gatunku. A tego gatunku unikam jak ognia;)
Owszem, King jest zaszufladkowany, przez co może zniechęcać wszelkich wrogów horroru. Ja jako niezaślepiona fanka mogę jednak stwierdzić, że King owszem, pisze horrory, ale ja ubóstwiam go za książki, które horrorami nie są. Polecam "Rose madder", to kingowa literatura kobieca, tak coś takiego istnieje! :) To thriller psychologiczny bez wampirów i potworów. Moim skromnym zdaniem, King jest królem właśnie takich powieści. ;)
UsuńPodpisuję się pod Rose Madder - w ubiegłe wakacje miałam okazję się z nią zapoznać i przypadłami do gustu, choć to thriller.
UsuńJa nawet najgorszą książkę Kinga mogę czytać z bananem na twarzy, autor ma cudowny styl pisania i według mnie, nawet mycie zębów potrafi opisać w ciekawy sposób :D
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKBLOG
No to "żółwik"! ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW takim razie na razie odstąpię od Kinga, ale dobrze wiedzieć, że to jedna z jego książek, która chyba (chyba!) wyłamuje się ze schematu, który mam zapisany w głowie. Zawsze wyobrażałam sobie, że krew, pot i łzy, to King. Dużo strachu i drżenia, a tu coś całkiem innego.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przeczytałam żadnej książki tego autora, ale może kiedyś... w końcu trzeba wiedzieć, czemu jest o nim tak głośno :)
Pozdrawiam!
Wielokrotnie już tutaj podkreśliłam, że King nie jedno ma imię, a korona mu z głowy nie spadnie jak sięgniesz po jego dzieło, które nie jest schematycznym, klasycznym horrorem na miarę Kinga. ;)
UsuńPozdrawiam zielono i cieplutko! ;)
Hmm, King zawsze kojarzył mi się jedynie z horrorami, za którymi średnio szaleję, do "Dziewczyny, która pokochała Toma Gordona" również mnie nie ciągnie, ale tak sobie myślę po tej recenzji, że chyba przyszła pora zabrać się za jakąś jego książkę. :)
OdpowiedzUsuńNie da się zaprzeczyć, że King jest mistrzem horrorów i nie ważne po którą z jego książek sięgnę to potem nie mogę spać w spokoju. :D Dlatego rzadko to robię, ale nie zmienia to faktu, że zawsze się wciągnę w jego historie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
GeekBooks
jakoś nie przepadam za Kingiem. miał swoje dobre momenty, jak Zielona mila, ale większość z jego książek, które przeczytałam, zupełnie mnie nie przekonała. i sądzę, że ta pozycja też by tego nie zrobiła.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie King wcale "królem" nie jest, jak wielu twierdzi :) i pisze dość nierówno, bo niekiedy zachwyca a niekiedy jego książki są bardzo przeciętne :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam ani jednej książki Kinga, a jeśli piszesz, że nie warto od niej zaczynać na pewno tak nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńObserwuję, pozdrawiam!
Fan of books
Jestem ciekawa, jak zareagowałabym na tę powieść. Czytałam dwie książki autora, ale o tej pozycji nigdy nie słyszałam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTrochę przeraża mnie nuda, o której wspominasz. King to dla mnie autor numer jeden tego gatunku, chociaż przyznam Ci, że kilka jego książek naprawdę mnie wyczerpało (za dużo opisów, zbyt wolno wszystko się działo). Zobaczymy, może kiedyś zmierzę się i z tym tytułem, jednak na pewno jeszcze nie teraz.
OdpowiedzUsuńMam cztery książki Kinga i jeszcze żadnej nie przeczytałam. Ciężko mi się zmotywować, nie podoba mi się ich wydanie :(
OdpowiedzUsuńZa "Dziewczynę..." może się kiedyś wezmę. Jak przebrnę przez to, co mam.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Raz prawie zgubiłam się w lesie. Na całe szczęście to zbiorowisko przeróżnych drzew okazało się takim maluteńkim obszarem, dzięki czemu nie błądziłam godzinami, a jakieś... dwadzieścia, góra trzydzieści minut? Ale dobrze, powrócę do ważniejszej kwestii.
OdpowiedzUsuńStephena Kinga zna każdy. Jedni go kochają, gdy drudzy nienawidzą. To normalne. Jest jeszcze taka grupa, gdzie ktoś kojarzy autora, zna kilka tytułów jego książek, ale jeszcze żadnej z nich nie czytał. Brzmi ciekawie? Cóż... Ja należę do tej śmietanki towarzyskiej. Przyznam jednak, że już od dłuższego czasu planuję to zmienić. I zmienię to. Aczkolwiek nie zacznę od tej książki. Wolę ją poznać nieco później. A aktualnie czaję się na [Bazar złych snów], który stoi na mojej półce. ;)
Pozdrawiam! :)
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Stephena King'a zawsze omijam szerokim łukiem, a to dlatego,że po prostu nie mogę czytać horror'ów. Po prostu nie wyobrażam sobie tego, ale zawsze lubie przeczytać recenzje, zorientować się ogolnie o czym to jest i mniej więcej wyobrazić sobie fabułe, przez którą oblewa mnie zimny pot. Pozdrawiam! ( recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam styczności z dziełami Kinga ale jakoś nigdy nie byłam do niego przekonana, także dobrze, że uprzedziłaś pisząc, że ma inne lepsze książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na mojego bloga
http://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Muszę w końcu zapoznać się z twórczością Kinga, bo wstyd, że jeszcze nie czytałam żadnej jego książki :)
OdpowiedzUsuńPan King. Ostro :D Ale widzę, że nie przypadła Ci akurat ta książka do gustu. Są lepsze? Poszukam :) Planuję właśnie się zabrać za powieści Kinga. Zaczynam od Mrocznej Wieży :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Martyna c;
http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/
Warto spróbować, poszukam czegoś dla siebie jak najdzie mnie chęć na dobry kryminał ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie czytam tę książkę. Zgadzam się, że nie porywa, ale interesuje i czyta się całkiem fajnie. Chciałabym dodać, że nie włącza walkmana z uporem maniaka, gdyż racjonalnie chce oszczędzać baterie - to taki szczegół, ale wielokrotnie podkreślany w książce. Zaintrygował mnie opis o nie istnieniu Toma Gordona... Oraz anonimowy telefon na policję, o porwaniu dziewczynki, czy to zrobił ktoś specjalnie dla zmylki? Okaże się jak skończę:-)
OdpowiedzUsuń